Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2020, 18:43   #173
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wuj odpowiedzieć nie zdążył, bo drzwi do grolschowego domostwa ponownie się otworzyły i bez specjalnych ceregieli prędko próg przekroczył Luther, a zaraz za nim… Nie Racimir jak to było umówione, a syn jego Żyrko. Obaj młodzianie wyglądali na zlanych potem, ale zadowolonych z siebie. A przy nocnych wędrówkach po wsi, żadne z tych oznak nie budziło podejrzeń. Noc była niebezpieczna nawet we wsi między chałupami. I każdy kto musiał się przez nią przedzierać zawsze rad był, że drogę tę w jednym kawałku pokonywał. Piwowarczyk zaś i młynarczyk mieli ku temu podwójne powody, bo światła ze sobą nie mieli, a po wsi teraz grasowały nie wiły i utopce, a rycerska straż, której wiedzieli, że muszą się niemniej wystrzegać.
- Wisisz mi kozik Luther - ozwał się zadowolony Żyrko zamykając za sobą drzwi.
Luther jednak nie odpowiedział. Bo to co zastał doma ni chu chu nie było takim jakie zostawił. Jęczący nad swym losem cień istoty jaką kiedyś był Światko leżał w kącie obwiązany w baleron niechybnie tatowską dłonią. Do tego sznur wpijał mu się boleśnie zapewne w usmoloną skórę jaką obciągnięte były kości młodzika. Umazana smarkami, łzami i błotem twarz była jeszcze większym obrazem nieszczęścia niż to które Luther dojrzał tam w lesie nad strumieniem.
Na domiar tego wszystkiego tuż przy nim siedzieli sobie pogrążeni w jakiejś najwyraźniej towarzyskiej rozmowie wujo i ojczulek.
- Jak.. - jęknął Luther na ten widok - Ojce… co tu się…
- Nie Wielebny, nie obawiam się. Jeno za wiele z jego woli straciłem i nie mam ochoty mu się kłaniać. - twarz pasterza skurczyła się w grymasie żalu i bólu. Nim jednak zdążył cokolwiek więcej powiedzieć do chaty weszli młodzieńcy. Na wyjęczane przez Luthera pytanie odrzekł.
- Uchodzić chciał tośmy musieli go związać a że twemu ojcu przy szamotaninie nieco krwi z nosa poszło to poszedł się ogarnąć. I uspokoić… - nie musiał dodawać nic więcej. Chłopak znał swego ojca i wiedział co się kryje w pozornie zawsze spokojnym Horście.
A juści, że znał. I łbem teraz miał ochotę we ścianę tłuc, że nie pomyślał o tem jak Światka tu przywodził. Dopiero po chwili jednak do niego dotarło, że błąd ten nie był teraz tym czym sobie głowę powinien zaprzątać. Gorzej sprawa się miała tuż u jego boku. Żyrko bowiem, wychudzony i wygłodzony nie był. Wręcz zaś przeciwnie do zwady ostatniemi dniemi skory. A i do ułomków nie należał. Bogowie raczą wiedzieć co uczyni. Tak samo jak raczą wiedzieć co Luther uczyni w tego następstwie.
- Wujo… Aleć to Światko przeca. Jakże związaliście??? Dyć on nasz.
- Toż ci godom jak krowie na miedzy, że uchodzić chciał. Żeśmy go we drzwiach ledwo schwycili a jak się zaczął szarpać i rzucać to Horstowi nos przestawił. Nie dało się inaczej, trza było wiązać bo jeszcze by za nóż chwycił i komu czy sobie krzywdę uczynił. Popatrz na niego, ręce se do krwi otarł tak się z więzami siłował. Wrzeszczał że go Racimir obaczyć nie może. No tera jak jego ojca nie ma ale żeś Żyrosława sprowadził to może brat mu do rozumu przemówi. - cierpliwie ale z błyskiem gniewu w oku wiedźmiarz po raz któryś objaśniał sytuację.
Żyrosław stanął dęba, spoglądając po kolei na wszystkich. Najwięcej jednak przyglądał się leżącemu na ziemi bratu, jakby nie dowierzając, że to może być jego bliski krewny.
- Św… Światko? - zapytał postępując krok w stronę usmolonego. - Coś ty się w gównie ze świniami taplał czy ki diabeł?... Na Boga żywego, czemuście mi brata powiązali jak zbója jakiego!
Nie zważając na słowa Jeremiego, Żyrosław dopadł do leżącego, sięgając po kozik i biorąc się za przecinanie więzów. Światożar leżał co prawda spokojnie i w milczeniu, ale nos Horsta najlepiej wiedział, że młynarczyk potrafi srogo krwi napsuć.
- Zaatakował was? Jak to możliwe? Przecież on spokojny i ledwie żyw. Od razu widać.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline