Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2020, 09:21   #133
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Siadaj - Hunter wskazał wąską metalową ławę na środku pomieszczenia, której nogi były przyśrubowane do podłogi. Kajuty oficerskie były identyczne jak pilotów. Miały miejsce na rzeczy osobiste, ale Ian go nie potrzebował. Jego rzeczy mieściły się w jednej torbie. Kajuta wyglądała na niezamieszkałą. Nie był on osobą zbytnio sentymentalną.

Jasmine usiadła na krześle przy niewielkim biurku, a Ian zajął miejsce na pryczy. Dziewczyna siedziała zgarbiona jej twarz opadała między ramiona. Włosy opadały po obu stronach twarzy. Nogi miała złączone razem, a dłonie na kolanach. Wyglądała zupełnie jak pilna uczennica, która właśnie przyznała się do nie odrobienia zadania domowego i czekała na opiernicz nauczyciela.

- Wiem szefie, że zawiodłam zaufanie. Wiem, że nie należycie wypełniłam obowiązki. Wiem, że jestem beznadziejnym pilotem. Wiem, że moje zachowanie wystawia na niebezpieczeństwo cały oddział. Wiem, że ludzie mogą przeze mnie zginąć. Mogę sobie nawet sama przygotować wpis do akt i podesłać szefowi… Mogę już iść? - Wypowiedziała cicho i bez wyrazu.

- Nie. Nie możesz. - Hunter wychylił się do tyłu i spod materaca łóżka wydobył butelkę. Po chwili zastanowienia wstał i poszedł w głąb pomieszczenia.
- Nie pytam o efekty twojej symulacji tylko o powody. - Z jednej z szafek wyciągnął nieduże kubki z przezroczystego tworzywa sztucznego i wrócił do ławy. - Nie jesteś beznadziejnym pilotem, ale beznadziejnie wykorzystujesz swoje umiejętności. Dlaczego? - zapytał nalewając niewielką bursztynowego płynu do obu kubków. Jeden podsunął dziewczynie, a drugi szybko opróżnił i uzupełnił sobie jego zawartość.

Wypiła duszkiem i powiedziała.
- Jestem słabym pilotem nie radzę sobie po prostu. Trzeba się z tym pogodzić... Złożę do Archera wniosek o przeniesienie. - Dodała po chwili namysłu.
- Przeniesienie gdzie? Do marines? - Hunter zaśmiał się, opróżnił swój kubeczek i rozlał następną kolejkę. - Powtarzam. Nie mam ci nic konkretnego do zarzucenia, ale latasz poniżej swoich umiejętności.
- A skąd to wiesz… Podpowiada ci to intuicja szefie, czy to po prostu myślenie życzeniowe, że wszyscy muszą ci dorównywać jak pieprzony Diuk czy ta piratka… Albo biało czarni, którzy zaczęli się teraz wybijać! Pora to przyznać szefie nadaje się do latania śmieciarkami…
- Nikt mi nie musi dorównywać. Nie oczekuję tego - Iana nie opuszczał dobry humor. - Rywalizacja to ich natura, a ja nie mam zamiaru przepraszać za to, że jestem dobrym pilotem, bo wiele pracy i wyrzeczeń mnie to kosztowało. A skąd wiem, że jesteś lepsza niż się za taką uważasz? Bo latasz jako moja skrzydłowa i nadal żyjesz.

Jasmin podniosła smutne oczy na Iana i chwilę na niego patrzyła szukając jakiejś ironi.
- Też mi wyzwanie. Skoro i tak wszystkich zdążysz rozwalić zanim skrzydłowy doleci. Zresztą sam widziałeś jak wygląda samotny lot takiego pilota jak ja. Test był obiektywny i jasno mi dał znać gdzie moje miejsce.
- A kto ci każe samej latać? - Ian zmarszczył brwi. - Nightsky to droga zabawka i nigdy nie wyślą go z jednym pilotem. Wiesz czemu poleciałaś sama na symulatorze?
- Bo mi wydałeś taki rozkaz.
- Ale jaki był tego powód?
- Wydania mi rozkazu?.. - zapytała niepewnie nie wiedząc o co chodzi Ianowi. - Zresztą nieważne. Ta rozmowa robi się jakaś dziwna. Umówmy się tak. Ja obiecam się poprawić i skoro ci zależy bym z wami latała zostaję na aniołach. A dla równowagi ty przymykasz oko na kiepskie wyniki w lataniu i dajesz mi święty spokój. Pasuje?

Hunter wyraźnie zdębiał. Nie takiego obrotu sprawy oczekiwał. Ba, okazało się, że efekt był lepszy niż wstępnie planował. Ale czy rzeczywiście tak było?
- Nie. Nie pasuje. - Przełknął kolejną zawartość kubeczka i rozparł się na krześle. - Bo zwyczajnie Ci nie wierzę, że chcesz się poprawić. Byłaś najgorsza nie dlatego, że nie potrafiłaś tylko, że miałaś wynik w dupie. Oko przymykam na twoje osiągi już od dawna. Z tego samego powodu latasz ze mną, a nie z kim innym. Z tego samego powodu poleciałaś sama, żebym miał świadomość, że jesteś bezpieczna na Victorii gdy Archer wyśle nas na misję w Nightsky. Nie jesteś głupia. Nie widzisz, że od samego początku chronię twój tyłek? Ale okazuje się, że masz to wszystko w dupie - zrobił krótką pauzę. - Mylę się?
- A czy to cokolwiek zmienia, nawet jak masz rację? - wzruszyła ramionami. Dopiła zawartość kubka i wstała - Rozumiem, że się dogadaliśmy. - wsadziła ręce do kieszeni kombinezonu i patrzyła na niego spojrzeniem mówiącym “Kończmy to już…”

W tym momencie do St. Johna dotarło, że mylił się w stosunku do Anderson przez cały czas. Jej zachowanie nie wynikało z roztrzaskanej psychiki. Teraz nie widać było po niej żadnej słabości, a jedynie olewniczy stosunek do wszystkiego. Nie była złym pilotem, ale też nie dobrym, a jej frustracja wynikała z bólu dupy o to, że inni są lepsi od niej, ale zamiast się motywować jak na przykład Fierce, ona spoczęła na laurach.
- Nic bardziej mylnego - odpowiedział w końcu. - Nie mam nic z tego żeby cię dalej kryć i ciągnąć za sobą. Chcesz układu to zaoferuj mi coś w zamian. Nawet jak złożysz papiery o przeniesienie to Archer zapyta mnie o rekomendacje. Z jakiej racji mam robić sobie z gęby koparę polecając cię gdzie indziej? - wstał, podszedł do drzwi i stanął obok niej. - Hę?
- Zrobisz jak będziesz uważał. - Odpowiedziała zrezygnowanym tonem próbując dojść do drzwi. Najwyraźniej jej zdaniem rozmowa dobiegła końca.
- Ta rozmowa była właśnie po to żebym podjął finalną decyzję - nacisnął przycisk przy drzwiach, który spowodował ich otwarcie. - Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia to droga wolna - dodał opierając się ramieniem o framugę.

Jasmine wyszła nie mówiąc już słowa… Była na korytarzu i zrobiła parę kroków. Po czym odwróciła się… Miała coś powiedzieć, ale machnęła tylko ręką na pożegnanie i z posępną miną ruszyła w głąb statku.

Hunter ponownie nacisnął przycisk przy drzwiach.
- W każdym razie do przodu. Niebawem problem się rozwiąże tak albo inaczej - mruknął do siebie oceniając rozmowę z Jasmine. Pozbierał rzeczy z ławy. Butelkę umieścił na powrót pod materacem i ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Nie miał nic do roboty, a spać mu się nie chciało. Dwie opcje jakie przyszły mu do głowy to siłownia i wizyta w ambulatorium. W zasadzie jedna nie wykluczała drugiej, ale poczucie obowiązku dowódcy pchało go najpierw do sprawdzenia stanu zdrowia dwóch swoich pilotek.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline