Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-02-2020, 01:29   #171
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Narada u Grolschów

- Zgaś już poch… nię, chł… cze. Mo... jej … bować w dro... po… tnej - stłumiony głos dochodził zza drzwi zaraz po tym, jak rozległo się pukanie.
Pomimo że gospodarzem nie był, to Jeremi podszedł do drzwi i wpuścił przybyszy. Horst miał teraz poważniejsze sprawy do ogarnięcia.
- Witajcie, Wielebny, wejdźcie, gospodarz zaraz do nas dołączy… młodziana też chcecie mieć przy sobie na naradzie czy ma poczekać w drugiej izbie? - przywitał kapłana.

Wielebny zdawał się nie być najszczęśliwszy z powodu, że przywitał go wiedźmiarz, jednak nie robił też żadnych zniesmaczonych min.
- Niech będzie pochwalony Stwórca, Jeremi - odpowiedział Eugeniusz, nie wiadomo czy z przyzwyczajenia czy też aby wprowadzić mężczyznę w zakłopotanie.
- Dziękuję - dodał, przekraczając próg. - Tak, Mieszko powinien być przy tym. Pomaga mi w prowadzeniu świątyni i w sprawach wiernych - wytłumaczył wielebny.
- Dobry wieczór - odezwał się chłopak ze swoją młodzieńczą uprzejmością i skromnością.
- Wszystko z gospodarzem dobrze? - zapytał zaraz Niemysł.

Światożar tymczasem leżał w głównej izbie, z ciasno związanymi kończynami. Spoglądał ze zrezygnowaniem w podłogę. W brudnym ubraniu i z usmoloną skórą wyglądał jak sam diabeł w potrzasku.

- Dobry wieczór chłopcze. Poczekajmy zatem na pozostałych Wielebny. Tylko uważajcie na Światożara bo albo mu rozum odjęło, albo co. Uciekać już chciał i żeśmy musieli go w więzy wziąć z Horstem, a zamieszania przy tym było co niemiara. Młodzian mojemu szwagrowi nieco krwi upuścił jak go w twarz kopnął, tedy się nie przeraźcie jak gdzieniegdzie nieco juchy bedzie. - wiedźmiarz uśmiechnął się lekko do kapłana. Nie zdawało się żeby dzisiejsze wydarzenia czy jutrzejszy sąd boży w jakikolwiek sposób napawał go bojaźnią czy niepewnością.

- Na oddech Stwórcy! - zaskoczony kapłan, który dopiero teraz musiał dojrzeć skrępowanego Światożara, uniósł dłoń do skroni, zszokowany.
- Dlaczego… dlaczego chłopak wygląda, jakby uciekł z piekielnej jamy? - zapytał, składając dłonie na sercu.

- Toż mówię że chyba mu rozum odjęło, bo takiego go Luther tutaj sprowadził, a jak się chłopak dowiedział że Racimir też ma przyjść to uciekać próbował. Nic to poczekajmy na wszystkich i obradzim co robić. - wiedźmiarz wzruszył ramionami.

Wielebny przeżegnał się zapobiegawczo i postąpił w głąb sali.
- Niech zatem będzie. Poczekajmy na pozostałych.

- Jak wam się widzi kapłanie trzódka w parafii? Co prawda u nas powojennych maruderów nie ma, ale coś mnie się zdaje że nie znajdujecie nas tak pokornych jakbyście tego chcieli. - wyraźnie słychać było rozbawienie w głosie owczarza.

- Cóż… - zaczął kapłan, zacierając ręce i rozglądając się, jakby szukał czegoś do siedzenia. W końcu zdecydował się zająć wolny zydel. - Może i jestem pasterzem trzody, ale to do Stwórcy należy pastwisko. Nie mi sądzić, jakie owieczki się na nim pasą - odparł wymijająco z uprzejmym uśmiechem. - Was za to, mości Jeremi rzadko widuję u progu świątyni. Czyżbyś obawiał się Pana na Niebieskim Tronie? - zapytał ni to zobowiązująco.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 09-02-2020, 11:42   #172
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Józef pożegnał rycerza w godny mu sposób i podziękował za odwiedziny. Jak już został sam pogrążył się w zadumie i czekał na to co ma przynieść kolejny dzień.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 09-02-2020, 18:43   #173
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wuj odpowiedzieć nie zdążył, bo drzwi do grolschowego domostwa ponownie się otworzyły i bez specjalnych ceregieli prędko próg przekroczył Luther, a zaraz za nim… Nie Racimir jak to było umówione, a syn jego Żyrko. Obaj młodzianie wyglądali na zlanych potem, ale zadowolonych z siebie. A przy nocnych wędrówkach po wsi, żadne z tych oznak nie budziło podejrzeń. Noc była niebezpieczna nawet we wsi między chałupami. I każdy kto musiał się przez nią przedzierać zawsze rad był, że drogę tę w jednym kawałku pokonywał. Piwowarczyk zaś i młynarczyk mieli ku temu podwójne powody, bo światła ze sobą nie mieli, a po wsi teraz grasowały nie wiły i utopce, a rycerska straż, której wiedzieli, że muszą się niemniej wystrzegać.
- Wisisz mi kozik Luther - ozwał się zadowolony Żyrko zamykając za sobą drzwi.
Luther jednak nie odpowiedział. Bo to co zastał doma ni chu chu nie było takim jakie zostawił. Jęczący nad swym losem cień istoty jaką kiedyś był Światko leżał w kącie obwiązany w baleron niechybnie tatowską dłonią. Do tego sznur wpijał mu się boleśnie zapewne w usmoloną skórę jaką obciągnięte były kości młodzika. Umazana smarkami, łzami i błotem twarz była jeszcze większym obrazem nieszczęścia niż to które Luther dojrzał tam w lesie nad strumieniem.
Na domiar tego wszystkiego tuż przy nim siedzieli sobie pogrążeni w jakiejś najwyraźniej towarzyskiej rozmowie wujo i ojczulek.
- Jak.. - jęknął Luther na ten widok - Ojce… co tu się…
- Nie Wielebny, nie obawiam się. Jeno za wiele z jego woli straciłem i nie mam ochoty mu się kłaniać. - twarz pasterza skurczyła się w grymasie żalu i bólu. Nim jednak zdążył cokolwiek więcej powiedzieć do chaty weszli młodzieńcy. Na wyjęczane przez Luthera pytanie odrzekł.
- Uchodzić chciał tośmy musieli go związać a że twemu ojcu przy szamotaninie nieco krwi z nosa poszło to poszedł się ogarnąć. I uspokoić… - nie musiał dodawać nic więcej. Chłopak znał swego ojca i wiedział co się kryje w pozornie zawsze spokojnym Horście.
A juści, że znał. I łbem teraz miał ochotę we ścianę tłuc, że nie pomyślał o tem jak Światka tu przywodził. Dopiero po chwili jednak do niego dotarło, że błąd ten nie był teraz tym czym sobie głowę powinien zaprzątać. Gorzej sprawa się miała tuż u jego boku. Żyrko bowiem, wychudzony i wygłodzony nie był. Wręcz zaś przeciwnie do zwady ostatniemi dniemi skory. A i do ułomków nie należał. Bogowie raczą wiedzieć co uczyni. Tak samo jak raczą wiedzieć co Luther uczyni w tego następstwie.
- Wujo… Aleć to Światko przeca. Jakże związaliście??? Dyć on nasz.
- Toż ci godom jak krowie na miedzy, że uchodzić chciał. Żeśmy go we drzwiach ledwo schwycili a jak się zaczął szarpać i rzucać to Horstowi nos przestawił. Nie dało się inaczej, trza było wiązać bo jeszcze by za nóż chwycił i komu czy sobie krzywdę uczynił. Popatrz na niego, ręce se do krwi otarł tak się z więzami siłował. Wrzeszczał że go Racimir obaczyć nie może. No tera jak jego ojca nie ma ale żeś Żyrosława sprowadził to może brat mu do rozumu przemówi. - cierpliwie ale z błyskiem gniewu w oku wiedźmiarz po raz któryś objaśniał sytuację.
Żyrosław stanął dęba, spoglądając po kolei na wszystkich. Najwięcej jednak przyglądał się leżącemu na ziemi bratu, jakby nie dowierzając, że to może być jego bliski krewny.
- Św… Światko? - zapytał postępując krok w stronę usmolonego. - Coś ty się w gównie ze świniami taplał czy ki diabeł?... Na Boga żywego, czemuście mi brata powiązali jak zbója jakiego!
Nie zważając na słowa Jeremiego, Żyrosław dopadł do leżącego, sięgając po kozik i biorąc się za przecinanie więzów. Światożar leżał co prawda spokojnie i w milczeniu, ale nos Horsta najlepiej wiedział, że młynarczyk potrafi srogo krwi napsuć.
- Zaatakował was? Jak to możliwe? Przecież on spokojny i ledwie żyw. Od razu widać.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 09-02-2020, 22:16   #174
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Jeremi spokojnie przesunął się w stronę paleniska i wziął solidne dębowe polano z przygotowanego stosu. Coś mu się widziało że szczeniaki Racimira, durne i nie nauczone nikogo słuchać dadzą zaraz popis swojej głupoty. Nie miał zamiaru skończyć pobity przez dwu kretynów. Żal mu tylko było Luthera, niby taki mądry chłopak a posłali go do miasta i zgłupiał zupełnie, bardziej ufając znajomkom niż rodzinie.
~ Nic to, jak który do mnie przyskoczy to kopa w słabiznę i polanem przez łeb. Tylko nie za mocno, bo Racimirowi nie trza następnego pogrzebu w rodzinie. ~ pomyślał przygotowując się na najgorsze.
- Szkoda żeś go nie widział ledwie dwa pacierze temu, ani on spokojny, ani słaby nie był. Słuchaj mądrzejszego od siebie i ostaw te więzy w spokoju. Poczekajmy na Józefa a kapłan niech nad twoim bratem w tym czasie się pomodli. Uradzim co robić. - próbował jeszcze przemówić do rozsądku Żyrosławowi bez większych nadziei na sukces. Racimir miał słabość do swoich dzieci i rozpuścił je niesamowicie, młynarska dziatwa za nic miała szacunek dla wieku i mądrości z nią nabytej.

Luther z niedowierzaniem patrzył jak wujo za lagę chwycił i jął wygrażać i jemu i Żyrkowi. Żyrkowi, któren chwalić bogi więcej tej no dyplomancji zachował niż Czarny. Nie wierzył też by sama jeno próba ucieczki tak wuja rozsierdziła. A jak wspomniał by się nad Światkiem do Stwórcy pomodlić to już pewien był, że wujo skreślił Światka jako Drzewiaka.
- Żyrko, czekaj - zatrzymał przyjaciela niepewny czy zaraz lagą nie dostaną - Dyć kaj on tera ucieknie? Ostawmy pęta na nogach i dłoniach, a resztę poluzujmy. Co by jako człek siądnąć mógł chocia. Wujo… on nasz przecie. A Racimir nie przyjdzie to i nie ma strachu. I jak wy chcecie, żeby on opowiedział kędy go jak zbójcę i zwierza traktujecie? -

- Luther czyś ty się szaleju nażarł, czy jaka wiedźma na ciebie urok rzuciła i zgłupiałeś zupełnie? Sam żeś go tu przyprowadził, a swego ojca i mnie znasz na tyle dobrze by wiedzieć że bez powodów byśmy go nie wiązali. Po mojemu coś w lesie się albo zezłościło, albo się zabawić chciało, zamieszało mu w rozumie i tak zostawiło. Po to ta narada, by zdecydować co robić i jak komu pomóc, bo nie tylko jego los na włosku zawisł, ale i twój. - Jeremi rzucił ostro do siostrzeńca.

Żyrosław podejrzliwie spojrzał w stronę lagi trzymanej przez wiedźmiarza, zaś jego ruchy jakby spowolniły. Niby nie wiadomo było czy Jeremi zamierza tylko dołożyć do ognia czy też zdzielić przez łeb, jednak kawał kija w ręku to zawsze jakiś oręż. A wiedźmiarz jak to wiedźmiarz - reputację miał człeka srogiego i nieprzewidywalnego.
- Mądrości wam odmawiać nie zamierzam, mości Jeremi, bo wiem że wy dużo wiecie. Ale chyba pozwolicie chociaż poluzować więzy, hę? Nie wiem co mój brat tu wyrabiał, ale wygląda potulnie. Już go chyba dość przygód spotkało.

Kiedy doszło do poruszenia, ani Eugeniusz ani Mieszko się na początku nie wtrącali, chociaż widać było, że ten drugi przygotowywał się do kłopotów, bo i kolana ugiął i za nóż za pasem złapał. Kapłan szybko go jednak uspokoił, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Luther, Żyrosław - odezwał się wielebny, przemawiając uspokajająco do młodzian. - Światożar nieopatrznie znalazł się w miejscu, gdzie zły urzęduje. Dyć znacie historię Bogny. Wiecie też, że rozgrzeszenie dostała i chodzi między nami wolna. Zaczekajcie ino, aż uradzim co z chłopakiem począć. Nikt go na straty nie spisuje, a jeśli niewinny się okaże i sumienie czyste mieć będzie, sam wyspowiadam go i duszę oczyszczę. -

- I z czystą duszą nasz pan dziedzic go obwiesi przed kościołem, zaraz po tym jak zakatują mego siostrzeńca ku rozrywce pana ślachcica. - mruknął Jeremi widać bardziej zainteresowany ocaleniem ciała niż duszy. - Trzeba nam uradzić jak ich ukryć i co powiedzieć dziedzicowym. Jak duszę stracił do tego co w lesie to i tak nie odzyska, a jak ją nadal ma to ona nie zając, nie ucieknie - dodał.

Starzec chyba chciał coś wtrącił na temat ocalenia skóry nad ocaloną duszą, ale ostatecznie powstrzymał się i kiwnął na młodzian.
- Usiądźcie albo przygotujcie jaką balię. Jak mości Horst wróci i będziemy pewni, że Światożar współpracować chce, trzeba będzie go umyć i w świeże ubranie odziać. Jest człowiekiem i chociaż tyle godności mu się należy.

- Wy… wybaczcie wujo - powiedział cicho Luther przysiadając w kącie. Za dużo już się tego dla młodego piwowarczyka robiło. Żyrosław również zamilkł ze skwaszoną miną, siadając na podłodze obok brata.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline  
Stary 10-02-2020, 21:01   #175
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Horst syknął w bólu i złości, ale dało się młodzika opanować. Jakim cudem tak wysoko kopał było zagadkę. Syknął przeciągliwie w bólu i złości posyłając spojrzenie śmierci dzieciakowi. Jakie miał szczęście, że był synem młynarza. Tak, Racimir miał swoje za uszami, ale pomimo wszystkiego był nadal przyjacielem... poza tym, potrzebował by smarkacz był w jednym kawałku. Ludzie zdatni potwierdzić jego tożsamość zostali powiadomieni, a to było kluczowe...

A on? Cóż, wątpił by stary młynarz był w stanie przyjść, bo z tego co słyszał się rozpił. Skąd do jasnej cholery miał alkohol, i to w takiej liczbie, nie wiedział, ale nie od niego. Alkohol nie rozwiązywał problemów. Wręcz przeciwnie, potęgował je, a nie chciał mieć na sumieniu człowieka którego tak dobrze znał. Ciekaw co wymyśli Luther... tak, jak zwykle, we wszystkim był cel. Niech się młody uczy myśleć.

- Masz fart smarkaczu. - wycharczał i udał się za Arniką. Znał ten ból aż nadto dobrze i zawsze boli jak skurwysyn. Zagryzał zęby...

* * *

Podczas kiedy wszyscy radzili, Horst miał zabieg znachorski na ciele. Po nim dłuższą chwilę rozprawiał z Arniką. Były sprawy w których musieli się naradzić. Sprawy niecieknące zwłoki. Sprawy, od których wiele zależało... w końcu podjęli decyzję, która mogła zmienić wszystko.

* * *

Wrócił później i zastał wielebnego. Nos nastawiony, mniej niż cieknący i ziołami pachnący. Mina sroga. Zawsze wiedział co czynić i niczego nie żałował. W końcu zawsze podejmował najlepszą w danym momencie decyzję.

- Witaj, Wielebny.
- przywitał się dość szorstko przez nową przypadłość cielesną - Zapewne Jeremi już przedstawił naszą zgubę? Światożar, syn Racimira... strasznie bojący się ojca... wręcz nienaturalnie znając jego łagodne usposobienie. Nietypowe, nieprawdaż?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 10-02-2020, 22:10   #176
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Marysia

Istnieją dobre i złe decyzje. Wielu ludzi uważa, że najgorsze spośród nich to... Brak decyzji.
Dłoń Marysi drżała na spuście kuszy. Chciała ratować brata, ale nie była bezwzględnym zabójcą. Tak naprawdę nigdy nikogo przecież nie zabiła i nawet nie myślała o tym, kiedy kładła się wieczorem spać. Gaudenty - choć zdolny do gwałtu lubieżnik, również wahał się, nerwowo ściskając spoconą łapą rękojęść. Trwali w patowej sytuacji, zastanawiając się kto pierwsze straci zimną krew.
Jednakże nerwy zawiodły wpierw u najmłodszego. Nie mogąc dłużej znieść niebezpiecznego napięcia, Patryk szarpnął się i spróbował rozpaczliwej ucieczki. Nakręcony adrenaliną oraz strachem Gaudenty wymierzył cios sztyletem. Celował w szyję, lecz chybił przez gwałtowny ruch wyrostka. Klinga zatopiła się w obojczyku.

Jeśli Marysia do tej pory miała jeszcze jakieś wąpliwości, to resztki musiały rozwiać się w momencie, kiedy sztych zatonął w ciele Patryka. Zwolniła cięciwę broni. Gruby intendent cofnął się o kilka kroków, lądując pod ścianą z bełtem wystającym z mostka. Twarz mężczyzny świadczyła o tym, że on również nie spodziewał się tego, co dzisiaj zaszło... Charczał i z wielkim trudem łapał oddech, w bezgranicznym zdziwieniu.




Bogna

Luther oraz Żyrosław opuścili młyn. Niełatwo było ujarzmić rozpaloną i niezaspokojną namiętność, choć głośne chrapanie Racimira skutecznie rujnowało nastrój. Bogna miała wrażenie, że lada moment cały budynek zacznie trząść się w posadach - tak straszliwą moc miało pijackie pochrapywanie pana domu.
Skoro nie mogła już liczyć na bliskość młodego, męskiego ciała, jedyną dostępną rozrywką pozostała miska owsianki oraz siennik. Na ten ostatni nie można było narzekać, gdyż dziewka nie znalazła w nim jeszcze ani jednej pluskwy! Dla sieroty i uchodźcy wojennego pokroju Bogny, mieszkanie we młynie musiało stanowić nie lada komfort. A głośne chrapanie Racimira, choć uciążliwe, stanowiło żywy dowód, iż jest bezpiecznie. Drewniana łyżka z owsianką po raz kolejny wylądowała w buzi dziewczyny, kiedy spoglądała na przykrytego futrami młynarza z mieszaniną uczuć.

Coś chrupnęło. W pierwszej chwili pomyślała z przerażeniem, że przygryzła i ułamała zęba. To było przecież ostatnie czego trzeba młodej dziewczynie! Nie dość, że twarz szpeciła blizna, to jeszcze miałyby dojść braki w uzębieniu? Szybka inspekcja wykazała jednak, że zęby były całe. Jakaś łupina musiała zapodziać się w posiłku. Zajadała dalej ze smakiem, obserwując ogień trzaskający w palenisku. Zrobiło się tak przyjemnie, że nawet stary młynarz przestał chrapać.

Kolejne chrupnięcie. Tym razem powstrzymała się od dalszego żucia, sięgając do buzi. Poczuła dziwne mrowienie na języku. Ostrożnie włożyła palce, chcąc wyciągnąć kolejną łupinę. Oczom Bogny ukazała się jednak insektoidalna głowa, zakończona parą długich czułek.
Odskoczyła z przerażeniem, wywracając miskę z jedzeniem. O dziwo, mleko nie rozlało się na podłogę. Zamiast cieczy, wypadło z niej stado karaluchów. Jedne mniejsze, inne większe. Niektóre z nich martwe, inne całkiem żwawe. Ten, którego wcześniej nadgryzła, leżał na grzbiecie, bezradnie przebierając nogami i dogorywając. Miała ochotę wrzeszczeć.




Było jeszcze ciemno, gdy Bogna gwałtownie zerwała się z posłania. Miała wrażenie, jakby wszystko ją swędziało. W ustach wciąż pozostawał nieprzyjemny posmak...




Henryk

Henryk przeczesał dłonią zmierzwone włosy, spoglądając na wschodzące słońce. Wziął głębszy wdech, po czym pomaszerował w stronę studni. Z zadowoleniem zauważył, że w wiadrze znajdowało się jeszcze sporo wody z wczoraj. Wylał zawartość na półnagie ciało. Oddech mężczyzny momentalnie przyspieszył pod wpływem zimna, zaś opinająca wychudłą sylwetkę skóra pokryła się gęsią skórką.
Potrząsnął głową kilka razy, a po senności nie został już nawet ślad. Pamiętał doskonale, że dzisiaj wielki dzień. Nie tylko dlatego, że niedziela... Dzisiaj czekał go pojedynek z wiedźmiarzem.

Leżaca koło studni butelka przykuła wzrok Henryka. Zmarszczył czoło, intensywnie zastanawiając się kto mógł to tutaj porzucić... Bez dalszej zwłoki sięgnął po naczynie i odkorkował, wąhając podejrzliwie. Zapach alkoholu momentalnie dał znać o sobie.
W pierwszym odruchu odsunął butelkę czym prędzej od siebie, nie chcąc słuchać podszeptów diabła. Wiedział, że powinien czym prędzej wylać trunek na ziemię, lecz nie zrobił tego... Zakorkował butelkę i odłożył tam gdzie leżała. Począł czym prędzej kroczyć w stronę chaty.

Zatrzymał się i obejrzał przez ramię. Czy to zaszkodzi, jeśli weźmie choć łyczka? Dla rozluźnienia? Aby nie zadręczać głowy starciem z Jeremim i wrogim nastawieniem mieszkańców wsi?

Wszystko jest przecież dla ludzi, byle z umiarem... Henryk nerwowo przełknął ślinę.
 
Bardiel jest offline  
Stary 13-02-2020, 12:39   #177
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
"Jutrzenka" - Józef Chełmoński


Nadeszła wreszcie wyczekiwana przez wszystkich niedziela. Upragniony dzień, w którym ludność Drzewiec mogła odłożyć na bok pługi, radła, kosy, grabie oraz inne, niezbędne do pracy przedmioty. Dzień, w którym każdy chciał założyć jak najpiękniejszy strój i pokazać się w dobrym świetle. Jedni z próżności - aby odpowiednio zaprezentować się przed sąsiadami. Inni dla własnej satysfakcji i samopoczucia. Byli też tacy, którzy szczerze wierzyli, że nie wypada pokazywać się Stwórcy na oczy w stroju, w którym na codzień obiera się kury z piór czy też doi krowę.
Nie chodziło jednak jedynie o cotygodniowy rytuał, którego przez wiele lat brakowało. Liczyła się też okazja, by spotkać innych mieszkańców Drzewiec! Wymienić nowinami, a także ostrożnie podzielić zdaniem na temat aktualnej sytuacji we wsi. Szczere zainteresowanie budziło również kazanie Wielebnego Niemysła, który co prawda mieszkał w parafii od niedawna, lecz zdążył zbudować należyty dla swego urzędu autorytet. Siwa broda kapłana wzbudzała szacunek, zwłaszcza kiedy szła w parze z rozsądnymi, starannie wyważonymi słowami. Dla wielu chłopów Eugeniusz stanowił nadzieję i ostoję w nadchodzących, trudnych czasach. Mógł to z łatwością wyczuć w spojrzeniach parafian, którzy wyraźnie niepokoili się tym, co miało nadejść.


Ta niedziela wzbudzała szczególne emocje. Wchodzący do świętego przybytku Otton oraz reszta ryceskiej rodziny łatwo przypominała wszystkim o wczorajszych wyrokach srogiego dziedzica. Po cichutku szeptano... Co mogło się stać ze Światożarem? Kto lub co pozbawiło życia biedną córkę młynarza? Dokąd uciekł Luther? Co zrobi Otton, gdy dostanie go w swoje ręce? Kto zwycięży w pojedynku sądowym - Jeremi czy Henryk? Podejrzany guślarz czy pijak-dzieciobójca? Niektórzy szeptali, że jeśli Stwórca chciałby tego dnia oddać sprawiedliwość, musiałby obu na miejscu razić piorunem.

Racimir usiadł w kącie, z tyłu - jakby nie czuł się godny przebywania zbyt blisko ołtarza. A może po prostu nie zależało mu na jego bliskości? Podkrążone oczy i czerwona twarz umęczonego mężczyzny świadczyły o tym, że musiał poprzedniego dnia nieźle dać w palnik. Nadal czekano na wszystkich, by zebrali się w świątyni. Kapłan miał ostatnie chwile, by doszlifować kazanie. Henryka wciąż nie było nigdzie widać.

Mieszko krążył po przybytku, zapalając świece. Gdy skończył, wyszedł przed budynek, spoglądając na zawieszone wysoko na horyzoncie słońce. Dochodziło południe. Niebawem będzie musiał wspiąć się na niską wieżę przybytku, by przy pomocy starego, mosiężnego dzwona oznajmić, że wybiła sexta i pora rozpocząć nabożeństwo.
 
Bardiel jest offline  
Stary 29-02-2020, 18:26   #178
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Spowiedź Światożara

Wielebny Niemysł poprosił, by Światożara umieścić w odosobnionej izbie, gdzie mógłby swobodnie przeprowadzić spowiedź. Chociaż kapłan wolałby zacisze swojego konfesjonału, wiedział, że Horst i Jeremi nie zgodzą się wypuścić chłopaka z domu. Całe szczęście sakrament spowiedzi można było przeprowadzić w dowolnym miejscu.
- Synu, czy jesteś gotowy oczyścić swoją duszę? - zaczął Eugeniusz, przysiadając się do Światka.
Syn Racimira spoglądał tępo w podłogę. Dygotał nieznacznie i sprawiał wrażenie, jakby bał się podnieść wzrok, by spojrzeć na duchownego.
- Ja… Nie wiem. Nie wiem czy mogę… - wymamrotał niepewnie.
Kapłan skrzywił się lekko, przyglądając się skrępowanej sylwetce Światka. Być może niezbyt podobała mu się taka sytuacja, gdzie grzesznik siedział skuty i niemal zmuszony do wyznania win.
- Rozumiem twoje obawy, chłopcze. Wydaje ci się, że nie ma takiej siły na ziemi, która mogłaby sprowadzić cię z powrotem na drogę Stwórcy. Wiedz jednak, że miłość Pana jest potężniejsza od miłości jakiekolwiek człowieka. Przebacza największe zbrodnie, by zachęcić do pokuty i ściągnąć na stronę światła - zachęcał łagodnie Eugeniusz.

Światożar ukrył umorusaną twarz w równie brudnych dłoniach i milczał przez dłuższą chwilę. Kapłan mógł dostrzec wyraźne sińce i otarcia, które nieśmiało wychylały się zza spoczywających na nadgarstkach więzów.
- Ja… Ja nie wiedziałem co czynię, ojcze… - wystękał w końcu z trudem. Głos Światożara tłumiły dłonie, którymi nadal zasłaniał się, jakby ze wstydu. - Wydawało mi się, że widzę straszliwą wiedźmę… Że ona rzuca na mnie klątwy i wygraża mi… Uciekałem przed nią, a ona cały czas biegła za mną… Jej wygląd był tak paskudny, tak straszliwy…
Młynarczyk przetarł twarz, ujawniając zeszklone oczy.
- W końcu dopadła mnie. Ja się tylko chciałem bronić… Chwyciłem ją za gardło i zacząłem dusić. Dusiłem… Dusiłem i…
Młodzieniec wybuchnął płaczem.
- I jak już było po wszystkim… Nie było już wiedźmy. Leżała tam Nawojka. Ja… Ja ją… Własną siostrę, ojcze…
Światożar ponownie ukrył twarz w dłoniach.
- Tego się obawiałem… - westchnął Eugeniusz. - Podobnie jak Bogna, zostałeś poddany działaniu szatana. Zła istota zamieszkująca Las Mgieł zmąciła twoje zmysły i popchnęła do morderstwa. - Kapłan potarł skroń. - Powiedz, czy będąc tam czułeś jakąś obecność? Czy widziałeś lub słyszałeś coś, zanim rzeczona wiedźma zmaterializowała się przed tobą?

Syn młynarza toczył ciężką walkę ze sobą, aby zebrać myśli do kupy. Wydawało się, że zrzucenie odpowiedzialności na szatana, zdjęło przynajmniej odrobinę poczucia winy z barków Światożara.
- Nie wiem… Wszystko wydawało się normalne… Tylko ta cholerna mgła! Szukaliśmy Bogny i ledwo co było widać przez tę cholerną mgłę! Potem już zobaczyłem wiedźmę…
Młodzieniec wpił palce we włosy, po czym zaczął je rwać.
- Mgła - powtórzył z zastanowieniem Eugeniusz. - No dobrze. Czy więc przyznajesz się do tego, że szatan zawładnął twoim ciałem? Czy wyrzekasz się go, jako że twoim Panem jest jedynie Stwórca? Mów szczerze mój synu. Być może unikniesz sądu świeckiego, jednak wiąże się to z egzorcyzmem. Twoja kolaboracja tylko ułatwi ten proces.
Światożar nie miał pojęcia, co znaczy “kolaboracja”, ale ochoczo pokiwał głową.
- Wyrzekam się Szatana, ojcze Wielebny. Wyrzekam się po tysiąckroć! Przecie ja nigdy bym… nigdy bym nie…
Chłopak po raz kolejny ukrył twarz w dłoniach.

- Cieszy mnie to niezmiernie. Musisz jednak zrozumieć, że nie mogę teraz dać ci rozgrzeszenia, dopóki mieszka w tobie diabeł. Wyślę list do najbliższej katedry i wezwę egzorcystę, który uwolni cię od szponów złego. Do tego czasu postaram się uchronić cię przed gniewem dziedzica. Jeśli będą cię przepytywać, pamiętaj, że to dzieło szatana i że trzeba się go pozbyć z tamtych lasów - wyjaśnił wielebny Niemysł, przedstawiając swój plan na uratowanie skóry młodzieńca.
Na wspomnienie o egzorcyzmach Światożar spojrzał na kapłana oczami wielkimi jak spodki. Bał się. Cholernie się bał… Ostatecznie jednak skinął milcząco głową, na znak zrozumienia. Prawdopodobnie upatrywał w Wielebnym jedynej szansy na przeżycie…
- Wszystko się ułoży według planu Pana - uspokoił kapłan.


Kiedy skończyli, Eugeniusz zostawił Światożara samego w izbie i wyszedł do Jeremiego i Horsta. Biorąc ich na stronę, wytłumaczył im swój plan działania i sposób na uratowanie chłopca z rąk włodarza.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 02-03-2020, 16:32   #179
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Gdy samemu nie podejmuje się decyzji, podejmuje je za nas ktoś inny. A pewne decyzje ciężko jest podjąć, zwłaszcza gdy sytuacja jest nerwowa i wymaga natychmiastowego działania.
- Patryk! - wyrwało się z gardła przerażonej dziewczyny, gdy dostrzegła i zrozumiała co się tak naprawdę stało.
W tych okolicznościach, mając w chacie dwóch rannych, Marysia ani chwili nie zastanawiała się nad tym którego ma ratować i zareagowała od razu. Czym prędzej podbiegła do brata, mając nadzieję mu pomóc.

Chłopak upadł na ziemię z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Sztylet wystawał z okolic prawego obojczyka Patryka, wbity do połowy. Krwawił, ale słabo. Najwyraźniej nie doszło do przecięcia żadnej z głównych arterii.
- Prze...praszam - wydusił chłopak, oddychając szybko i płytko.

- Ja przepraszam - wyrwało się Marysi, gdy kucnęła obok brata. - Powinnam była zabić śmiecia od razu, a nie mieć nadzieję że sam cię puści... Och tak mi przykro - powiedziała, a łzy zalewały jej oczy, gdy widziała jak jej braciszek został zraniony. A wszystko przez złego człowieka, który leżał teraz nieco dalej z nie mniejszą raną i nie stanowił już dla nich zagrożenia.

Dopiero po chwili, Marysia opamiętała się na tyle, aby wiedzieć co należy zrobić.
- Zabiorę cię do Arniki - powiedziała w końcu, starając się jak najostrożniej podnieść Patryka na nogi.
Chłopak nie odezwał się już więcej. Spoglądał tylko przestraszony na siostrę. Był w tak dużym szoku, że nawet nie płakał. Prawdopodobnie nie czuł jeszcze w pełni bólu. Ten miał nadejść dopiero, gdy ustąpi nieco adrenalina.
Patryk syknął cicho, gdy Marysia pomagała mu wstać. Okolice przy prawym obojczyku chłopaka krwawiły tylko trochę, gdyż wbity od góry w mięsień łopatkowy sztylet stanowił swoisty zawór bezpieczeństwa. Naruszenie mięśnia sprawiało, że chłopak nie mógłby poruszyć prawym ramieniem lub zrobiłby to z ogromnym bólem.
Gaudenty tymczasem siedział pod ścianą i oddychał z ogromnym trudem, przy okazji wypluwając krew. Wystrzelony bełt prawdopodobnie przebił płuco. Oczy intendenta, nie dość że z natury wyłupiaste, teraz dodatkowo były wytrzeszczone w przerażeniu. Spoglądał na Marysię, jakby wciąż liczył na pomoc.

- Zaczekaj chwilę, zaraz pójdziemy - powiedziała cicho Marysia, obdarzając brata skromnym i raczej wymuszonym uśmiechem.
Bardzo chciała pomóc bratu, ale zostawić umierającego człowieka, nawet złego, nie godziło się z jej sumieniem. Marysia podeszła bliżej do intendenta i przyglądając się jego ranie. Bełt był wbity głęboko.
- I po coś tu przyszedł?! Musiałeś nam dokuczać?! - rzuciła z wyraźnymi pretensjami. - Odkąd przybyliście do Drzewców, same nieszczęścia! - wyrwało jej się z gardła, czemu ciężko było zaprzeczyć. Tym razem, nieszczęście dotknęło jednak także jednego z przybyszów.
Rana wyglądała bardzo poważnie i Marysia nie wiedziała jak go uratować. Wzięła stołek i postawiła na nim nogi intendenta. Wydawało jej się, że tak trzeba, gdy ktoś krwawi.
- Przyprowadzę uzdrowicielkę, trzymaj tu - powiedziała, kładąc ręce mężczyzny na ranie.
I tak nie wiedziała co robić, więc nie było sensu tracić czasu. Nie zostawiła go ot tak, jak konającego wieprza. Coś zrobiła, chyba pomogła, więc z w miarę czystym sumieniem opuściła chatę. Ostrożnie ale szybko, zabrała brata do uzdrowicielki. W tej chwili liczył się tylko Patryk i jego zdrowie, więc zaaferowana tym, nawet nie poczuła że brakuje jej części odzienia.
 
Mekow jest offline  
Stary 08-03-2020, 09:54   #180
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
- Luther oddasz się pod osąd pana jak Wielebny się za tobą wstawi? Jeno pamiętaj że jak siem jutro nie pojawisz to we wsi życia dla ciebie nie bedzie, każdy pański ubije cię bez sądu i będzie w prawie. - Jeremi zapytał swojego siostrzeńca. Ten po chwili zastanowienia skinął głową, zgadzając się na zaufanie kapłanowi.
- Niech tak zatem będzie. Może jakoś na to wyjdzie, obaczym. - wiedźmiarz rozciął więzy młynarczyka.
- Ruszajcie do kościoła i baczcie by nikt was nie obaczył. - powiedział jeszcze otwierając drzwi i rozglądając się czy jest bezpiecznie.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172