Noc 22 Brauzeit 2518 KI, mur Herrendorfu
Wróciła do macierzy, rosła w łonie matki w bezpiecznej bańce płynów. Słyszała, jedne dźwięki niepokoiły, inne koiły i czyniły kąpiel ekstazą. Zmieniały się natężenia światła i cieni.
Po dniu pełnym śmiechów nadeszła noc wrażeń zupełnie nowych, blasków fioletu, złota, wszystkich kolorów magii. Z wizji, która nawiedziła nienarodzone dziecię, a kończyła się na szturmowanym przez nieumarłych murze, wyrwała Olivię siła Hansowego ramienia. Odzyskawszy przytomność dziewczyna nie pewna sięgnęła do noża, ale poznając osiłka zdobyła się na uśmiech i pozwoliła unieść w powietrze, jego mocarnym ramionom.
Trudno było opierać się Hansowi i trudniej jeszcze nie przyznać mu racji, kiedy oferował pomoc w dostaniu się do bezpiecznej chaty. Ale właśnie paradoksalnie ta chęć pomocy wskrzesiła w adeptce iskrę nadziei, to wystarczyło by zapłonął stos kolejnego szaleństwa. Remerczyk musiał dojrzeć tą nieoczekiwana zmianę na twarzy dziewczyny, bo oblicze wykrzywił mu grymas złości.
- Zaczekaj - odważyła się - Możemy dać im jeszcze choć chwilę powracającej nadziei. Jeszcze jedno zaklęcie, potrzebuję tylko byś trochę mnie ochraniał.
Nie zważając na schnącą skorupę błota zwróciła się ku ogniu walki. Wyjęła z małej sakiewki dzwoneczek i wyrwała mu serce, zastępując je ułomkiem żebra kościeja, który skrzętnie wcześniej ukryła.