Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-02-2020, 08:33   #171
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods obserwował wszystko z pewną rezerwą. W zasadzie nic od niego nie zależało, był tylko biernym obserwatorem wydarzeń. Nie zamierzał łatwo oddać żyć pilotów, ale też nie potrafił się tym wszystkim odpowiednio przejmować. Gdzieś z tyłu jego głowy wciąż tkwiło pytanie po co w ogóle tu lądowali?

Sytuacja komplikowała się z każdą chwilą. Ten cały Barry to odważny młodzieniec, ale teraz mógł za swój akt odwagi zapłacić najwyższą cenę. Woods był w kropce. Każda możliwość wydawała się złym wyjściem. Żadna nie dawała wystarczająco dużych szans na sukces, a co więcej niosła ze sobą spore ryzyko dla innych marynarzy. A gdyby tak...

- Potrzebuję dwóch ochotników, bosmanie - powiedział twardo agent przebrany za oficera.

Woods nie zamierzał nikogo zmuszać. Jeśli ktoś miał podjąć ryzyko to z własnych chęci. Plan był tak naprawdę prosty. Dwójka marynarzy wskoczy do wody, przepłynie pod jej powierzchnią i pomoże dwójce już się w niej znajdującej. Łódź tymczasem opłynie płomienie z drugiej strony. Ochotnicy pomogą pozostałym podpłynąć w tamtym kierunku.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 07-02-2020, 08:40   #172
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Birgit w pierwszej chwili nie pojmowała, co się stało. Mało co widziała, idąc do magazynu na końcu, za plecami Brytyjki i jej żołnierzy. Chaos, rozgardiasz. Strzelali.
A potem ten marynarz...
Kojarzyła go pomiędzy załogantami, którzy wcześniej towarzyszyli porucznikowi. A teraz... Czy to on, ranny dotykał poręczy na dole, uciekał przed Theissem lub bestią? Prawdopodobnie.
Zastrzelili go swoi.
Tyle krwi...

Niemka trzymała się z boku i wydawało jej się, że stoi gdzieś poza całym światem. Jakby widziane kontury i barwy nabrały ostrych krawędzi papierowej wycinanki i rwanych ruchów klatek filmu dalekiego od propagandowych montaży.
Jakie dostali rozkazy?
Pomylili się, czy z premedytacją będą strzelać do wszystkiego, co się ruszy w ciemności?
Oni nie myślą. Już są martwi. Gdy nie biegną na rozkaz, zajmują ręce i umysł tytoniem, żeby nie zastanawiać się nad faktem, że niewiele ich różni od atakującego wściekle i ślepo Schweinehunda.

Nie można uciekać, strzelą mi w plecy.

Przełknęła lepką gulę w gardle, ale twarz miała nieruchomą, jak woskowo pobladła maska.
Co robić? Theiss... Co by zrobił, żeby zniszczyć statek? Łączność? Amunicja? Więcej takich magazynów? Miny? Paliwo? Słyszała w podróży od marynarzy, że pożar na statku jest jednym z większych zagrożeń, ale nie znała konstrukcji "Alstera". Naukowcy mieli zakaz włóczenia się po pokładach, żeby nie kusić losu, pytań i wypadków.
Niech to szlag!

Ale teraz musiała wykoncypować z oderwanych fragmentów obserwacji resztę. Tylko dorwanie Theissa i Konstruktu zakończy to szaleństwo.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 07-02-2020, 15:37   #173
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 44 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 15:35
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal



Noémie Faucher (kpt. D.Perry) i Birgit



Dwaj marynarze ostrożnie jak tylko dali radę wzięli ciężko rannego kolegę i poszli z nim przez te wszystkie drzwi, korytarze i schody aby zanieść go do lazaretu. Z dwoma kobietami został bosman Robinson i czterech marines. Z rozmachem zaczęli rozbijać i rozłupywać skrzynie z bronią Wehrmachtu. Broni długiej nie brali bo mieli swoją, sprawdzoną, brytyjską konstrukcję. Ale jeśli pani kapitan by miała ochotę to mogła się poczęstować. Za to dużą popularnością cieszyła się niemiecka broń krótka. Całkiem możliwe, że marynarze ładowali za pas główny te pistolety jako zdobycze i trofea. Ale w końcu niemieckie konstrukcje cieszyły się zasłużoną renomą nawet wśród ich przeciwników.





Wzięcie miały też granaty. Marynarze poupychali ich po kieszeniach ile się tylko dało. W końcu w ciasnocie pomieszczeń i walkach na krótki dystans była to bardzo skuteczna broń. Może nawet bardziej niż długi i niewygodny karabin jakim wygodnie można było operować tylko wzdłuż korytarzy albo w większych pomieszczeniach. A tak to stukał, zahaczał się o framugi, przejścia a by się z nim obrócić gdy trzymało się w rękach było to mocno niewygodne. Pod tym względem nóż czy pistolet wydawały się bardziej poręczniejsze. No ale jednak nie miały takiej potęgi uderzenia jaką miał pocisk karabinowy. Za to żadnych lunet nie znaleźli. Wyglądało, że to typowy magazynek z samą bronią, amunicją i granatami.

- Tam się chyba na poważnie ktoś strzela. - rzucił jeden z marynarzy gdy cała piątka grzebała w niemieckich skrzyniach. Bo znów dały się słyszeć te dźwięki co poprzednie. Znów kojarzące się z wystrzałami. Co prawda jeśli to były wystrzały to strzelanina nie trwała cały czas. Raczej jakby ktoś tam oddał kilka strzałów, przerwał a po jakimś czasie znów strzelał.

- Może chłopaki też dorwali się do jakiejś szwabskiej broni? - jego kolega próbował zgadywać co gdzieś tam dalej się mogło dziać. Bo chociaż dźwięk się niósł po tych rurach i przewodach to zniekształcony a obraz w ogóle.

- Albo znaleźli to coś co dorwało Dickensa i McDowella. - dorzucił jeszcze trzeci który pakował sobie właśnie Walthera za pas. Jeszcze parę rozerwanych skrzyń i byli gotowi do drogi. Skrzynie rozrywali najpierw bagnetami podważając gwoździe i wieka a później któryś znalazł łom i z nim sprawa zrobiła się dużo prostsza. A te mienie przeciwnika rozpruwali z wyraźną przyjemnością i ochotą. Jakby chcieli sobie powetować te wszystkie dotychczasowe straty i chociaż na takim martwym obiekcie wziąć sobie odwet.

Ale w końcu wszyscy mieli już te zdobyczne pistolety, magazynki i granaty na sobie. Byli gotowi do drogi. Więc ruszyli śladami czerwonych rozbryzgów widocznych całkiem wyraźnie na stalowej podłodze. Szli albo z karabinami albo z pistoletami w ręku. Szli dość ostrożnie. Znów dała się wyczuć ta napięta atmosfera polowania. Gdzie nie do końca było wiadomo jak zostały obsadzone role.

Sceneria była nieprzyjemna. Stalowy chłód nieogrzewanych pomieszczeń. Oszczędnie oświetlone, bezludne pomieszczenia. Plamy półmroków i ciemności w których co chwila coś mieniło się w oczach albo mogło tam kryć się cokolwiek. Te falowanie pokładu pod nogami też przypominało, że nie są na stabilnej platformie jak na lądzie. No i te dźwięki. Jakieś pomruki, stukania, brzdęki jakie cały czas dochodziły gdzieś z trzewi statku. No i ta krew. Głównie na podłodze. Ale też czasem na zamknięciach drzwi które Dickens musiał otwierać albo na ścianach o jakie się opierał. Krwiste ślady palców wymownie świadczyły, że nie stało się tu nic dobrego.

Z początku podążanie tym krwawym tropem wydawało się łatwiejsze. Trzeba było wrócić po śladach na schody jakimi niedawno wchodzili i korytarzem gdzie pierwszy raz zauważyli te ślady. Ale tym razem po prostu pójść w przeciwnym kierunku i ruszyć tym ciemnym, krótkim korytarzem. Ci marynarze którzy mieli pistolety w dłoniach przyświecali latarkami. Zwłaszcza tym z karabinami którzy mieli dłonie zajęte właśnie tymi karabinami.

Szli parami. Priorytetem dla konstrukcji frachtowca była przestrzeń ładunkowa i wszystko inne spadało na dalszy plan. To dotyczyło także korytarzy. Te główne były na tyle szerokie by mogły się minąć albo iść obok siebie dwie osoby. Te boczne i mniej ważne z reguły były jeszcze węższe. Dlatego na pierwszej parze szedł marines z karabinem wycelowanym w głąb korytarza i drugi z pistoletem który gdy trzeba było to używał latarki by oświetlić ciemniejsze kąty mijanych pomieszczeń. Na makabryczne znalezisko natknęli się z zaskoczenia. Po prostu ten z pistoletem naparł na drzwi aby je otworzyć a ten z karabinem stał przed nimi z wycelowanym karabinem. Kolega jednak mocował się dłuższą chwilę jakby mimo otwarcia mechanizmów drzwi te miały opory aby ustąpić.

- O cholera! - odskoczył nagle do tyłu gdy drzwi wreszcie trochę sie odsunęły i prawie od razu wypadła przez nie zakrwawiona, ludzka ręka. Marynarze cofnęli się o krok ale ręka opadła na wysoki próg drzwi i się nie ruszała.

- Spokojnie chłopcy. Otwórzcie drzwi szerzej. - bosman Robinson starał się uspokoić sytuację. Dwaj pierwsi marynarze popatrzyli na niego, na siebie nawzajem i w końcu na te na wpół otwarte drzwi i zwisającą, bezwłądnie ręke. W końcu jeden z nich skinął do drugiego i ten podszedł do drzwi i zajrzał przez szczelinę świecąc latarką.

- To chyba McDowell. Nie wygląda to dobrze. - rzucił po krótkiej chwili oglądania widoku za drzwiami. No rzeczywiście nie wyglądało to dobrze. Marynarze naparli na drzwi siłą osuwając ciało od drzwi. Teraz można było wejść do tego korytarza. Dwaj pierwsi marynarze po prostu przestąpili przez próg i ciało i stanęli parę kroków dalej celując w dalszą część korytarza lufami i latarką. Pozostali mając już to zabezpieczenie mogli przyjrzeć się krwawemu znalezisku.

McDowell był martwy. To było widać na pierwszy rzut oka. Blada cera, poszarpany mundur i krew. Mnóstw krwi. Całe ciało było we krwi. A wokół ciała krwawa kałuża. I krwawy szlak gdzieś od połowy korytarza właśnie tam gdzie teraz stała brytyjska czujka. Krwawe ślady dłoni, butów i psich śladów dawały świadectwo ostatniej walki brytyjskiego maszynisty oraz jego nieludzkiego zabójcy. Ciało zostało podobnie zmasakrowane, z jakąś nieznaną bestialską furią tak samo jak tego pierwszego marynarza jakiego znaleźli wcześniej przy magazynie do jakiego nieco później wszedł George by go sprawdzić. Było w tym coś pierwotnego. Coś co chwytało za jakieś atawistyczne odruchy w człowieku. Co prawda była wojna i zdarzały się różne straszne rzeczy i straszne śmierci. Ale jak ktoś ginął zabity kulą, szrapnelem, bywał rozrywany eksplozjami, spalony miotaczem ognia, zadźgany bagnetem było w tym coś zrozumiałego. Coś cywilizowanego. Ale tutaj mieli do czynienia z czymś co zabijało kłami i pazurami. Rozszarpywało ciało na sztuki zmieniając je w krwawy ochłap. I zostawiało. To było nienatrualne. W końcu nawet drapieżniki też zabijały i roszarpywały ofiarę ale po to by ją zjeść i trwać dalej. A tutaj mieli do czynienia z dziką furią która po prostu zabijała. Dlatego głos z głośników zaskoczył chyba wszystkich poza Birgit która nadal słyszała tylko gwizd we własnych uszach. Pozostali kompletnie się nie spodziewali w tej makabrze usłyszeć ludzki głos więc drgnęli odruchowo.

- Do całej załogi! Mówi porucznik Abbott. Niemcy wydostali się z zamknięcia. Powtarzam, Niemcy wydostali się z zamknięcia. Cała załoga ma się stawić na dziobie! Musimy ich zatrzmać na dziobie zanim zajmą resztę statku! Cała załoga na dziób! - głos oficera przez ten system głośników był trochę zniekształcony. Zwłaszcza, że najbliższy głośnik był gdzieś za zakrętem jaki minęła grupka. Ale jeszcze był zrozumiały. W głosie tym brzmiała powaga i napięcie. Nie było się co dziwić. Niemiecka załoga razem z niemiecką kompanią piechoty mogła po prostu zalać brytyjskich zdobywców samą swoją liczbą. I zapewne jedna i druga strona zdawała sobie z tego sprawę. Póki niemieccy jeńcy byli zamknięci na dziobie nie był to realny kłopot. No ale jeśli już nie byli zamknięci…

- O cholera… - mruknął któryś z marynarzy słysząc te hiobowe wieści. Pozostali też popatrzyli po sobie z niezbyt wesołymi minami.

- O rany, jak się dorwą do broni… - jego kolega pokręcił głową nie chcąc nawet myśleć o takim scenariuszu. Przecież na tym frachtowcu od cholery było broni wszelakiej! To był w końcu transport wojska na norweski front.

- A cała załoga to my też? - inny z marynarzy miał wątpliwości innego rodzaju. Właściwie nie było pewne czy porucznik mówił do oryginalnej załogi pryzowej czy miał na myśli wszystkich na pokładzie.

- Pani kapitan? - bosman uciął te dyskusję pytając o dalsze kroki jedynego oficera w tej grupce.

Birgit niejako była skazana na towarzystwo tej grupy Brytyjczyków. Widziała jak rozbijają skrzynie z niemieckim ekwipunkiem aby się dozbroić po tym gdy dwóch z nich złapało tego ciężko rannego marynarza i gdzieś go wyniosło. Potem wszyscy ostrożnie ruszyli z powrotem. Na niższy poziom, tam gdzie pierwszy raz natknęli się na krwawe ślady które doprowadziły ich do magazynku broni. Teraz wracali. Chyba zbyt wiele nie mówili. Wszyscy szli ostrożnie z wycelowaną bronią i przyświecając sobie latarkami gdy trzeba było. Było nerwowo. Jakby atak mógł na nich spaść w każdej chwili.

W końcu doszli do tych drzwi. I makabrycznego odkrycia zaraz za nimi. Wyglądało na to, że Scheinhound dorwał i wykończył kolejną ofiarę. Tak samo krwawo i skutecznie jak tego biedaka którego dopadł na jej oczach. Oglądali te znalezisko gdy Brytyjczycy podskoczyli nerwowo jakby coś dostrzegli albo usłyszeli. Nic ich nie atakowało. Ale chyba nie było dobrze sądząc po ich minach. Coś ich zaskoczyło. W końcu zrobili to co zwykle czyli ten co chyba był jakimś funkcyjnym podszedł i zapytał panią oficer a reszta czekała na jej decyzję.




Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 15:35
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, szalupa na wodach zatoki
Warunki: szalupa, jasno, mokro, ziąb, pochmurno, bujanie fal



George (por. M.Finney)



Okazało się, że na brytyjskich marynarzach można polegać. Bosman powtórzył rozkaz oficera i prawie od razu dwóch ochotników zaczęło zdejmować z siebie płacze, hełmy i buty po czym bez wahania wskoczyli do wody aby ratować dwóch rozbitków. Bosman jednemu z nich kazał wziąć linę więc jeden z pływaków ciągnął za sobą linę.

W tym czasie ich koledzy naparli na wiosła aby podpłynąć na ile się da do tych płomieni i rozbitków. Marynarze popędzali się nawzajem i krzykami dodawali otuchy tym którzy byli za burtą. Wrak Swordfisha już zdążył zniknąć w czarnych wodach arktycznej zatoki. Ogień oświetlał scenerię przesłaniając częściowo widok i utrudniając poruszanie się w swoim pobliżu.

George widział głowy i ramiona dwóch pływaków, młuconą nogami wodę ale nie cały czas. Często znikali mu oni z pola widzenia gdy przysłaniał ich ogień, jakaś fala albo nurkowali by przepłynąć pod ogniem. Opłynięcie wodnego pożaru okazało się dobrym pomysłem. Z tej strony dało się podpłynąć bliżej. Czwórka pływaków zaś ze sporą pomocą liny zbliżała się do łodzi. Właściwie ci dwaj ochotnicy holowali Barry’ego i pilota pomagając im tam gdzie nie trzeba było przepłynąć pomiędzy plamami ognia. Ale gdy wreszcie im się udało złapali się liny i po prostu dali się przyholować kolegom z szalupy.

Docierali do burty. Tam wspólnie władowali do środka najpierw tego pilota. Który chyba już stracił przytomność bo przypominało to ładowanie ociekającej lodowatą wodą beli materiału. Ale wreszcie go władowali. Potem Barry. I wreszcie dwóch ostatnich ochotników tej akcji ratunkowej. Pod wpływem odruchu kilku z nich zaczęło poklepywać ich po ramieniu mówiąc pocieszające słowa i składając gratulacje tak odważnego wyczynu. Teraz jeszcze szybko trzeba było ich okryć suchymi kocami i jak najszybciej przetransportować do ciepłego miejsca. Na razie całej przemoczonej piątce próbowano wlać w usta czegoś gorącego z termosów. Ale większość marynarzy naparła na wiosła i wzięła kurs na wysokie, czarne burty “Alstera”. Szalupa mimo fal które z jej perspektywy wcale nie były takie mizerne, płynęła tempem jakich nie powstydziliby się pewnie na jakiś regatach. Widać było, że marynarze wkładali ogromne serce i wszystkie siły by wydrzeć bezlitosnemu morzu niedoszłe ofiary. Bo jeszcze to nie był koniec. Jeśli przemoczona piątka nie znajdzie się w ciepłym pomieszczeniu to ich los był raczej przesądzony. Już teraz widać było, że nie mieli siły na nic.

Ale pionowa, czarna ściana burty frachtowca zbliżała się więc wydawała sie coraz większa. Na górze pojawiło się dwóch brytyjskich marynarzy którzy spuścili na dół sznurową drabinkę. I oni i ich koledzy z szalupy machali i krzyczeli do siebie ale gdy w końcu burta szalupy przybiła do czarnej ściany można było zacząć kolejno wchodzić po drabince na górę. Ale w pierwszej kolejności wciągnięto na linach topielców. Nie mieli bowiem już siły aby wspiąć się po niej na górę. Z góry więc zrzucono liny, w szalupie przywiązano je do rozbitków i jednego, po drugim wciągnięto na górę.

George w końcu wrócił na pokład jednostki jaką opuścił ledwo kilka godzin temu. Więc widok był trochę znajomy. Tym razem był otoczony grupką marynarzy z którymi przypłynął jako wsparcie dla tutejszej załogi. Więc mógł widzieć na zaskoczenie na ich twarzach gdy wchodząc już do przyjemnie ogrzanego wnętrza centralnej nadbudówki usłyszeli komunikat z głośników.

- Do całej załogi! Mówi porucznik Abbott. Niemcy wydostali się z zamknięcia. Powtarzam, Niemcy wydostali się z zamknięcia. Cała załoga ma się stawić na dziobie! Musimy ich zatrzymać na dziobie zanim zajmą resztę statku! Cała załoga na dziób! - głos oficera przez ten system głośników był trochę zniekształcony. Ale powaga w głosie była nadto czytelna. George nie wiedział ilu może być tych Niemców na pokładzie. Ale rozmiar jednostki i masa wyposażenia jakie widział w ładowni sugerowała, że liczebna przewaga raczej nie jest atutem Brytyjczyków.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 13-02-2020, 16:01   #174
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
post współtworzony przez Aiko i MG

Noemie przez dłuższą chwilę przyglądała się martwemu ciału nim wydała polecenie.
- Sprawdźcie czy ta bestia zostawiła ślady. - Mruknęła nim podeszła do Birgit.

Skinęła na notes, który Niemka miała w kieszonce i gdy go dostała napisała.
"To mógł być ten wasz stwór? Widziałaś coś takiego?"
Po twarzy Niemki przebiegł grymas skrajnego zdziwienia…. niedowierzania… podejrzliwości, zakończony chyba zrezygnowaniem.
“Widzieliśmy. Pierwsze ciało w korytarzach. Tamtego na pewno zagryzł Konstrukt. Ten wygląda tak samo.”
Nawet gdyby wiedziała, jaka jest pisownia nazwiska mata McDowella, nie przeszłoby jej pod piórem. Pierwszego Anglika nawet nie widziała dokładnie przed atakiem. Strzelał do niej. A ten młody chłopak bardziej się bał, niż był wrogiem. Zmuszała się, żeby patrzeć na trupa.
“Jest szansa, że nasłał go ten twój znajomy, gdy go znaleźli. Możliwe, że trzyma bestię przy sobie?”

Noemie podeszła do leżącego na podłodze ciała i spojrzała wprost w przerażone oczy.

Belgijka ubrana w mundur brytyjskiej pani kapitan uklękła przy martwym ciele marynarza. Wyciągnęła dłonie aby zbliżyć je do ciała. Zebrani wokół niej mężczyźni w mundurach i hełmach obserwowali ją mniej lub bardziej dyskretnie z rosnącym zdziwieniem na twarzach. Ale w końcu ta kobieta była oficerem i póki co ich bezpośrednim przełożonym więc nie wtrącali się. Noemie na to już też nie zwracała uwagi bo musiała przymknąć oczy aby wejść w trans.

Nie była pewna, czy to ta cała sytuacja ją zdekoncentrowała albo kontakt był taki słaby. Ale był. Wyczuwała, że aura nad ciałem jest zanieczyszczona. Zbrukana. Dawno poza tym statkiem nie czuła tak wyraźnego piętna z nie z tego świata. Może nawet nigdy. Ale kontakt z emanacją immaterium był zbyt rozproszony. Silniejszy był z duchem tego zabitego marynarza. Wyczuwała blady, ostatni obraz. Gasnące spojrzenie, usta krztuszące się od krwi i śliny i zwierzęce szczęki zaciskające się na jego szyi bezlitośnie duszące życie. Nawet ból słabł, została tylko niepewność i strach przed przejściem na drugą stronę. To akurat często dało się wyczuć u świeżych ciał.

Birgit tymczasem nic nie odpisywała, przewróciła kartkę notesu i czekała, aby go podać. Z palcem utkwionym w zdaniu, w którym już wyjaśniała kwestię kontrolowania Schweinehunda. Potrafiła zrozumieć zwykłe pytania powtarzane o to samo jako chęć przyłapania na kłamstwie, upewnienia informacji, ale z pismem przesadzili. Jeśli szukają pretekstu, żeby ją zastrzelić, będą musieli postarać się bardziej.

Noemie wzdrygnęła się i obejrzała się na notatnik i brak odpowiedzi. Westchnęła ciężko. Byłoby o tyle prościej gdyby się dało porozmawiać z tą Niemką. Powoli sięgnęła po notes.
“Myślisz, że go puszcza luzem i przywołuje gdy trzeba, czy trzyma przy sobie?”
“Jeśli nawet go kontroluje, to nie trzyma przy sobie. Gdyby był w pobliżu, kiedy spotkałam Konstrukt, sam by mnie zabił” - odpisała tym razem pewnie, twardo spoglądając na Brytyjkę podając jej pismo.
"Weź broń. Krótką. Ruszamy" Noemie oddała Brygit dziennik. A chwilę później dała jej swój pistolet.

- Panowie tego marynarza zabiła bestia, której szukamy. Broń w pogotowiu, musimy ją wytropić. - Noemi rozejrzała się szukając gdzie mogła udać się ta bestia. Musiała zostawiać krwawe ślady.

Niemka zawahała się tak wyraźnie, że nie trudno było domyślać się, że węszy w podaniu broni jakiś podstęp. Ostatecznie jednak wetknęła notes do kieszeni i myśląc o spotkaniu z Konstruktem przyjęła pistolet, chociaż bała się spojrzeć w tym momencie na resztę angielskich żołnierzy. A kiedy już wzięła, natychmiast sprawdziła, czy jest pełny magazynek. Noemie zużyła 3 naboje, jednak pistolet był załadowany.

- Biorę na siebie pilnowanie Niemki. Bossmanie dasz mi swój pistolet? - Belgijka zwróciła się do mężczyzny, gdyż widziała, że ten wziął z sobą jakąś broń z magazynu.

Bosman zawahał się widząc co tu się wyprawia. Nie było trudno odczytać zaskoczenie na dozbrajanie jeńca. Na pewno nie była to standardowa procedura ani w tej ani w poprzedniej wojnie. Zresztą chyba wszyscy marynarze mieli podobne odczucia sądząc po zdziwionych, może nawet zaniepokojonych spojrzeniach jakie kierowali na Webley’a w niemieckich rękach. No ale byli na tyle zdyscyplinowani, że na głos nie wyrazili swojej dezaprobaty. Bosman Robinson zaś bez słowa odpiął swoją kaburę i przekazał pani oficer swoją broń. Sam odwrócił się w stronę swoich ludzi i wydał im krótkie polecenia by ruszyli dalej.

- Co zrobić z ciałem? - zapytał patrząc na zmasakrowane ciało McDowella które leżało w krwawej kałuży na podłodze korytarza.

-Wrzucić do jednego z pokoi. - Noemie skinęła na jedne z drzwi w korytarzu.

Belgijka zaczekała, aż dwóch marynarzy przemieści ciało do znajdującego się przy korytarzu pomieszczenia, zerkając na Niemkę. Wiedziała, że postępuje nierozsądnie, ale teraz gdy widziała co ta bestia może zrobić. Cóż... chciała dać dziewczynie chociaż szansę na obronę.

- Wracamy na mostek. - Zerknęła na Niemkę. Cieszyła się bo przynajmniej Birgit nie słyszała komunikatu. - jak najkrótszą drogą.

Schrötter obchodziła się z rewolwerem ostrożnie, ale w sposób zdradzający, że broń nie jest dla niej nowością. Nie pytali, czy umie strzelać, tym bardziej starała się nie dać Anglikom pretekstu do nerwów. Wszyscy byli już dość podminowani, Niemka dodatkowo niewiedzą. Wciąż wydawało jej się, że prędzej marines sami otworzą ogień niż pozwolą jej podnieść skierowaną ku podłodze lufę na wysokość ludzkiego torsu, wszystko jedno, czy na kogoś z nich rzuci się Schweinehund, czy też nie. Jedyne, co pozostało, to trzymać się blisko i obserwować gesty kobiety-kapitan. Jej intencje pozostawały dla inżynier zagadką.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 13-02-2020, 21:27   #175
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Spadający samolot, akcja ratunkowa, a potem jeszcze wspinaczka po przeklętej sznurowej drabince. Woods obiecał sobie, że jeśli Lloyd i Busson jeszcze kiedyś wyślą go na jakiś okręt to zastrzeli przynajmniej jednego z nich. Podróż w górę była koszmarna i trwała całe wieki. Starszy Brytyjczyk mógł znieść wiele, ale włazić po raz enty po tym diabelskim wynalazku to naprawdę przesada!

Oczywiście nie był to koniec niespodzianek.

- Do całej załogi! Mówi porucznik Abbott. Niemcy wydostali się z zamknięcia. Powtarzam, Niemcy wydostali się z zamknięcia. Cała załoga ma się stawić na dziobie! Musimy ich zatrzymać na dziobie zanim zajmą resztę statku! Cała załoga na dziób!

- Cholera jasna!

Woods nie miał wątpliwości kto stoi za tym bałaganem. Abbott oczywiście nie posłuchał rady agenta i Niemiec hasa sobie bezkarnie po pokładzie, a teraz ma już liczne towarzystwo. Już on sobie pogada z tym oficerkiem od siedmiu boleści.

- Bosmanie - Woods zwrócił się do podoficera. - Paru ludzi oddelegować do opieki nad wyłowionymi z wody. Zaprowadzić ich do lazaretu. A reszta wesprzeć załogę pryzową w zwalczaniu buntu. Od teraz pan dowodzi, bosmanie. Ja idę na mostek.

To powiedziawszy Anglik ruszył, opierając się na lasce, przed siebie. Miał do pogadania z Abbottem. Musiał też się dowiedzieć gdzie jest Faucher.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 14-02-2020, 03:58   #176
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 45 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 15:45
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal



Noémie Faucher (kpt. D.Perry), George Woods (por. M.Finney) i Birgit



Na mostku frachtowca zrobiło się trochę tłoczniej gdy doszły tam trzy nadprogramowe osoby. Najpierw kobieta w mundurze kapitana Royal Navy oraz druga, w cywilnym ubraniu. Bosman Robinson z piątką swoich ludzi został gdzieś za drzwiami obsadzając sąsiednie pomieszczenia i czekając aż się ich wezwie. Niedługo potem zresztą wrócili ci dwaj marynarze którzy zanieśli Dickensa do lazaretu. Więc przynajmniej pod tym względem był prawie komplet z pierwotnej dziesiątki jaką na krążowniku przydzielono pani kapitan. Nie licząc tych trzech pechowców jakich zabił lub zranił granat w kajucie Theissa.

Gdy Noémie i Birgit wróciły na mostek atmosfera była napięta. Jak podczas walki i wszyscy zdawali się pracować jak w ulu. Wyglądało na to, że porucznik próbuje z mostka zorientować się w sytuacji. A gdzieś tam, na dziobie, musiała toczyć się walka. Brytyjczyków z uwolnionymi jeńcami niemieckimi. Chociaż z okien mostka nie było tego ani widać ani słychać. Nawet jak się patrzyło na odległy o jakieś pół setki kroków dziób to było widać tylko ten ponury dziób i jeszcze bardziej ponury arktyczny krajobraz za nim. Stalowa płachta morza oraz wznoszące się ponad nią skały, płaty śniegu, czarne plamy lasu i jedynie gdzieś na wybrzeżu malutkie domki Norwegów. Za to tylko w nich widać było drobne, ciepłe punkciki światła, jedynie one kojarzyły się z domem i ciepłem. Ale ginęły przygniecione ogromem lodowatego krajobrazu.

- Mamy ostrzeżenie od meteo! - krzyknął któryś z operatorów na mostku. - Mówią, że zbliża się szkwał. Będzie śnieżyca. Za kilka godzin. - dopowiedział resztę gdy dowódca odwrócił w jego stronę uwagę. Po tej wiadomości porucznik spojrzał za szyby patrząc chyba na niebo. Jeszcze było jasno jak w dzień. Ale rzeczywiście tych chmur jakby robiło się więcej. Fale też chyba były trochę większe niż do tej pory. No ale na sporym frachtowcu to jeszcze się tego tak nie odczuwało.

- Szkwał. Śnieżyca. Świetnie. W szkwał nie będą latać żadne samoloty. - oficer zauważył krótko po czym wrócił do aktualnej sytuacji na dziobie. Ale znów odwrócił się, tym razem w stronę drzwi bo te szczęknęły i do środka wszedł już nie tak młody wiekiem porucznik z kuśtykającym kroku.

George po rozstaniu się z bosmanem Mortonem i jego ludźmi musiał pokonać po schodach jeszcze kilka poziomów nadbudówki. Ale na pewno było to lżejsze niż wspinanie się po jakichś małpich drabinkach sznurowych. No i ta część frachtowcu była przyjemnie ogrzana co stanowiła miłą odmianę od tego moczenia się w szalupie wystawionej na pastwę fal i aury.

George już wchodził po schodach zostawiając podoficerowi zadbanie o przeniesienie topielców do lazaretu a potem dołączenie do reszty załogi gdy niespodziewanie usłyszał, że bosman go woła.

- Panie poruczniku! Proszę tutaj pozwolić! - w głosie zawodowego “trepa” z marynarki było coś takiego co wskazywało, że jego zdaniem stało się coś ważnego. Może chodziło o jednego z lotników bo ten kurczowo trzymał go za klapy płaszcza gdy ten klęczał przy nim.

George wrócił do nich z tych kilku schodków jakie do tej pory zrobił i zobaczył, że bosman patrzy na tego lotnika. Właściwie teraz to nawet nie było wiadomo który to z tych dwóch. A ten młody mężczyzna trząsł się jak w febrze. Twarz miał zbielałą a wargi sine. Całość okalały mokre, krótkie, ciemne włosy. Widać było, że arktyczny żywioł w parę minut w lodowatej wodzie kompletnie go przemielił. Mężczyzna zdawał się nie mieć już sił na nic. A mimo to w oczach tliła się iskierka żelaznej determinacji. Z uporem nie chciał dać się zawładność błogiej niepamięci. Chyba chciał coś powiedzieć albo mówił coś wcześniej bo Morton wskazał na Geoorga i podniósł głos jakby mówił do częściowo głuchego co ludzie tak mieli w zwyczaju gdy nie byli pewni czy zostaną zrozumiani.

- To jest oficer! Idzie właśnie na mostek! - lotnik rzeczywiście miał opóźnione reakcje bo bosman jeszcze ze dwa razy wskazał na owego oficera nim lotnik przekierował na niego te strudzone spojrzenie.

- O-o-oficer… tak… oficer… mostek… tak… - mimo febry jaka rzucała całym przemoczonym ciałem lotnik opatulony kocami jak mumia w końcu spojrzał na Georga. Teraz z kolei jego złapał za płaszcz jakby się bał, że ten nagle mu ucieknie.

- M-m-m-meldunek… do do-dowództwa… raport… z roz-ro-nania… - wyjąkał topielec zmagając się ze spazmami jakie szarpały jego ciałem.

- N-n-ar-vik… u-u-u-boot… i-i-i-i ni-ni-szczyciele… sz-sz-sześć… m-m-musicie im p-p-rzekazać… - lotnik wycharczał z najwyższym trudem i wreszcie jakby uwolniony z brzemienia obowiązku opadł bez sił w ramiona podtrzymujących go marynarzy. Przy okazji jego chwyt na płaszczu Geoege’a rozluźnił się a wreszcie puścił go zupełnie gdy marynarze znów go złapali i zaczęli nieść w stronę lazaretu.

- Przepraszam, że tak obcesowo pana zawołałem panie poruczniku. Ale wydało mi się to dość ważne. A pan chyba będzie szedł na mostek. - bosman Morton wstał z klęczek i przeprosił oficera, za swój mało standardowy sposób zwracania się do oficera.

No ale to było kilka stalowych poziomów poniżej. Teraz George dokuśtykał na mostek i okazało się, że ani porucznika Abbotta, ani swojej szefowej nie musi nigdzie szukać bo wszyscy byli na miejscu. No była też ta ubrana po cywilnemu Niemka. A na mostku się działo. Panował zorganizowany chaos jak chyba na każdym stanowisku dowodzenia podczas walki. Bez względu na rodzaj wojska czy skalę bitwy.

- Gdzie oni są dokładnie? - dopytywał się porucznik Abbott rozmawiając z kimś przez telefon. Przez chwilę czekał na odpowiedź po czym skinął głową kilka razy.

- Czy tam jest broń? Czy mogą zdobyć broń? - zadał dość kluczowe pytanie i znów przez chwilę słuchał kogoś po drugiej stronie. Stojąc kilka poziomów nad głównym pokładem i drugie tyle do poziomu coraz bardziej wzburzonego morza jakaś walka pod pokładem wydawała się czysto hipotetyczna. Nie było jej ani widać ani słychać. No ale sądząc po napiętej atmosferze na mostku sytuacja była jednak poważna.

- Dobrze! Musicie się tam utrzymać! Wysłałem już posiłki, zaraz powinni do was dotrzeć! Wytrzymajcie chłopcy jeszcze tylko parę chwil! - oficer chyba chciał dodać otuchy swoim ludziom którzy byli gdzieś tam na dziobie i toczyli walkę z przeciwnikiem. Porucznik odłożył słuchawkę na miejsce i chyba dopiero się zorientował, że ma na mostku dodatkowych gości. Przynajmniej tak sugerowało jego spojrzenie.

- Pani kapitan. I pan porucznik. - przywitał się krótkim, skinieniem głowy obrzucając ich szybkim spojrzeniem. Birgit też zaliczyła podobne, taksujące spojrzenie chociaż o niej oficer nawet nie wspomniał.

- Czy w czymś mogę pomóc? Obawiam się, że sytuacja do najweselszych nie należy. - brytyjski oficer pozwolił sobie na wymowne niedopowiedzenie co do obecnej sytuacji. No ale pewnie był przyzwyczajony do kogoś ze swoich kręgów który zrozumiałby ten eufemizm bez zająknięcia. Udało mu się nawet zachować pozory opanowania jakby chodziło o jakieś manewry a nie bunt wrogiej załogi na pokładzie. I to takiej która razem z żołnierzami sił lądowych musiała wielokrotnie przekraczać liczebnie wszystkich aliantów na tym frachtowcu. Porucznik Abbott wyglądał na takiego co zdaje sobie z tego sprawę aż za dobrze no ale na tą chwilę był do dyspozycji gości. Sądząc po sytuacji raczej niezbyt długą chwilę.

Na Birgit znów spadła rola niemego obserwatora. Szła razem z brytyjską grupką tak samo jak poprzednio. Chociaż tym razem mogła ściskać brytyjski rewolwer w ręku. Co oznaczało jakieś ewentualne zabezpieczenie przed atakiem kogoś czy czegoś. No i jakąś skalę zaufania. Przynajmniej od tej Brytyjki. Bo ci marynarze co z nimi szli to chyba nie popierali takiego kroku. Ale nie dyskutowali z oficerem. Zupełnie jak Niemcy. Sytuacja była napięta ale tym razem nikt do nikogo nie strzelał. Nieco luźniej zrobiło się dopiero w centralnej nadbudówce. No i ta mieszkalna i czysto użytkowa część koncentrowała życie załogi. Przynajmniej tak było podczas rejsu z Niemiec i tą część Birgit zdołała poznać najlepiej. Poznała więc, że idą na górę, w stronę mostka.

Widziała jak marynarze z ulgą zamknęli za sobą drzwi jakie oddzielały ich od chłodnej ładowni. Miała nawet wrażenie, że usłyszała jak stuknęły o gródź. Chociaż może to była jej wyobraźnia bo pamięć bez trudu podpowiadała jej dźwięk jaki powinny wydać ten dźwięk. Więc może to tylko sugestia?

No ale w końcu rzeczywiście wrócili na mostek. Właściwie wróciły bo na mostek weszła tylko ta kapitan. Chociaż ci marynarze z karabinami i niemieckimi pistoletami za pasem zostali tuż za drzwiami. Na mostku panowała jakaś praca. Zupełnie jak w laboratorium w czasie testów. Ważnych testów co dało się wyczuć nawet niemo po ruchach i wyrazie twarzy. Był ten brytyjski dowódca który rozmawiał z kimś przez telefon. A chwilę potem do środka wszedł ten kuśtykający Anglik który ją przesłuchiwał przy pierwszym spotkaniu. Jak zamknął za sobą drzwi to znów zdawało jej się, że coś jakby usłyszała. No ale głosów rozmowy dalej nie słyszała ani słowa więc nie słyszała o czym rozmawiają. Chociaż na koniec ten dowódca coś się chyba pytał bo spojrzał na tą Brytyjkę i Brytyjczyka coś mówiąc. I jakby czekał na odpowiedź. Ale drgnął i rozejrzał się po pomieszczeniu. Inni operatorzy też ale szybko wrócili do swojej pracy. Coś powiedział tylko, że przez ten monotonny gwizd jaki Birgit słyszała odkąd za ścianą jej kajuty eksplodował granat coś jakby brzdęknęło przez ten gwizd. Zupełnie w tym momencie gdy inni na chwilę też podnieśli głowy. Jakby też to usłyszeli w tym samym momencie. Chociaż te brzdęknięcia były zbyt ciche i nie potrafiła zlokalizować skąd pochodzą ani co to właściwie jest i czy w ogóle jest.

- To odwołanie alarmu przeciwlotniczego. - wyjaśnił krótko porucznik Abbott gdy do rozmowy wtrąciły się pulsujące w charakterystyczny sposób dźwięki syren. Ale gdy umilkły oficer był gotów wysłuchać z czym przyszła do niego para oficerów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-02-2020, 21:42   #177
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post powstał przy udziale wszystkich graczy i MG

Woods starał się uspokoić oddech, a jednocześnie myślał gorączkowo. Na mostku były też Faucher i ta Niemka, ku irytacji Anglika wciąż chodzącą sobie po pokładzie samopas, ale to nie z nimi chciał się teraz widzieć. Nim mógł normalnie mówić, dowódca załogi pryzowej zdołał oznajmić:
- To odwołanie alarmu przeciwlotniczego.
- Nieważne
- agent niemal mu przerwał. - Proszę nawiązać kontakt z Penelope, wkrótce będziemy mieli na karku Kriegsmarine. Kapitan Bishop musi podjąć kilka decyzji, w tym co zrobić z Alsterem. I proszę nie zwlekać, tak jak z tym sabotażystą. Pokpił pan sprawę i do czego to doprowadziło? Bunt Niemców.

Noemie przed wejściem na mostek poprosiła pisemnie Birgit by ta oddała jej rewolwer. Wierzyła, że na mostku byli już bezpieczni.. Przynajmniej jeśli chodzi o tamtą bestię. Gorzej z Niemcami, którzy uciekli. Belgijka miała poważne obawy, że Birgit postara się dołączyć do swoich gdy tylko dotrze do niej ta wieść. Teraz jednak miała co innego na głowie.
Noemie weszła na mostek i zasalutowała obecnym. Widok Woodsa nieco ją zaskoczył, ale nie odezwała się. Widać było, że stary agent odpoczął i znów był w formie.
O ile broń oddała z leciutkim ociąganiem, Niemka nadal nie sprawiała problemów. Zastanawiała się, czy to tylko Konstrukt doprowadził do krzątaniny na mostku, lecz wedle prostej analizy musiało iść o coś więcej. Kolejny nalot? Uszkodzenie statku? Alster nie nabierał przechyłu, więc to nic gwałtownego, pocieszyła się, ale była pewna, że coś się porządnie spieprzyło. Potem dostrzegła wśród wchodzących Finneya i pomyślała, że sytuacja musiała nie tylko ulec zmianie. Ta zmiana musi być drastyczna, bo wysłali tu z powrotem rannego. Ponownie przysłali porucznika, który z pewnością należał do oddzielnej grupy, wraz z tymi dwoma kobietami, a one z kolei dziwacznie obchodziły się z ciałami ofiar Schweinehunda. Birgit obserwowała. W pewnym momencie miała wrażenie, że coś także usłyszała. Złudzenie... I nadzieja! I myśl, odruchowa, szybka, niczym modlitwa, jak dobrze by było, gdyby nie zorientowali się, że odzyskała słuch... Nie. Jednak złudzenie.
Podobnie jak wcześniej podeszła do okna, patrząc na zasnute płatkami śniegu sylwetki okrętowych urządzeń. Coś tam, pod spodem się działo. Coś musiało się dziać. Co?
Najgorsza była jednak niepewność i zwątpienie we własną decyzję. Inżynier nie wiedziała już, co gorsze. Nie potrafiła skalkulować. Niszczycielskie okrucieństwo... czy chaos.

Wydawało się, że słowa starszego wiekiem porucznika podziałały jak policzek na młodszego wiekiem ale starszego rangą porucznika. Przez jedną chwilę wydawało się, że wszyscy na mostku najpierw spojrzeli na niego a potem na Abbotta. Po czym szybko udali, że nie słyszeli nic niestosownego i wrócili do swoich zajęć. Zaś porucznik Abbott zacisnął usta w wąską kreskę gdy usłyszał tak bezpośrednie uwagi i ton gościa na pokładzie jednostki jaką ten dowodził.

- Sugeruję panie poruczniku dobierać stosowniej słowa. Jeśli potrzebuje pan odpoczynku to znajdzie się dla pana wolna kajuta. - oficer odpowiedział spokojnie chociaż bezpośrednie uwagi chyba go jednak trochę ruszyły. - Ale najpierw proszę mi wyjaśnić co ma pan na myśli mówiąc o tej wizycie z Kriegsmarine - zapytał patrząc na Georga.

- Nie pora na spokój! - ryknął Woods, choć było w tym więcej aktorstwa niż złości. Agent chciał wreszcie wstrząsnąć oficerem i zmusić go do działania. - Wyłowiliśmy z wody pilotów samolotu obserwacyjnego, który awaryjnie lądował we fiordzie. Zameldowali o sześciu niemieckich niszczycielach i łodzi podwodnej zmierzającej w naszym kierunku od strony Narviku. Pewnie dostali naszą pozycję od Luftwaffe.

- Poruczniku Finney… proszę o spokój. To wojna. Jeśli nie potrafi pan nad sobą zapanować proszę opuścić to pomieszczenie. - Noemie westchnęła ciężko i zwróciła się do Abbotta. - Oficerze. Jeśli Niemcy się uwolnili nie pozostaje nam nic innego jak opuścić statek uszkadzając systemy łączności. Trzeba ostrzec Penelope i opuścić zatokę by nie stracić naszych jednostek.

Woods spiorunował Faucher wzrokiem, ale to była jego jedyna reakcja na jej słowa. Jeśli ich przykrywka miała być wiarygodna, musiał udawać szacunek do swojego dowódcy, a przede wszystkim karność i posłuszeństwo. Zwrócił się więc tylko do Abbotta:
- I storpedować Alstera - dodał, uzupełniając wypowiedź kobiety.

Jeśli zamiarem agenta Spectry było wzburzenie oficera dowodzącego “Alsterem” to osiągnął pełny sukces. Twarz dowódcy poczerwieniała z gniewu i gdyby nie szybka interwencja pani kapitan to kto wie jak by zareagował. Ale zareagował bardzo po brytyjsku.

- Przekażę meldunek na krążownik. Czy lotnicy zameldowali coś jeszcze? - po jednym czy dwóch głębszych oddechach porucznik Abbot odezwał się mniej więcej spokojnie. Ale bez trudu dało się wyczuć, że pod skórą jest wzburzony na takie urągające oficerowi bezpośrednie zachowanie.
- Nic więcej - odpowiedział Woods. - Kąpiel w zimnej wodzie nie sprzyja stanowi fizycznemu. Obaj są w lazarecie.

- Natomiast nie zamierzam dopuścić do zniszczenia czy opuszczenia jednostki jaką dowodzę póki jest szansa na jej uratowanie. Sytuacja na pokładzie jest poważna ale nie krytyczna. Niemcy nie przejęli żadnego z żywotnych dla istnienia jednostki punktów.
- tym razem oficer zwrócił się do pani kapitan odpowiadając na jej sugestię. Nadal trochę jakby miał za złe za ten wybuch jej podwładnego ale jednak wyraźnie spokojniej niż do Georga.
- A jak zamierzacie wyłapać Niemców, którzy uciekli. Wybacz oficerze, ale Bossman został mi przydzielony do innego zadania i nie będę ryzykować życiem swoich ludzi jeśli nie macie jakiegoś planu na odzyskanie jednostki. - Noemie mówiła spokojnie. - Grasuje po niej jakieś zwierze, znaleźliśmy zwłoki jednego z waszych marynarzy.. Rozszarpane. Obawiam się że dyryguje nim uciekinier, który też wskazał statek samolotom. Wybaczcie.. Też uważam, że to jednostka cenna dla naszej armii, ale nie za koszt życia wszystkich obecnych tu marynarzy.

Tymczasem Birgit która obserwowała przód pokładu głównego aż po dziób nie dostrzegła żadnego ruchu. Pokład był pusty i bezludny. Cokolwiek tam się działo tego przez stalowy pokład nie było widać. Ale i tak po zachowaniu ludzi na mostku wyczuwała napięcie. Jakby się kłócili. Zwłaszcza ten dowódca na mostku i ten oficer co ją pierwszy spotkał pod pokładem. I w końcu zobaczyła jakiś ruch kilka poziomów na dole. Grupka ludzi w płaszczach przeciwdeszczowych podwiewanych przez coraz silniejszy wiatr, płaskich, brytyjskich hełmach i karabinami w dłoniach szła od nadbudówki w stronę dziobu. Szli dość raźnym tempem chociaż ten wiatr zauważalnie im ten marsz utrudniał.

Grupa żołnierzy w angielskim umundurowaniu, kierująca się przez pokład do dziobu, dobitnie przypomniała Birgit, że stawka jest nie tylko jej własne życie. Gdyby musiała się zmierzyć z problemem mając środki i władzę... Co by zrobiła z szalejącą na statku, wrogą bestią? Wniosek przyprawił ją o dreszcz. Nie znała dokumentacji Alstera, ale jak każdy statek, frachtowiec musiał posiadać grodzie. Musiały być procedury i plany na wypadki zwykłych wypadków i alarmów. Co można zrobić z wiedzą, że Konstrukt ślepo atakuje żywe cele? Czy można go zwabić... Czy można... Mein Gott! Jak trudnym mogło być skierowanie Schweinehunda do sekcji, gdzie przetrzymywano niemieckich jeńców? Czy liczą, że niezależnie od strat, walcząc o życie, pozbawiona broni załoga Alstera da sobie z nim radę? O co się kłócą?
Niech ich diabli.

Schrötter sięgnęła po notatnik i pisała dość długo, zanim podeszła do dwójki agentów.
"Pozbawiliście nas możliwości zatopienia statku wraz z jego zawartością, a głównie tajnym projektem Konstruktu, więc celem sabotażu Theissa prawdopodobnie są kluczowe systemy okrętowe. Czy zdążyliście przejąć plany konstrukcyjne i procedury alarmowe? Wytypowaliście potencjalne miejsca uszkodzeń, które mogą okazać się krytyczne? Rozmieszczenie ofiar i śladów Konstruktu na planach może pokazać, którędy się on przemieszcza, czy przekroczył grodzie i co go mogło wabić. Jeśli znacie pozycję wart, będziecie wiedzieć, które miejsca ominął. Mogę podjąć się przywrócenia klatki do stanu używalności, jeśli chcecie go złapać. Jeśli chcecie zniszczyć, skuteczne może okazać się odgrodzenie go w izolowanym pomieszczeniu i wywołanie tam kontrolowanego pożaru."

Noemie przyjęła notatnik i powoli przeczytała wiadomość. Powoli odczytała to dla Abotta, po czym zapisała na kartce.
“Zabije waszą załogę by ukryć informacje o projekcie? Zrobi to gdyby udało mu się ją uwolnić?”

“Marynarze z Alstera nie znali żadnych szczegółów projektu, nie są dla niego zagrożeniem” - po bardzo krótkim namyśle odpisała Birgit - “Może kapitan, tego nie wiem, reszta na pewno nic nie wiedziała.”

"Bardziej mnie interesuje czy ich poświęci jeśli będzie to konieczne by ukryć informacje o projekcie" - Noemie oddała notatnik Niemce i spojrzała na oficera czekając na jego odpowiedź.

- Poza dziobem nie mamy żadnych wart. Przynajmniej do tej pory. Nie mieliśmy do tej pory ludzi. Nas było 20 osób. Na dwie zmiany to po 10 na jedną. Akurat by obsadzić mostek, maszynownię i straż na dziobie. Normalnie załoga tego frachtowca to jakieś 60 - 80 osób. Na czas rejsu mieliśmy dostać więcej ale skoro mieliśmy tylko dozorować tą jednostkę podczas kotwiczenia to uznano, że 20-ka wystarczy. Dlatego poza tymi punktami reszta statku jest właściwie bezludna. A przynajmniej tak było do tej pory. - porucznik Abbott przez chwilę chyba nie bardzo mógł się połapać w tej pantomimie dwóch kobiet oraz gorączkowej wymianie pisanych wiadomości które w porównaniu z mówieniem były irytująco powolne. Ale w końcu zabrał głos.
- I tak, mamy plany tego statku. - skinął na jakiegoś marynarza i ten też odpowiedział podobnym gestem. Zaczął grzebać w jakiejś szafce po czym wyjął z niej zwinięte rulony. Podszedł z nimi do dowódcy i ten rozłożył na stole ten rylon. Był na nim rozrysowany plan statku. W rzutach bocznym, górnym oraz od dziobu i rufy.
- Kluczowe dla funkcjonowania statku jest mostek czyli tutaj. To całe centrum dowodzenia całą jednostką. - pokazał drugą stroną ołówka na szczyt centralnej nadbudówki. Czyli miejsce gdzie znajdowali się obecnie. - No i maszynownia. Ona daje napęd i moc dla wszystkich pozostałych systemów. - wskazał na spore pomieszczenie znajdujące się ileś poziomów poniżej. Też pod centralną nadbudówką ale już w trzewiach kadłuba. - Istotny jest jeszcze wał napędu bo przekazuje moc na śruby no i sam ster. - oficer przesunął ołówkiem coś co na planie wyglądało jak cienkie kreski. Ciągnęły się od tej maszynowni aż do rufy czyli przez wszystkie, rufowe przedziały. No i na rysunku był jeszcze ster no ale ten już był na zewnątrz kadłuba i pod linią wodną. - No tak jest normalnie. My oczywiście jeszcze mamy niemiecką załogę rozlokowaną tutaj. - wskazał dla odmiany na sam dziób jednostki gdzie były spore przestrzenie, może jakieś ładownie czy magazyny.

Birgit nic nie słyszała co ten oficer mówił. Ale widziała, że coś mówił. Chyba kazał przynieść plany bo jakiś marynarz je przyniósł. Na szczęście dla niej były to niemieckie plany więc chociaż nie słyszała co mówił widziała jakie części statku zakreśla i jak są one podpisane.
- W jakim sensie macie rozlokowaną Niemiecką załogę? - Noemie ukryła fakt lekkiej dezorientacji po tym co powiedział oficer. Jako, że mostek był raczej mocno obstawiony sabotażysta działałby raczej maszynowni. Tym bardziej że jej wysadzenie skończyłoby się raczej zatonięciem całego statku.
Woods nie odzywał się dłuższy czas, próbując uspokoić nerwy, ale szło mu to opornie. Ten dureń będzie przekonywał, że kontroluje sytuację i może nawet tak myślał, do czasu gdy Niemcy nie wedrą się na mostek i nie przystawią mu lufy karabinu do jego durnej gęby, albo dopóki ta bestia nie dopadnie go osobiście. Anglik stracił tą nikłą nadzieję, że się z nim dogada.

- Czy nawiązano już kontakt z Penelope? Jest odpowiedź? - spytał.
Birgit w pierwszej chwili nie oddała notatnika. Brytyjski oficer pokazywał oczywiście maszynownię i systemy sterowe. Pomyślała, że unieruchomienie steru przy tych nalotach już wystarczy, a prędzej czy później... Koniec. Tkwią z ręką w nocniku. Dopisała jeszcze kilka zdań, zanim przekazała brulion.
"Zakładam, że tajność projektu ma priorytet nawet nad życiem całej załogi. Bombardowanie powinno być wystarczającym świadectwem."

Szybciej zapisane pod spodem widniało:
"Czy macie dość ludzi, by przypilnować niezbędnych systemów? Maszynownia, silniki, przekładnie sterowe, grodzie, system balastowy? Są sprawne? Damy radę uciec? Żeby wytypować drogę i kryjówki Konstruktu, albo naprawić klatkę, potrzeba mi będzie czasu."
Widząc, że Angielka czyta, inżynier wskazała ręką na dokumenty
- I planów – powiedziała jeszcze nieco za głośno, nieporadnie. Im dłużej milczała, tym trudniej było przemóc się, by mówić nie słysząc brzmienia słów.

Noemie przytaknęła ruchem głowy, a na kartce napisała.
“Zajmiesz się tym z Finneyem.” Oddała notatnik i podeszła do Abotta.
- Porucznik Finney zajmie się razem z tą Niemką ustaleniem tego co da się zrobić. Zna całkiem dobrze ten krążownik, a i też wie do czego zdolny jest jej kompan. - Skinęła na Woodsa posyłając mu karcące spojrzenie. Już teraz zakładała, że stary agent nie będzie się zachowywał odpowiednio. - A my skontaktujemy się z Penelope i przedstawimy im raport. Muszą być gotowi zniszczyć ten statek na wypadek gdyby Niemcy przejęli nad nim kontrolę.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-02-2020, 21:30   #178
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 46 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 15:55
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal



George Woods (por. M.Finney) i Birgit



Młoda Niemka i już nie tak młody Brytyjczyk, zostali pozostawieni sami sobie przy stole na mostku. Porucznik Abbott wrócił do nawigowania walkami jakie toczyły się gdzieś tam na dziobie a kpt. Perry opuściła mostek aby udać się do kabiny radiooperatora. Niemniej na mostku spokoju nie było. W obie strony szła komunikacja między odbierającymi a przekazującymi meldunki. Trudno było jednak z tego wywnioskować jak się rozwija sytuacja. Jak na razie żadni uzbrojeni Niemcy nie zjawili się na mostku swojej macierzystej jednostki.

Nie pomagało to jednak przy próbie zebrania myśli nad rozportartymi na stole planami frachtowca. Porucznik Abbott co prawda pokazał jakie punkty statku uznaje za kluczowe. Wskazał też gdzie ma obecnie większość swoich ludzi, czyli na dziobie. Na mostku i w maszynowni zostali tylko ci co już byli naprawdę niezbędni. Jeśli to zgadzałoby się ze stanem faktycznym i większość Niemców i Brytyjczyków znajdowała się na dziobie to oznaczało, że praktycznie cała 150-metrowa łajba jest w tej chwili właściwie bezludna. Korytarze, kajuty, klatki schodowe, magazyny, ładownie… Obecnie powinny być puste, bez Niemców czy Brytyjczyków. Jedyny w miarę zorganizowany oddział jaki pozostawał do dyspozycji to ludzie bosmana Robinsona którzy obecnie przebywali w pobliżu mostku.

Do tej pory Schwainehound zaatakował w dwóch miejscach. Pierwszy przypadek co Birgit była prawie naocznym świadkiem a niedługo potem George doświadczył ataku stwora na sobie osobiście. To miało miejsce pod głównym pokładem gdzieś w połowie drogi między dziobem a śródokręciem. Drugi przypadek to tam gdzie zaatakował Dickensa i McDowella. To było mniej więcej na śróokręciu też pod głównym pokładem i to całkiem niedawno. Gdzie konstrukt mógł przebywać teraz tego nie wiedział ani agent Spectry ani pojmana Niemka. Mogli tylko próbować jakoś to oszacować.

- Gdyby ktoś na poważnie chciał wysadzić ten statek a miałby choć trochę orientacji jaki ładunek przewozi zapewne mógłby próbować wywołać eksplozję w ładowniach albo chociaż pożar. Z tego co mi wiadomo jest tam tyle materiału wojennego, że taka operacja mogłaby się zakończyć sukcesem. - dorzucił od siebie porucznik Abbott zanim wrócił do swoich obowiązków zarządzania tą jednostką. Mógł mieć rację. Co prawda ani George ani Birgit nie mieli okazji dokładnie zaznajomić się z zawartością wszystkich ładowni ale nawet to co widzieli mogło dawać jakieś pojęcie o ładunku. Ciężarówki, broń i amunicja strzelecka, paliwo, żywność i kto wie co jeszcze. W końcu pierwotnie statek przewoził kilkuset niemieckich żołnierzy na norweski front i to wraz zapasami na tą kampanię. Miało się tu pewnie co palić i było co wysadzać. A ładownie wypełniały większość trzewi stalowego kolosa bo w końcu był to głównie frachtowiec. A w międzyczasie Birgit znów się zdawało, że coś słyszy. Odruchowo podniosła głowę i wrażenie dźwięku zlało się z obrazem gdy porucznik Abbot coś z przejęciem mówił do słuchawki. Chociaż nadal nie zrozumiała co to jego głos jakby gdzieś tam przebił się jako cichy szept przez ten ciągły gwizd jaki słyszała od eksplozji granatu.



Noémie Faucher (kpt. D.Perry)



Belgijka w alianckiej służbie i w mundurze brytyjskiej pani kapitan skierowała się do sąsiedniego pomieszczenia. Tam ją pokierował oficer jaki pełnił na miejscu obowiązki dowódcy. Ledwo przeszła przez próg mostku spotkała pytające spojrzenia przydzielonych jej do pomocy marines. Widocznie odwiecznym zwyczajem każdej armii chłopcy skorzystali z przerwy w działaniach aby zapalić papierosy, pogadać i złapać oddech. Oczywiście wszystko to zastygło w bezruchu gdy ujrzeli powracającego oficera. Ale tym razem kapitan Perry nie miała dla nich żadnych rozkazów tylko przechodziła do kabiny radiooperatora który był tuż obok.

Ten akurat rozmawiał z kimś przez telefon pokładowy gdy weszła ale sądząc z tego jak ją powitał pewnie z dowodzącym tutaj porucznikiem. - Proszę usiąść i założyć słuchawki. Będziemy rozmawiać na falach krótkich więc może trochę przerywać. Obawiam się, że pogoda nie sprzyja takim pogaduszkom. - przywitał ją żylasty marynarz w stopniu sierżanta i w średnim wieku. Chwilę coś ustawiał na tej aparaturze, kręcił pokrętłami, coś sprawdzał aż w końcu odezwał się do kogoś po drugiej stronie. Ponieważ Faucher też miała słuchawki mogła słyszeć tą rozmowę. Z początku wyglądało na procedurę identyfikacyjną pomiędzy dwoma radiowcami. Dopiero gdy się okazało, że jest połączenie z tym kim trzeba brytyjska kapitan mogła przedstawić sprawę.

- Teraz proszę mówić. - sierżant od radia niejako przekazał pałeczkę dalszej rozmowy swojemu gościowi. Rzeczywiście było sporo trzasków i słychać było trochę niewyraźnie ale dalej można było rozmawiać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-02-2020, 21:11   #179
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Post dzielnie współtworzony z Colem

Gdy uspokoiła się pozornie bezładna krzątanina Anglików, a Birgit wciąż nikt nie odciągnął od stołu, Niemka nieco się rozluźniła. Studiowała dokumentację, koncentrując się początkowo na odcinkach, pomiędzy którymi następowały ataki Schweinehunda. Korytarze, drzwi zwykłe, grodzie, drzwi wodoszczelne, rurociągi... Rodzimy język opisów i inżynieryjna wiedza pozwalały powoli orientować się w technicznych rysunkach Alstera.
Podniosła głowę dopiero po chwili i ze zdziwieniem spostrzegła, że obok został tylko porucznik Finney.
Z lekkim wahaniem przysunęła notes.
"Co dowódca statku pokazał w tym miejscu?"
Obróciła pytanie do Brytyjczyka, stukając jednocześnie palcem na planie w ostatnie wskazania Abbotta.

Woods westchnął z irytacją. Najchętniej zamknąłby Niemkę w jakiejś kajucie i poddał przesłuchaniu. Nie ufał jej, a zachowanie Faucher względem ich jeńca, uważał za naiwne i niepoważne. A jednak jakimś cudem wylądował tu z tą Birgit, czy jak jej było, a co więcej musiał jeszcze pisywać z nią słodkie liściki.
“Ładownia” odpisał i trochę zbyt mocno popchnął notes w jej stronę. Zaraz jednak wyjął własny, w którym napisał: “Jaki jest według pani cel tego Theissa? Wyciągnąć stąd tego stwora czy zatopić statek i dopilnować by tajemnica pozostała nieznana?”

Spojrzała na zdanie. Spojrzała w oczy tego Anglika. Spojrzała na plan szukając, czy rzeczywiście zakreślony przez drugiego porucznika obszar pokrywał się z granicami ładowni.
"Zatopienie statku i Konstruktu było celem, kiedy nie widział innej możliwości podczas abordażu. Teraz mogę tylko zgadywać." - odpisała w swoim brulionie - "Nie ułatwiacie mi tego, ale liczą się zapewne tylko dwie opcje. Zwycięstwo lub tajemnica za wszelką cenę."

Też mi odkrycie, pomyślał Woods. Tyle to wiedział sam. No dobrze, pomyślmy jak można go dorwać. Na pewno jest na statku, dawał z rufy sygnały samolotom, pewnie on też odpowiada za bunt jeńców, ale raczej nie przebywa wśród nich. Nie chce zwracać na siebie uwagi, chce pozostać w cieniu. Tak samo jak to zwierzę. Co takiego może chcieć osiągnąć? Przecież na odzyskanie kontroli nad okrętem nie może liczyć. Nawet gdyby Niemcy chwilowo go zajęli to w zatoce jest kilka brytyjskich okrętów wojskowych, a Alster nie ma nic czym mógłby się bronić. Nie, bunt ma posłużyć tylko do odwrócenia uwagi. Ale od czego? Chce albo wysadzić statek, albo z niego uciec.
“Czy Theiss ma jakikolwiek sposób na kontrolowanie bestii? Choćby w najmniejszym stopniu?” pokazał notes Niemce.

"Posiadał urządzenia, które dokładnie opisałam pani kapitan" – inżynier podniosła wzrok znad ołówka z miną wskazującą, że straszliwie korci ją pytanie, czy nie przekazali sobie tych informacji. Działania Brytyjczyków wydawały jej się czystym chaosem lub tak skonstruowaną pułapką, aby w końcu poplątała się w zeznaniach.
"Są dwa. Wabik i odstraszacz. Oba na bazie eteru" - pisała dość szybko dalej - "Nie wiedziałam, czy zdążył je zabrać podczas ataku, ale potem natknęłyśmy się na granat w kabinie i drugi, na ciężarówce, przy klatce Konstruktu. Miał czas zastawić pułapki, więc na pewno także wziąć kontrolery. One nie umożliwiają ścisłego sterowania hybrydą, lecz mogą trzymać ją w szachu"- przerwała pokazując miejsce znalezienia pierwszego ciała – "Konstrukt był sam, gdy zauważyłam atak na marynarza, tutaj. Potem poszliście po śladach" - zawieszony nad papierami grafit powędrował nad granice schodów prowadzących do podpokładowego magazynu. Niemka przygryzła wargę, zastanawiając się – "Tylko pana przyniesiono pogryzionego. Nikt do was nie strzelał?"

“Nie” - odpisał krótko Woods. Po prawdzie niewiele pamiętał, bo i niewiele mógł zaobserwować, gdy zwierzę wgryzło się w jego bok, ale skoro towarzyszący mu durnie zamiast strzelać, postanowili odgonić bestię pięściami i kolbami to raczej nikt do nich nie strzelał. Zresztą o niczym takim nie meldowali, według wiedzy Anglika. Tak czy siak agent wiedział, że brak strzałów to żaden dowód na to, że Niemiec był tam nieobecny. W końcu zależało mu by jego istnienie pozostało tajemnicą.
“A gdyby chciał zabrać zwierzę z pokładu na ląd, miałby ku temu możliwości?”- napisał.

To było dobre pytanie. Birgit odruchowo uciekła spojrzeniem za okno oceniając odległość do lądu. To było pytanie, które powinna sobie zadać zanim poddała się Anglikom. Czy Theiss mógłby uciec z pułapki Alstera? Możliwe. Czy Konstrukt mógł uciec? Teoretycznie tak. Pies, z którego powstał, umie pływać, hybryda prawdopodobnie zachowała tę zdolność, nie zaszkodzi jej zimna woda. Ale uciec razem z Konstruktem zachowując nad nim jakąkolwiek kontrolę? Nie. Chyba, że...
Przymknęła oczy, wahając się przez wyczuwalny moment.
"To pan jest żołnierzem, powinien to wiedzieć lepiej niż ja" – ruchem głowy wskazała również na dowódcę marynarzy na mostku, wliczając go w grono tych, którzy powinni dokonać oceny - "Zatrzymaliście statek groźbą zniszczenia ostrzałem. Szalupa też nie wchodzi w grę, ale gdyby przejąć kontrolę nad maszyną i zwrócić frachtowiec w kierunku lądu, celem rozbicia go przy brzegu? Oceńcie, czy jest to wykonalne przy parametrach Alstera, waszych sił oraz warunkach we fiordzie."
Tym razem nie przesunęła notesu, tylko wyrwała kartkę, i podała Brytyjczykowi, a sama dopisała jeszcze jedno pytanie w brulionie.
"Co wyjątkowego jest w TEJ ładowni?" - na planie znajdowało się w rejonie dziobu kilka większych pomieszczeń zasługujących na opis ładowni – "Czy tam zamknęliście naszych?"

“Nie”
- odpowiedź Woodsa znów była krótka. Nie zamierzał mówić Niemce, gdzie trzymają, a w zasadzie trzymali jej kamratów. Zastanawiał się też czy w ogóle mówić jej o zawartości ładowni, w końcu jednak doszedł do wniosku, że będąc głuchą i wciąż pilnowaną nie narobi im żadnych szkód. Chciał się jednak najpierw czegoś dowiedzieć.
“Skąd takie pytanie?” - napisał.

Nie było prostej odpowiedzi na tak postawioną kwestię. Birgit znała powody, jakie doprowadziły ją do zdrady, ale nie zamierzała ani nie czuła się na siłach rozważać ich teraz, zwłaszcza przy pomocy kulawej konwersacji karteluszkami z obcym porucznikiem.
“Dziwi pana, że zależy mi na życiu moich rodaków?” - odpisała, przyglądając się Anglikowi z nikłym śladem oburzenia i większą dawką badawczego, oceniającego skupienia.

“To ładownia ze sprzętem wojskowym” - napisał Woods w odpowiedzi. Nie zamierzał odpowiadać na jej pytanie.

Pokiwała głową, a przez usta przebiegł jej nieprzyjemny grymas. Tym razem pisała coś dłużej, skupiając się na pewno nie na gramatyce, bo w zdaniach pojawiło się kilka językowych błędów. Z pewnością były jednak szczere.
"Kilka waszych jednostek są obok, ale nie macie tu dość ludzi. Jeszcze. Mimo wiedzy o Konstrukcie i urządzenia. Pokazałam klatkę. Jest tam granat, łatwa robota dla sapera. Zabierzecie ją? Nie spisujecie statku na straty, bo jesteście tu, ja także. Niemcy służą w kuchni. Ja też nie zamknęliście. Czego wy chcecie? Prowadzić tu eksperyment, jak Theiss na waszych?"

“Na razie chcę dorwać Theissa” - napisał Woods. Wiedział jednak, że to nie jest proste zadanie. Niemiec mógł być wszędzie. Był na rufie, był zapewne też na dziobie, doprowadzając do buntu więźniów. Teraz cały statek stał przed nim otworem i mógł działać swobodnie. A to oznaczało, że jakikolwiek jest jego cel, przyszła pora na jego osiągnięcie. Ale czego mógł chcieć? Zatopić okręt i pogrzebać wszystkie tajemnice na dnie? A może uciec stąd ze stworem? Mieli za mało ludzi by spróbować zapobiec obu alternatywom. W zasadzie mieli za mało ludzi by zapobiec choć jednej z nich. Naprawdę kończyły im się opcje. Można było mieć jedynie nadzieję, że Faucher wróci z rozmowy z Bishopem z dobrymi wieściami.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.
"Jak?" - napisała krótko.
Na planie zaznaczyła ładownię, gdzie znajdowała się ciężarówka z klatką. Opisała je wraz z datą i godziną przejmowania jednostki, ostatni moment, kiedy była pewna, że Konstrukt jest zamknięty. Następnie na obu przekrojach zaznaczyła miejsce ataku na marynarza, pokład wyżej (godzina z dopiskiem "około"), w końcu przyszła pora na ostatnie, świeże wspomnienie. Znak w korytarzu, gdzie zostały tylko ślady krwi. Znak w magazynku, gdzie pechowo ukrył się ranny Dickens. Znak w miejscu znalezienia ciała McDowella...
Birgit spojrzała na zegarek.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 03-03-2020, 07:49   #180
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemie podążając za kapitanem, czuła narastające zmęczenie. Bo jak wybrnąć z tego bagna? Od czego zacząć. Kusiło ją by zabezpieczyć klatkę, by dostarczyć ta NIemkę do Anglii i tam odpowiednio przesłuchać. Kto wie, może nawet przeszłaby do agencji, choć przy wydarzeniach z tego statku miała spore wątpliwości czy uda się to ugadać. Do tego ten biegający samopas wariat ze swoim “pieskiem”, kapitan nawet nie miał pojęcia co grozi jemu i jego załodze. Do tego zdawał się nie widzieć, że kilkoro z jego ludzi już nie żyło.

Belgijka skinęła głową marynarzowi i zajęła miejsce zakładając słuchawki. Nie miała dużo czasu.
- Tu kapitan Perry. Melduję, że na Alster doszło do ucieczki niemieckiej załogi. - Mówiła powoli by ewentualne szumy nie zagłuszyły sensu zdania. - Powtarzam. Uciekła niemiecka załoga. Do tego jeden z jej ludzi ułatwia namierzenie statku. Towarzyszy mu zwierzę. Powtarzam zwierzę. Dzikie. Zabiło już jednego członka naszej załogi. Powtarzam zabiło jednego z Brytyjczyków. Do tego zbliżają się do nas niszczyciele. Zalecam ewakuację i odpłynięcie w celu ochrony Penelope. Powtarzam. Zalecam odwrót.
Przez chwilę milczała wsłuchując się w szumy.
- Proszę o godzinę. Jeśli nie zaradzimy z bossmanem sytuacji, rozpoczniemy odwrót.

Zakończyła rozmowę i podała słuchawki sierżantowi. Podziękowała skinieniem głowy marynarzowi i wyszła do czekającego na nią kapitana Abotta. Spojrzała na niego poważnie.
- Ten statek to wartościowa zdobycz, ale nie na tyle by ryzykowac życiem pańskiej załogi. Proszę to rozpatrzeć. - Zasalutowała i ruszyła z powrotem do swoich ludzi. Niemka mówiła, że może doprowadzić klatkę do użytku. Gdyby pochwycili bestię…

Belgijka wróciła do swoich ludzi i spojrzała na Woodsa i Birgit. Po chwili wzięła notes z ich ustaleniami i spojrzała na mapę. Zerknęła na podążającego za nią Abotta.
- Będę potrzebowała sapera, nasz uciekinier zastawia przed nami pułapki z granatów. Spojrzała na Woodsa i Birgit. Sprawdzimy ładownię, spróbujemy odzyskać skrzynię. Jeśli go tam nie będzie to maszynownia i miejmy nadzieję, że uda nam się złapać tego potworka zanim on dorwie nas. Mamy godzinę, potem ewakuujemy załogę. - Patrzyła na dwójkę po czym westchnęła ciężko i zapisała polecenia na kartce.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 06-03-2020 o 07:53.
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172