10-02-2020, 15:57
|
#150 |
| Złodziej wstał i zabrał się za ogarnianie pułapki.
- Żyjesz? - padło pytanie do Jacea. - Żyję, ale co to za życie? - zażartował psionik osłaniając ranę na ramieniu. Krew powoli sączyła się przez palce uciskanej rany i spod spodni na wysokości uda. - Mam tylko nadzieję, że nie jest zatruta.
- Co wy robicie?! Cofnijcie się, zanim znów was dziabnie. - krzyknął Mikel. Widać było, że coś jeszcze mamrocze pod nosem.
- Dobrze że jesteście cali. A tu … fachowe krasnoludzkie kamieniarstwo, nie ma co- krasnoludków poświecił w miejsce gdzie zauważył szczeliny skąd wyskoczyły ostrza - Kharricku, tam widzę dwie szczeliny skąd to wyskoczyło -
- Jak skończycie to przepuście mnie ulecze was. - Odezwała się Laura gdzieś z tyłu. Dosłownie z szarego końca. Stała za plecami Mikela w świetle czaru światła jaki miała rzucony.
Rufus przywołał swój topór, gotowy do walki, ale nigdzie nie było widać przeciwnika. Rozejrzał się z frustracją dookoła.
-Cholerne pułapki myślałem Kharrick że znasz się na nich?
-Ja myślałem, że Jace się pcha na początek bo jest taki bystrooki. - uzupełnił Mikel.
- Znam się, nie zauważyłem jej po prostu - westchnął złodziej ciężko.
- Nie podoba mi się ten dźwięk z przodu.
Przyjrzawszy się podłodze, Kharrick zauważył, że obaj z Jacem wdepnęli w jedną z wielu ruchomych płytek, która pod ich naciskiem musiała uruchomić pułapkę. Im podobne pokrywały cały ten korytarz i ciężko było przewidzieć, które stanowią niebezpieczeństwo. Delikatne stukanie zza ściany sugerowało, że mechanizm nastawia się, by móc uderzyć ponownie. Szum wahadeł z dalszej, mrocznej części korytarza nie wydawał się zbliżać. -Mogę się o to oprzeć? - spytał Kharricka wskazując na ścianę nieopodal.
- A proszę cię bardzo. - złodziej wycofał się pospiesznie zabierając po drodze Jace’a nim pułapka na nowo się uruchomi.
- Wygląda na to, że ten mechanizm nie działa od razu. Eech… Dajcie mi chwilę, zaraz to ogarnę. Cały korytarz może mieć takie ruchome kafelki.
Jace oparł się ciężko o ścianę przyglądając się swoim ranom. Na wszelki wypadek sięgnął do torby po dwie mikstury, na wypadek gdyby Leczenie nie przyszło.
- Wiesz co? Masz bardzo niewdzięczną pracę z tymi pułapkami. - stąpnął nie przejmując się tym czy Kharrick potrzebuje chwili ciszy. - Śmiem zaryzykować, w oparciu o dotychczasowe przygody, że bardziej niebezpieczne niż cała inwazja Żelaznych Kłów. -
Złodziej faktycznie potrzebował spokoju. Grzebał przy otworach i zapadniach z narastającą frustracją.
- Nie przesadzaj. Zardzewiałem po prostu, od ponad trzech miesięcy nie miałem styczności z czymś podobnym. Nie żebym wcześniej buszował po krasnoludzkich fortach czy coś… Z resztą, takie ryzyko to żadne ryzyko.
Coś zgrzytnęło lecz nie było żadnej reakcji. Z ust złodzieja poleciało kilka krasnoludzkich przekleństw.
- Będę potrzebować pomocy. Macie jakieś drobne wsparcie? Nie wiem, wiedźmie spojrzenie, mądrość przodków albo wsparcie natury? Wszystko mi jedno co, ale muszę się rozruszać. -Ja cię wspomogę mocą moich przodków, umiem coś więcej niż tylko rąbać toporem-Pół-ork uśmiechnął się szeroko do łotrzyka, kładąc mu ręke na ramieniu i skupiając wolę na wsparciu go w zmaganiu z pułapkami.
Kiedy Kharrick został magicznie poklepany po plecach poszło mu znacznie lepiej. W końcu zrozumiał gdzie popełniał błąd. Po dłuższej chwili i sporej ilości wygibasów udało mu się zabezpieczyć teren.
- No dobra, to wygląda tak: drugiej i czwartej nie udało mi się unieruchomić, ale spokojnie dacie radę przejść, reszta jest zablokowana i powinna wytrzymać Rufusa. - Złodziej łypnął na półorka tłumacząc się - Masz ciężką zbroję. |
| |