Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2020, 13:04   #22
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


NAMIOT LAVIDY I CASS

Powrót do namiotu zajął mniej więcej tyle czasu co droga do siedziby dowódcy. Po drodze mijali innych ochotników, a należało dodać, że nie było takowych mało. Najwyraźniej zebrali się tu przedstawiciele wszystkich profesji i ras, licząc na sławę, chwałę i złoto. Niektórych z nich Cassira nie miała nawet okazji spotkać wcześniej. Było gwarno, głośno, rozlegały się śmiechy, słychać było przerzucanie się żartami, jakieś sporadyczne obelgi, ktoś nawet rozpoczął walkę, którą jednak straż obozowa szybko przerwała. Zwyczajne życie na froncie, z tym, że na froncie nie byli.
- To ten, prawda? -Val upewniła się co do tego, że właściwie rozpoznała opis castaniczki, po czym uchyliła połę namiotu i weszła do środka.
-Tak. Tu są moje rzeczy, a tam Rybki.- castanka podążała wzrokiem za Val starając się… odpędzić myśli, które podsunęła jej wcześniej Okuri.
- A tu moje - kobieta wskazała na pierwsze łóżko, to które było zajęte gdy castaniczka wraz z Rybką pojawiły się w namiocie.
- Wspaniale - sarknęła Okuri, wchodząc za nimi bez zaproszenia. - Będziemy się gnieździć razem jak jedna wielka rodzinka. Dobrze przynajmniej że mamy osobne namioty.
- Tak, zdecydowanie dobrze - poparł ją Tyrus, wsuwając głowę do środka, jednak nie wchodząc dalej. - Tylko dla kogo…
- A wy macie dwuosobowy? - zapytała Cass zerkając przez ramię na znajomą parę. Zastanawiała się kiedy to mogłaby przyłapać Tyrusa na osobności, bo wielce ciekawiło ją czemu i jak związał się on z Okuri.
Aman pokręcił przecząco głową.
- Nie, wraz z nami będą cztery osoby. Mirin jest jedną z nich - wyjaśnił. - Drugi to człowiek imieniem Silas - dodał.
- Jednoosobowe namioty to tylko w części dla uprzywilejowanych - poinformowałą Val. - Chociaż w sumie chyba widziałam takowe i tutaj ale nawet jeżeli to już dawno zajęte przez tych, którzy najwyraźniej istotniejsi są dla misji od nas, zwykłych szaraków - dodała pogodnie.
- Aż cztery… - Cass już zaczynała im współczuć, podobnie jak współczuła biednemu Tyrusowi. Okuri potrafiła dać w kość. - Więc ja trafiłam… Całkiem nieźle.- dodała wesoło zerkając na postać Val.
- To się jeszcze okaże - zgasiła nieco jej entuzjazm Val. - Wciąż nam mogą kogoś dodać, kto wcale nie będzie tak milutki - tu rzuciła szybkie spojrzenie na Okuri, a następnie uśmiechnęła się porozumiewawczo do Cassiry.
- Że niby ja nie jestem, co? - elinka wyraźnie poczuła się urażona. - Całkiem jakby kogokolwiek obchodziła twoja opinia. Czy jej - palcem wskazała na castaniczkę, po czym prychnęła. - Poczekamy na resztę w naszym namiocie - poinformowała, nie pytając o zdanie Tyrusa, a następnie wyraźnie rozsierdzona, ruszyła do wyjścia. Val nie sprawiałą wrażenia jakby chciała ją powstrzymać, Tyrus z kolei… Cóż, on chyba nie miał większego wyboru.
- W razie czego mam duży miecz w ciężkiej pochwie, to się nauczy brakującą osoba właściwych manier.- odparła wesoło Cass spogladając za wychodzącymi. -Będzie dobrze.
Duży miecz w pochwie zabezpieczonej kilkoma pasami, by nie wysunął się z niej przez przypadek.
- Z chęcią pomogę - przyłączyła się Val, zaciskając pięść. - Nie ma to jak porządne lanie by nauczyć moresu - dodała, opadając na swoje posłanie i wzdychając. - Nie wiem jakim cudem jeszcze jej nie walnełaś tym mieczem po tyłku. Ty albo on - podniosła głowę by zmierzyć Cassirę zaciekawionym wzrokiem. - Chyba że to jest tak że kto się czubi ten… - nie dokończyła, pozwalając castaniczce na to by sama się domyśliła o co jej chodzi.
- A nie nie… Okuri ma swojego Tyrusa. Choć nie wiem czy on o tym wie. A poza tym ta elinka łypie oczkiem na moją Rybkę… to znaczy ona nie jest moja, ale tak jakby się nią teraz trochę opiekuję. Okuri ubzdurała sobie że jestem jej konkurentką. Nie ma tu żadnego romansu między nami. Tylko sobie dogryzamy. - Cassira zaczęła się pospiesznie i mętnie tłumaczyć.
- Jaaasne - padła odpowiedź Val, ozdobiona domyślnym uśmieszkiem. - Zatem gustujesz w takich ogoniastych i ze słodkimi uszkami? Nie dziwię ci się, są śliczniutkie gdy nie marszczą nosków jak ta mała Okuri. Mi to wygląda jak typowe ataki zazdrości w dość obszernym i niezdyscyplinowanym związku. Nadal jednak nie rozumiem co z tym Tyrusem. Jaki on ma interes w znoszeniu tego wszystkiego? Myślę, że to jeden z tych, którzy lubią… No wiesz… - cokolwiek owe “no wiesz” miałoby oznaczać, Val ewidentnie uważała że Cass zrozumie jej aluzję.
- No… nie wiem… I nie gustuję w elinkach. Po prostu lubię Rybkę. Jej się nie da nie lubić. Sama się przekonasz jaka jest słodziutka - odparła Cass uśmiechając się ciepło. - Aż chce się ją schrupać… metaforycznie oczywiście.
- Pewnie, pewnie - przytaknęła Val z absolutnym brakiem wiary w prawdziwość zapewnień Cassiry. - No i przecież mówię, że się nie dziwię więc nie musisz się bronić - zapewniła po czym zabrała się za odpinanie rękawic, które następnie zaniosła na wieszak na broń i tam powiesiła. - Jutro czeka nas pewnie ciężka przeprawa. Miałam okazję zajrzeć do lazaretu i kiepsko to wyglądało - zmieniła temat, przeciągając się. - Dobrze że wam się trafiła ta kapłanka. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
- Acha…- mruknęła Cass rozkojarzona nieco. Po chwili jednak otrząsnęła się z tego stanu dodając.- Tak ciężko? Myślałam, że na razie to tylko zwiad w najbliższej okolicy.
- Zwiady już dawno zostały wysłane i nawet wróciły. Ten statek, który przyleciał ostatnio to przecież tylko końcówka, ostatki - wyjaśniła, wracając na pryczę. - Ci, którzy przybyli tu jako pierwsi mieli najgorzej. Nam się zapewne w dużym stopniu upiecze ale i tak nie będą to wakacje - podzieliła się swoimi przewidywaniami.
- Wiesz może z czym się mierzyli? Co ich zaatakowało?- zapytała Cass odpinając swój miecz i kładąc go na swojej pryczy niczym niemowlaka.
- Demony, potwory, bestie - wymieniła, po kolei odhaczając palce. - Opowieści są dość nieskładne. Niektóre rany nie chcą się goić, dlatego nadal leżą zamiast cieszyć się zdrowiem. Wkrótce odeślą ich z powrotem na kontynent - poinformowała.
- Brzmi jak wyzwanie. Na szczęście mnie nie tak łatwo… dotknąć.- odparła enigmatycznie Cass i spojrzała na Val.- Poza tym, ty akurat trafiłaś na dość bezpieczną robótkę, więc będziesz miała czas mnie odwiedzać gdybym trafiła do lazaretu. Albo i opiekować współlokatorką.
- Może i bezpieczną ale za to z pewnością bardziej uciążliwą - jęknęła. - Gdyby była taka możliwość to bym sobie odpuściła i poszukała innej grupy ale nie… Przynajmniej udało mi się im wymknąć spod nosa na czas pobytu w tym obozie - wyznała, klepiąc dłonią posłanie. - Resztę już zapakowali do wybranych namiotów, w pobliżu jej wysokości. Ja odmówiłam. Wystarczy że w drodze będę się musiała użerać z wyszukanym manieryzmem, to nie moja działka - dodała.
- Zawsze mogę cię porwać na moją wyprawę.- zażartowała Cass siadając na swojej pryczy.-Taka… ciężka to pracodawczyni? Gorsza od Okuri?
- Zawsze możesz próbować - odparła Val, puszczając do Cassiry oczko, po czym westchnęła. - Nie wiem, szczerze mówiąc. Nie miałam okazji jej poznać ale plotki różne krążą wśród służby jak i strażników. Nie trzeba wiele by zdobyć tu informacje - wyjaśniła. - Podobno mała jest strasznie roztrzepana i sprawiała ogromną ilość kłopotów na statku. Nie spieszy mi się jakoś szczególnie do ochraniania kogoś takiego.
- Obiecuję więc, że w jak będzie ci ciężko, to cię porwę.- zaśmiała się Cass prężąc dumnie, by podkreślić swoją siłę.- A poza tym, jeśli ma tylu opiekunów to może nawet nie będziesz miała okazji jej widzieć.
- Marzenie ściętej głowy - wyraziła swoją wątpliwość co do powodzenia zaistnienia takowej sytuacji. - Zobaczy się jednak. Może zmienią zdanie i jednak będę wolna, a wtedy - rozłożyła dłonie na boki - bierz mnie jeśli chcesz - dodała, po czym zachichotała.

Cass nadęła policzki obrażona tymi wątpliwościami. Wstała i po krótkim sprincie rzuciła się na Val powalając z impetem jej ciało na pryczę, a potem lądując swoim na niej.
- Widzisz. Nie było to takie trudne. Porwać cię. - odparła castanka przyciskając swoim biustem Val do pryczy. Nieświadoma faktu, że jej zwycięstwo było tylko i wyłącznie zasługą przewagi zaskoczenia.
Niezwykle krótkiego zaskoczenia bowiem już po chwili noga kobiety oplotła się wokół nogi castaniczki, a siła którą kryło drobne ciało wypełzła na wierzch po to tylko by obrócić Cassirę i dokonać zapoznania jej pleców z posłaniem. Nad twarzą pojawiło się rozbawione oblicze Val. Jej ręce wylądowały po bokach głowy pogromczyni. Ewidentnie nie była to poza do walki, a jedynie szybki pokaz mający na celu zmianę pozycji na korzystniejszą. Dla białowłosej.
- Co my tu mamy... - wyszeptała, pochylając się niżej, niebezpiecznie blisko Cassiry ust. - Może wypadałoby sprawdzić czy aby na pewno są prawdziwe? - zasugerowała, przenosząc spojrzenie w dół, na piersi castaniczki.
- Oczywiście że są prawdziwe.- mruknęła speszona Cassira nie bardzo wiedząc jak właściwie się ma zachować. Nie wiedziała też czemu serce biło jej tak szybko, co przechodziło w piersi unoszące się w gwałtownym oddechu. No… i co zrobić z rękami? Ostatecznie dłonie pokonanej spoczęły na biodrach Val, ale sama Cassira nie mogła się zdecydować co z nimi zrobić dalej. Teoretycznie… powinna zepchnąć z siebie leżącą na niej dziewczynę, ale jakoś tak sił i woli brakło.
- Ohoho - wyraziła swoje uznanie Val, bezpardonowo sięgając dłonią do owych krągłości i rozpoczynając ich badanie. - Faktycznie, całkiem niezłe. Jędrne, kusząco sprężyste, trochę duże ale takie akurat są przyjemne gdy się między nie twarz wsadzi - mówiła dalej, dołączając drugą dłoń i już teraz zajmując się obiema piersiami. - I tak, jak nic nie są to wory tłuszczu, o nie - kontynuowała, uśmiechając się nieco złośliwie.
Cass pisnęła zaskoczona, rumieniąc się pod działaniami Val. Robiło się jej dziwnie gorąco na policzkach i w podbrzuszu. Niemniej dotyk Val był porażająco przyjemny i paraliżował Cassirę tą przyjemnością. Castanka nie bardzo wiedziała, co właściwie powinna zrobić w tej sytuacji.
- O tak, mięciutkie - kontynuowała Val, wsuwając dłoń pomiędzy owe wypukłości, drugą zaś zabierając się za odpinanie zbroi Cassiry. - Przekonajmy się jak wyglądają w pełnej krasie, a później... - Urwała, nie odpowiadając, chociaż w tonie głosu którym owe słowa wypowiadała, czaiła się jakaś groźba.
Dłonie Cass instynktownie zaatakowały ciało Val. W naturze castanki nie leżało bowiem poddanie się bez walki. Problem w tym, że nie znała reguł tej potyczki. A że w tej pozycji nie bardzo mogła wygodnie chwycić biust Val, to capnęła drapieżnie krągłości które były w jej zasięgu. Pośladki przeciwniczki… pochwyciła i zaczęła ugniatać pod dłońmi.
- Nie tylko moje są jędrne.- wydusiła z siebie starając się brzmieć zawadiacko.
- Pewnie że są - zaśmiała się Val, najwyraźniej nie mając nic przeciwko takiemu badaniu. - W końcu wyćwiczone. I to nie tylko w walce - dodała, pochylając twarz by musnąć ustami świeżo odkryte zwieńczenie krągłości castaniczki.
Opowiedzią Cass był przeciągły jęk zaskoczenia i przyjemności. Jej ciało się odruchowo spieło dumnie prezentując swoje krągłości, a dłonie zacisnęły mocno na pośladkach Val jakby miały planach rozerwać okrywający je materiał.
- Wiesz, moja droga - zaczęła Val, zsuwając dłoń niżej i wciskając ją gwałtownie chociaż nie bez wyczucia, między ich ciała. - Co prawda nie mam tego co by cię najlepiej zaspokoiło ale… - po tych słowach wsunęła dłoń głębiej, wciskając ciekawskie palce między uda castaniczki.
- Nie wiem… - szepnęła rozpalonych i nieco spanikowanym głosem czując dłoń Val wodzącą po swoim podbrzuszu, na szczęście przez spodnie. Albo niestety… Cassira nie mogła się zdecydować, ale jej ciało instynktownie ocierało się o tą dłoń, szukając spełnienia.
- O tak, maleńka - Val mruczała z twarzą tuż przy piersiach Cassiry. - Wspaniale reagujesz, tak niewinnie, tak kusząco - nacisnęła mocniej palcami, wciskając się ciut głębiej. - To jednak chyba nie wystarcza, co nie? Jasne że nie - odpowiedziała sama sobie, przenosząc dłoń na pas castaniczki i zabierając się za rozpinanie go przy jednoczesnym muskaniu wargami jej wzgórków.
- Zemszczę… się… - jęknęła rozpalonym głosem Cass, aczkolwiek jej słowa brzmiały bardziej jak obietnica niż groźba. Jej ciało wiło się i prężyło kusząc swoją urodą i prowokując do dalszej zabawy.
- Tak maleńka, tak - zbyła ją Val, dalej nacierając zarówno na jej piersi jak i na odzienie. To ostatnie poddało się niezwykle szybko, zdradzając pewną wprawę w owych czynnościach. Podobnie jak wprawą tą wykazały się zachłanne palce bez pytania zdążające do sekretów kobiecości Cassiry.
- Najpierw jednak trochę dla mnie pojęczysz - dodała, przenosząc swe zainteresowanie z jednej piersi na drugą i wsuwając palce do wnętrza swej ofiary.
Cass rzeczywiście jęknęła w proteście a może aprobacie tych działań? Zamiast odepchnąć Val, przytuliła ją do siebie bo jej ciało wiło się na pryczy drżąc od nadmiaru doznań. Ba pochwyciła za włosy Val nie pozwalając jej twarzy uciec od swojego biustu.
Ta jednak najwyraźniej nigdzie uciekać nie zamierzała. Jej palce podążyły za ruchem castaniczki wsuwając się głębiej. Poruszała nimi sprawnie, poszukując czułego punktu, podczas gdy kciukiem masowała ten, znajdujący się na zewnątrz. Drugą zaś dłonią przesunęła po udzie Cassiry aż do kolana, a następnie uniosła je nieco, zarzucając sobie jej nogę na pośladki.
- Bądź grzeczna i zrób to samo z drugą. Mam nieco… zajętą rękę - wydyszała, tuż nad wilgotnym wzgórzem, którym się właśnie zajmowała.
Rozpalona i pogrążona w lubieżnym amoku castanka dopiero po chwili zrozumiała, co Val do niej mówi. Czuła bowiem jak jej ciało pulsuje, ba słyszała pulsowanie krwi w uszach spowodowane szybko bijące serce. Druga noga w końcu wylądowała na ramieniu Val.
- Lepiej - pochwaliła białowłosa, sama mając pewne problemy ze złapaniem oddechu. Nie były one jednak na tyle poważne by wstrzymać jej działania. Druga dłoń zacisnęła się na pośladku Cassiry, a następnie szybko zsunęła jej spodnie jeszcze niżej, na tyle na ile umożliwiała to obrana pozycja. Następnie przeszła do zabawy odkrytym ciałem, zbliżając się ku dość niebezpiecznym rejonom, sąsiadującym z tymi, które podbijała jej towarzyszka. Najwyraźniej castaniczka miała się nauczyć nieco więcej niż tylko jednej formy doznawania przyjemności.
Było jej jednak zbyt dobrze by mogła wyrazić cokolwiek poza jękami przyjemności. Jej dłonie były wolne więc pochwyciła swoje własne odsłonięte piersi, ćwicząc na nim pieszczoty, którymi Val je obdarzyła. Niezdolna stawiać jakikolwiek opór przeciwniczce.
I o to najwyraźniej kobiecie chodziło bowiem nie zwlekała dłużej. Ciekawskie palce zaczęły odkrywać rejony, których nikt wcześniej nie miał okazji odkryć. Czyniły to z delikatnością i wprawą, aczkolwiek także ze stanowczością. Usta natomiast, owe szkarłatne płatki róż, zajęły się resztą ciała pogromczyni, znacząc swój pobyt okazjonalnymi muśnięciami zębów. Najwyraźniej Cassira była dla niej instrumentem z rodzaju tych, z których potrafiła wydobyć malujące obraz rozkoszy dźwięki. I najwyraźniej sprawiało jej to nie lada przyjemność.
Sama castanka wiła czując tą ową przyjemność całym ciałem… drżącym i poddającym się doznaniom. Silne dotąd ręce Cass osłabły, ciało się prężyło. A zmysły tonęły w mgiełce rozkoszy jakiej sprawiała jej Val. Była blisko… śmierci, bo jak to ktokolwiek mógłby wytrzymać tyle przyjemności? Ale jęcząca Cass nie mogła ostrzec o tym Val. Usta castanki nie potrafiły złożyć się do kolejnych głosek.
Za to usta jej partnerki potrafiły zdziałać wiele, o czym castaniczka przekonałą się gdy niespodziewanie wylądowały między jej nogami. Cassira nie wiedziała nawet kiedy to nastąpiło chociaż bez dwóch zdań zauważyła różnicę w doznaniach, tym razem dostarczanych przez język Val. Uwolniona dłoń skupiła się z kolei tam, gdzie chwilę wcześniej królowały usta, idąc z pomocą, a także dbając o to by i reszta ciała rogatej pogromczyni nie została pozbawiona doznań.
To co potem nastąpiło… głośny okrzyk i cichy jęk. Ciało wygięte w łuk. Cassira zobaczyła całe konstelacje, gdy agonia rozkoszy wstrząsnęła całym ciałem. A potem drżąc łapała oddech nie rozumiejąc czemu jeszcze nie umarła od nadmiaru doznań.
Val zaś opadła obok, ledwo mieszcząc się na wąskiej pryczy i podparła głowę dłonią. Drugą przesuwała po wilgotnych włosach Cassiry, czekając aż ta dojdzie do siebie.

- Musisz zacząć na siebie uważać, bo złapię cię tak samo jak ty i zrobię… to wszystko. Albo... nie będę czekała. - wymruczała Cass niecierpliwie sięgając dłonią do piersi Val i rozpinając zapięcia jej napierśnika nieco drżącą dłonią.
Za co dostała po tej dłoni, chociaż stosunkowo delikatnie.
- Wybacz kochanie, lubię się pobawić i w ogóle ale jednak preferuję tą drugą stronę, jeżeli rozumiesz o co mi chodzi - poinformowała. - Ty jednak się nie krępuj i poszukaj chętnej. Bogowie świadkami że z całą pewnością znajdziesz takową w tej zbieraninie. Szczególnie z tym wyglądem i tą słodką niewinnością. Kto wie, może później pobawimy się razem z tą twoją znajomą o której tyle mówiłaś - zaproponowała, zapinając z powrotem napierśnik.
Cassira… nie rozumiała znaczenia zdań Val. Choć po prawdzie obecnie teraz trudno jej było myśleć i skupić się na słowach i ich znaczeniu. Nie bardzo też wiedziała jak szukać chętnych i po co… gdzie. To wszystko było dla niej zbyt świeżym doświadczeniem, by mogła wyciągnąć obecnie z niego wnioski. Niepewnie wstała i powoli zaczęła się ubierać nadal nie wiedząc co myśleć o Val i o jej deklaracji.
Val z kolei rozłożyła się wygodniej korzystając ze zwolnionego miejsca. Przyglądała się przy tym bezczelnie jak Cassira ponownie zasłania swoje ciało. Jeżeli domyślała się tego co działo się w głowie castaniczki to nie dawała tego po sobie znać.
- Dziwna jesteś… zupełnie nie wiem… co myśleć. Ale…- uśmiechnęła się do niej castanka.- Lubię cię… tak.. Jak przyjaciółkę. Nie martw się… ja nie zakochuję się aż tak łatwo.
Zaczęła się nerwowo tłumaczyć, albo wylewać ustami potok chaotycznych myśli, które galopowały przez jej głowę. Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji.
Val zaś roześmiała się i pokręciła głową.
- Widać żeś świeża w tych klimatach - oświadczyła, przewracając się na brzuch i rozpoczynając powolne machanie nogami. - Słodka do tego jak miodzik. I taka gorąca… Niebezpieczne połączenie, nie ma co. I nie przejmuj się, gdybym uważała że się możesz od tak zakochać to bym cię trzymałą na dystans, ale że sprawiasz wrażenie nieco swobodniejszej w uczuciach… Wiesz, ja też to lubię, więc co za problem by sobie wzajemnie dogodzić. I nie myśl na ten temat za wiele, głowa cię rozboli - dodała pogodnie, bagatelizując całą sprawę.
- Powinnam Lavidy poszukać. Rybki…- wyjaśniła Cass szukając wymówki, po to by opuścić namiot i ochłonąć po tym co się stało. I uporządkować myśli.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-02-2020 o 13:55.
abishai jest offline