Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2020, 11:14   #192
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Wyruszenie w drogę po miłym weekendzie było… powrotem do szarej i ponurej rzeczywistości, jaka mu zawsze towarzyszyła. Prace przy budowie tratw składanych zdawało się być dobrym pomysłem, choć “Buźka” musiał spróbować zaopatrzyć się w dodatkowe dawki swojego leku, jeśli mieli spędzić kolejne kilkanaście dni w dżungli. Mała była na to szansa na tym odludziu ale zawsze należało spróbować. Tubokuraryna, Benzodiazepiny albo Progabid - nazw tych leków nauczył się już dawno na swoją przypadłość, która już raz go o mały włos nie wykończyła. Był wtedy na terenach Arkansas, gdzieś między dziurami o nazwach Gravestone a Memphis. Ugrzązł wtedy w jednych ruinach na kilka dni dłużej z bandą gangerów na karku, próbując wyciągnąć z tarapatów jednego handlarza z Tulsy. Okazało się że gość miał leków większy zapas, ale ani myślał się dzielić ze swoją ochroną chcąc z zyskiem opchnąć gamble w enklawie. A podzielił się z Marcusem dopiero gdy ten już ledwo żył, a był jego jedyną nadzieją na przeżycie w ruinach, oczywiście zaznaczając że ma mu później zapłacić za te leki, którymi mu uratował życie. Cóż, koniec końców “Buźka” zapłacił mu godnie za wdzięczność handlarzowi, wsadzając mu kosę w żebra, gdy już doprowadził go do miasta i odebrawszy zapłatę za robotę. Człowiek z Kill One po prostu nienawidził takich typków i uznawał, że lepiej będzie gdy tacy nie pożyją zbyt długo. Dlatego od tamtego czasu też zawsze mimo że miał jeszcze jakiś zapasik mały leków, szukał opcji do zwiększenia ich liczby na wszelki wypadek.

A potem sama podróż przez dżunglę, gdy już wyruszyli. Czasami zastanawiał się nad tym jak szlachcic zamierza zabrać ten cały czołg z tego terenu, skoro zwykłe pojazdy tak ciężko sobie radzą z pokonywaniem tej drogi. Podmokły teren, przekraczanie rzeki - czy czołg da radę ją przekroczyć w ogóle? “Buźka” widział raz taki czołg na ziemiach Federacji, więc domyślał się że podobny chcą wyciągnąć z tego całego bagna. Ale skoro on ważył tyle to czy dadzą radę go wyciągnąć bez jakiegoś lepszego sprzętu.
Ekipa wyskokowa z Detroit nie miała szczęścia. Może i między akcjami świetnie sobie radzili, może normalne drogi były dla nich, ale tutaj w dżungli? Natura zdawała się zwyciężać każdego. Ale dlaczego do cholery też musieli mieć pecha z innymi pojazdami? Ich ciężarówkę pochłonęło bagno gdy zsunęli się z jakiegoś niepewnego kawałka drogi. Detroitczycy zostali za nimi, walcząc z niesprawnym wozem i na to wszystko jeszcze nieustanny upał i wilgoć.
Gdy w pewnym momencie rozdzielili się podczas przeprawy przez rzekę, to już był znak dla Marcusa, że sprawy naprawdę przybierają zły obrót. A obecność Vesty, która tylko w krótkich szortach i kusej koszulce naprawiała uszkodzone pojazdy tylko w niedużym stopniu poprawiała morale.
Forsowanie rzeki w miejscu, gdzie jakiś czas temu sabotowali przeciwników było cholernie ryzykowną przeprawą. A potem kolejna rzeka, po pokonaniu której znów zaczęło padać. Natura wyjątkowo nie ułatwiała im tej podróży. Ale dotarli, w końcu choć w uszczuplonym stanie pojazdów, przez co “Buźka” powątpiewał w skuteczność tej wyprawy po czołg. Sprawy chyba jednak uwielbiały się komplikować, zwłaszcza gdy się było blisko celu…

Czołgu już nie było, konkurencja uprzedziła ich poczynania zabierając cenny łup sprzed nosa Hoffmana. A do tego rozwalając inną ekipę przy okazji. Ha, teraz dopiero zaczynała się prawdziwa rozgrywka, bo Marcus wątpił by tamci byli łaskawi oddać taki cenny łup.
- Rzucę potem okiem na te samochody. Może jeden należy do naszych znajomych znad rzeki, którym utrudnialiśmy przeprawę. Teksańczycy mówili kto ich napadł, zdradził? To że jedni rozwalili drugich to mnie raczej nie dziwi, zwłaszcza jak chcieli dla siebie ten cały czołg. - rzekł “Buźka” drapiąc się po brodzie. Połowa zadania była z głowy, ale szlachcic raczej mu nie zapłaci za połowiczną robotę. Dlatego też odezwał się z pytaniami - A co według szefa mamy teraz zrobić, po tej nocy lub podczas niej? Załatwić resztę teksańczyków? Przesłuchać ich bardziej szczegółowo pod przymusem? Przyłączyć ich do nas i zgarnąć ich sprzęt, który pewnie by się nam przydał po utracie naszych środków transportu. Pytanie czy tamci uruchomili ten cały czołg i nim jadą, czy go jakoś holują. Nie znam się na tym, ale chyba takie ciężkie bydle powinno mieć większe problemy z przejechaniem przez ten teren niż nasze samochody. Zatem jeśli byśmy mieli szczęście to tamci wolno będą się poruszać i może ich dogonimy. Zwiadowcy mają wyruszyć za nimi i zacząć ich po cichu wycinać jeśli będzie nadarzyła się okazja? - “Buźka” wolał znać odpowiedzi na parę swoich pytań skoro już doszło do takiej niewygodnej sytuacji gdy są na miejscu ale nici z ich głównej nagrody. Bo dla niego w tej chwili to wyglądało na próbę odbicia “skradzionego” przez konkurencję sprzętu.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline