No.3.1
Jak brzmi trzask rozbijanych pięciu tysięcy lat historii? Czy słychać płacz dawno umarłych ludzi? Czy słychać dźwięk pękających, zawiedzionych nadziei na wieczność? Czy kosmos krzyczy, a ziemia trzęsie się w posadach? Czy choć na chwilę wskazówki zegara wstrzymują swój bieg, aby opłakać ten moment?
Nie!
Gdy Talibowie wysadzali posągi Buddy słychać było tylko odgłos detonacji i kruszącej się skały.
Gdy hunwejbini Mao rozbijali antyczne wazy, po ulicach niósł się krzyk rozentuzjazmowanego tłumu.
Gdy Zoja rozbijała o podłogę sumeryjski ceramiczne stożki, w hotelowym pokoju rozległ się tylko pusty, nic nie znaczący huk.
W powietrze wzbił się niewielki tuman kurzu i tyle. Tylko tyle.
Choć nie tak do końca Wzniesiona w górę dłoń Gromowej i huk rozbijających się ceramicznych stożków przywołał echa dawno minionych lat.
Może nie sprzed pięciu tysięcy lat, ale jednak pewne reminiscencje ożyły w umysłach całej trójki.
No. -1
“Unhappy is he to whom the memories of childhood bring only fear and sadness.”
H.P.Lovecraft
Zabawki w sierocińcu to luksus, prawie tak samo rzadki, jak ciepły uścisk dłoni, czy czule przytulenie.
Jakim cudem przenośna konsolka Gameboy znalazł się w państwowym sierocińca im. Maksyma Gorkiego, tego nie wiedział nikt. BYć może była to zasługa Papy, a może prezent o jakiegoś wychowanka, któremu powiodło się w życiu.
Dla sierot z bidula nie miało to żadnego znaczenia. Liczyła się tylko frajda czerpana z gry w Mario Bros, czy w Zeldę. Wbrew nazwie konsolki, w kolejce do zabawy nią, ustawiali się nie tylko chłopcy, ale także dziewczynki.
Konsolka była jedna, a dzieciaków cała masa. Ustalono, więc proste zasady. Kwadrans dziennie dla każdego w wychowanków. Opiekunki rygorystycznie pilnowały porządku, a największą karą w tamtym czasie dla dzieciaków było pominięcie w kolejce lub zakaz gry na konsoli przez tydzień lub dwa.
Tego dnia Zoja miała świetną passę. Pokonywała kolejne levele, jak natchniona. Wyznaczony kwadrans minął ledwo się dziewczyna spostrzegła.
- Dobra tera ja - krzyknął będący za Zoją w kolejce Borys, zwany Bułą. Przezwisko wcale nie pochodziło od nadmiernych kilogramów, ale od niezwykle wyrzeźbionych mięśni chłopaka.
- Słyszy? Tera ja dawaj gemboja. Czas minął.
- Czekaj - burknęła tylko Zoja, nie odrywają nawet oczu od małego ekranu konsoli.
- Czas minął! - Borys coraz głośniej domagał się oddania konsoli - Tera ja mam grać!
- Mam jeszcze dwa życia.
- To nie ważne. Piętnaście minut minęło. Oddawaj.
Borys nie ustępował, a złość rosłą w nim z każdą sekundą.
- Oddawaj gemboja, bo ci przywalę.
Chłopak ostentacyjnie podwinął rękawy i mocno szturchnął Zoję tak, że ta wpadła aż na ścianę. Ucierpiał też na tym biedny Mario, który wskutek ataku Borysa wpadł do przepaści.
Siedzący przy oknie Ivan i Tinka wstali i spojrzeli po sobie.
Wielka awantura wisiała w powietrzu.