18-02-2020, 12:28
|
#195 |
| Rezydencja gości, 27 czerwca 2595
Kiedy drzwi apartamentu trzasnęły ciśnięte na framugi mocą podobną żywiołu, dobywając równie godny siły uderzenia łomot, Leon Thobaut poszukał wzrokiem kuzynki. - Może trzeba było wziąć pod uwagę fryzjera, lub jedną z dziewczyn? Chyba zbyt nastawaliśmy na drogiego kuzyna, tak wiele od niego zależy, nie powinniśmy tylu małostkowych decyzji kłaść na jego barki. Nie dziw, że gniewny, sam nie czuję się komfortowo. Pewnie i to wziął do siebie, żem wspomniał jak długo nie zobaczę Loretty i pierworodnego. Drodzy Państwo, proponuję pomyśleć jak wspólnie pomóc Abdelowi w tej ciężkiej próbie, jaką część ciężaru dyplomacji możemy zdjąć z jego ramion. - wstał i zaczął przechadzać się po pokoju - W sprawie organizacji chętnie pomogę Panu Barthezowi. Pozbędziemy się zbędnych rzeczy i części ludzi, ten nadmiar proponuję odesłać do Tulonu. Chyba, że będzie to źle wyglądało w oczach Lombardich. Podróż konno mi się podoba.
Po chwili jeszcze odwrócił się na pięcie do przebywających w pokoju. - I zgadzam się z Abdelem, nie musimy we wszystkim naśladować tych barbarzyńców byle im się przypodobać, nie myć się i nie podcierać. Winniśmy słać szlachetną kulturę Franków na krańce świata, by ludzie mogli ją podziwiać.
Zagryzł usta i tym samym zmiętosił niesmak jaki pozostał mu po pytaniu bez odpowiedzi. Jaki jest w tym posunięciu udział Lombardich? Zastanawiało go jeszcze czy kuzyn w istocie stracił panowanie w skutek nieprzystojnych żądań, czy też w ten sprytny sposób wybrnął z niechcianej rozmowy w salonie. |
| |