Bury odłączał bezpieczniki, przy okazji uważnie kontrolując diody. Jako ochroniarz orientował się w pewnym stopniu w technikaliach budynkowych. Nie na tyle, aby pracować jako konserwator czy złota rączka, ale na tyle by poradzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Jeżeli ochroniarz nie wiedziałby gdzie ma bezpieczniki, rozdzielnie, generatory, ręczne ostrzegacze pożarowe czy wyjścia ewakuacyjne... To by był jakąś popierdółką, a nie ochroniarzem.
W miarę jak trzęsienie ziemi narastało, Bury był coraz pewniejszy, że zaraz przywita się z gąską. Kiedy wyłączył wszystkie bezpieczniki w rozdzielni, upewnił się że również agregat prądotwórczy jest wyłączony. Każdy szanujący się biurowiec miał taki, na wypadek przerwy w dostawie prądu.
Jedna, jedyna świecąca się dioda stanowiła wskazówkę. Światełko w tunelu, za którym należało czym prędzej podążyć. Witold nie czekał. Korzystając z dobrodziejstw technologii wyprodukowanych przez Wayne Enterprises, czym prędzej ruszył na górę.
Kiedy wszedł do pokoju stanowiącego źródło problemów, rozchylił nieznacznie wargi. W przypadku Burego oznaczało to, że jest wstrząśnięty. A więc pierwsza myśl Adama, że otaczający ich świat jest wytworem wyobraźni dziecka, okazała się prawdziwa... Źródłem rzezi na ulicach był mały chłopiec i czytane mu komiksy.
Witold nie odezwał się. Stanął tuż przy oknie, opierając się o ścianę oraz krzyżyjąc ramiona przed sobą. Spoglądał na zewnątrz, w miarę jak podarowany przez Batmana egzoszkielet stopniowo rozpływał się w powietrzu. Po kilku chwilach nie było po nim już śladu, zaś mężczyzna stał w zwykłych dresach, adidasach i czarnym t-shircie z osobliwym logiem na rękawku. Stanowiła je okrągła tarcza ze
spartańską lambdą. Poniżej znajdował się drobny napis "Agencja Hoplon".
Ochroniarz milczał. Wydawał się tonąć we własnych rozmyślaniach...