13 Martius 816.M41, Dolny Primaris
-Szanowny panie ja, wasz przydział i stopień - Ramirez mówił podchodząc do jedynego wygadanego. - Pokażcie te rozkazy zaciągu.
Upewniał się, że twarz i mundur łowcy niewolników wyraźnie się nagra. Tymczasem wewnątrz hełmu wizualizowało się przemieszczanie ludzi Amelii. Pokładowi żołnierze Błysku byli już na pozycjach, ukryci w ciemnościach korytarza po przeciwnej stronie peronu. Z punktu taktycznego wątpliwości Ramireza mogło budzić jedynie ryzyko postrzelenia przez nich któregoś z więźniów, bo werbownicy znajdowali się niemal dokładnie pomiędzy żołnierzami i ofiarami łapaczy.
Brodaty przywódca grupy sięgnął bardzo powoli do kieszeni kurtki, nawet przez chwilę nie zbliżając dłoni do noszonego w kaburze na biodrze pistoletu. Rozprostował w palcach kartkę papieru i odwrócił ją w stronę magosa. Ramirez przesunął wzrokiem po treści dokumentu.
Logo Bastionu, odnośniki do odpowiednich aktów prawnych, sprawiające wrażenie autentycznych pieczęcie i podpisy wysokich rangą dygnitarzy. Papier wciąż pozostawał papierem i był wyjątkowo mało odporny na fałszerstwo, ale ten dokument wyglądał w oczach prezbitera na autentyczny. Podobnie jak umundurowanie i wyposażenie ludzi, którzy realizowali rozkaz pozyskania „zasobów żywych dla potrzeb Marynarki”.
-Bosman Alvar Sappo, ze służb pomocniczych Bastionu - przedstawił się brodacz w kurtce - A skoro dokonałem prezentacji jako podoficer na służbie, z kim mam przyjemność rozmawiać?
Ramirez nie specjalizował się w czytaniu ludzkich emocji, ale pewien był, że w ostatnich słowach mężczyzny zadźwięczała ewidentnie sarkastyczna nuta.
- Magos eksplorator Ramirez, główny Wizjoner Silnika Błysku Cienia. A tamten - hełm obrócił się w stronę kłopotliwego więźnia - to członek mojej załogi. Ma stosowny czip. Zresztą, to nie jedyny z naszych ludzi, który nie wrócił na pokład. Wiecie coś o tym, Sappo?
Bosman wzruszył ramionami, obrzucił niepewnym spojrzeniem Alderiksa.
-Mamy swoje procedury, techminencjo - powiedział - Jeśli wasi ludzie nie wylegitymowali się w poprawny sposób, wina leży pomocy stronie. Wszyscy tutaj obecni sprawiali wrażenie dezerterów, oddawali się grzesznym uciechom i kto wie, jakie jeszcze złamali paragrafy. Ale w drodze kompromisu mogę oddać techminencji tego agresywnego, za pokwitowaniem.
- Tak się składa, że Alderkis miał znaleźć prawdopodobnych dezerterów. I on sam raczej nie oddaje się takim uciechom. Bosmanie Sappo, jak myślicie: ilu naszych ludzi, którzy niemoralnie się prowadzą schwytaliście w ciągu ostatnich czterech tygodni?
Hellgun wrócił do uchwytu magnetycznego na plecach Ramireza.*
-Moja grupa nikogo - bosman ponownie wzruszył ramionami. Jego podwładni wyraźnie się rozluźnili na widok opuszczonej broni techkapłana, odwiesili własne lasery i śrutówkę strzelby na ramiona.
-Nie mam wglądu w raporty innych werbowników - ciągnął Sappo - Po prawdzie ci tutaj nawet nie zgłosili, gdzie służą. Znaleźliśmy ich w nielegalnym burdelu, byli kompletnie otumanieni obskurą. Procedury nakazują przyjąć w takich przypadkach, że mamy do czynienia z dezerterami. Nie zrobiliśmy niczego, co łamałoby przepisy Floty.
Ramirez nie był pewny bosmana. Być może wykorzystywał dziury w prawie do własnych celów, a być może był tylko skutecznie wykonującym swoje obowiązki naganiaczem. Osoba mogąca rozwiać wątpliwości leżała odurzona.
- Gdzie podpisać pokwitowanie za niego? Przygotujcie papiery
Pancerz syknął odsłaniając medycznego mechadendryta.
- Pozwolę sobie go doprowadzić do stanu używalności i zaraz dowiemy się co zaszło panie Sappo.
Srebrzysto złota macka zawinęła się wzdłuż ciała techkapłana. Kroki pancerza wspomaganego skierowały się w stronę Alderkisa.