|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-02-2020, 18:47 | #191 |
Reputacja: 1 | Rezydencja gości, 27 czerwca 2595 |
12-02-2020, 20:57 | #192 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-02-2020, 21:21 | #193 |
Reputacja: 1 | Rezydencja gości, 27 czerwca 2595 Helweta pełen sprzecznych myśli powrócił na kwatery. Nie mógł rozgryźć postawy Marco. Albo grał do końca w swoją role, albo postradał zmysły. Alpejczyk nie miał najmniejszych wątpliwości, że Grando jest Helwetą. O ile znajomość Helwetiki jeszcze niczego nie tłumaczyła, szczególnie tu na przedgórzu Alp, to wszystkie inne mozliwości, nawet takie jak to że był tylko spłodzony przez helweckiego dezertera odrzucił od razu. O ile wygląd można było odziedziczyć, języka nauczyć, to znajomość helweckich taktyk można było wynieść tylko z Alpejskich fortec. To była wiedza zazdrośnie strzeżona przez Helwetów I niedostępna dla obcych. To było oczywiste, bo przechwycona przez potencjalnego przeciwnika wystawiała bezpieczeństwo alpejskich żołnierzy na ogromne ryzyko. Barthez został wprowadzony do pokoju. Miał nadzieję, że uda mu się wpierw porozmawiać z samym rodzeństwem Abdela, ale z oczywistych względów nie było to możliwe, bo cała trójka siedziała już razem. A ponieważ nie było zbyt wiele czasu musiał sam doradzić dziedzicowi, a nie poprzez dwójkę Sanguineów, co zapewne przyniosło by bardziej pożądany skutek. Był w końcu nie tyle politycznym doradcą, co jedynie gościem od czarnej roboty. Mógł jedynie spróbować przekuć przekaz w pozory kwestii bezpieczeństwa. - Ufam, że pańska wizyta w pałacu okazała się owocna, panie Barthez - powiedział ni to pytającym, ni to wyzbytym głębszego zainteresowania tonem Abdel - Zechce nas pan wprowadzić w szczegóły? Nathan opowiedział wszystko czego dowiedział się od poplecznika Białego Wilka. Od zagrożeń na drodze, przez możliwe trudności kwaterunkowe na miejscu w Lucatore, po niuanse polityczne I opisanie znaczących person. - Mogę pozwolić sobie na drobną radę? - zapytał na koniec I nie czekając na odpowiedź zaczął: - Będę szczery w żołnierski sposób. Anababtyści to inna kategoria ludzi, mająca całkowiecie odmienny światopogląd od Bergańczyków. Dla Orgiastyków liczy się kult siły, a nie blichtr bogactwa. Pozwolę sobie zwrócić uwag na świtę, kucharzy, fryzjerów, dwórki. Taki widok wzbudzi w Lucatore politowanie, jeśli nie wprost pogardę. Żołnierzy uszanują, również Franków, ale służbę? Zabierając tam wszystkich lokajów naraża się na wasza miłość na śmieszność. Żona Altaira Neve, obecnie pogrążona w rozpaczy wdowa, to ponoć prawdziwa suka, wredna i wyniosła. A do tego to ktoś kto spędził lata na wojnie, dzieląc niedole ze zwykłymi żołnierzami. Ona pożre żywcem kogoś jak przed nią stanie w wytwornych szatach, z modną fryzurą I fraucymerem. A do tego może okazać się niemożliwe znaleźć zakwaterowanie dla takiej ilości ludzi. To są już kwestie bezpieczeństwa waszej miłości, o których muszę wspomnieć. Rozważcie panie ograniczenie składu osobowego do niezbędnego minimum. Poza tym ukazując miejscowym, że jest wasza miłość kim, kto potrafi sam, bez grupy najemników zadbać o własne bezpieczeństwo, łatwiej zdobędzie uznanie Anababtystów. |
18-02-2020, 11:07 | #194 |
Reputacja: 1 | Rezydencja gości, 27 czerwca 2595 Abdel przez chwilę nie mówił nic. Totalnie zaskoczony niespotykaną sugestią szefa swej ochrony. W pomieszczeniu zrobiło się niezręcznie cicho, zapewne z uwagi na niezwykłą bezpośredniość jaką zaskoczył krewniaków Barthez. Potem, nagle dziedzic odrzucił w tył głowę. Gęstwina pięknie ułożonych falistych blond włosów popadał mu na plecy, a z jego piersi wydał się śmiech. Perlisty i czysty, brzmieniem. Ten operowy styl jaki słyszy się czasem u młodych dziewcząt występujących na scenie w Montpellierskim teatrze. Śmiał się długo. - Pan raczy żartować - powiedział nagle nie stąd ni zowąd przerywając swe udawane rozbawienie. Chłodny wzrok, dziedzica wbił się w postać szefa ochrony. - Takie propozycje nie wchodzą w grę. Pan... pan się zapomina! Znów zapadła cisza. - Zresztą, to nie są moi służący, tylko mojej zniewieściałej siostry - uśmiechnął się przebiegle spoglądając na siostrę, w wyraźni sposób oczekując potwierdzenia od swej powinowatej. - Jeśli o mnie chodzi... to bez problemów obejdę się bez dwórek, skoro od tego zależny powodzenie misji - powiedziała spokojnie siostra. Abelowi na szyi wyraźnie zapulsowała żyła, wybuch emocji był blisko. Już miał eksplodować w szale, dać upust swym skrywanym emocjom kiedy nagle... jedna jedyna myśl zatrzymała, zdawało by się nieuniknione. W umyśle pojawiła mu się twarz wdowy po owym świętym anabaptystycznym mężu. Jej zmęczone i nieco stare już oblicze, starsze od Abdela w każdym bądź razie. I to jaka posuwa ją, na trumnie jej własnego ś.p. męża. W samym sercu klasztoru. - Świetnie, zatem mnie też sa niepotrzebne! Poradzę sobie bez nich. - powiedział zmieniając wybuch złości w podejrzany, szelmowski uśmiech. - Fryzjer też nie będzie nam potrzebny, barcie. - powiedziała równie spokojnie Lea. Abdel poczerwieniał. No tobie to na pewno nie! I tak zawsze wyglądasz jakby piorun w jaki wiejski wiecheć strzelił. - Pomyślał, lecz powstrzymał się od wypowiedzenie celnego spostrzeżenia na głos. Odwrócił się za to na piecie i ruszył do wyjścia z komnaty. Trudno mu było przełknąć pozbawienie choć odrobiny normalności. Minimum cywilizowanych warunków. - Ale kucharz ma być i basta! Koniec dyskusji, jutro wyjeżdżamy. Jak nie zjem moich ulubionych muli albo żab w sosie pomidorowym, przynajmniej raz w na tydzień to jak mam pamiętać, że jestem szlachetnym potomkiem Franków! do jasnej cholery! - rzucił wściekły zmierzając do wyjścia - Błękitnokrwistym zstępnym, starożytnych królów rządzących całym krajem, merde! - trzasnął drzwiami wychodząc. Z korytarza dobiegały jeszcze przez chwilę jego tłumione dębowym drewnem pokrzykiwania, lecz niezrozumiałej już treści. Aż w końcu ucichły kiedy wściekły niczym burza dziedzic, nie oddalił się odpowiednio daleko w głąb pałacu.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
18-02-2020, 12:28 | #195 |
Reputacja: 1 | Rezydencja gości, 27 czerwca 2595 |
18-02-2020, 16:04 | #196 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
18-02-2020, 17:30 | #197 |
Reputacja: 1 |
|
18-02-2020, 19:42 | #198 |
Reputacja: 1 | Pałac Lombardich, 28 czerwca 2595 |
18-02-2020, 19:54 | #199 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
18-02-2020, 20:54 | #200 |
Reputacja: 1 |
|