- Rozcinanie każdego worka za dużo czasu zajmie. - Powiedział Max -
Tommy, zrób kolce w podłodze, niech przebiją wszystkie worki naraz, może uda ci się tymi kolcami potem jeszcze na boki rozerwać resztki.
Tommi przyklękł, kamienna rękawica zsunęła się z dłoni. Chwilę nic się nie działo, aż nagle w górę wstrzelił deszcz białego proszku. Przez opary widać było sterczące z pryzmy worków kolce.
- Cofnij się Duncan i nałóż maskę, bo będziesz miał ostatnią jazdę w swoim życiu. - powiedział Max.
Franko niczym piekielny młynarz ruszył do przodu odgryzając korki dwóm butelkom trzymanym w dłoniach. Wypluł korki i zaczął chojnie polewać.
- Sorki za to - mruknął Tommy okręcając swoją butelki -
nie myślałem, że to aż tak wyjdzie.
Przez dłuższą chwilę pracowali w milczeniu, gdy nagle odezwał się Max:
- Panowie, mamy problem…
Franko ścisnął w dłoniach butelki rozpryskując płyn na breję, w którą zmieniał się niedawny kontener koksu.
Czarna sylwetka niewidoczna w zaułku przyglądała się dwóm furgonetkom zapakowanym uzbrojonymi ludźmi. Sprawdziła czas i wyjęła obły przedmiot. Wyrwała zawleczkę i poturlała granat pod jedną z furgonetek.
Stuk…
Stuk…
Stuk… BUUUUMMM!
Poderwana wybuchem furgonetka obróciła się i rąbnęła na dach płonąc. Z drugiej wysypali się uzbrojeni ludzie celując we wszystko dookoła. Czarna sylwetka cofnęła się w zaułek i znikła w mroku.
- Don Giovani - krzyczał jeden z nich do telefonu -
zaczęło się. Rozwalili naszych. Don Giovani odłożył telefon i powiedział:
-
Wyślij ludzi, niech zrównają klub z ziemią. Każdy żółtek jakiego tam znajdą ma gryźć ziemię. -
In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti. Amen. - ojciec Forthill modlił się żarliwie. On także widział odezwę Wujaszka w internecie i coś mu mówiło, że każda pomoc będzie potrzebna.
- Sub Tuum praesidium configimus sancta Dei Genitrix, nostras deprecationes ne despicias in necessitatibus nostris, sed a periculis cunctis libera nos semper, Virgo gloriosa et benedicta. Domina nostra, Mediatrix nostra, Advocata nostra, Consolatrix nostra. Tuo Filio nos reconcilia, tuo Filio nos commenda, tuo Filio nos repraesenta. - Takeshi, odwołałeś operację odzyskania towaru? - zapytał wchodzącego pan Taki.
- Tak, Matabi nie ma szans zabrać towaru do kryjówki. Nie przy tylu świadkach. Okolice magazynu roją się od reporterów, gliniarzy i włochów. Nie doceniłem tych miejscowych Oni. Musimy poczekać na inną okazję…
Nagle do środka wpadł Araki.
- Atakują nas! To włosi! - To twoje ostatnie ujęcie, dupku - trafiona pociskiem kamera rozpadła się na kawałki. -
A teraz to samo zrobię z twoim łb…
Nie zdążył dokończyć. Wielka łapa spadła na ramię i szarpnęła. Pocisk trafił metr od głowy reportera.
- Nie zasługujesz by żyć, śmieciu - warknął czarno odziany, wysoki, barczysty osobnik. Pięść z kastetem zmasakrowała twarz bandziora. Czarny osobnik wzniósł pięść do drugiego ciosu, ale zamarł. Spojrzał przez ramię, w górę. Wprost w kamerę zamontowaną na dronie. Odrzucił bandziora, błyskawicznie wyciągnął pistolet i strzelił. Obraz z kamery zmienił się w zakłócenia.
- Tak moi mili, właśnie poznaliście nowego bohatera - Ricki uśmiechnął się do kamery -
trochę nieśmiały i dziki. Ale respekt budzi. Bogeyman! Tak! Straszak na niegrzecznych ludzi. Przy okazji, pod filmem wrzucam linka do zbiórki, kopsnij cie ile kto może. Muszę kupić nowego drona. - Właśnie eksplodowała furgonetka, z drugiej wyskoczyło paru mafiozów - szybko relacjonował Max.
- Walą na oślep. Nigdzie nie widać kitajców. Widziałem Panterę i jakiegoś nowego typa. Ricky nazwał go Boogeyman. Robią co mogą, ale reporterów całkiem pojebało. Leżą jak lemingi pod lufy. Do tego sporo gapiów, przyszli zobaczyć bohaterów w akcji, debile. - Max tak nie nazywał nawet studentów uwalniających trzecią poprawkę.