- Chyba polazły w pizdu – orzekł Gnimnyr, wpatrując się w ciemność poniżej. Znów wrócili w głąb jaskini. Zdecydowali, że trzeba zejść na dół i rozejrzeć się, licząc że tym razem nic i nikt im nie przeszkodzi. Krasnolud kucnął, przełożył nogi poza krawędź i wolno zaczął schodzić po linie w dół. W całkowitych ciemnościach nie było to zbyt wygodne, ale kiedy dotarł na dno, szybko rozpalił pochodnię, tak aby ułatwić pozostałym schodzenie. Kiedy wszyscy znaleźli się już na dole, wskazał kierunek.
- Idziemy tam gdzie przedtem. Dotrzemy do tego stawku z kolumną, a potem dalej. Mam przeczucie, że coś tam jest i wcale nie chodzi mi o to trollowe, cuchnące gówno – zaśmiał się gardłowo, pocierając opaskę na oku. Przeczucia wcale nie miał, ale jakąś decyzję trzeba było podjąć. Ruszyli.