Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2020, 09:55   #46
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
13 Martius 816.M41, bar w Zachodniej Podstacji

Przerażająca aparycja prezbitera w połączeniu z jego przemową musiała wywrzeć na zgromadzonych odpowiednie wrażenie, chociaż nie do końca takie, jakiego Ramirez się spodziewał.

Kilkadziesiąt osób nie wytrzymało psychicznie złowróżbnej groźby. Wystarczyło, aby jedna z nich - długowłosa kobieta w stroju dokera - rzuciła się sprintem ku bocznemu wejściu do klubu, a następni klienci natychmiast runęli jej śladem, krzycząc przeraźliwie, tratując się wzajemnie i walcząc jak dzikie zwierzęta o wolne przejście. Trzasnęły przewracane krzesła i stoliki, zadźwięczało rozbijane szkło. Żołnierze Amelii błyskawicznie rozciągnęli szyk, stworzyli za pomocą swoich opancerzonych ciał kordon uniemożliwiający zbiegom korzystanie z głównego wejścia lokalu. Panika natychmiast przybrała na sile, atakując receptory Ramireza obrazami i dźwiękami nieuporządkowanego i pozbawionego logiki szaleństwa.

Posykując siłownikami pancerza magos jął przeczesywać wzrokiem oszalałą ze strachu tłuszczę, próbując wypatrzyć wśród uciekających ludzi kogoś mogącego przejawiać podejrzane zachowania. W sąsiednich salach muzyka ucichła jak ucięta nożem, zastąpiona przerażonymi wrzaskami i płaczami - bawiący się tam ludzie zrozumieli, że w głównym pomieszczeniu klubu stało się coś strasznego i desperacko zaczęli szukać drogi ucieczki albo w próbie obrony barykadowali wejścia do sal meblami, co tylko pogłębiało panikę tych zamierzających uciekać. Stratowane ludzkie ciała, powykręcane w nienaturalnych pozach, zaścieliły posadzkę klubu dopełniając obrazu prawdziwego pandemonium.

Amelia de Vries wyrosła u boku prezbitera wlokąc za sobą jakiegoś bladego jak śnieg mężczyznę w ekstrawaganckim stroju barmana, bezskutecznie próbującego wyrwać się z jego żelaznego uścisku. Po twarzy więźnia ciekły wielkie łzy, a jego ciało dygotało spazmatycznie. Ciśnięty na kolana przed magosem, mężczyzna wrzasnął na całe gardło, a potem rzucił się Ramirezowi do stóp całując je bez opamiętania.

- Dopuszczasz się świętokradztwa! - krzyknęła mu prosto do ucha arcymilitantka odciągając więźnia od pancernych butów prezbitera - Nie wolno całować stroju techminencji bez jego zgody! Chcesz się dobrowolnie poddać lobotomii, aby zadośćuczynić tej obrazie?!

Barman zaczął zawodzić niczym dziecko, a jego spodnie pociemniały w kroku dowodząc utraconej kontroli nad pęcherzem. Ramirez poczuł na ów widok ogromny niesmak i rozczarowanie brakiem opanowania mężczyzny, kiedy się jednak pochylił nad barmanem chcąc go przywołać do porządku, medyczny mechadendryt pod wpływem ruchu techkapłana zadyndał tuż nad głową więźnia.

- Był tu! - zawył niczym zwierzę barman - Pytał o innych swojaków! Groził nam i domagał się współpracy! Ale tamtych już nie było, przysięgam na duszę matki! Wyszli wcześniej, z tymi kobietami! Wszystko mu powiedzieliśmy, błagam! Litości, techmagnificencjo! Nie chcę zostać serwitorem! Błagam!

- Czy wiesz, gdzie się udał?! - Amelia krzyczała do ucha barmana niczym instruktor musztry, nie pozwalając mu nawet na szczątkowe odzyskanie panowania nad nerwami - W którą stronę?!

- Do nieużywanych magazynów za Dolnym Primarisem! One tam założył objazdowy burdel! Na pewno nielegalny, ale my nie mamy z tym nic wspólnego! Zabrały tam tych marynarzy! Wszystko mu powiedzieliśmy i tam poszedł! Błagam, nie chciałem zrobić nic złego! Niechaj mi techminencja wybaczy! Ja umyję te buty! Litości!

Ramirez wyprostował się i wrzucił w nusferę publiczną mapę orbitala. Widzialna tylko dla niego samego projekcja nałożyła się częściowo na wierzgającego w uścisku Amelii więźnia, ale prezbiterowi w niczym to nie przeszkadzało. Bez trudu odnalazł wzmiankowaną przez barmana strefę, stanowiącą plątaninę wyłączonych z użytku przestrzeni magazynowych, korytarzy, ramp załadunkowych i szyb wind.

Do jego receptorów dźwiękowych dobiegły ostre alarmowe dzwonki - ktoś z obsługi klubu uruchomił alarm przeciwpożarowy, to zaś wieściło rychłe przybycie lokalnych służb porządkowych.


Wskazówki barmana wystarczą, by z grubsza określić miejsce pobytu Alderkisa - być może tam uda się już bezpośrednio wychwycić sygnał nadawany przez jego podskórny lokalizator. Co do sytuacji w klubie, sugerowałbym w miarę szybką ewakuację. Lada chwila pojawią się służby, które mogą zadawać niezręczne pytania o nieszczęśników, którzy postradali zmysły w tym pandemonium...


 
Ketharian jest offline