13 Martius 816.M41, astropatyczny chór w Port Wander
Bellitta ujęła podaną jej dłoń dyżurnego astropaty i jej umysł połączył się z jego jaźnią w tym samym ułamku chwili, w którym oboje nawiązali cielesny kontakt.
W myślach kobiety pojawił się niewyraźny początkowo obraz, rozmazany i przejrzysty, nabierający kształtów z każdym uderzeniem serca. Bell wchłonęła ten eteryczny przekaz, zaczęła zdzierać z niego ochronne warstwy mentalnego kodu, osłonę skrywającą treść przekazu przed niepożądanymi umysłami. I przed ciekawością Nienarodzonych.
Astropata stojący przed Bell miał tak samo przeinaczony umysł i był tak samo niewidomy jak ona, lecz chociaż przez krótki czas przechowywał wiadomość we własnej głowie, nie miał pojęcia o jej treści. Została nadana przez człowieka, który ją znał osobiście i który potrafił utkać mentalny przekaz w sposób czytelny tylko dla niej.
Odsłonięte jądro wiadomości stało się dla niej zrozumiałe w jednej sekundzie, tak silnie przesycone było skrajnymi emocjami, które je ukształtowały. Targnięta paroksyzmami bólu, wyrwała swą dłoń z ręki astropaty i podniosła głowę w górę, ku sklepieniu Sali Ślepców.
Z jej ust padły dwa składające się na mentalny przekaz słowa, wypowiedziane niskim męskim głosem należącym do astropaty Szeptu.
-Winter, uciekaj!
Musiała jak najszybciej dotrzeć na Błysk, jednak kolana ugięły się pod nią. Ból rozsadzał jej głowę.
- Ja… ja muszę wrócić do mej Pani. - Zasłoniła oczy dłońmi. Czuła w nich ból. - Ta róża…