|
Muzyka, film Forumowy dział „kulturka” |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
27-01-2020, 13:35 | #171 |
Reputacja: 1 | Zobaczyłem wreszcie ten filmik, mocno się pokrywa z moimi przemyśleniami.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
03-02-2020, 20:08 | #172 |
Reputacja: 1 | Natchniony serialem odkupiłem sobie wszystkie książki i teraz jak mam na świeżo, to jeszcze bardziej doceniam serial Paru rzeczy nawet nie pamiętałem. 1. Yennefer w książkach też jest mega-sprawna w walce sztyletem i nie walczy samą magią. Co w sumie miało sens, w końcu szkolili ją, by na dworach była gotowa na każdą formę ataku. Ale jak widać, jest też potwierdzenie na piśmie. W Krwi Elfów to niemal ninja 2. Kobiety w Cintrze szkolone są jak mężczyźni, w tym w sztuce wojennej/walce. 3. Calanthe i w książce lubuje się w "męskich" niewybrednych żartach i podziwia u wyspiarzy ich podejście do życia. Szczerze mówiąc, po lekturze opowiadania nie widziałem w niej przebiegłej wyniosłej damy, jakiej obraz pamiętałem z polskiego serialu. Nie widziałem też "męskiej", hardej królowej-wojowniczki. Raczej coś pomiędzy. Doceniłem też serialowego Foltesta z opowieści o Strzydze, moim zdaniem wyszedł dużo lepiej niż ten książkowy. U tego filmowego do prawie samego końca nie wiadomo, czy jest tym złym. Ciężko go rozgryźć, jest skryty, popada na zmianę w złość i depresję, nie wiadomo czy jest szaleńcem, czy nie. Czy to, co stało się z jego siostrą i jej dzieckiem nie zniszczyło mu psychiki. A ten w książce? Cały kraj wie, że spółkował z siostrą, on się tego nie wypiera, wręcz przeciwnie, każdemu obcemu chętnie od drzwi opowiada całą historię z detalami. Ogólnie równy brachu, trochę srogi, ale od razu dowiadujemy się, że tylko na pokaz. Uda się to się uda, nie uda się to się nie uda. Wiedźminowi dobrze z oczu patrzy, więc niech se spróbuje bez konsekwencji. Ogólnie luzacki kumplowski klimat, a Strzyga pozostawiona wraz ze starym dworem, by pożerała poddanych to raczej taka śmiszna fanaberia całkiem równego i racjonalnie myślącego gościa. Zdecydowanie bardziej podobało mi się poprowadzenie całego tego wątku w serialu. Co, oczywiście nie znaczy, że podobało mi się wszystko. Fanatyczny "ustrój" Nilfgaardu i węgorze nadal uważam za będące od czapy. No ale zobaczymy jak przynajmniej ten Nilfgaard dalej poprowadzą. |
04-02-2020, 17:20 | #173 |
Reputacja: 1 | Tadeus, mocno nagiąłeś przynajmniej dwa fakty Nie chodzi o to, żeby dopasowywać tekst do jakiejkolwiek opinii. Niezależnie czy "za" czy "przeciw". Chodzi o obiektywne spojrzenie. 1. Zapewne mówisz o konfrontacji Rience'a i jego pomocników z Yennefer. To zupełnie inna sytuacja niż w serialu. Serial: Yennefer staje do walki na ubitej ziemi z całą masą Rębaczy z Crinfrid. Jej bronią jest miecz i sztylet. Używa czaru raz, żeby spetryfikować jakiegoś nieznanego rębacza (którego w pierwowzorze najpewniej nie było). Następnie wydaje polecenie Geraltowi, żeby rzucił Aard samemu dysponując mocą, przy której znak jest odpowiednikiem kichnięcia, zaś jej magia - zamieci. Podczas walki jeszcze znajdują czas na całowanie się. Książka: Yennefer pokonuje Rience'a i jego dwóch pomagierów. Najpierw za pomocą magii tworzy klona, potem z zaskoczenia rzuca płaszcz na drugiego, zabija sztyletem pierwszego, a następnie drugiego błyskawicą. Sprawę z Riencem rozwiązała magią. Istnieje duża różnica między atakiem z zaskoczenia a walką otwartą. Tak samo między starciem 2 na 1 a x na 1. Różnica między walką mieczem a sztyletem to przepaść, co wynika choćby z długości ostrza. Następna to użycie magii 3 razy do 2 "fizycznych" (60%-40%) oraz 1,5 magicznego do x "fizycznych" (nikły%-przeważająca większość%). Książkowa wersja jest wiarygodna. Serialowa nie. Nie uwierzę, że czarodziejka w walce na miecze dorówna kilku(nastu) zabijakom na raz. Absolutnie. Wiarygodność, wiarygodność i jeszcze raz wiarygodność. 2. Tak, Cintra była specyficzna na tle innych monarchii 3. To też racja. Ona była przebiegłą damą, gdy tego wymagała sytuacja. W końcu cała impreza była jedną, wielką intrygą, której była jedyną autorką. Jednocześnie zachowywała się jak królowa, nie cham. W żadnym wypadku jednak nie znaczy to, że nie potrafiła walczyć. Jeśli dobrze pamiętam, to osobiście brała udział w walkach. 4. Zacznijmy od tego, że Foltest w serialu nie ma nic z królewskości. To typ monarchy, który może utrzymać władzę jedynie siłą. Mnie się taka wersja nie podoba, ale jest możliwa. I tu dochodzimy do dużego nagięcia. Chciałbym, żebyś przedstawił cytat, w którym jest powiedziane, że każdemu obcemu chętnie opowiada całą historię. Moim zdaniem trochę nie zrozumiałeś tego, co zostało tam napisane. Foltest po latach ma dość. Trafia się wiedźmin. Biały Wilk, Rzeźnik z Blaviken. I opowiada historię Geraltowi, nie każdemu obcemu. Tym razem jest zdecydowany zakończyć całą sprawę w taki czy inny sposób. W żadnym wypadku nie mówi też, że "uda się to się uda, nie uda się to się nie uda". Przeczytaj jeszcze raz tą samą historię, bo nie wychwyciłeś elementu, w którym Foltest mówi wyraźnie, że Geralt ma spróbować odczarować strzygę, ale jeśli się nie uda i będzie musiał ją zabić, to niech tak zrobi. To, że pozwolił Geraltowi zabić potwora było efektem lat niepowodzeń. Mogę zamieścić cytaty jasno to wskazujące. A pozostawienie strzygi samej w dworze i pozwalanie na pożeranie poddanych było znacznie bardziej racjonalnym rozwiązaniem (w końcu mordowała dla jedzenia, a apetyt miała ograniczony - nie mordowała dla zabawy) niż stawianie dwóch strażników stojących tyłem do potencjalnej drogi wyjścia maszkary. Wysłanie takich pod dworzyszcze to jak wiedźmińskie połączenie darmowej jadłodajni z Uber Eats. Co mogło jej zrobić wojsko? Przecież nie mogli jej zabić z dwóch powodów: król zabronił; była tak sprawna, że wiedźmin po eliksirach musiał się napracować. A powstrzymać przed wyjściem by jej nie dali rady. Nie bez oddziału i nie bez strat. Być może zarżnęłaby wszystkich zamiast kończyć na pojedynczych przypadkach. A może ją by zarżnięto. Można by ją też zamurować. Tylko wtedy zagłodziłby córkę na śmierć (jeśli by się nie wydostała). Można też podsyłać jej zbrodniarzy. Czy by ich wystarczyło? Można tylko gdybać.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 04-02-2020 o 17:24. |
07-02-2020, 11:50 | #174 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Widać to w bitwie na Schodach Marnadalu. https://www.youtube.com/watch?v=2HAugX0KK2g Calanthe i Eist mają kawalerię i sobie paczają, jak wyłania się Nilfgardzka piechota zza wzgórz 0:23, 0:40. Nilfgardzka piechota szarzuje na cintryjską kawalerię 0:52 Można powiedziec, że to piechota wszarżowuje w kawalerię przygotowaną i widząca wcześniej przeciwnika, bo ten zryw na 1:03 to tak już po jabłkach. Bardzo ciekawe i hipsterskie podejście do prowadzenia bitwy. Calanthe i Eist by się jako wodzowie dogadali z Danką i Jonem z GoT (bój o Winterfell), czy Cersei (obrona King's Landing i wyprowadzanie armii przed mury). To musi być jakiś fetysz panujący w jankeskim środowisku showrunnerów, w upartym dążeniu do przedstawiania postaci jako kompletnych idiotów (w aspekcie wojskowości). Nierealne jest, żeby ktoś takich błędów nie znajdował i nie wskazywał już na poziomie scenariusza, a co dopiero przy kręceniu scen.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" | |
07-02-2020, 15:22 | #175 |
Reputacja: 1 | Chyba nowością nie jest, że ludzie piszący/robiący takie seriale/filmy nie mają za bardzo pojęcia do czego jest kawaleria i co ona właściwie powinna robić. Taka piechota z końmi. Kręcimy, domykamy scene i jedziemy dalej. Podobnie z walkami. Działanie pancerza, broni, fizyki, sensu... to ma znaczenie drugorzędne w najlepszym wypadku (oczywiście jest pare perełek, ale nie o nich mowa). Raczej trzeba się z tym pogodzić i nauczyć ignorować. Inaczej się nie da. Słyszałem fajną anegdotke o pewnym filmie (zabijcie, ale nie pamiętam tytułu), którego akcja dzieje się w starożytnym Rzymie. Więc mądre głowy zatrudniły sobie historyka, żeby móc napisać, że mieli "konsultanta". Pan konsultant po przeczytaniu scenariusza podkreślił większość na czerwono. Po tym już miał tylko siedzieć i nie przeszkadzać. Oczywiście zrobili po swojemu n iezbyt przejmując się jego uwagami. Na koniec jeszcze przyszli zapytać się o sztandar, który w końcówce miał nieść oddział piechoty. Okazało się, że to sztandar kawalerii... No więc w końcówce filmu oddział piechoty dumnie niesie sztandar kawalerii. No ale można się pochwalić, że mieli "konsultanta". Przynajmniej chłopu kasa się zgadzała.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
07-02-2020, 16:01 | #176 | |
INNA Reputacja: 1 | Cytat:
__________________ Discord podany w profilu | |
07-02-2020, 17:43 | #177 |
Reputacja: 1 | Film, czy serial rządzi się swoimi prawami i w większości wypadków liczy się widowiskowość danej sceny, a nie realizm historyczny, czy taktyczne zawiłości. Nie ma w tym nic złego, wszak ilu jest znawców, którzy docenią dbałość o każdy detal i się w tym rozsmakują. Niewielu, więc wysiłek włożony przez twórców jest niewspółmierny do ewentualnego poklasku grona ekspertów. Z drugiej strony jeżeli scena walki, czy bitwy jest dobrze, wprawnie i widowiskowo nakręcona, to przyklaśnie temu i szeroka publiczność i eksperci. Wybór zatem jest prosty. Do tego dochodzi specyfika amerykańskiego rynku, gdzie do miejskich legend przeszły już seanse próbne na których bada się, czy przeciętny widz zrozumie fabułę filmu.
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<< Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul! |
07-02-2020, 21:16 | #178 |
Reputacja: 1 | Zgadzam się z PeeWeem. W tego typu produkcjach patrzę bardziej, jak wygląda ciąg zdarzeń prowadzących do bitwy, a następnie jakie są jej skutki. Techniczne zawiłości samych zdarzeń rozgrywających się w trakcie walki często mi umykają. Spoglądam jedynie na głównych bohaterów i czy bronią się w jakiś logiczny sposób, czy też przez plot armor. Nie zależy mi na jakichś przypadkowych jednostkach piechoty czy kawalerii, dlatego też w trakcie oglądania nie zwracam na nie większej uwagi. Nie twierdzę, że realizm bitwy nie jest ważny - po prostu najczęściej nie liczy się dla fabuły. I zdecydowana większość odbiorców nie potrafi go docenić. Co do samego Wiedźmina... Przyjemnie oglądało mi się ten serial. Oczywiście, niewiele rzeczy było tak dobre, jak to, co wyobrażałem sobie w trakcie czytania. Ale tyczy się to zdecydowanej większości adaptacji. Jakie wady serialu by nie były, bardzo cieszę się, że Hollywood zainteresował się twórczością polskiego pisarza i głównie na tym się koncentruję. Liczę na to, że kolejne sezony będą jeszcze lepsze. Nie cierpię przyrównywania Wiedźmina do Gry o Tron... jednak nie stałem się fanem Gry o Tron po samym pierwszym sezonie serialu. Chyba dopiero trzeci mnie kompletnie pochłonął. Może tak samo będzie w przypadku Wiedźmina. |
07-02-2020, 21:26 | #179 |
Reputacja: 1 | Wybaczcie, ale wywalę całą waszą argumentację do kosza sześcioma słowami: "Władca Pierścieni - bitwa o Helmowy Jar". Dziękuję. Nie mówię, że to był taktyczny majstersztyk. Czym innym jest przedstawianie taktyki i strategii genialnego wodza, a czym innym skakanie na główkę do pustego basenu. A tym właśnie jest szarża piechoty na kawalerię.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
08-02-2020, 08:54 | #180 | |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 | Cytat:
I teraz się zastanawiam: czy błędy bitewne w "Wiedźminie" są większe, bardziej niedorzeczne i z tego powodu mnie rażą czy po prostu mam ogromny sentyment do "Władcy Pierścieni". Myślę, że ważna tu jest też częstotliwość różnych błędów. Jeżeli w filmie trafia się coś raz na jakiś czas ("WP"), to człowiekowi nie przeszkadza. Jak się trafia co minutę ("Wiedźmin") to zaczyna denerwować. Ot, tak się chciałem podzielić przemyśleniem. P.S. Oczywiście mówię tu tylko w kontekście bitewnych niedorzeczności. Jeśli chodzi o generalną jakość wykonania i widowiskowość, to obu producji nie ma nawet co porównywać, bo byłaby to walka boksera wagi muszej z bokserem wagi ciężkiej. | |