Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2020, 12:47   #243
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wszystko szło źle. Horda, kierowana jakąś złośliwą inteligencją wydawała się nic nie robić z wysokich murów wioski, ani z wysiłków obrońców usiłujących powstrzymać trupy przed wtargnięciem na koronę muru. Karl widział rosnące w oczach sterty ciał, po których wspinały się wciąż nowe fale żyjących, animowanych złą magią kościotrupów o oczach gorejących zielenią.

Pierwszą falę odparły cepy, widły i drągi kmiotków, którzy stali obok Karla, jednak po pewnym czasie szeregi wieśniaków zostały przerzedzone, a szyk, o którego utrzymanie Karl zabiegał swoim donośnym głosem w końcu rozsypał się i rozproszył po parapecie muru. I kiedy nowa fala ożywieńców zaatakowała mury, Karl odrzucił ciężki i nieporęczny drąg, wyciągając swoją okrągłą rotellę. Pałasz błysnął w świetle księżyca i opadł ze świstem w stronę wynurzającego się zza blanki bladego czerepu. Pierwszy cios z impetem wszedł prosto między żebra szkieleta, rozcinając kości i sypiąc nimi po kamiennym chodniku niczym po stole w szulerni. Szkielet, który zdołał jakimś cudem utrzymać równowagę podniósł swoje zardzewiałe ostrze do ciosu, ale rzezimieszek wykręcił nadgarstek i z cichym stęknięciem powrócił ostrzem pałasza, tnąc trupa niczym świńską tuszkę w rzeźni, od dołu, do góry. Pałasz przedzierał się gładko przez zmurszałe kości żeber, zatrzymując się ze zgrzytem na szczęce trupa. Zielone ogniki momentalnie zgasły, jakby ostrze Karla przecięło jakąś nitkę, czy też może złamało wolę utrzymującą trupa w całości. Rzezimieszek nie mógł się jednak zastanawiać zbyt długo, bo kolejne trupy wdzierały się już na mur.
Kolejnego zaatakował zbyt szybko, zbyt niedokładnie. Cios z grzechotem odbił się od obojczyka trupa, posyłając go nieco w dół, wprost na stertę wspinających się, nieumarłych kamratów. Trup nie dawał jednak za wygraną. Zielone ogniki w oczodołach trupa jarzyły się wściekle, a kościane łapska wyciągały się, próbując pochwycić i unieruchomić ostrze rzezimieszka. Karl pchnął ostrze prosto w jarzące się ślepia, wbijając sztych pałasza prosto między zęby. Czaszka rozleciała się na drobne kawałki, pryskając odłamkami a trup momentalnie rozleciał się jak drewniana kukiełka odcięta ze sznurków lalkarza.

To była zupełnie inna walka. Już od pierwszego ciosu widział różnicę.
Kiedy wbijał ostrze w ciało żywego przeciwnika, ten nie rozlatywał się od razu na kawałki. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Karl mógł uchwycić ten wyraz zdziwienia na twarzy przeciwnika, ten mętniejący wzrok, czasem rozpacz, czasem wściekłość. Emocje towarzyszące każdej śmierci były najciekawsze, a każda śmierć dawała okazję na nowe doświadczenie. Lubił je zbierać, kolekcjonować niczym trofea, bawić się nimi i upajać niczym dobrym winem. Jeśli przeciwnik był na tyle dobry, by wytrzymać kilka złożeń, Karl pozwalał sobie nawet na wieczorny toast za duszę dzielnego rębajły. Tymczasem tu, na murach to było niczym walka z kukiełkami, bezmyślnymi, nieczułymi narzędziami, nie mającymi emocji, dla których śmierć nic nie znaczy.

Karl ogarnął spojrzeniem walczących kmiotków, desperacko walczących o życie. “Sam tego nie ogarnę, za huja…” pomyślał szykując się do starcia z następnymi trupami, wspinającymi się po ożywionej rampie.
-Zepchnąć skurwysynów z muru! Sigmar jest z nami! - Karl próbował krzykami wlać nieco odwagi w desperacko walczących kmiotków, mając nadzieję, że jego osobiste dokonania poprawią nieco słabnące morale obrońców i pozwolą odepchnąć tą ruszającą się, koszmarną rampę od murów.


Jeśli jest szansa na pokierowanie kmiotkami za pomocą Ogłady i spowodowanie, aby drągami zepchnęli nieco trupów z tej ożywieńczej rampy, to na tym skupiłby się Karl. Jeśli trzeba, będzie siekał szkielety aby kmiotkom dać nieco miejsca. Jeśli nie, sieka dalej, w sposób jak najbardziej spektakularny, aby kmiotkowie nie uciekli za szybko.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline