Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2020, 12:39   #177
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
"Jutrzenka" - Józef Chełmoński


Nadeszła wreszcie wyczekiwana przez wszystkich niedziela. Upragniony dzień, w którym ludność Drzewiec mogła odłożyć na bok pługi, radła, kosy, grabie oraz inne, niezbędne do pracy przedmioty. Dzień, w którym każdy chciał założyć jak najpiękniejszy strój i pokazać się w dobrym świetle. Jedni z próżności - aby odpowiednio zaprezentować się przed sąsiadami. Inni dla własnej satysfakcji i samopoczucia. Byli też tacy, którzy szczerze wierzyli, że nie wypada pokazywać się Stwórcy na oczy w stroju, w którym na codzień obiera się kury z piór czy też doi krowę.
Nie chodziło jednak jedynie o cotygodniowy rytuał, którego przez wiele lat brakowało. Liczyła się też okazja, by spotkać innych mieszkańców Drzewiec! Wymienić nowinami, a także ostrożnie podzielić zdaniem na temat aktualnej sytuacji we wsi. Szczere zainteresowanie budziło również kazanie Wielebnego Niemysła, który co prawda mieszkał w parafii od niedawna, lecz zdążył zbudować należyty dla swego urzędu autorytet. Siwa broda kapłana wzbudzała szacunek, zwłaszcza kiedy szła w parze z rozsądnymi, starannie wyważonymi słowami. Dla wielu chłopów Eugeniusz stanowił nadzieję i ostoję w nadchodzących, trudnych czasach. Mógł to z łatwością wyczuć w spojrzeniach parafian, którzy wyraźnie niepokoili się tym, co miało nadejść.


Ta niedziela wzbudzała szczególne emocje. Wchodzący do świętego przybytku Otton oraz reszta ryceskiej rodziny łatwo przypominała wszystkim o wczorajszych wyrokach srogiego dziedzica. Po cichutku szeptano... Co mogło się stać ze Światożarem? Kto lub co pozbawiło życia biedną córkę młynarza? Dokąd uciekł Luther? Co zrobi Otton, gdy dostanie go w swoje ręce? Kto zwycięży w pojedynku sądowym - Jeremi czy Henryk? Podejrzany guślarz czy pijak-dzieciobójca? Niektórzy szeptali, że jeśli Stwórca chciałby tego dnia oddać sprawiedliwość, musiałby obu na miejscu razić piorunem.

Racimir usiadł w kącie, z tyłu - jakby nie czuł się godny przebywania zbyt blisko ołtarza. A może po prostu nie zależało mu na jego bliskości? Podkrążone oczy i czerwona twarz umęczonego mężczyzny świadczyły o tym, że musiał poprzedniego dnia nieźle dać w palnik. Nadal czekano na wszystkich, by zebrali się w świątyni. Kapłan miał ostatnie chwile, by doszlifować kazanie. Henryka wciąż nie było nigdzie widać.

Mieszko krążył po przybytku, zapalając świece. Gdy skończył, wyszedł przed budynek, spoglądając na zawieszone wysoko na horyzoncie słońce. Dochodziło południe. Niebawem będzie musiał wspiąć się na niską wieżę przybytku, by przy pomocy starego, mosiężnego dzwona oznajmić, że wybiła sexta i pora rozpocząć nabożeństwo.
 
Bardiel jest offline