Nie było na co czekać. Każdy pocisk wystrzelony w stronę policjantów lub cywili może być dla kogoś śmiertelny. Tym sukinsynom całkiem odbiło... - Kid odetnij te dzieciaki z tyłu, a później mnie osłaniaj. - krzyknął
Franko rozpędził się i wypadł na główną drogę. Przecinając martwą strefę na skos ruszył w kierunku najbliższego mafioza kryjącego się za winklem zaułka. Przeciwnik odwrócił się w jego stronę i otworzył ogień. Pociski pruły powietrze Franko niemal czół smugi kondensacyjne, które ciągnęły się za pociskami. Dopadł zaułka wybił się i uderzył kolanem niemal wbijając przeciwnika w ścianę budynku.
Tuż za bandytą stał drugi. Który mierzył już do niego z pistoletu. Franko odskoczył błyskawicznie zmienił nogi, zupełnie jakby chciał zmylić przeciwnika na ringu i uchylił się jak przed ciosem. W tym momencie padł strzał. Miał wrażenie, że pocisk musnął jego ucho. Franko nie czekał na to aż przeciwnik poprawi złapał go za rękę z bronią i skracając dystans z obrotu uderzył łokciem w twarz. Nie puszczając ręki poprawił łokciem w splot słoneczny. Przeciwnik cofnął się z trudem łapiąc oddech. Franko postawił krok i wysokim kopnięciem posłał przeciwnika na kontener ze śmieciami.. |