Bury nie spieszył się z odpowiedzią. Piwne oczy mężczyzny koncentrowały się na Adamie, który przystąpił właśnie do dzielenia się "chińskimi bajkami" z nieprzytomnym i bardzo niebezpiecznym chłopcem.
- I ty, i ja możemy odłączyć dzieciaka od aparatury - odezwał się w końcu, nieznacznie wzruszając ramionami. - Jeśli zamierzasz to zrobić, nie będę cię powstrzymywać. Myślę, że tak właśnie należałoby postąpić.
Mężczyzna obrócił głowę, spoglądając teraz Patricii prosto w oczy. Krótko przystrzyżone, czarne włosy oraz pozioma blizna pod prawym okiem dodawały wyglądowi Witolda pewnej... "Trepowatości".
- Ale ja nie wezmę tego na siebie. Mnie już... Wystarczy. Dlatego oddaję pole Adamowi. Niech gada.
Witold ponownie utkwił spojrzenie w pogrążonym w śpiączce dzieciaku. Przez moment Patricia mogła mieć wrażenie, że zignoruje drugą kwestię, ale Bury najwyraźniej taką już miał manierę, że ociągał się z odpowiedzią. W końcu sięgnął do kieszeni i podał policjantce telefon.
- Wpisz swój numer. Znam też twój adres, więc w razie czego odnajdę cię.
Wzrok ochroniarza spoczął na berettcie znajdującej się przy mulatce.
- Angie... Potrzebny ci jeszcze ten pistolet? - zapytał, nieznacznie mrużąc oczy.