Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2020, 23:14   #12
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dwa lata wcześniej,
4 dzień obserwacji


Pierwsze Wspólne Zlecenie
Neri & Nyrhe
Neri zostawiła Nyrhego samego w “obserwatorium” jakieś pół godziny temu. W jego oczach mogło to wyglądać fatalnie i niekompetentnie, gdyż nie było pewności czy ich cel nie pojawi się w ciągu paru minut. A ona po prostu wyszła, żegnając się słowami “muszę coś sprawdzić”. Ostatnie godziny nim wyszła, spędziła z twarzą w datapadzie. Było to irytujące. Jej zachowanie przypominało zachowanie księżniczki, rozkapryszonej smarkuli, która wzięła robotę, bo jej się w domku nudzi. Nyrhe miał prawo do negatywnej opinii na jej temat, tym bardziej, że ona mu się z niczego nie tłumaczyła i nie wyjaśniała, co tak dokładnie robi. Właściwie to spokojnie mógł podejrzewać, że znowu czyta dowcipy, albo inne brednie. Holonet wypalił jej mózg i została tylko ładna, zewnętrzna powłoka. No cóż, jeśli Vicall tak myślał, to był w ogromnym błędzie.

Za dwadzieścia minut Neri powinna objąć wartę i chwycić za makrolornetkę. Szkoda tylko, że wciąż nie wróciła ze swojego spacerku. Minęło pięć minut i kolejne sześć. Gdyby wkurwienie dodawało skrzydeł, Nyrhe mógłby latać.
Dosłownie siedem minut przed swoją zmianą, Nerin’hashee wparowała do mieszkania, otwierając drzwi nogą. Ręce miała zajęte torbami, w których dzwoniły butelki. Z jednego pakunku dało się nawet wyczuć woń ostrego, egzotycznego żarcia, pewnie z tej budy niedaleko, gdzie siedzieli Bithowie. Dziewczyna ciężkim buciorem pchnęła liche drzwi, aż te same się zatrzasnęły.

- Sorki, że tak długo - zakomunikowała beztrosko. Rzuciła torby na brudny blat spojrzała na Łowcę. Vicall pożerał ją wzrokiem, jak zawsze, tylko tym razem chyba miał ochotę ją przerzuć i wypluć, a potem zasiekać.

- Okej, chyba załapałam - odpowiedziała na pytające spojrzenie. Ale był zły. Na pocieszenie wyjęła butelkę alkoholu na wierzch, żeby stała na widoku. Widać było, że zestresowała się mocno jego reakcją i chyba nie wiedziała od której strony do niego podejść. Tym bardziej, że znowu wyjęła datapada, a to urządzenie zaczęło Vicalla już konkretnie wkurwiać.

- Słuchaj, nie wyszłam w celu rozrywkowym. Proszę, nie patrz tak na mnie - kobieca nuta głosu tym razem nie działała. Kiedy zbliżała się do mężczyzny kręcąc biodrami, wciąż miała wrażenie, że ciałem go nie urobi. Musiał naprawdę źle ją odebrać. Ale schrzaniła.

- Pomyślałam, że uruchomię swoje kontakty. Urodziłam się na Coruscant i znam trochę ludzi - Neri kucnęła obok mężczyzny. Oparła przedramiona o jego uda, chcąc pokazać ekran datapada. Była tak cholernie blisko. Stykała się z nim ramieniem. I pachniała tym pieprzonym żarciem z budy - Spójrz, to są zdjęcia z satelity, dokładnie wczoraj rano wsiadł na Incom T-65, jego prywatny skarb. Dzisiaj po południu miał w planach spotkanie na Shili. Jakieś ważne interesy z Togrutaninem, nie wiem czy kojarzysz, Mukrii Raa? - zerknęła podekscytowana na rozmówcę, nie widząc jednak jego aprobaty, kontynuowała - No nieważne. W zasadzie nie obchodzi nas to, co z kim robi, tylko to, że nie musimy dziś męczyć się przy tym oknie. Wróci jutro - Twi’lekanka podniosła wzrok aby z uśmiechem spojrzeć na twarz mężczyzny. Chciała dojrzeć w jego mimice coś na kształt zadowolenia. Wciąż kucała blisko niego, wręcz zbyt blisko. I patrzyła. Nie odrywała złotych oczu z nadzieją, że zobaczy w jego postawie coś miłego. - Podoba ci się? - dopytała po paru sekundach przybliżając twarz jeszcze bardziej. Była taka podjarana!

Nyrhe przeniósł spojrzenie z twarzy Twi’lekanki na ekran datapada. Odkąd weszła do mieszkania powstrzymywał wybuch, chociaż bardzo chciał jej nawtykać za lekceważenie wszystkiego, prócz zapewne wypłaty, którą chciałaby podzielić po równo. Teraz jednak cieszył się, że się na nią nie wydarł. Byłoby to pochopne zachowanie, biorąc pod uwagę to z czym przyszła.

- To pewne informacje? - spytał. Gniewny grymas powoli zaczął znikać z jego czoła.

- I to jak! Niczego w życiu bardziej pewna nie jestem w tej chwili - odpowiedziała pełna przekonania co do własnej racji.

- Dobra robota.

Teraz, gdy negatywne emocje w nim przygasły, zaczął dostrzegać inne szczegóły zaistniałej sytuacji. Bliskość dziewczyny, jej swobodę zachowania mimo kontaktu dotykowego, jej zapach, przemieszany z intensywnym zapachem przypraw z jakiegoś ulicznego żarcia. Wreszcie jej oczy. Cudne, złote oczęta, na które wcześniej nie zwrócił uwagi, a jakich nigdy też wcześniej nie widział. Były naprawdę piękne.

- Widzę, że nie muszę się ciebie pytać co zamierzasz zrobić z tym wolnym czasem, jaki teraz mamy - kiwnął głową w kierunku stołu, na którym Neri zostawiła zakupy.

Dziewczyna odruchowo zerknęła przez ramię. Wciąż kucała oparta przedramionami o jego uda.
- No, tak po prawdzie to mam dla nas. Nie tylko dla siebie - z powrotem spojrzała na niego i po raz kolejny posłała mu uśmiech. Po chwili przyglądania się jego twarzy, w końcu jednak wyprostowała się. Dała parę kroków w tył, przemieszczając się w kierunku zakupów, ale nie odrywając wzroku od Nyrhego - Może jesteś głodny? - zapytała wciąż tym swoim optymistycznym tonem. Obróciła się zgrabnie jak w tańcu i wyjęła dwa, parujące pudła. To bez wątpienia od nich tak waliło.

- W sumie mógłbym wrzucić coś na ruszt - odpowiedział wstając z siedziska, na którym zostawił, niepotrzebną mu w tej chwili, makrolornetkę. Podszedł powoli do dziewczyny i stając tuż przed nią, tak że znów mógł jej zajrzeć głęboko w oczy, ostrożnie odebrał od niej jedno z pudełek. - Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie otruć żeby samemu podebrać nagrodę, co? - zaśmiał się z własnego żartu, choć jednocześnie dotarło do niego, że mnogość przypraw w tej potrawie mogłaby zakamuflować obecność wielu specyfików. Nie przywiązał jednak większej uwagi do tej myśli. - Skąd ta nagła zmiana? - spytał delikatnym głosem.

- Zmiana? Jaka zmiana? - dopytała nie rozumiejąc o co mu chodzi. Wzięła własne pudło i rozwaliła się na podłodze, wywalając swoje długie nogi przed siebie. Zaciągnęła się wątpliwym aromatem żarcia, po czym zerknęła na mężczyznę - Jeśli boisz się, że chcę cię otruć to możemy się zamienić. Obie porcje to jedno gówno, ale nie takie złe. Także wybacz, na lepsze mnie nie było stać - Neri nie czekając dłużej postanowiła zabrać się za jedzenie. A niedługo po tym za picie. Teraz to jej się zaczynało tutaj podobać!

- Nieważne - Nyrhe machnął ręką, uśmiechając się przy tym. Sięgnął po widelec i usadowił się naprzeciw dziewczyny, krzyżując obie nogi. - Znaczy mam na myśli moje pytanie, nie jedzenie - sprecyzował, gdy doszło do niego jak mógł zostać zrozumiany. - Żarcie pachnie dobrze. Nawet nie wiesz co w swoim życiu jadał chłopak wychowany na Zewnętrznych Rubieżach.

- Masz rację, nie mam pojęcia
- potwierdziła zaciągając się długą kluchą - Chcesz mi powiedzieć? - dodała pogodnie, posyłając mu uśmiech. Widać było, że jest dobra i szczera, a do sarkastycznych gadek czy rzucania uszczypliwych komentarzy było jej daleko. - Przysięgam na własne życie, że do jutra masz wolne i szmal ci nie zwieje, obadałam to z każdej strony - zapewniła go jeszcze w razie, gdyby nie był przekonany. - Napijesz się ze mną później? Gdy już się dowiem, co jadł chłopiec z Zewnętrznych Rubieży? - ton głosu dziewczyny był przyjemny i przyjazny i choć skupiona była na jedzeniu, wciąż zdawała się uśmiechać.

- No cóż… - Nyrhe nie potrafił nie odpowiedzieć na ten piękny uśmiech własnym. - Nie wiem czy to dobry temat na rozmowy przy jedzeniu, ale skoro sama pytasz. Mnie to już nie obrzydzi. No więc tak… - zastanowił się chwilę. - Były narraty, takie wielkie - wykonał gest dłońmi - włochate stworki, które żyły w kanałach w sporych koloniach. Zwykle skórowało się je i piekło na ogniu, ale czasami nie było takich możliwości. Ich wątroby można było zjadać na surowo. W smaku były okropne, ale jak mus to mus - wziął do ust porcję makaronu. - Były też choary, robale trochę większe od palca wskazującego. Trochę się trzeba było namęczyć żeby je wygrzebać z ich chitynowego pancerzyka i smakowały jak mokre gluty. Adoty, to takie zielonoskóre pełzające coś, nawet nieźle smakowały, ale rzadko je jadaliśmy. Bardziej opłacało się je opylić jakiemuś handlarzowi, który potem sprzedawał je jakimś frajerom jako frogi z Belsavisa. Udka z froga to niezły przysmak wyższych sfer, rozumiesz. Były jeszcze…

- Ale fujka!
- skwitowała z ogromnym uśmiechem na ślicznej buzi, wchodząc mu w zdanie. I mimo iż zdawało się, że zupełnie wcale jej to nie ruszyło, to jednak mu przerwała. W dodatku jeszcze wesoło przeżuwała coś, co chyba powinno być mięsem, ale nikt nigdy nie miał pewności, co ci Bithowie tak naprawdę tam sprzedają. Nie miała nawet problemu, aby kontynuować jedzenie - Serio to żarłeś? - dopytała, jednak szybko dorzuciła - Ale jesteś farciarz, że na mnie trafiłeś. Widzisz jakie ja pyszności ci przyniosłam? - zaśmiała się, doskonale wiedząc jak dziwnie pachnie to, co właśnie jedli. I żadne z nich nie chciało znać prawdy, czym tak naprawdę było to, czym właśnie się posilali.

Poprzednie dni znajomości nie były łatwe, ale Neri naprawdę się starała. Choć Nyrhe przez cały ten czas pewnie myślał, że ona jak dziecko bawi się w holonecie, dziewczyna tak naprawdę pracowała. Nie tłumaczyła mu się nigdy, choć może powinna, skoro pragnęła się pochwalić i pokazać z jak najlepszej strony. Ona jednak po prostu w milczeniu, przy jego spojrzeniu dezaprobaty, zrobiła swoje. A to, co zrobiła, było naprawdę dobrą robotą w jej wykonaniu. Mimo wszystko z jej mowy ciała nie eksponowała żadna wyniosłość. Nerin’hashee była prawdziwa, szczera, emocjonalna i dobra. Być może wręcz zbyt dobra, co mogło sugerować jej prawdziwy wiek i doświadczenie.

- Widzę, widzę - odpowiedział jej z uśmiechem, przebiegając wymownie wzrokiem w dół i w górę wzdłuż jej ciała. - I naprawdę to doceniam. Możesz liczyć na rewanż w najbliższym czasie. Rozumiem, że to jest rodzaj żarcia, który przysługuje dzieciakom z Coruscant?

- Nie.
- odpowiedziała między kolejnymi kęsami - To jest rodzaj żarcia, który przysługuje każdemu, kto zarabia - zaciągnęła się długaśną kluską z głośnym mlaśnięciem. Palcem starła sos, który strzelił w jej brodę.
- Za dzieciaka matka przynosiła mi gorsze rzeczy. Choć nie będę narzekać, bo nigdy tego nie robiłam. Sądzę, że starała się najlepiej jak potrafiła. Często zapominając o tym, co jest dobre dla niej samej - Neri na chwilę jakby spoważniała. Zakamuflowała to jednak poprzez zapchanie sobie ust sporym kawałkiem jedzenia.

- Jestem pewien, że starała się jak mogła - powiedział Nyrhe. - Ale że pozwoliła ci zostać łowcą? W stolicy masz chyba wiele ciekawych alternatyw dla swojej kariery?

- Nie zdążyła wydać zgody, oderżnęli jej głowę
- rzuciła dość pochopnie. Pomyślała dopiero, kiedy przełknęła. - Wybacz. Nie musiałam tego mówić… Ogólnie, to dla takich jak ja nie ma zbyt wielu godnych zajęć. Sam przyznaj, że patrząc na mnie myślisz głównie o jednym. - Neri wzruszyła ramieniem. Po przepracowaniu prawie dwóch lat w nocnym klubie, męskie zachowania stały się dla niej codziennością - Nie przejmuj się, nie winię cię za twoje myśli. - dodała posyłając mu uśmiech, po czym szurnęła pustym opakowaniem po podłodze i usiadła na kolanach, aby leniwie podczołgać się po butelkę alkoholu. W tej pozycji nie dało się ukryć krągłości jej piersi i bioder.

Nyrhe najpierw zastygł, słysząc jaki los spotkał matkę dziewczyny, a potem zabrakło mu słów, gdy Twi’lekanka wprost powiedziała mu o czym on śmie myśleć. Zaraz jednak uśmiechnął się ponownie. Podobała mu się jej bezpośredniość.

- Cóż, skoro wiesz, to nie będę tego ukrywał - powiedział. - Ale musisz przyznać, że masz wspaniałe warunki i tylko ślepiec mógłby się nimi nie zachwycać - również odłożył na bok puste pudełko, ale w przeciwieństwie do Neri, nie ruszył się z miejsca.

Dziewczyna wyciągnęła rękę w górę, sięgając po trunek. Nie była pewna, co kupiła. Po prostu na to było ją stać, koło legalnych źródeł to nie przemknęło.
- No nie jestem najbrzydsza - oznajmiła krótko, chcąc jakby machnąć na to ręką. Odkręciła butelkę i przysunęła się bliżej mężczyzny. Siedzieli na środku pokoju, na wprost siebie. Ona zdołała oprzeć się bokiem o szafkę kuchenną. Wyciągnęła nogi prosto tak, że jej stopy kończyły się przy jego biodrach. Stopy mężczyzny były na podobnym poziomie względem niej. Po tym, jak pociągnęła dwa łyki z gwinta, wyciągnęła rękę w jego stronę.
- A moje imię pamiętasz? - zapytała wesoło, zdając sobie sprawę, że dla innych raz nie jest to takie proste.

- Czy pamiętam? - mężczyzna zachichotał. - Za echuta, tego się nie da zapamiętać. Będę cię musiał nazywać po prostu Neri, nie ma rady. Chyba że wolisz “ej ty” - puścił do niej oko.

- Jeśli od poprawnego wymówienia mojego imienia będzie zależało twoje życie, to jestem pewna, że ci się uda - potrząsnęła pytająco butelką przed jego twarzą - Nerin’hashee - mruknęła wyraźnie i niespiesznie.

Chwycił butelkę, po czym przechylił ją i pociągnął z niej łapczywie.

- Nerini… Nerineshe… Daj spokój, język sobie można połamać. Może gdybym to wkuwał od urodzenia to bym zapamiętał. Bez urazy

- Nerin’hashee - powtórzyła melodyjnie, kiedy ten łamał sobie język. I tak wierzyła, że zapamięta. Wystarczyły dobre chęci.

Nyrhe darował sobie próby. Łyknął jeszcze raz z butelki, po czym wyciągnął ją w stronę dziewczyny. - Całkiem dobra rzecz, nie powiem. Ale z racji moich gastronomicznych doświadczeń, pewnie można mnie uznać za niezbyt wybrednego - po chwili przerwy dodał: - A tak naprawdę… Jak długo jesteś łowcą?

Nad jego pytaniem chwilę się zamyśliła, zmrużyła oczy przechwytując butelkę. To był ten moment, w którym musiała się zastanowić na poważnie, czy dalej grać, czy może powinna zacząć być sobą; czyli szczerą. Przechyliła butelkę nie oszczędzając sobie. Może tak będzie łatwiej? Cóż, minęło dopiero kilka sekund, więc wcale nie było.
- A obiecasz, że mnie nie olejesz? - jej złote oczy zawiesiły się na jego szarych, jakby pragnęła go uwieść.

- Co masz na myśli? - nie zrozumiał. - Myślisz, że jak się dowiem, że dopiero zaczynasz to spuszczę cię ze schodów? Nie ma strachu, polubiłem cię. A jeśli nie wierzysz mi na słowo, to z pewnością zorientowałaś się, że potrzebuję kogoś do pomocy. Sam nie mogę czatować przy oknie cały czas.

Neri uwierzyła. Zresztą, zdawał się mówić prawdę. Na jej ślicznej, młodej twarzyczce zakwitł przyjemny, ciepły uśmiech, Taki, który mógłby skruszyć najmroźniejszą planetę.
- Prawie rok - przyznała z lekkim wstydem - Zawsze tylko obserwowałam i przekazywałam zdobyte informacje. Nigdy nikt mnie nie chciał zatrudnić do czegoś większego.

To z grubsza potwierdzało przypuszczenia Nyrhego. Wiedział, że ma do czynienia z żółtodziobem, choć wprawionym przynajmniej w kilku specjalnościach. Trochę go jednak martwiło, że dziewczyna zdawała się być nieprzygotowana do walki. W takim wypadku ciężar zlecenia spadnie na jego barki. Nie zdradził się jednak z tą myślą.

- Czemu kłamałaś? - spytał łagodnym tonem. Nie było czuć w nim żalu czy ukrytych pretensji. Pytał, bo naprawdę chciał poznać powód, chociaż w zasadzie sam dobrze go znał. Czy on sam nie skłamał na temat swojego wieku, gdy starał się o licencję?

- To nie tak, że skłamałam - przyznała mrużąc prowakacyjnie oczy i naprężając swoje zgrabne ciało zupełnie odruchowo. Zawsze tak reagowała, gdy próbowała kogoś do siebie przekonać. Nieświadomie - Powiedziałam, że parę lat. Gdyby to naciągnąć o kilka miesięcy w sumie wtedy by się zgadzało. Dane są niedokładne, ale nie są mylne. To tak jak z pytaniem dziecka, czy umyło zęby. “Tak mamo, byłem w łazience” - odpowiedziała mu parodiując różne głosy dla dodania teatralności. Poza tym było to nawet lekko zabawne. Napiła się jeszcze trochę i przekazała butelkę. Obawiała się, że w takim tempie rozmów, wypije wszystko aby nie czuć się jak głupek
- Przecież wiem, jak byś mnie potraktował. Ty sam też to wiesz - dodała już nieco poważniej, nie odrywając od niego spojrzenia. Zupełnie jakby próbowała wciąż z niego czytać.

- Cóż… - zaczął, ale zamiast kontynuować postanowił łyknąć z butelki. Napój był całkiem mocny, powoli zaczynało mu szumieć w głowie. - Z pewnością inaczej niż miało to miejsce w rzeczywistości - tyłek zaczął go boleć od siedzenia na twardej podłodze. Wstał i spojrzał na przeciwległą ścianę. - Może klapniemy sobie na tamtej kanapie? To chyba wygodniejsza opcja, nie sądzisz? - wyciągnął do niej rękę.

Neri kiwnęła głową i wyciągnęła rękę, chwytając mężczyznę za dłoń. Z pomocą jego siły dźwignęła się z podłogi. Kopnęła subtelnie puste opakowanie po jego jedzeniu gdzieś w kąt i zgrabnymi kroczkami ruszyła w stronę kanapy. Wyminęła go, pozwalając aby zawiesił spojrzenie na kołyszących się, kobiecych biodrach. Ciężkie buty na szczupłych nogach, dodawały jej jedynie uroku.
Dziewczyna opadła miękko na kanapę z cichym westchnięciem. Odchyliła głowę do tyłu, odsłaniając tym samym smukłą szyję. Wyciągnęła ręce ponad głowę, przeciągając ponętne ciało.

Nyrhe podziwiał “pokaz”. Nie wiedział czy ona robi to umyślnie czy automatycznie. A może to przez alkohol w jej żyłach? W każdym razie ruszył za nią i przysiadł na kanapie tuż obok niej, wpatrując się w jej piękny profil. Wiedział, że jest świadoma jego wzroku, ale w tej chwili go to nie obchodziło. Pewnie alkohol działał też już na niego.

- Jesteś piękna, nawet jak na Twi’lekankę - powiedział nim zdążył się ugryźć w język.

Dziewczyna ledwo stłumiła parsknięcie.
- Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jak to zabrzmiało? - zerknęła na niego ukradkiem, z trudem kryjąc rozbawienie.

- Jak tani komplement napalonego durnia? - spytał, podając jej butelkę.

- Gorzej - stwierdziła na jednym wdechu i z największą przyjemnością pociągnęła z butelki. Była zadowolona, że poświęciła tyle czasu na holonecie aby przechwycić taką informację. Mogła bez spięć posiedzieć, pogadać, napić się i coś zjeść, a potem po prostu wyspać się porządnie. Póki co jednak relaks z alkoholem był tym, czego potrzebowała. Szczególnie po tym wszystkich spięciach jakie miała z Nyrhe.

- Jeszcze gorzej? No to nie wiem. Rozwiniesz tą myśl? - poprosił.

- Zabrzmiało to tak, jakby moja rasa była urodziwa niczym huttowie - wyjaśniła spokojnie zgodnie z prośbą. I nie przestawa pić - Aż jestem zdziwiona, że dostałam kredyt zaufania od ciebie. Bo sądziłam, że dostałam go ze względu na wygląd.

- Chyba umknęło ci znaczenie słowa “nawet” w tamtym zdaniu
- Nyrhe przysunął się trochę bliżej dziewczyny, tak że teraz jego kolano, które siedząc bokiem trzymał na kanapie, zetknęło się z udem Twi’lekanki. - Nie dostałaś żadnego kredytu - powiedział całkowicie poważnie. - Zapracowałaś na niego.

Neri uśmiechnęła się szerzej wyraźnie zadowolona. Podekscytowała się, że w końcu coś jej się udało. W końcu Nyrhe, gdyby zależało mu na przeleceniu jej, już dawno by korzystał. A jednak odkąd się poznali, kłócili się. Ciężko im było znaleźć wspólny język i dojść do ugody. Była więc pewna, że nie jest jego celem. Choć priorytety mogły mu się zmienić. Ale w sumie… był całkiem uroczy.
- Chcesz więcej? Mam jeszcze dwie butelki! - zaalarmowała entuzjastycznie, mimo iż w tej rozpoczętej została jeszcze ⅓ zawartości.

Mężczyzna uśmiechnął się szerzej.

- Czemu nie? Nie będziemy przecież oszczędzać, od jutra wracamy do roboty - uznał. - Ale po wszystkim będziemy musieli uczcić sukces. Wówczas ja stawiam - obiecał.

- Okej - zgodziła się błyskawicznie - Trzymam za słowo - wcisnęła mu butelkę w ramiona i wstała gwałtownie z kanapy. Zrobiła profesjonalny obrót wokół własnej osi, pod koniec którego znalazła się tuż przy nierozpoczętych trunkach. Chwyciła jedną z flaszek i tym samym, tanecznym stylem powróciła na kanapę, na którą to opadła z wysokości własnego ciała. Miękkie poduszki zaskrzypiały pod ciężarem dziewczyny.

- Powiedziałbym żebyś wzięła obie od razu, bo po co masz chodzić dwa razy - stwierdził Nyrhe - ale lubię patrzeć jak chodzisz.

- To masz szczęście
- stwierdziła zabierając mu napoczętą butelkę i wciskając pełną - Bo rozpiera mnie mnóstwo energii! - nie kłamała. Przyssała się do butelki opróżniając ją do końca. Zajęło jej to sporo łyków i nawet w pewnym momencie myślała, że nie da rady. Mimo wszystko jakoś jej poszło. Aż musiała stłumić beknięcie.

- Cholera, ale jestem zadowolona, że udało mi się te info odhaczyć. Trochę zaczynało mnie frustrować to wielodniowe gapienie się w okno, muszę przyznać.

- Myślisz, że tylko ciebie? Myślałem, że załatwimy sprawę w dwa, góra trzy dni. Ale chyba powinienem się cieszyć, że koleś w ogóle wraca na Coruscant, inaczej trzeba by za nim ganiać po całej galaktyce.


Kobieta odstawiła pustą flaszkę na podłogę. Usiadła plecami do podłokietnika, a nogi zarzuciła na kolanka Nyrhego. Przeciągnęła się na kanapie i ziewnęła ze słodkim pomrukiem.
- Ojej, aż tak ci się spieszy do domu? - zapytała niewinnym głosikiem.

- Do domu? - mężczyzna nie zrozumiał. - Ja nie mam domu. Jestem tam gdzie jest pieniądz do zrobienia. Teraz przygnało mnie tutaj, a później… Kto wie? - otworzył nową flaszkę własnym wibronożem, przechylił i wydudlił z jedną trzecią zawartości. - Wyglądasz na zmęczoną - powiedział, gdy znów spojrzał na Neri. - Może chcesz się położyć?

- Przecież leżę
- stwierdziła słodko i przyciskając palce u stóp do pięty drugiej nogi, zsunęła buta. Wpierw prawego, a potem lewego. Zsunęła pośladki niżej, aż dotknęła nimi ud mężczyzny. Zgięła nogi w kolanach, podeszwy stóp opierając o kanapę po drugiej stronie człowieka. I spojrzała na niego, tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. - Więc gdzie później pójdziesz? - dopytała zaciekawiona.

- Kto to może wiedzieć? - odpowiedział, podając dziewczynie butelkę. - Może na Cato Neimiodię, albo na Duro? Może wrócę na Zewnętrzne Rubieże? Zobaczymy. Na Coruscant też nie planowałem przylatywać, jakoś tak wyszło. Popędzę tam gdzie będą kredyty - wpatrywał się w jej oczy jak urzeczony. Alkohol nieźle mu się musiał dać we znaki, bo ani tego nie ukrywał, ani się tego nie wstydził.

Neri najwyraźniej była z siebie zadowolona, bo wcale nie zwróciła mu uwagi na jego zapatrzenie. Znała to spojrzenie doskonale i nauczyła się grać na męskich pragnieniach, wykorzystywać to na swoją korzyść. Tym razem jednak nie chciała nawet tego robić. Owszem, pragnęła aby Nyrhe był zadowolony z niej, ale w kontekście pracy. Poza tym… Chyba naprawdę zaczął jej się podobać. Nie potrafiła nawet powstrzymywać siebie za pomocą myśli przypominających, że przecież to dupek. Nie, ona wciąż widziała w nim kogoś więcej. Nie potrafiła tego wyjaśnić, miała przeczucie… Że jest dobrą osobą. Poczuła nawet lekkie podniecenie, kiedy tak wpatrywała się w niego.
- Więc może tu zostaniesz? W stolicy mamy bardzo wiele zleceń… - pociągnęła z butelki i mu ją oddała.

- Może… - odparł. - Kto wie? Jeśli coś wartego uwagi mnie tu zatrzyma - powiedział z uśmiechem. Wciąż nie spuszczał wzroku z dziewczyny. - Coś lub ktoś - dodał.

Twi’lekanka odwzajemniła uśmiech. Jego słowa były dla niej miłe. Mimo to nie ruszyła się ze swojej pozycji. Była w końcu wygodna, a gdyby sam chciał, miał przy niej wiele manewrów. Wątpiła jednak, aby mężczyznę takiego jak on mógł zatrzymać “ktoś”. Miała wrażenie, że on szuka zarobku, gdzie tylko się da. Nie miała pojęcia dlaczego, po prostu coś z tyłu głowy tak jej podpowiadało. Przeczucie?
- No w porządku. Nie będę więc cię ciągnąć za język - odparła pogodnie i wyciągnęła w jego kierunku ręce, jakby prosiła o przytulenie. Tak naprawdę jednak sięgała po alkohol, który tamten trzymał.

W pierwszej chwili Nyrhe odruchowo wyciągnął dłoń z butelką w stronę dziewczyny, ale szybko zmienił zdanie. Zdołał ją oddalić, podnosząc rękę, nim palce Neri się na niej zacisnęły. Uśmiechnął się przy tym szeroko, ukazując niemal wszystkie swoje zęby. Po chwili nachylił się ku niej, butelkę wciąż trzymając poza jej zasięgiem. Jego twarz zawisła parę centymetrów nad jej twarzą.

- Musisz ładnie poprosić - powiedział.

Nerin’hashee nadąsała się mocno. Jej poliki wypełniły się powietrzem bunczyczności.
- Ale przecież to ja kupiłam. - zaprotestowała jak dziecko. Ciężko było stwierdzić, czy jej zachowanie było grą, czy naprawdę taka jest. Dopiero po chwili, gdy skupiony wzrok z butelki powędrował na twarz Nyrhego, zdała sobie sobie sprawę z jego bliskości. Poczuła gwałtowne i silne uderzenia własnego serca. Nad nim nie potrafiła zapanować. W panującej wokół ciszy, jego łomot był wystarczająco wyraźny. Spojrzenie dziewczyny zatrzymało się na jego i nie potrafiła nic z tym zrobić. Znieruchomiała.

On zaś potraktował to jako zaproszenie. Pochylił się ku niej jeszcze bardziej. Czubki ich nosów otarły się o siebie, a gdy przekręcił głowę lekko na bok, zbliżył usta do jej ust. Przez cały czas patrzył w jej piękne złote tęczówki, ale teraz przymknął własne powieki. Czuł już tylko bicie swego serca, które waliło w przypływie ekscytacji. Wreszcie zrobił ostatni krok, nachylając się jeszcze trochę i złączył swoje wargi z jej.

Kiedy połączył ich pocałunek, Neri poczuła narastające jeszcze bardziej podniecenie. Rozwarła usta przyjmując czułość i pogłębiła ją wsuwając język głębiej. Nie wiedziała dlaczego nie może się powstrzymać, przecież to powinno być takie proste. A mimo to pragnęła go przy sobie. Być blisko i czuć jego dotyk. Jej pocałunek stał się bardziej namiętny i zachłanny. Czuła, że chce więcej. Z jej gardła wydobył się przyjemny pomruk, kiedy chwila przedłużała się. Neri próbowała włączyć myślenie, ale szło jej to topornie. Wplotła dłoń we włosy mężczyzny. Nie przerwała tej chwili.

Nyrhe też jej nie przerywał. Wpił się w usta dziewczyny jeszcze mocniej, niemal wgnietając jej głowę w poduszkę, na której leżała. Poczuł jej język na własnym, co doprowadziło go do wrzenia. Wolną ręką przebiegał po jej ciele. Od uda, przez biodro, potem brzuch aż wreszcie położył ją na jej piersi.

Drobne ciało Twi’lekanki zadrżało, podobnie jak jej przeciągły, gardłowy pomruk. Naprężyła się nie przerywając pocałunku. Zdawało się wręcz, że pragnie więcej. W rzeczywistości faktycznie tak było. Neri nie potrafiła określić tego, co czuła. Była pewna, że alkohol nie mógł zrobić z niej aż tak głupiej, a mimo to ciągnęło ją do mężczyzny. Nie mogła się oderwać od jego ust, a jego dotyk był jak narkotyk. Musiał wyczuć jej podniecenie, gdyż jego gesty były coraz śmielsze i pozwalał sobie na więcej.
- Nyrhe… - sapnęła na płytkim wdechu, kiedy ich usta rozdzieliły się dosłownie na sekundę. A potem kolejną - ...Przestań…

Zawahał się. Jeszcze przed chwilą miał zamiar znów posmakować jej słodkich ust, znów połączyć się z nią w ten cudowny sposób, ale na dźwięk jej głosu pohamował się. Oddychał głęboko wciąż pochylony nad nią, własnym oddechem ogrzewając jej twarz. Z pewnym oporem podniósł się nieco w górę i otworzył oczy. Znów mógł zobaczyć jej piękne oblicze, hipnotyzujące, złote oczy, zgrabny nosek, pełne usta. Teraz jednak dojrzał na nich wymalowany strach. Jej mina mówiła wszystko. W pośpiechu zdjął z jej piersi swoją rękę i odchylił się zupełnie, prostując plecy. Unikając jej wzroku podał jej butelkę, od której się wszystko zaczęło. Nie potrafił znaleźć słowa, które mógłby w tej sytuacji wypowiedzieć.

Dziewczyna z trudem łapała oddech. Przyjęła butelkę i z największą przyjemnością pociągnęła z niej sporo łyków. Jakby to była zwykła woda. Nie wiedziała już sama, czy chce siebie bardziej zamroczyć, czy po prostu próbuje w ten sposób opanować emocje. Chwile tak dyszała, jakby co najmniej właśnie pokonała biegiem osiem przecznic. Milczała tak samo jak on, ale nie czuła się zmieszana czy zawstydzona. Starała się po prostu złapać rezon, odrzucić pożądanie, które wciąż w niej płonęło.
- Przepraszam - rzuciła w końcu, a jej ton głosu był niezwykle czuły. Uniosła się na kanapie do pozycji siedzącej i zdjęła nogi zrzucając je na podłogę, siadając do niego bokiem, a potem… przytuliła się do jego ramienia - To było nieprofesjonalne - przyznała z pełnym przekonaniem, choć gest, który właśnie wykonała w jego stronę, był równie nieprofesjonalny jak ta chwila zapomnienia.

- To ja przepraszam - powiedział wciąż bojąc się na nią spojrzeć. Czuł się jak dzieciak, którego ktoś przyłapał na złym uczynku. Ciężar jej ciała na jego ramieniu był czymś przyjemnym. Nyrhe chciał nadal go odczuwać, a jednak zerwał się nagle na równe nogi. - Nie powinienem cię zmuszać do czegoś, do czego nie miałaś ochoty - powiedział, podchodząc powoli do okna i wyglądając na ulicę.

Neri zdębiała pozostawiona sama na kanapie. Aż musiała ponownie się napić. Zamyśliła się i nie spojrzała już w jego stronę. Dopiero teraz zrobiło się naprawdę niezręcznie.
- To nie do końca tak - zaczęła najłagodniej jak potrafiła. W tej chwili pomyślała, że Nyrhe jednak nie jest tym, za kogo go początkowo uważała. Dostrzegła w nim dobro. To był ten pierwszy raz kiedy szczerze i pewnie pomyślała, że jest człowiekiem o dobrym sercu. Pewnie dlatego odstawiła butelkę i wstała z siedziska, chcąc do niego podejść, aby nie czuł się samotny. Poczuła się winna temu, że jest mu przykro.
- Po prostu nie powin… - Neri źle postawiła nogę, potykając się o własne buty, które rozrzuciła niechlujnie. I była bliska aby wyrżnąć twarzą o podłogę, tuż za plecami mężczyzny.

Nyrhe automatycznie, nawet o tym nie myśląc, odwrócił się, szybko zrobił krok do przodu i chwycił upadającą dziewczynę w swoje ramiona. Przyjemny dreszcz przebiegł mu po plecach, gdy poczuł ciężar jej ciała.

- Wszystko w porządku? - spytał machinalnie.

- Wow - zdziwiła się szczerze i zesztywniała. Nie była pewna czy z szoku, że jednak nie przyjebała piękną buzią, czy dlatego, że ktoś złapał ją w tak nadzwyczaj błyskawiczny sposób.
- Czujny jesteś jak na podpitego - skomentowała z szeroko rozwartymi oczami, nie mogąc przestać na niego patrzeć. Niezwykłym było to, że jego widok stał się dla niej czymś tak cholernie miłym, że aż się uśmiechnęła.
- Nie powiedziałam przecież, że nie chcę - dokończyła przerwaną myśl, kładąc dłoń na jego policzku - Ale przecież sam wiesz, że tak nie można. - ponownie ustabilizowała swoje emocje. W jego objęciach zdawało się to być takie łatwe, jakby pochłaniał te chaotyczne i zostawiał jedynie ustabilizowane. Przyjemne uczucie. - Zależy nam na zleceniu, prawda?

- Nasze zlecenie jest teraz daleko
- odparł.

Czując jej bliskość, dotyk jej dłoni na jego twarzy, zapragnął znów złączyć się z nią w długim pocałunku, a nawet czegoś więcej. Opamiętał się jednak. Będąc blisko niej miał trudności z zachowaniem trzeźwego oglądu sytuacji. Zdał sobie jednak sprawę, że Neri ma rację. Musiał skupić się na zadaniu. Wypicie jednej czy dwóch butelek jakiegoś taniego napitku to jedno, ale angażować się w coś poważnego ze wspólniczką mogło narazić operację na klęskę. A on potrzebował pieniędzy. Chciał spłacić dług. Nie, musiał go spłacić, bo chcieć to zaczynał chcieć czegoś zupełnie innego, jak zdał sobie właśnie sprawę.

- Ale pewnie masz rację - dodał zniechęconym tonem.

Neri poczuła się winna. Nie chciała przecież popsuć humoru, a bynajmniej. Starała się jak mogła, ale z powodu jej seksualności, kończyło się jak zawsze. Odkąd osiągnęła dojrzałość, która przyciągała mężczyzn, obwiniała się za niemal wszystkie sytuacje tego typu. Nie wiedziała czemu, ale chciała, aby Nyrhe czuł się dobrze. Chwilę tak stała zastanawiając się, co może zrobić. Mogła go przytulić i też bardzo tego chciała, ale wtedy zaczęłaby wszystko od początku. Mogła też podać mu butelkę, ale w tej sytuacji byłoby to jak topienie smutków, a nie taki miała zamiar. W końcu jej drobne ciało podskoczyło w miejscu. Dziewczyna klasnęła w dłonie, uśmiechnęła się szeroko jak naiwna nastolatka. Przede wszystkim swoją postawą pokazała mu, że wcale się nie przejęła i nie ma mu nic za złe.
- Wiem! - zakomunikowała radośnie - Poczytać ci dowcipy?! - wyszczerzyła się głupio i wskoczyła na kanapę. Usiadła podkulając nogi pod pośladki. Spojrzała na Vicalla i poklepała miejsce obok siebie, zapraszając, aby się dosiadł.

- Pewnie - odparł niemrawo i tak samo się uśmiechnął. Było mu przed nią głupio, ale też nie chciał by z tego wszystkiego zaczęli się czuć w swoim towarzystwie niezręcznie. A przynajmniej żeby ona tak się czuła, bo dla niego było już chyba za późno. - Ale usiądę tutaj, jeśli pozwolisz - wskazał krzesło stojące przy stole. Podszedł do niego i usiadł. Starał się by jego ton był możliwie swobodny i beztroski, ale nie do końca mu się to udawało. - Lepiej nie ryzykować - tym razem uśmiechnął się nieco szerzej.

Dziewczyna westchnęła ciężko i przerzuciła na niego spojrzenie. Zatrzymała się na dłużej przyglądając się mężczyźnie. Podświetliła ekran datapada, ale po chwili go wyłączyła. Jej zmrużone podstępnie oczy sugerowały, że nad czymś się zastanawiała.
- Mam siedemnaście lat - wypaliła w końcu. Wyznanie to w tej chwili wydawało się nie mieć większego sensu. - I wbrew pozorom, zdążyłam już trochę skopać sobie życie. Nie winię cię za to, co zrobiliśmy, ponieważ sama tego chciałam, ale… Gdy się ode mnie odsuwasz, zaczynam winić sama siebie. Wiem, że nie widać tego po mnie, jestem dość żywiołowa, mam w sobie wiele emocji, często wybucham, niecierpliwie się i na pewno nie raz myślałeś, że miałeś pecha trafiając na mnie przy tym zleceniu. - patrząc na niego przegryzła lekko dolną wargę w zamyśleniu. Zawsze musiała być tak szczera i zdarzało się, że czasami nie rozumiała własnego postępowania.
- Usiądziesz obok mnie, jeśli cię o to poproszę? - jej głos zdawał się posmutnieć, a to już kruszyło serca najzimniejszych drani.

Nogi Nyrhego bez porozumienia z jego umysłem doprowadziły jego ciało do pozycji stojącej, a następnie przeszły przez pokój i przykucnęły przed Neri. Jego dłoń, również samowolnie, chwyciła jej rękę, a jego oczy spojrzały w jej:

- Oboje jesteśmy podpici - zaczął bez ogródek. Jego głos był spokojny, kojący. - Przed chwilą niemal się nie pożarliśmy - uśmiechnął się przy tym żarcie. - Nie chcę doprowadzić do czegoś, czego później mogłabyś żałować.

- Żałuję, że cię sprowokowałam
- uśmiechnęła się słabo i pociągnęła go za rękę ku sobie. Jej usta musnęły jego wargi w krótkim pocałunku.
- Połóż się ze mną i odpocznijmy - szepnęła słodko, podnosząc na niego spojrzenie, w którym majaczyło podniecenie. - Proszę…

Jego serce przyspieszyło chwilowo, gdy jej usta zetknęły się na chwilę z jego. Nie potrafił jej chyba niczego odmówić. Pokiwał głową i ułożył się wygodnie na kanapie z Neri przy boku, obejmując ją ramieniem.

- Śpij dobrze - dodał czule. Poczuł pokusę by jeszcze raz ją pocałować, ale powstrzymał się. Twi’lekanka przytuliła się z uśmiechem do mężczyzny. Po jej głowie nie przemykało wiele myśli podobnych do tych, które dręczyły Nyrhego. Była podekscytowana niemal wszystkim. Tym, że ją polubił, że jutro będzie się naprawdę wiele działo, że udało jej się spędzić miło czas, przekonać go do siebie i że tak naprawdę z palanta zrobiła przyjemnego faceta. Choć miała w sobie ogromną eskalację emocji, nie uczyniła nic prowokacyjnego. Co dziwne, jak na wulkan emocji i podniecenia, zasnęła naprawdę szybko.

 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 16-02-2020 o 11:34.
Nami jest offline