Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2020, 21:35   #25
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No. -1.1

Najpierw były łzy. Rzęsiste, słone i obficie lejące się z dziecięcych oczu. Każda sierota z moskiewskiego bidula wiedziała, że nie ma żadnej, ale to żadnej szansy, aby wymarzona konsolka pojawiła się po raz drugi wśród ich zabawek.
Nawet Buła uronił łzę. Tylko jedną, bo więcej ich w sobie już nie miał. Wszystkie wypłakał w kącie, gdy ojciec alkoholik katował go kablem od żelazka.
Samotna śloza, jak mawiały stare babki, spłynęła po policzku nieprzeciętnie umięśnionego chłopaka. Wyparowała ona niemal natychmiast pod wpływem wielkiej wściekłości, która zaowocowała gorącymi rumieńcami na jego twarzy.

Zoja nawet się nie spostrzegła, gdy otrzymała pierwszy cios. Buła niczym rasowy bokser zasadził jej prawego sierpa prosto w brzuch. Dziewczyna zgięła się wpół instynktownie, pod wpływem piekielnego bólu, który rozlał się po całym jej ciele. Tylko to ochroniło ją przed potwornym pokiereszowaniem twarzy. Dzieciaki, które czekały na swój kwadrans z gameboy’em rzuciły się na Zoję, niczym wściekłe psy. Zaczęły kopać, bić na oślep i krzyczeć ze złości.

Tinka próbowała uspokoić sytuację, ale jej głosik nikł w harmidrze wyzwisk, pisków i jęków. Dziewczyna patrzyła na dziecięcy lincz.

Nim wychowawczynie zdążyły odstawić swoje szklanki z kawę i przyjść ze swojego gabinetu, Ivan wpadł już w rozjuszony tłum sierot i dzięki sile woli oraz smoczym instynktom, zdołał wyrwać Zoję z rąk oprawców.

Ucieczka, to ponoć tchórzostwo.
Ivan, Zoja i Tinka nie mieli jednak innego wyjścia. Przed pobicie i poważnymi obrażeniami uratowały ich tylko szybkie nogi i kryjówki, które znali tylko oni.


***
Dwa dni później dzieciarnia znowu zagrywała się w Mario Bros i Zeldę. Papa Jeremiejew z własnych oszczędności zakupił nową konsolę.
Nie zmieniło to jednak nic w relacjach Zoji, Ivana i Tinki z resztą sierot w bidulu. Już na zawsze zostali napiętnowani i wyrzuceni z dziecięcej społeczności.
Dzięki temu zdarzeniu, trójka pariasów zżyła się jeszcze bardziej ze sobą.

Dwugodzinna pogadanka Papy o kontrolowaniu emocji oraz wspólne pucowanie muszli klozetowych przez dwa kolejne tygodnie tylko scementowały ich przyjaźń.


No.4.0
Ulica Neglinnaya została zbudowana nad podziemną rzeką, która jeszcze do niedawna regularnie podtapiała stojące przy niej domy. Dlaczego właśnie tutaj postanowiono zlokalizować siedzibę Centralnego Banku Rosji, tylko Bóg lub car raczą wiedzieć. Nawet towarzysz Putin, nie zdecydował się na przeniesienie tak ważnej instytucji finansowej w inne, bezpieczniejsze miejsce.
Najwyraźniej bioprądy płynące od niesfornej rzeki, bardzo sprzyjały robieniu pieniędzy i pomnażaniu bogactwa.

Wnętrze, jak przystało na tak znamienitą i szanowaną instytucję państwową, wyglądało okazale. Kremowo-czarna, marmurowa posadzka którą ułożono w skomplikowany geometryczny wzór lśniła, nieziemskim wręcz blaskiem. Długa kolumnada podtrzymywała przeszklony dach przez który od zmierzchu do świtu wpadały do środka promienie słoneczne. Nie tylko rozświetlały one hol, ale także czyniły go co najmniej dwa razy większym. Tak się przynajmniej oczywiście zdawało wszystkim, którzy tutaj przychodzili.

W tego typu instytucjach ruch jest przez cały dzień. Nie inaczej było tego popołudnia, gdy Zoja i Ivan stawili się, aby przejrzeć zawartość skrytki Papy Jeremiejewa.
Gdy odstali swoje w długiej kolejce, uprzejmy, starszy urzędnik zapytał:
- W czym mogę państwu pomóc?
- Chcielibyśmy zajrzeć do jednej z waszych skrytek.
- Poproszę numer skrytki oraz jakiś dokumenty potwierdzające tożsamość.
- Chodzi o depozyt numer XCA 124011 - odparła Gromowa wręczając mężczyźnie swój dowód.
- Proszę chwileczkę zaczekać - odparł urzędnik i odszedł od okienka.
Nie było go dobrych kilka minut, w czasie których Gromowa i Drago zastanawiali się czemu to tak długo trwa i jakie kłopoty z tego wynikną.

W końcu mężczyzna wrócił. Ukłonił się nisko, po rzekł:
- Czy mogą państwo pozwolić ze mną?
Tego typu zwroty nigdy nie wróżą nic dobrego. Nic zatem dziwnego, że oboje niechętnie ruszyli za urzędnikiem.
Ten wprowadził ich na zaplecze, ale nie skierował się w kierunku skarbca, ale biur.

- Proszę wejść - rzekł uprzejmy tonem mężczyzna, wskazują drzwi - Pani prezes już czeka.
Nie czekając na odpowiedź urzędnik ukłonił się i odszedł.
Zoja z lekką obawą zapukała i nacisnęła na klamkę.

Tuż za drzwiami stała wysoka brunetka ubrana w błękitną garsonkę, która uściskiem dłoni przywitała swych gości. Po czym ciepłym, niemal matczynym głosem powiedział.
- Proszę przyjąć najszczersze wyrazy współczucia. Bardzo mi przykro z powodu waszej straty. Wszyscy w bractwie jesteśmy głęboko poruszeni i jednoczymy się z wami w żalu. Proszę spocząć..
Gdy Zoja Ivan zajęli miejsce, wiceprezes Centralnego Banku Rosji, kontynuowała:
- Nazywam się Jelina Gruszczenko. Mimo tak przykrych okoliczności, miło mi państwa poznać. Tutaj mam rzeczy świętej pamięci Aleksieja. Zanim jednak pozwolę państwu w spokoju przejrzeć zawartość depozytu, muszę podzielić się pewną ważną informacją. Bractwo przypuszcza, że Aleksiej schował tutaj bardzo niebezpieczne artefakty.
Wiceprezes Gruszczenko trzymała wypielęgnowane dłonie na metalowej skrytce, którą położyła przed sobą na biurku. Intensywnie przyglądała się Gromowej i towarzyszącemu jej mężczyźnie, jakby chciała odczytać ich najskrytsze myśli.
- Uważamy, że biorąc pod uwagę okoliczności śmierci Aleksieja lepiej, aby zawartość skrytki została otwarta w obecności co najmniej dwóch Dozorców. Poczyniliśmy już odpowiednie kroki, aby zorganizować spotkanie, ale to niestety musi potrwać. Mam nadzieję,że wykażą się państwo zrozumieniem powago sytuacji. Niewłaściwe obchodzenie się z artefaktami może poczynić nieodwracalne szkody dla wszystkich. Nie ma oczywiście prawa, do niczego państwa zmuszać, ale proszę abyście poważnie rozważyli naszą prośbę.
Pomijając nawet znajdujące się wewnątrz artefakty, muszą państwo wiedzie,,,

Gruszczenko zawiesiła głos, gdyż jej komórka leżąca tuż obok metalowej skrzynki zaczęła intensywnie wibrować.
- Przepraszam na sekundę. Muszę odebrać, to musi być coś ważnego.
Kobieta przesunęła palce po ekranie telefonu, odbierając połączenie.
- Co się… rozumiem.Przytrzymajcie ich choć dwie minuty.
To co wiceprezes usłyszała w słuchawce sprawiło, że jej twarz mocno pobladła. Kobieta wstała. Przeczesała nerwowo włosy, po czym nachyliła się w stronę Gromowej.
- Idą tu - rzuciła krótko - Nie mam czasu na wyjaśnienia, ale musi mi państwo zaufać. Na wszystkie pytania odpowiem, jak się ich tylko pozbędę. Ok?

Po tych słowach Gruszczenko zdjęła z szyi długi srebrny łańcuszek. Na jego końcu znajdował się ozdobny klucz, który kobieta dosłownie wsadziła w ścianę, jakby wsuwała go do dziurki w drzwiach.
Na ścianie zamigotała srebrzysta linia, która ułożyła się w kształt prostokąta. Wiceprezes Centralnego Banku Rosji, położyła dłoń na ścianę i mocno ją pchnęła.
Ku zaskoczeniu Zoji i Ivana gładka i zdawać, by się mogło jednolita powierzchnia ustąpiła, jakby faktycznie pod warstwą farby i tynku, znajdowały się ukryte drzwi.
- Schowajciej się tutaj. Spróbuję się ich pozbyć, jak najszybciej.


***
- Wygląda na to, że nikt z milicji nas na razie nie szuka. Sprawę prowadzi porucznik Mielnikov. Stary wyjadacz, który lubi mieć spokój. Na razie nie wiedzą, co się dokładniej stało. Podejrzewają, że chodzi o jakieś porachunki. Ciało tego gościa zabrali do kostnicy. Będą próbowali go zidentyfikować, bo nie miał przy sobie żadnych dokumentów - wyjaśniła prawie na jednym wdechu Luda.
- To dobrze - wtrąciła Tinka, korzystając z chwili przerwy w słowotoku Ludy.
- Na razie musicie poradzić sobie beze mnie. Szef mnie do roboty zagonił. Ogólnie całe kierownictwo sra po gaciach. W mieście afera za aferą. Poza zamachem na Petrova, mamy teraz jeszcze morderstwo. Rano milicja znalazła ciało Kseni Kuznetsovej. Kojarzysz? To córka jakieś szychy, co zaginęła pół roku temu. Sprawą interesuje się sam nasz ukochany Władimir. Ten cały Kuznetsov, to jakiś dobry ziomek, naszego prezydenta. Teraz wszystkie służby mają szukać zabójców. Choć jak dla mnie to było zwykłe przećpanie, ale co ja tam wiem. Każą szukać, to będziemy szukać, aż ktoś się znajdzie.
- Ivan chce żebyśmy spotkali się wieczorem i obgadali sprawę. - Tinka szybko przedstawiła propozycję Drago.
- Postaram się być, ale nie obiecuję. Jak dowiem się czegoś nowego, to dam znać. W kontakcie.

Po skończonej rozmowie z Ludą, Tinka wzięła się za przeszukiwanie netu w poszukiwaniu jakiś przydatnych informacji. Na pierwszy ogień poszło “Irkalla” i “Kur”. Oba słowa kołatały się jej w czaszce odkąd je usłyszała. Według Wikipedii, oba to określenia na podziemia, czy też zaświaty w mitologii Sumerów. Miały być one siedzibą różnych demonów, w tym między innymi Pazuzu.
Wyglądało na to, że cała sprawa kręciła się wokół największego konika Papy - religii.

Anu - bóg pierwszy i ostatni. Tak przynajmniej nauczał Papa. Pazuzu - demon, najgorszy z najgorszych. Najpotężniejszy z przeciwników Anu. Papa nazywał Tinkę i całą resztę ich paczki dziećmi Anu, a wszyscy pozostali to miały być demony, sługi Pazuzu.
Gdy opuścili bidul, szybko okazało się, że wierzenia Jeremiejewa, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Ostatnie wydarzenie wskazywały jednak na to, że być może Papa faktycznie miał rację.

Dziwaczny list Papy, atak w kancelarii i oczywiście gliniane stożki, które roztrzaskała Zoji. Dobrze, że wcześniej zrobili ich dokładne zdjęcia, bo tak zostali by z niczym.
Tinka zaczęła poszukiwać informacji na ich temat.

Tego typu stożki używano ponoć przy zapisie działań matematycznych oraz do prowadzenia ksiąg handlowych. Były też wzmianki o tym, że mogły one służyć za pomoc przy obliczania i ustalania pozycji gwiazd i ciał niebieskich. Sumeryjczycy, choć byli jedną z najstarszych cywilizacji, to posiadali bardzo dobrze rozwinięta kosmogonię. Ponoć sześć tysięcy lat temu wiedzieli już to, co zostało potwierdzone przez astronomów dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku.
Znano nie tylko prawdziwy charakter i budowę Układu Słonecznego, razem z najdalszymi planetami, lecz również przedstawiano koncepcję, że we Wszechświecie istnieją inne układy słoneczne, że ich słońca mogą wygasać lub wybuchać, że ich planety mogą być wyrzucane z orbit - a życie może się przenosić z jednego układu do drugiego.
Istniało ponoć wiele kosmogonicznych traktatów. Do czasów współczesnych przetrwało niestety niewiele z nich. Najdłuższym i najbardziej szczegółom jest Enuma elis. Babiloński epos o stworzeniu świata, napisany w języku akadyjskim.

Stożki zatem mogły zawierać niezwykle ważne informacje. Aby je jednak odczytać musieli, albo znaleźć specjalistę w zakresie języków starożytnych, albo liczyć na Ivana i jego nadprzyrodzone zdolności.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 19-02-2020 o 18:28. Powód: chaos
PeeWee jest offline