Chyba nowością nie jest, że ludzie piszący/robiący takie seriale/filmy nie mają za bardzo pojęcia do czego jest kawaleria i co ona właściwie powinna robić. Taka piechota z końmi. Kręcimy, domykamy scene i jedziemy dalej.
Podobnie z walkami. Działanie pancerza, broni, fizyki, sensu... to ma znaczenie drugorzędne w najlepszym wypadku (oczywiście jest pare perełek, ale nie o nich mowa). Raczej trzeba się z tym pogodzić i nauczyć ignorować. Inaczej się nie da.
Słyszałem fajną anegdotke o pewnym filmie (zabijcie, ale nie pamiętam tytułu), którego akcja dzieje się w starożytnym Rzymie. Więc mądre głowy zatrudniły sobie historyka, żeby móc napisać, że mieli "konsultanta". Pan konsultant po przeczytaniu scenariusza podkreślił większość na czerwono. Po tym już miał tylko siedzieć i nie przeszkadzać. Oczywiście zrobili po swojemu n iezbyt przejmując się jego uwagami. Na koniec jeszcze przyszli zapytać się o sztandar, który w końcówce miał nieść oddział piechoty. Okazało się, że to sztandar kawalerii... No więc w końcówce filmu oddział piechoty dumnie niesie sztandar kawalerii. No ale można się pochwalić, że mieli "konsultanta".
Przynajmniej chłopu kasa się zgadzała.