Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2020, 02:06   #153
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 62 - 2037.V.03; nd; południe

Czas: 2037.V.03; nd; południe; g. 15:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


Szóstka szefowie działów znów zebrała się na cotygodniowe spotkanie z szefem bazy aby omówić bieżący tydzień i ułożyć plany działań na kolejny. A przy okazji podsumować właśnie zakończony miesiąc.

Kwiecień charakteryzował się dużymi skokami na plus i na minus. Pokłosiem nieudanej akcji w Blue Lab, jeszcze pod koniec marca było schwytanie Nancy. Ale chociaż z tej akcji nic nie wyszło i utracono dopiero co zwerbowanego agenta Bencze to jednak samą Nancy udało się uwolnić podczas przewożenia jej radiowozem na komisariat w Denver. Pierwsze rozpoznanie w fabryczce na Old Jamestown okazało się połowicznym sukcesem. Co prawda udało się odnaleźć sprawny generator ale po trzyosobową wyprawę rozpoznawczą trzeba było wysłać ekipę ratunkową. Ale udało się ich ocalić, misja się udała a cała trójka chociaż na prawie dwa tygodnie wyłączona z wszelkich akcji to jednak udało się ją ocalić. Dzisiaj właśnie już można było ich spotkać jak przechadzają się z pozostałymi xcomowcami.

Na plus na pewno można było sukces z generatorami. Z jednej strony ludziom Franka udało się usprawnić 1-kę tak, że generowała obecnie o 33% więcej mocy i mogła zasilić jeden moduł więcej. No i po odkażeniu zdobytego generatora w Old Jamestown zyskali 4-kę która miała moce przerobowe na trzy kolejne moduły. Łącznie dawało to nieco oddechu pod kątem montowania kolejnych modułów. Jak choćby ten co na dniach znów podesłano im z nowjorskiej bazy macierzystej.

Plusem też był kontakt ze sklepem Chena gdzie można było zdobyć ciekawe artefakty. A Rubenowi i Lenie udało się w tym Chinatown przełamać pierwsze lody. Na razie wymiana była dość skromna ale zapowiadała się obiecująco.

Sprawą niewiadomą były relacje z sąsiadami. Właściwie odkąd Ruben przez Rando przekazał odpowiedź negatywną co do propozycji Alvareza co do formy zapłaty za wskazanie owego miejsca do dekontaminacji no to nic się nie stało. Do podanego terminu gdy można było mieć nadzieję na jakąś kontrakcję było jeszcze 2 tygodnie. No ale czy tak to przejdzie do końca bez echa tego nie wiedział nikt.

No ale jak na razie szef xcomowych szpiegów zgłosił inny projekt. Trójce wywiadowców udało się zyskać kontakt z pewnym naukowcem chociaż ten raczej nie domyślał się z kim naprawdę rozmawia. Sądził, że rozmawia z jakimiś najemnikami czy innymi tajemniczymi organizacjami. To akurat był tylko parawan wywiadowczy i zasadniczo nie zmieniało sprawy.

- Nie wiemy jak się naprawdę nazywa. Przedstawił się jako Cole. Wymienialiśmy maile i później rozmawialiśmy przez holo więc nie wiemy jak wygląda i on też nie wie jak my wyglądamy. - Nathan zaczął od podstaw tej całej sprawy jaką wstępnie udało im się naraić ostatnimi czasy.

- Facet podaje się za naukowca. Jest inżynierem w dawnym Boeingu. W St. Charles. O w tym. - szef agentów wcisnął przycisk w panelu i nad stołem wyświetliło się kilka fotografii.





- Oczywiście akurat te fotki są sprzed wojny. - zaznaczył od razu a przy okazji na kolejnym zdjęciu przedstawił lokalizację tego adresu. Rzeczywiście było to prawie po sąsiedzku. W kodzie X-COM był to sektor Chesterfield. A po dawnych adresach było to na obrzeżach St. Charles, niby oddzielne miasteczko ale praktycznie część dawnej metropolii położonej na północ od rzeki i na północny zachód od głównej “plamy” St. Louis.

- A więc Cole chce dać dyla. Trzymają go tam jak w złotej klatce no i ma dość. Do tego obawia się o swoje życie. Nie wiemy czy to prawda czy nie ale w tej chwili nie mamy tego jak zweryfikować. - Carter spokojnie omawiał kolejne punkty tej sprawy. Dawny koncern zbrojeniowy Boeinga rzeczywiście w mieście miał mocne przedstawicielstwo. Tuż przed Inwazją zakłady w St. Charles produkowały Hornety*. Obecnie też coś produkowały ale już nie Hornety no i dla nowych władz.

- Rozpoznaliśmy zakład z zewnątrz. To cały kompleks i ma nowoczesną ochronę. Trudno by było ją przeniknąć by dostać się do środka i jeszcze wyciągnąć kogoś kto jest tam jakąś szychą. - Nathan puścił serię zdjęć wykonanych już pewnie współcześnie. No wyglądało to jeszcze bardziej nowocześnie niż te fotki sprzed wojny. Nawet na jednej z fotek załapał się jakiś patrol żołnierzy ADVENT-u. Standardowa trójka czyli oficer z dwójką żołnierzy w czerwono - czarnych pancerzach. Z drugiej strony zabezpieczenia w Blue Lab też wydawały się również mocne i nowoczesne a Nancy udało się tam przeniknąć pod postacią reporterki. Może znów by się udało coś podobnego?

- Mam nadzieję, że macie plan jakiś inny niż napad z bronią w ręku. - odezwał się dość cierpkim tonem Moritz obserwując te wszystkie płoty, zapory, wieże i ochronę. No nawet jakby liczyć na efekt zaskoczenia i zmobilizować wszystkich zbrojnych łącznie z MEC-iem to przewaga liczebna musiałaby w końcu zrobić swoje. No i pewnie z zewnątrz przybyłaby interwencja sił rządowych.

- Tak nam się wydaje. - uśmiechnął się Carter i znów zaczął manipulować przy pulpicie wyświetlając kolejne serie zdjęć. Tym razem wyglądało to na jakieś zakratowane odpływy kanałów z których coś wyciekało i dymiło prosto do rzeki. Kilka zbliżeń pokazało, że kraty są zabezpieczone alarmem i jakimiś czujnikami. Law chyba nawet rozpoznawał model. Jedne z tych ze średnio - dobrej półki dostępnych na rynku.

- To są kanały. Według Cole’a prowadzą aż do zakładów. Twierdzi, że da się nimi dojść do zakładów i z powrotem. No ale jak sam przyznaje tylko tak słyszał i nigdy tam nie był. Uważa jednak, że to jedyna szansa by dyskretnie dostać się na teren zakładu a potem z niego wyjść. Najlepiej też dyskretnie. - agent omawiał kolejne punkty tej potencjalnej akcji.

- Być może tak jest. Te kanały wyglądają na stare, jeszcze przedwojenne. A mierząc odległości na powierzchni no to od ich wylotu do zakładów jest około 1 kilometra w linii prostej. Więc wygląda to sensownie. No ale nie wiemy co tam jest w tych kanałach i gdzie prowadzą. - operator panelu znów wrócił do zdjęcia satelitarnego zakładu i okolicy. Zaznaczył w linii prostej tą odległość od wylotu kanału do zakładu. No i rzeczywiście wyglądało to na trochę więcej niż 1 kilometr.

- A czemu mielibyśmy się w to pakować? - szef bazy do tej pory słuchał i jak to miał w zwyczaju raczej pozwalał mówić swoim podwładnym póki mieli coś sensownego i stosownego do powiedzenia.

- Bo płaci amunicją. I to całkiem ciekawą. - agent znów zmienił wyświetlane nad stołem obrazki i teraz pokazały się jakieś rakiety.





- Ma dostęp do magazynu. Tam też może nas zaprowadzić. Myślę, że rakiety lotnicze to byłyby trochę trudne do dyskretnego wyniesienia kanałami. Ale mają też amunicję strzelecką. Po prostu zgromadzono tam dawne zapasy nie tylko dla samolotów. Między innymi dlatego tak pilnowany jest ten zakład. Przysłał trochę fotek robionych holo oraz listę rzeczy jakie tam są. Wychodzi na to, że możemy zabrać wszystko co zdołamy unieść i przenieść kanałami. - szpieg wyjaśnił szybko i gładko. A kolejne zdjęcia też były właśnie robione jakby ktoś trzymał holo czy aparat w ręku no i robił zdjęcia w jakimś magazynie. Skrzynie z amunicją strzelecką, do działek, ręczne ppk do starć z czołgami i bunkrami wszystko jeszcze z czasów sprzed Inwazji. Wówczas nowoczesny sprzęt używanych przez US Army i jej sojuszników. No ale i dzisiaj byłoby to solidne wzmocnienie wartości bojowej jakiegokolwiek oddziału uderzeniowego. I wszystko składowane, zapieczętowane i sprawiające solidne wrażenie. No nic tylko brać a potem używać. Trzeba było się tylko tam dostać i to zabrać.

- Niezłe cacko. - mruknął Moritz przeglądając najpierw zdjęcia tych wojskowych skarbów a potem przeglądając przesłaną listę z tym uzbrojeniem. Zapewne miał najlepsze referencje z zebranych aby zrozumieć te dawne, wojskowe oznaczenia na różne systemy broni.

- No niezłe. Jeśli się zgodzimy to Cole ma na nas czekać w umówionym miejscu i czasie. Przy włazie na terenie zakładu. Potem ma nas zaprowadzić do tego magazynu. Ma nam naszykować kombinezony ale nie ma identyfikatorów. Przesłał nam zdjęcie jak wyglądają no ale sam nie może ich zdobyć, zwłaszcza z odpowiednimi facjatami i to pewnie dla paru osób. - na zdjęciu pokazał się jakiś identyfikator. Wyglądał dość standardowo, kawałek plastiku wielkości dawnej karty kredytowej, z magnetycznym paskiem do przesuwania przez drzwi, facjatą i personaliami właściciela. Law zdawał sobie sprawę, że te fotki oraz podane dane jakie pojawiły się obok powinny dać się u nich zrobić. Tylko póki się ich nie sprawdzi na terenie zakładu nie było żadnej pewności czy będą działać jak należy. Chyba, żeby coś wymyślić na taką okazję.

- To nie można chyba zabrać zbyt wiele broni jak mamy się kręcić po zakładzie. - zauważył Moritz krzywiąc się nieco na tą okoliczność.

- No na samym zakładzie może być z tym kłopot. Technicy raczej nie noszą broni. Tylko ochrona ma broń. Ale broń możecie zostawić w kanałach przed wejściem do tego włazu albo gdzieś w tym magazynie gdzie ma na was czekać Cole. - wydawało się, że agent ma gotową odpowiedź na wszystko. Szef zbrojnych chwilę się nad tym zastanawiał. Zapewne jako zawodowemu trepowi z niechęcią przychodziło operować na misji bez broni w ręku. No ale broń w ręku mogła zdekonspirować udawanych techników.

- A jak nie można tam chodzić z bronią to jak mamy wynieść te wszystkie rakiety i resztę? - stary żołnierz zapytał dość zgryźliwym tonem.

- Będziecie technikami. Po prostu weźmiecie jakieś uzbrojenie do testów zleconych przez inżyniera który będzie z wami. Zdaje się, że nawet do magazynu z włazem możecie będzie podjechać jakimś wózkiem. Potem trzeba będzie tylko to zabrać do kanałów i na zewnątrz. - Nathan przedstawił porcję argumentacji. Brzmiało sensownie. Jeśli przebieranka by się udało, Cole był z nimi jako przewodnik no to niby jako pracownicy kompleksu po prostu przenieśliby część ekwipunku z jednego miejsca na drugie. Gdyby nie było żadnego alarmu no to może nawet by to tak mogło być.

- A jakie jest ryzyko? - szef bazy zapytał cicho i na chwilę wszyscy spojrzeli w jego kierunku.

- Spore. Nie wiemy kim jest Cole. Bo to nie swój identyfikator przysłał. Nie wiemy czy mówi prawdę. To może być nawet jakaś prowokacja. Nie wiemy co jest w kanałach. A nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze to na terenie zakładu grupka którą tam wyślemy jest właściwie zdana tylko na siebie. - agent znów bez zająknięcia i ogródek wyszczególnił najważniejsze zagrożenia jakie sam dostrzegał. Ale na tym etapie mieli właśnie takie dane.

- A jak dużą grupę możemy wysłać? - szef zadał kolejne pytanie przyjmując na razie do wiadomości wyjaśnienia agenta.

- Kilka osób. Wydaje mi się, że w kanałach może być większa grupa. Ale wąskim gardłem są identyfikatory i kombinezony. Po zakładzie myślę, że nie wzbudziłyby podejrzeń 3, może 4 osoby. Jeśli ktoś jeszcze to musiałby zaczekać w kanałach. A kombinezony antyskażeniowe albo chociaż gazmaski wydają mi się na miejscu bo ten dym co się ulatnia z tych kanałów nie wygląda mi zbyt dobrze. No ale nie znam się na tym więc mówię co mi się wydaje. No i przydałby się ktoś od łamania zabezpieczeń bo przy kracie na zewnątrz są alarmy no a całkiem możliwe, że gdzieś dalej też jakieś są. Właściwie zdziwiłbym się jakby nie było. - dłoń szpiega wróciła do fotki wylotu kanału gdzie unosił się z nich ten dym. Wyglądał jak mgła albo para. Ale na samym zdjęciu nie było wiadomo czy jest toksyczny czy nie. Mógł jednak ograniczyć widoczność jak każdy dym czy mgła.

W końcu agent usiadł no i czas było omówić sobie tą potencjalną misję. Właściwie to nie musieli jej robić. W końcu co ich obchodził jakiś naukowiec w zbrojeniówce? Zwłaszcza, że jak na razie nic o nim właściwie nie wiedzieli. Ryzyko było dość spore. W końcu chodziło o buszowanie po mocno strzeżonym obiekcie. No ale z tymi przebraniami, legendami i przewodnikiem rokowało to szanse powodzenia. A nagroda była niczego sobie. Tak ciężkie uzbrojenie nie leżało na ulicy. Nawet w “The Hood” czy u Chena nie widzieli takich zabawek. Gdyby jednak coś poszło nie tak los wysłanej grupki w środku strzeżonego kompleksu stawał pod znakiem zapytania. No i były kanały o których Cole nie miał pojęcia jak wyglądają i co w nich jest. Poza tym, że jakoś prowadzą od rzeki do kompleksu. No ale mieli na to 3 tygodnie. Na rozpoznanie, przygotowania i decyzje.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline