Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2020, 17:11   #34
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Noc mijała powoli i spokojnie. Tu i ówdzie słychać było rozmowy, jednak nawet one w końcu ucichły. Godziny zaś mijały bez zmiłowania. Jedna po drugiej przybliżały do chwili, w której ponownie należało otworzyć oczy.

W końcu pierwsze z dwóch słońc zaczęło zwiastować swoje pojawienie się. Wpierw była to jedynie ledwo zauważalna zmiana nasycenia barw, jednak szybko przeobraziła się w ich kolorowy wybuch, w którym dominowały soczyste odcienie szkarłatu. Znak to był dla niektórych iż pora była otworzyć oczy i rozpocząć nowy dzień. Inni jednakże potrzebowali do tego nieco więcej czasu. Dla jeszcze innych dopiero brutalna interwencja osób trzecich wymusiła uniesienie powiek.

Dzień zapowiadał się piękny, słoneczny i jak najbardziej pogodny. Mgła powoli cofała się na granice wyspy, pozostawiając po sobie świeże, wilgotne powietrze i ozdobione srebrzący się kroplami rosy trawy, liście oraz sznury podtrzymujące namioty.

W końcu przyszła także pora na śniadanie. Dla jednych było to wydarzenie grupowe, uczczone owsianką, chlebem, jajkami i kiełbasą. Dla drugich widokiem srebrnych tac pełnych delikatnej szynki, świeżego pieczywa, boczku, kiełbasek, owoców i nawet słodkich placuszków dla tych, którzy mieli słabość do słodyczy. Wszystko zaś podane do namiotu.

Po śniadaniu przyszła pora na odprawę…

Grupa Tyrusa

Zebrali się w namiocie kwatermistrza, gdzie spotkali nie tylko starca, który przydzielił im namioty ale także castańską parę. Mężczyzna przedstawił się jako kupiec Sejanus. Kobieta z kolei została przedstawiona jako Zilf, jego towarzyszka, chociaż nie trzeba było wiele by dojść do wniosku że nie byłą to do końca prawda.
- Ten oto kupiec wraz z zapasami, które dostarczył, dotrzeć musi jak najszybciej do naszej głównej bazy - zaczął wyjaśnienia Narthan, a następnie wskazał palcem na wiszącą na stojącym za biurkiem wieszaku mapę.


- Baza znajduje się tutaj - wskazał mniej więcej na środek mapy. - Po drodze do niej znajdują dwa mniejsze obozy, w których będziecie się mogli zatrzymać. Niestety, droga nie jest bezpieczna, stąd też wasze zadanie. Zapasy muszą dotrzeć do bazy, to niezwykle istotne. Nasz statki powietrzne są zbyt łatwym celem dla potworów. Nie pomaga także to, że magia działająca na wyspie utrudnia nam korzystanie z nich. Zostaną wam przydzielone wierzchowce. Wierzę, że pozostały ekwipunek zdążyliście już odebrać - spojrzał na nich w poszukiwaniu potwierdzenia.
- Jestem pewien, że będzie nam się dobrze współpracowało w trakcie drogi - wtrącił się Sejanus, puszczając przy tym oko do Cassiry.
- Jasne - prychnęła w odpowiedzi Okuri.
- Oczywiście - potwierdził Tyrus.
- Wyruszycie za godzinę… - dodał jeszcze kwatermistrz. Po jego słowach nastąpiła krótka przerwa. W sam raz by zadać pytania, wyrazić swoje za i przeciw, zdobyć dodatkowe informacje i w miarę możliwości nie wkurzyć nikogo w stopniu wystarczającym by już na samym starcie obrzydzić drużynie całą wyprawę. Nie bez powodu oczy większości skupiły się na Okuri…


Grupa księżniczki

Spotkanie przed wyprawą miało miejsce w namiocie Hime. Członkowie drużyny po raz pierwszy mieli okazję przyjrzeć się sobie i przedstawić. W końcu do tej pory słyszeli co najwyżej o imionach i profesjach współtowarzyszy, a niektórzy nie mieli wiedzy nawet o tak podstawowych szczegółach. Służąca, czerwonowłosa elinka, witała ich przy wejściu i wskazywała na czekające na nich fotele rozstawione wokół wiszącej na wieszaku mapie. Księżniczka czekała już na nich, bawiąc się ze swoją czarną panterą. Na fotelach czekali już także Narsh, Sintri oraz Rils, która zerwała się na nogi gdy tylko do namiotu wszedł Athariel.
- Wyruszamy przed południem - oświadczył castanic, gdy już wszyscy zajęli swoje miejsca, a czekające na nich na stoliku kielichy, zostały wypełnione winem. - Księżniczka życzy sobie obrać nieco dłuższą trasę - tu przesunął palcem po mapie. Trasa, którą wskazywał wiodła przez zachodnią część wyspy, dość blisko jej brzegów i zahaczała tylko o jeden obóz, znajdujący się stosunkowo blisko centrum wyspy.
- Są ku temu dwa powody - kontynuował. - Pierwszym jest informacja, którą otrzymaliśmy od dowódcy Lama. Statek, którym podróżował magister Leander, mimo iż wyruszył dwa dni temu to nadal nie dotarł do bazy. W związku z tym wyruszymy tą samą trasą, którą obrał w nadziei na znalezienie jakiś informacji na ten temat. Możliwe, że natkniemy się na jego szczątki - poinformował, po czym urwał by rzucić szybkie spojrzenie na Sintri, która skinęła głową. - Kolejną sprawą jest kwestia zdobycia esencji Wędrowców. Są to potwory, z którymi bez wątpienia przyjdzie nam się zmierzyć. Raporty ostrzegają o ich obecności właśnie na tej trasie.
- Biorąc pod uwagę te raporty możemy spodziewać się dość częstych potyczek przez co może nam się nie udać dotrzeć do obozu przed zmrokiem - włączyła się Rils. - Także z tego powodu zdecydowano, że bezpieczniejszą opcją będzie podróż w towarzystwie kapłana i mistyka. Dodatkowo, księżniczka Hime nalega na to by panicz Faran zajął się jej bezpośrednią ochroną wraz z panienką Sintri. Panicz Narsh będzie zabezpieczał tyły, natomiast panienka Val… Panienka Valeris - poprawiła się szybko, spoglądając przepraszająco na siedzące obok siebie bliźniaczki - zajmie miejsce na przodzie.
- Mi to odpowiada - zgodziła się białowłosa kobieta w dość nietypowej, ciężkiej zbroi z metalowymi rękawicami przewieszonymi przez plecy.
- W takim wypadku chciałabym zająć miejsce w pobliżu siostry - odpowiedziała jej wierna kopia, z tym że mająca na sobie szaty kapłańskie.
- W takim razie ja wezmę na siebie prawy bok - zabrała głos białowłosa elfka, siedząca obok mężczyzny z dwoma mieczami.
- Pozostali? - Narsh rzucił to pytanie bez kierowania go do konkretnej osoby. Najwyraźniej był to moment w którym należało zabrać głos by określić swoją pozycję w grupie.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 18-02-2020 o 17:18.
Grave Witch jest offline