Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2020, 16:03   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tanelia i Gravaren

- Z pewnością wiesz, gdzie rozłożyli się kupcy. - Gravaren uśmiechnął się do Tanelii.
- Oczywiście - stwierdziła castaniczka. - To przecież jedna z najistotniejszych informacji, zaraz po kuchni i namiotach - stwierdziła, prowadząc pewnie elfa.
- Prowadź więc, skoro nie musimy się zatrzymywać i wypytywać o drogę - powiedział z uśmiechem. - Mówiłem ci już, że jesteś prawdziwym skarbem?
- Możliwe, ale zawsze możesz powtórzyć - odparła, robiąc dokładnie to, o co poprosił, a mianowicie prowadząc ich najpierw między namiotami, a następnie szerszym odcinkiem wolnej przestrzeni, który najwyraźniej stanowił coś na kształt drogi biegnącej przez obóz.
- Jesteś prawdziwym skarbem - zapewnił ją Gravaren, uśmiechając się przy tym lekko. - Będziemy udawali, że chcemy coś kupić? - zapytał.
- Nie musimy udawać, możemy po prostu coś kupić - odpowiedziała, jakby to było oczywiste. - Po co udawać? Z pewnością mają ciekawe towary i to o niebo lepsze niż te, które dostaliśmy z przydziału. Warto się zaopatrzyć - wyjaśniła.
- Już mnie uprzedzono, że ceny mogą być wzięte z powietrza i nijak się mieć do realnej wartości - wyjaśnił. - Dlatego nie wiem, czy coś naprawdę kupimy. Ale spróbować można. Targowanie się to dla niektórych świetna zabawa.
- To JEST świetna zabawa - poprawiła go, po czym pociągnęła do nader kolorowego namiotu. Po wejściu do środka znaleźli się w świecie naszyjników, pierścieni, pasów i różnego rodzaju koszulek. - Jestem w raju - stwierdziła castaniczka.
- Wybierać, przebierać... - powiedział elf. - Co z tego ci się podoba?
- Hmm - mruknęła pod nosem, przesuwając palcami po wystawionych koszulkach, po kamieniach w pierścieniach, wreszcie zatrzymała się przy leżącym na jednym ze stołów naszyjniku. - Ten - wskazała.


- Doskonały wybór - sprzedawca zmaterializował się znikąd, jak to tacy jak on mieli w zwyczaju. - Zechce panienka przymierzyć? - zapytał, już trzymając błyskotkę w dłoni i gotując się do zawieszenia jej na szyi castaniczki.
- Pozwolisz? - Efl wyjął mu błyskotkę z dłoni. - W czym pomocny jest ten drobiazg? Prócz ozdabiania rzeczy, które dodatkowej ozdoby nie potrzebują? - spytał.
- Ten konkretny okaz nadaje się doskonale dla osób władających łukiem - poinformował sprzedawca, robiąc krok w tył aby zrobić elfowi miejsce. - Jego specjalną zdolnością jest zwiększona szansa na ogłuszenie przeciwnika. Ma także dodatkową funkcję w postaci magicznego zwiększenia żywotności osoby, która go nosi. Jak zapewne wam wiadomo osoby zajmujące się łucznictwem zwykle są dość delikatnej budowy - obrzucił castaniczkę wzrokiem, uśmiechając się nader domyślnie. - Z tego też powodu taka błyskotka może oznaczać różnicę między życiem, a śmiercią.
- W walce może to jest i przydatne... - powiedział elf z niezbyt wielkim entuzjazmem. - Ale poza tym... - Był pełen wątpliwości. - Podoba ci się? Naprawdę? - Z powątpiewaniem spojrzał na dziewczynę, po czym przyłożył medalion do jej biustu. - Gdzie tu jest lustro? - Przeniósł wzrok na sprzedawcę.
Sprzedawca już trzymał je w dłoni, gotowy służyć swoim klientom najlepiej jak potrafił. Wszystko zaś dla brzęczących, złotych monet.
- Oczywiście że mi się podoba - oświadczyła Tanelia. - To przecież krew Sikandera, prawda? - rzuciła pytające spojrzenie na sprzedawcę, który uniósł brwi w wyrazie zdziwienia.
- Sam nie wiesz, co sprzedajesz? - spytał Gravaren, który nie do końca rozumiał, o co chodzi Tanelii.
- Wręcz przeciwnie - oburzył się sprzedawca. - Zdaję sobie z tego doskonale sprawę. To jeden z naszych cenniejszych okazów. Niewiele takich już pozostało, które zawierają niczym nie rozcieńczoną krew Sikandera. Ma panienka niezwykle dobre oko - pochwalił, przymilając się castaniczce.
- Nie tylko oko... - Gravaren szepnął jej na ucho. - To ile ten drobiazg jest, wart, pana zdaniem? - powiedział normalnym tonem.
- Jedyne dziesięć złotych monet - poinformował sprzedawca, uśmiechając się przymilnie i przesuwając lustro tak, by castaniczka mogła się obejrzeć z każdej strony.
- Wolne żarty - powiedział Gravaren, którego sakiewka, chociaż nie pusta, nie była bez dna.
- Faktycznie, trochę drogo - zgodziła się jego towarzyszka, wyraźnie markotniejąc.
- Cóż, dla tak pięknej panny mogę zejść z ceną do dziewięciu - zaproponował sprzedawca, uznając najwyraźniej, że to właśnie jej powinien się przypodobać, a nie elfowi.
- Trzy - rzucił elf, który za trzy sztuki złota kupiłby sobie bardzo, bardzo długi pobyt w towarzystwie kiku pięknych i chętnych pań... Gdyby oczywiście miał kiedyś taką potrzebę.
- Raczysz żartować - teraz sprzedawca oburzył się na tyle, że aż opuścił lustro. - Trzy złote za taki skarb? Bądźmy poważni…
- Skarb jak skarb - powiedział elf. - To jest prawdziwy skarb - Wskazał na Tanelię. - Cztery, bo jej się podoba - podniósł cenę.
- Osiem - padła kontrpropozycja. - I to tylko dlatego, że tak wspaniale wygląda na tej pani - odciął się sprzedawca. I cóż, nie dało się mu nie przyznać racji w tej kwestii.
- Pięć. Dokładnie z tego samego powodu - odparł Gravaren, spoglądając na Tanelię.
- Siedem - nie dawał za wygraną sprzedawca. Tanelia zaś stała z niepewną miną i spoglądała to na jednego, to znowu na drugiego.
- Nikt w obozie nie zapłaci tyle złota - powiedział elf, święcie przekonany, że mówi prawdę. - Sześć i ani miedziaka więcej..
Sprzedawca milczał przez chwilę i to długą. Widać było że poważnie rozważa opcję znalezienia innego kupca na ów naszyjnik.
- Sześć wydaje się całkiem dobrą ceną - wtrąciła się castaniczka, która nie wiedzieć kiedy zdążyła błyskotkę zapiąć i już zachowywała się tak jakby była jej właścicielką.
- To zbrodnia… - jęknął sprzedawca. - Niech jednak będzie, niech stracę ale za to oczekuję że rozgłosicie iż mam najlepsze ceny w obozie - zażądał, wyciągając dłoń po należną kwotę.
- Najlepsze ceny i najlepsze towary - zapewnił go Gravaren, po czym odliczył wyznaczoną kwotę. - A teraz pytanie w nieco innej dziedzinie... Gdzie dostaniemy najbardziej przydatne na tej wyspie mikstury? - spytał.
- A to nie u mnie już, niestety - poinformował, stwierdzając fakt oczywisty. - Ale jakbyście poszli do namiotu kupca Mardona to jestem pewien, że dostaniecie to, czego szukacie - poinformował, po czym dodał. - Możecie wspomnieć że was przysłałem to i szansę mieć będziecie na nieco lepsze ceny.
- To jak pana zwą? - spytał Gravaren. - My tu trafiliśmy dzięki zdolnościom tej uroczej damy - uśmiechnął się do Tanelii - ale innym musimy wskazać dokładny adres.
- Gdzież moje maniery! - wykrzyknął w odpowiedzi, po czym skłonił się nisko. - Jam jest Archibald, do waszych usług - przedstawił się.
- Ta piękna pani to Tanelia, mnie zwą Gravaren. - Elf przedstawił swą towarzyszkę i siebie. - Jeśli będę poszukiwać czegoś odpowiedniego dla maga, nie bez wątpienia tu zajrzę - obiecał.
- Ależ proszę poczekać, może znajdę coś odpowiedniego - kupiec w lot podchwycił te słowa i ruszył na poszukiwania.
- O tak, tak, może coś dla ciebie? - zaproponowała Tanelia, idąc z pomocą… kupcowi.
- A ty zapłacisz? - spytał cicho Gravaren.
- Oczywiście - zgodziła się, po czym od razu wyciągnęła dłoń po pierścień z zielonym kamieniem, oprawionym w dziwne, poskręcane zawijasy. - Ten - stwierdziła stanowczo.
- Ten? Skąd wiesz? - spytał efl, usiłując się zorientować, jaka magia zamknięta jest w pierścieniu.
- Ponieważ ten jest bardzo dobry dla użytkowników many - odparła, jakby to było oczywiste. - Zwiększa jej ilość, a do tego… - Przez chwilę przyglądała się pierścieniowi. - Tak, do tego zwiększa odporność na magię uśpienia - dodała, unosząc spojrzenie by uzyskać potwierdzenie u sprzedawcy.
- Tak, tak… Ma panienka doprawdy niesamowite oko i wyczucie. - Zaczął się jej przyglądać nieco podejrzliwie.
- Bo to jest skarb najprawdziszy. - Gravaren cmoknął dziewczynę w policzek. - Bezcenny - dodał.
- Jak zwykle przesadzasz - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Zatem… Ile za ów pierścień? - zapytała sprzedawcę, obdarzając go nawet cieplejszym uśmiechem od tego, którym obdarzyła elfa.
- Jak dla panienki… - Chwila zastanowienia jak nic była tylko po to by nadać transakcji dramatyzmu i by Archibald mógł odpowiednio oszacować zasobność jej sakiewki. - Sześć złotych monet - odpowiedział w końcu, wzdychając tak, jakby wypowiedzenie tych słów kosztowało go i to dużo.
- Zapłacę trzy - odpowiedziała Tanelia i to bez większego zająknięcia. - Nawet miedziak więcej byłby okazem nieznajomości posiadanego dobra. Proszę wybaczyć, ale tak się składa, że akurat na cenach się znam, także na tych oferowanych w pańskim przybytku, w Bastionie. Wiem zatem, że tego typu pierścienie sprzedaje się tam za połowę ceny, którą wymieniłam - wyjaśniła z owym słodkim uśmiechem na ustach, całkiem jakby nie oskarżała go o zawyżanie cen, a chwaliła jego aparycję.
- Pani raczy żartować - aż cofnął się o dwa kroki do tyłu. - Toż to pomówienie! - wykrzyknął pełnym złości głosem.
- Możliwe, jednak jeżeli będę w stanie przedstawić dowód… Powiedzmy, w postaci paru świadków, może jakiś stałych klientów, z nieco lepszej grupy społecznej… Słyszałam że panienka Telrayne także bierze udział w tej wyprawie, a skoro ona to i jej siostra, porucznik… - nie dała rady dokończyć bowiem przerwało jej gwałtowne machanie rękami.
- Tak, wiem, wiem, znam te imiona, znam. - Złość kupca wzrosła o kilka stopni. - To jednak nie oznacza…
- Mam je zaprosić na wspólne zakupy? - zapytała Tanelia, nie dając mu dokończyć. - Jestem pewna że ucieszą się mogąc spotkać swojego stałego dostawcę biżuterii. To nie problem, wystarczy… - I zaczęła się odwracać by wyjść. Nie zdążyła, dłoń kupca wystrzeliła do przodu i złapała ją za przedramię.
- Nie, na deva, nie trzeba… Trzy złote… - sapnął, chociaż miał pewne problemy z wypowiadaniem słów.
- Wspaniale! - Tanelia rozpromieniła się niczym słońce po burzy. - W takim razie, biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, pozwolę sobie dołożyć także ten pas - sięgnęła po jeden z wystawionych przedmiotów, obok którego stali. - Za kolejnego złotego.
- Bierz i idźcie już sobie - warknął Archibald, porzucając pozę uprzejmego sprzedawcy.
- Z przyjemnością - zgodziła się castaniczka, nadal promieniejąc. - Interesy z panem to prawdziwa przyjemność - dodała, bez dwóch zdań złośliwie.
- Dziękujemy i do widzenia - powiedział Gravaren, chociaż był przekonany, że kupiec nie chciałby ich więcej oglądać. - Idziemy? - Spojrzał na castaniczkę.
- Nie mogę się doczekać - odparła i ewidentnie uczucie to dzieliła z kupcem.

Gdy wyszli i oddalili się o parę kroków, wybuchnęła śmiechem.
- Nieźle poszło - oceniła.
Gravaren pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Nie dziwię się, że targowanie uznałaś za niezłą zabawę - powiedział. - Ale mój podziw sięga niebios - zażartował. - A ten pasek? Chcesz mi się pokazać przyodziana jedynie w pas i naszyjnik? - spytał, zdecydowanie niepoważnym tonem.
- Chciałbyś - roześmiała się, po czym zaraz spoważniała. - Nie, ten pasek to coś, co chciałam kupić przede wszystkim, gdy tylko weszliśmy. Reszta błyskotek, oczywiście przydatnych, to nic. Ten pas ma wbudowaną barierę przeciwko truciznom. Łatwo takie rozpoznać po tym, że mają wyszyte zielone liście, a nić jest zdobiona drobnymi kamykami, jak te. - Wskazała na haft, który faktycznie był wykonany zieloną nicią, na której perliły się krople rosy, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie. - Są dość cenne, zdecydowanie bardziej niż pierścień czy naszyjnik. Archibald, a raczej jego młodszy brat, bowiem bez dwóch zdań nie mieliśmy do czynienia z głową interesu, popełnił podstawowy błąd, a mianowicie stracił głowę w trakcie targowania. Możliwe także, że nie wiedział co sprzedaje za tego złotego. Z tego co mi wiadomo, to Archibald ma czworo braci i żaden z nich nie dorównuje mu wiedzą - wyjaśniła, gładząc czule delikatne listki.
- A mówiłem, że jesteś skarbem - stwierdził Gravaren, z uznaniem skinąwszy głową. - Pewnie bogowie mi ciebie zesłali, jako nagrodę za cnotliwe życie - dodał.
- Raczej nikt nie uwierzy, że takowe prowadziłeś - stwierdziła ze śmiechem. - Nawet bogowie.
- Czuję się boleśnie dotknięty... - Na twarzy elfa jakoś nie widać było urazy. - Teraz mikstury?
- Dlaczego by nie - zgodziła się, prowadząc go do kolejnego namiotu. Tym razem był on bardziej okazały, wypełniony regałami, na których stały większe i mniejsze butle, buteleczki, fiolki. Za prowizoryczną ladą stał młodzieniec mający nie więcej niż lat piętnaście. Zapewne był on czeladnikiem, bo na pewno nie właścicielem.
- Dzień dobry - powiedział Gravaren. - Czy to ty zarządzasz całym tym dobytkiem? - spytał.
- Witam, witam - młodzik skłonił nisko głowę. - Nie, nie, to byłby mistrz Mardon, jednak nie ma go tu obecnie. W czym mogę pomóc? - zapytał, rzucając szybkie spojrzenie na Tanelię, która najwyraźniej już się szykowała do tego by podbić kolejne serce, a przynajmniej na to wskazywał jej uśmieszek.
- Wybieramy się niedługo na wyprawę do dżungli - powiedział Gravaren - i mistrz Archibald polecił nam usługi właśnie mistrza Mardona. Ja się nieco waham, ale moja towarzyszka... - Spojrzał na castaniczkę, w jej dłonie przekazując sprawy związane z negocjacjami. [/i]
- Słyszała to i owo i wie, że można mistrzowi zaufać - podjęła Tanelia, rozpoczynając obchód namiotu.
- Tak, tak, oczywiście - młodzieniec zgodnie pokiwał głową. - Mikstury mistrza są najlepsze i ciężko by było znaleźć takie, które by im dorównywały. Mamy ich kilka rodzajów, w sam raz na różne potrzeby. Zarówno te duże, których wydajność przekracza nawet niektóre czary kapłańskie, jak i te nieco mniejsze - zachwalał, jak nic naginając prawdę, jednak było to na tyle standardowe zachowanie, że nawet nie było co na nie zwracać uwagę.
- Dokładnie coś takiego słyszałam - zgodziła się castaniczka, po raz kolejny zdając się działać na korzyść niewłaściwej ze stron. - Do tego słyszałam także, że te, które są wydawane standardowo, nawet drobnej rany nie są w stanie uleczyć.
- Dokładnie tak - potwierdził, przy czym nawet powieka mu nie drgnęła. - Dlatego zalecane jest by się odpowiednio zaopatrzyć, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak niebezpieczna jest ta wyspa. Z tego też powodu mamy niezwykle korzystną promocję. Jedynie dwie sztuki złota za cztery mikstury natychmiastowego przywrócenia zdrowia średniego rodzaju. Do tego duże mikstury odnawiania zdrowia kosztują jedynie 70 srebrnych za sztukę.
- Co o tym sądzisz, mój drogi? - Tanelia zwróciła się do towarzyszącego jej elfa.
- Nie wiem, czy warto tyle przepłacać. - Galdaran wydawał się niezbyt zadowolony z przedstawionej im oferty.
- Zapewniam, że każda z tych mikstur warta jest swej ceny, jeżeli nie więcej - młodzieniec wyraźnie poczuł się urażony, chociaż czy było to szczere, czy też ukazywał w ten sposób znajomość fachu, w których się kształcił, tego elf nie był w stanie określić z całkowitą pewnością.
- Jednakże, o ile mnie pamięć nie myli, jestem pewna że widziałam podobne mikstury i to czterokrotnie tańsze, w Velice. - Tanelia zaczęła zastanawiać się na głos.
- O nie, nie - czeladnik pokręcił głową i to nader gwałtownie. - Nic takiego z pewnością nie mogło mieć miejsca. To wyroby najwyższej jakości. Niższe ceny mogłaby droga pani znaleźć, a owszem, jeżeli nie zależałoby pani na jakości tego, co stać może między życiem, a śmiercią.
- No nie wiem, nie wiem - castaniczka zaczęła grymasić, a sądząc z jej postawy, gotowała się nawet do wyjścia.
- Ja jednakże wiem, droga pani, szanowny panie - tym razem najwyraźniej postanowił zwrócić się także do elfa. - Wiem także, że to, co czeka na was tam, poza obozem - machnął dłonią niekoniecznie w dobrym kierunku - jest o niebo groźniejsze od czegokolwiek z czym przyszło się wam kiedykolwiek zmierzyć. Z tego też powodu, chociaż czynię to z bólem serca, jestem w stanie zejść z ceny o te parę srebrnych. Czynię to jednak tylko dlatego, że cenię sobie dobro naszych klientów. Złoty i pięćdziesiąt srebrnych za cztery mikstury to już z pewnością cena, która powinna ulżyć w podjęciu decyzji. To w końcu o życie chodzi, a na nie wszak ceny nakładać nie wolno.
- Zadowolony klient przyjdzie po następne, niezadowolony... nie będzie mógł przyjść z reklamacją - mruknął Gravaren. - To może dla odmiany parę słów o odtrutkach? - zmienił temat.
- W tej kwestii najlepsze są oczywiście czary kapłańskie czy te mikstury które wytworzyć jest zdolny mistyk, jednak posiadamy ich odpowiednik chociaż, oczywiście, nie mogą się one równać z faktycznym wykorzystaniem mocy zesłanej przez bogów - mówiąc wskazał na niewielką skrzynię stojącą tuż przy ladzie. W skrzyni znajdowały się bardzo małe fiolki zawierające połyskliwy, zielony płyn.
- Mamy kapłana - stwierdził elf. - No ale może jedną warto by zabrać... - Spojrzał na Tanelię. Co ty na to?
- Dodatkowe wsparcie zawsze się przyda. Na wypadek gdyby naszą kapłankę spotkało coś złego - odpowiedziała zapytana, przyglądając się owym miksturkom z zainteresowaniem.
- Co powiesz na dwie takie i dwie takie? - zaproponował. - Podzielimy się kosztami po połowie.
- To by było - przez chwil kilka czeladnik kalkulował kwotę w głowie. - To by było dwie złote i osiemdziesiąt srebrnych - oświadczył w końcu po czym dodał. - I to po zaniżonej cenie.
- Wydaje mi się, że dwie złote powinno jednak wystarczyć
- towarzyszce elfa najwyraźniej owa kwota nie bardzo się spodobała.
- Niestety, tak nisko zejść nie mogę. Mój mistrz obdarłby mnie za to ze skóry, a jednak trochę się już do niej przyzwyczaiłem - dodał, dokładając żart.
- W takim razie może dorzucimy jeszcze tą miksturę przyspieszającą ataki - zaproponowała, wskazując na fiolki z fioletowym płynem.
- To by już było trzy złote jak nic - oświadczył czeladnik, kręcąc nosem. - Mogę jednak przystać na to jeżeli w zamian pomożecie mi w pewnej sprawie - zaproponował.
- Słuchamy z zainteresowaniem - powiedział Gravaren, kątem oka spoglądając na Tanelię.
- Mój mistrz zlecił mi zdobycie pewnych składników, z których później tworzy owe mikstury. Niestety, jeden z tych składników wymaga udania się na dzikie tereny wyspy, a ze mnie taki wojownik jak… - westchnął, rozkładając bezradnie ręce. - Nikt mnie do drużyny nie weźmie więc już zacząłem tracić nadzieję. Gdybyście mogli zdobyć dla mnie ten składnik… - Spojrzał na nich z nadzieją w oczach.
- Ten składnik pewnie jest wart fortunę - powiedział z zadumą w głosie elf. - Co to jest, gdzie to jest i jak to coś wygląda? Zobaczymy, co się da zrobić... i jaką zniżkę dostaniemy - dodał. Nie miał zamiaru ryzykować życia dla smutnych oczu jakiegoś czeladnika. - Mam rację? - spojrzał na castaniczkę.
- Oczywiście - zgodziła się Tanelia i to nader chętnie.
- Tak, tak - przytaknął czeladnik. - To liście są. Nieduże, o żywym zielonym kolorze. Zaraz pokażę - dodał, po czym zniknął na chwilkę oddalając się w kierunku “zaplecza” czyli oddzielonej zasłoną części namiotu. Gdy wyszedł trzymał w dłoniach grubą księgę. Położył ją na ladzie i po krótkiej chwili spędzonej na wertowaniu kart, wskazał na jeden z widocznych na nich obrazków.


- Tak wygląda - poinformował. - Znaleźć je można przy okazji zbierania ziół. Szczególnie verdry. To te o długich, językowatych liściach - dodał tonem wyjaśnienia.
- Tak, tak, wiem o które chodzi - przytaknęła castaniczka, zerkając ciekawie na strony księgi. - Miałam już z nimi styczność chociaż nigdy przy takich okazjach nie spotkałam się z liśćmi o takim wyglądzie - stuknęła tam, gdzie dopiero co znajdował się palec czeladnika.
- Bowiem bardzo ciężko na nie trafić - odpowiedział. - Co zaś się tyczy zniżki to jestem w stanie zejść do jednego złotego o ile dostarczycie mi dziesięć takich liści - dodał.
- Ryzyko dla obu stron - powiedział Gravaren, przyglądając się rysunkom. - Zgoda. Jeśli nie znajdziemy, to osobiście przyjdę i ci dopłacę brakujące złoto. A skoro jesteśmy przy tych listkach... Co jeszcze interesowałoby ciebie lub twego mistrza? Skoro szukamy jednej rzeczy, to może i coś jeszcze dałoby się znaleźć? Handel wymienny może się opłacić obu stronom.
- Czasami trafiają się także niebieskie płatki na owej roślinie. - Czeladnik był bardziej niż chętny do powiększenia listy. - Skupimy każdą ilość. Także same liście verdry są cenne, chociaż jakby się wam udało zebrać te najczystsze, o jasnych brzegach i ciemniejszym wnętrzu. Podobnie jak z płatkami skupimy ich każdą ilość. Cena oczywiście będzie zależała od jakości - dodał.
- Zgoda zatem. - Gravaren wyciągnął rękę dla przypieczętowania umowy. - W takim razie zabieramy mikstury... - Położył na ladzie połowę żądanej kwoty i spojrzał na Tanelię. Uważał, że już i tak zrobił jej dosyć prezentów.
Castaniczka bez ociągania sięgnęła do własnej sakiewki i dopłaciła resztę.
- Dziękujemy - dodała, uśmiechając się uroczo.
Odczekali aż zakupy zostały zapakowane, a następnie opuścili namiot trochę biedniejsi ale i na swój sposób bogatsi.
- To gdzie teraz? - zapytała Tanelia, przeciągając się i rozglądając wokół. Zrobiło się już późno i pustawo. Ochotnicy porozchodzili się do swoich namiotów lub przysiedli do rozpalonych ognisk. Słychać było śmiechy, rozmowy i strzępki opowieści. Obóz żył dalej, pomimo tego że słońca zaszły, a noc objęła świat swoim panowaniem.
- Odnieśmy zakupy, potem poczekajmy na kolację - zaproponował Gravaren.
- Biorąc pod uwagę czas to już raczej nie będzie trzeba czekać, a raczej spieszyć się by coś jeszcze do jedzenia dostać - oświadczyła castaniczka, ruszając w drogę powrotną do namiotów.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-02-2020 o 16:20.
Kerm jest offline