13 Martius 816.M41, bar w Zachodniej Podstacji
Lekki zgrzyt rozerwał ścianę ciszy niczym pierwsze promienie słońca rozrywały nocne niebo. Właściciel wspomaganego pancerza potoczył swoim spojrzeniem po gościach gospody.
Ruszył do przodu w akompaniamencie pracy hydraulicznych silników. Być może ktoś nie zauważył krwistoczerwonego koloru zbroi. Być może ktoś nie dojrzał szaty zarzuconej na zbroję. Stanął teraz daleko przed Amelią de Vries. Sięgnął dłonią w plastalowej rękawicy po topór trzymany w uchwycie magnetycznym na udzie. Nie było przypadkiem, że wielkie czarne ostrze było stylizowane na koło zębate, a tuż przy rękojeści znajdowała się płaskorzeźba czaszki. Topór wyglądał jak połowa pieczęci Mechanicusa. Teraz w dłoni Ramireza spoczywał spokojnie gdy ten rozglądał się po zebranych.
Na plecach pancerza syknęła odsłaniana pokrywa. W powietrze nad głowę Ramireza wysunął się medyczny mechadendryt. Może nie wszyscy z obecnych mieli dostęp do lokalnej nusfery. Może nie wszyscy rozpoznali jego status. Ale każdy bywający w tego typu klubach wiedział czym są mechadendryty. A ten srebrzysto złoty mechadendryt najwyraźniej miał zastosowania medyczne. Przynajmniej takie skojarzenia mogli mieć ci, którzy posiadali w swoim ciele implanty.
Po chwili pancerz przestał zgrzytać. Za to uruchomił się niewielki piłoskalpel na końcu plastalowo-złotej kończyny.
- Trzy godziny i dziewiętnaście minut temu lokal ten został opuszczony przez mojego podwładnego. Upraszam o pomoc w jego odnalezieniu. W przypadku braku współpracy informuję iż jako magos biologos dysponuję środkami, które pozwolą mi uzyskać stosowne informacje bezpośrednio z płatu czołowego waszej kory mózgowej. Współpraca z waszej strony jednak znacząco przyspieszy moje poszukiwania, a wam zapewni integralność ciała.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |