Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2020, 21:12   #194
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Wiatr zawodził upiornie, a rozbite okno trzaskało niczym stado dusz potępionych z dna Dziewięciu Piekieł Baator.
Na szczęście burzowe chmury zdawały się oddalać od zamkowego wzgórza Kirchlagern. Pioruny stały się rzadsze, a i deszcz jakby stracił na swej sile.
Burza jaka przetoczyła się nad wyspą poczyniła wiele szkód. Połamane drzewa, zerwane dachy, wybite okna, ale także ofiary wśród zwierząt i ludzi. Wśród tych pierwszych kilka mlecznych krów ze słabszymi sercami odeszło z tego świata, ku niebiańskim pastwiskom. Wśród tych drugich odnotowano kilka siniaków, złamań, a także zaginięć.
O tym jednak mieszkańcy i goście zamku mieli przekonać się dopiero o świcie.

Teraz na ustach służby, żołnierzy, jak i gości przewijało się tylko jedno słowo odmieniane przez wszystkie przypadki.

Wilkołak!
Wilkołak na zamku!

Gdy Korneliusz Rokita w towarzystwie sześciu zbrojnych wbiegł do sali jadalnej, po rzeczonej bestii nie było ani śladu.
Wszystko jednak wokół wskazywało, że izba w której zwyczajowo książę spożywał posiłki była świadkiem niewątpliwie burzliwych i gwałtownych wydarzeń.

Poprzewracane krzesła, poprzesuwane stoły, zerwany ozdobny kilim i czterech mężczyzn leżących bez czucia na ziemi. Pośrodku nich zaś znajdował się niepozorny, purpurowy klejnot.

Korneliusz i żołnierze przystąpili do cucenia wszystkich, poczynając od lorda Niclasa. Na to wszystko wbiegł Halvar odziany w zbroję i mieczami gotowymi do walki. Po jego twarzy spływał pot, jakby stoczył on już poważną walkę lub przebiegł, co najmniej z pół mili.

Lord Niclas otworzył oczy i zamglonym wzrokiem powiódł po sali.
- Książę, co się tu wydarzyło? - spytał zatroskanym głosem Rokita.
- Kamień! Gdzie jest kamień? - odpowiedział władyka starając się podnieść z ziemi.
Na jego twarzy potworne zmęczenie mieszało się z bólem i wielkim przerażeniem.
- Kamień! Niech nikt go nie dotyka! - rozkazał Rokita, niemal krzycząc na całe gardło.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline