Magiczny klejnot upadł na srebrną tacę, a metaliczny dźwięk jaki się rozległ był nad wyraz intensywny i drażniący. Kamień obrócił się kilka razy wokół własnej osi, aż w końcu zatrzymał się.
Książę Niclas odwrócił się do swoich rozmówców i powiódł po wszystkich wzorkiem.
- Masz rację drogi Malcolmie. Klejnot ten to przedmiot niezwykły. W niewłaściwych rękach może wyrządzić wiele zła. Gharth postąpił nieroztropnie korzystając z niego. Można jednak powiedzieć, że to nie jego wina. Któż bowiem z nas ma tak twardy charakter, aby oprzeć się tak wielkiej pokusie. Nie winię go więc za to i nie mam pretensji. Najważniejsze, że kamień jest cały i bezpieczny.
Lord zbliżył się do Halvara i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Czy mogę? - spytał wyciągając dłoń po kamień.
Mimo, że Gharth nie trzymał magicznego klejnotu w dłoniach, to ten nadal pulsował swym wewnętrznym blaskiem. Wszyscy, nawet ci którzy nie byli wyczuleni na magiczną energię, niemal fizycznie doświadczali potęgi, jaka emanowała od kamienia.
W powietrzu wirowały niewidzialne sploty energii od których włos jeżył się na skórze. Wściekłe żywioły szalały również nieprzerwanie na zewnątrz. Coraz głośniejsze i coraz częstsze pioruny rozświetlały mrok, a spływające z nieba strugi deszczu wygrywały upiorną melodię na dachach i rynnach zamku Kirchlagern