Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2020, 23:28   #15
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Nyrhe, nie zwracając uwagi na Rogacza, wcisnął przycisk łączności i rzucił w eter:

- Sierżant Caldwell skąd? - spytał. Jakichkolwiek służb funkcjonariuszem był ten facet, powinien o nich wspomnieć w pierwszym komunikacie. Vicall dał mu szansę na poprawę. Neri milczała tylko dlatego, że popierała działania Nyrhego. Mimo iż nieziemsko ją drażnił.

- Gwardia Republiki. Patrol trasy nadprzestrzennej - odparł krótko.

- A ja jestem kapitan Knosh z Gwardii Senackiej - powiedział nerwowo Iktotchi przed podjęciem ponownego kontaktu.

Nyrhe raz jeszcze wcisnął przycisk łączności.

- Zrozumiałem - zamyślił się chwilę. - Wyłączam silniki, przygotowuję śluzę.

- Nie! Nie możemy, rozniosą nas na strzępy. To nie ma nawet porządnych tarcz… do kurwy nędzy! - dodał, jakby przypadkiem zapomniał o spuentowaniu.

- No i? - Nyrhe wyciągnął rękę do przełączników zapłonu.

- Nie bardzo rozumiem ten stres. Jasne, łatwiej by było dać nogę, niby mogą być to Piraci którzy szarpnęli się na złom bez wspomnianych tarcz… ale chyba ty się bardziej boisz o swoją dupę niż ten stos metalowego grata czy o nas - Neri uniosła brew patrząc na Iktochiego i stanęła obok Nyrhe.

Lestria najchętniej poszłaby za pomysłem Zeera. Niepotrzebne przerwy w trasie nie sprzyjały jej planom. I zapewne wyraziłaby to na głos gdyby nie to, że tylko od dupka numer dwa odbierała wyraźne objawy zdenerwowania. Coś miał na sumieniu, a przynajmniej tak to wyglądało. Pytanie tylko czy pociągnie ich razem ze sobą, czy nie.

- Może zapytaj o powód zatrzymania? - zaproponowała, nie opowiadając się póki co po żadnej ze stron.

- Ja jakbym zobaczyła dryfującą kupę złomu chyba tez bym zatrzymała do kontroli - mruknęła Twi’lekanka bardziej do siebie, zastanawiając się chwile. Nie była jednak zbytnio doświadczona w podróżach.

- Czuj się jak u siebie - Nyrhe, gdy wyłączył silniki, zwrócił się do Nautolanki. - Ten przycisk służy do komunikacji - wskazał czerwony guzik na pulpicie. - Ja mam jeszcze coś do zrobienia, Ejbi za mną - to powiedziawszy ruszył do wyjścia z kokpitu. - I nie pozwólcie mu nic kombinować - wskazał Rogatego nim wyszedł.

Nautolanka otworzyła usta by coś powiedzieć ale szybko je zamknęła. Że co? Przemknęło jej przez myśl. Otrząsnęła się jednak z zaskoczenia i skorzystała z zaproszenia do zajęcia miejsca w fotelu pilota.

- Czy możemy poznać powód zatrzymania? - skorzystała z zielonego przycisku.

- Rutynowa kontrola - odparł głos sierżanta.

- Żeby nic nie kombinował, to wstanie od pulpitu. Nie dotknę nawet jednej kontrolki, kurwa wasza mać. Nawet gdybyście mnie błagali. Nie mówcie, że nie ostrzegałem! - warknął odchodząc od fotela. Nieufająca mu Neri wolała jednak wciąż patrzeć mu na ręce. Cóż, jeśli miałoby się okazać, że to faktycznie piraci, była przygotowana. Bronie miała przy sobie, a czy mogli zrobić coś więcej? Tego już nie była pewna.

Nautolanka podążyła wzrokiem za dupkiem numer dwa. W końcu miała go nie spuszczać z oczu…

- To muszą być TE dni - zwróciła się do Neri, całkiem ignorując Rogacza. - Może sprawdzisz czy nie ma gdzieś lodów czekoladowych? Pomagają - doradziła Zeerowi, a następnie wskazała przyjaciółce wolny fotel, zapraszając ją do jego zajęcia. Neri kiwnęła przecząco głowa i uśmiechnęła się nerwowo, dziękując za propozycję. Za bardzo ją ta sytuacja zdenerwowała.

- Chodź ze mną do kibla, skoro chcesz mnie pilnować. Nie dam się im tak łatwo. To dobre pozycje obronne - warknął Iktotchi do Neri.

- Komu dokładnie się nie dasz? - dopytała Twi’lekanka z nadzieja, że mężczyzna palnie coś kompromitujacego.

Po wyjściu z kokpitu Nyrhe skierował się do łazienki. Tam zostawił Ejbiego za jedną z muszli i powiedział mu:

- Wyłącz się, a za dwadzieścia minut aktywuj. Wówczas przyleć do mnie, starając się nie rzucać w oczy. Nikt, kto nie jest członkiem tej załogi, nie może cię zobaczyć - po chwili zaś dodał: - Rogaty też nie może.

Potem biegiem wrócił do kabiny pilotów, akurat gdy ten cały Zeer składał Neri swoją propozycję.

- Niezły plan - podsumował. - Ale tak naprawdę nie jest to do końca zły pomysł. Ja powitam naszych gości, słyszeli mój głos, więc i tak jestem spalony. Jeśli nas nie zeskanowali, mogą nie wiedzieć ile osób jest na pokładzie. Wy poukrywajcie się w jakiś dobrych na zasadzki miejscach. Tak na wszelki wypadek - dodał na końcu.

Iktotchi skinął głową i pognał do łazienki. Statek był już na tyle blisko, że musiał zwolnić, by ustawić się do połączenia. Nalge z kabin wyszedł Zeer z pistoletami blasterowymi w rękach. Wycelowane były w Nyrhego i Neri.

- Włącz silniki i leć. Już! - polecił Lestrii zbliżając się powoli do Twi’lekanki.

- Stoopa*, już za późno - Nyrhe rzuca w stronę Iktochiego. Ręce trzyma z dala od bioder, by go nie prowokować. - Zestrzelą nas jak tylko wykryją zapłon. Nie zdążymy wykonać skoku.

- I skąd w ogóle pomysł, że wiem jak to zrobić? - zapytała Lestrii, unosząc ręce zamiast kierować je na tablicę.

Nyrhe unosząc ręce w górę i pokazując Rogatemu otwarte dłonie, powoli przemieszcza się w bok, tak by stanąć między nim, a Neri, która odruchowo zaczęła stawiać kroki w jego stronę.

- Przełącznik oznaczony V-91, potem sąsiedni po prawej i jeszcze jeden - podyktował nautolance.

- Jak chcesz się tym bawić to sam je sobie wciskaj - poinformowała Lestria, powoli podnosząc się z fotela. Nie miała zamiaru wykonywać jego poleceń. Nie znała się na pilotowaniu ani na obsłudze tego typu sprzętu, a jeżeli się na czymś nie znała to tego nie tykała. Proste.

- Siadaj i rób co mówię albo ich rozwalę! - wrzasnął opluwając się. Nautolanka wyczuwała uderzające w nią fale wściekłości i coś jeszcze. Jakby trochę... strachu. - Nie ruszać się, do cholery! Stać! Nie! Na ziemię! Oboje! Odpalaj ten pieprzony silnik!

D5-Mantis znajdował się już burta przy burcie. Nyrhe wiedział, że to kwestia najwyżej kilkudziesięciu sekund zanim dojdzie do łagodnego wstrząsu spowodowanego zetknięciem statków. Może mniej.

Nerin’hashee zamyśliła się chwilę nie przerywając powolnego kroku. Widziała w głowie same głupie opcje, a każdy pomysł był gorszy od drugiego.

- No i widzisz co zrobiłeś?! - rzuciła oskarżycielsko kierując słowa na Nyrhego. Miała głupią nadzieję, że koncentracja Iktotchiego nieco się zachwieje. - Gdybyś tylko potrafił być kompetentnym pilotem, to byśmy tego uniknęli. Ale ty jak zwykle musisz się popisywać i teraz przez ciebie zastrzeli mi przyjaciółkę! - Twi’lekanka naburmuszyła policzki.

- Nie denerwuj się tak Zeer bo ci ślina cieknie - odpowiedziała Lest bo ją te jego groźby bardziej rozbawiły niż wystraszyły. Nie znaczyło to jednak, że nie brała zagrożenia na poważnie, tylko… Odwróciła głowę by spojrzeć na tablicę po czym wcisnęła pierwszy lepszy przycisk, który zdecydowanie nie był tym, który niby wcisnąć miała.

- Ups...

Nad kokpitem pojawiło się niebieskie światło prezentujące holoprojekcję D5-Mantis. Lestria nie zraziła się i korzystając z zamieszania “próbowała” dalej trafić we “właściwy” przycisk.

Nyrhemu ciśnienie podskoczyło, gdy usłyszał paplaninę Twi’lekanki. Nie dał jednak tego znać po sobie, wyłączywszy przymknięcie na chwilę powiek i głośniejszy wydech powietrza.

- Neri - powiedział najspokojniejszym tonem, na jaki go było stać. - Bądź tak miła, zamknij jadaczkę i rób co ten niezbyt przystojny, ale miły pan, z wymierzonym w ciebie blasterem, każe.

Samemu odliczając kolejne sekundy, przeciągał konieczność położenia się na podłodze. Jego ruchy były bardzo powolne, ale sylwetką próbował dać Rogatemu do zrozumienia, że całkowicie podporządkowuje się jego woli. Zgarbił się, jedną nogę wysunął do przodu i pochylił sylwetkę jeszcze bardziej. Mogło się zdawać, że faktycznie zmierza do położenia się na podłodze, lecz w rzeczywistości czekał na wstrząs, który nastąpi przy połączeniu się statków i wówczas zamierzał wystartować w stronę Iktotchiego i powalić go na ziemię.

Młoda Twi’lekanka jednak za nic miała rozkaz Rogatego i zaczęła wyżywać się na Vicallu.

- Sam masz jadaczkę. Gdybyś tylko potrafił jej lepiej używać, to może inaczej by się skończyło. Nie dość, że mnie okradłeś, to teraz jeszcze zgrywasz mądrale? No i na co ci to wszystko było? Nie wiem dlaczego zawsze próbujesz udawać, że posiadasz mózg, ale tym razem to już totalnie ci nie wyszedł ten numer. - Neri zdawała się całą uwagę poświęcać Nyrhemu, jakby mierzący w nią blasterem osobnik w ogóle nie istniał - Nim umrę chcę ci tylko powiedzieć, że nigdy w życiu nie spotkałam kogoś bardziej podłego, zakłamanego i tak spalanciałego, jak Ty! To takie miłe słowa nim cię nasz kolega załatwi, ja to mam w dupie, wolę już do niego dołączyć niż przez resztę moich dni mieć twoją twarz zbitego psa jako ostatnie co w życiu widziałam. - oburzyła się całą swoją złością i spojrzała na Zeera - Mogę się poruszać jak pełnosprawna osoba czy mam jak ten książę robić ci slow mołszyn? Sorry, ale jestem za ładna, abyś mnie zastrzelił, więc po prostu mów kiedy będzie pora aby mu walnąć w łeb a cię wyręczę.

- Neri, ten pan mierzy w ciebie z blastera, kochana - wtrąciła się Nautolanka, zasłaniając przy okazji widok na tablicę.

Iktotchi rzucał nerwowe spojrzenia za okna. Patrzył żałośnie na działający holoprojektor oraz kłócących się łowców nagród. W pewnym momencie zaczął się cofać do toalet. Kiedy Twi’lekanka zakończyła obsobaczanie swojego towarzysza blastery były na wpół opuszczone, choć wciąż wycelowane w ich pobliże.

- Za późno - powiedział wyraźnie tym faktem zdziwiony. Lestria przestała odbierać cokolwiek. - Już za późno - otworzył usta, żeby jeszcze coś powiedzieć, ale zamknął je dostrzegając świecącą na tablicy rozdzielczej kontrolkę oznaczającą nadawanie obrazu i dźwięku z kokpitu. Spojrzał na nautolankę. Zacisnął zęby i głową wskazał na górę, po czym wzrokiem na własny tors. - Za późno - powtórzył trzeci raz. Nagle szybkim ruchem przystawił sobie blaster do głowy i pociągnął za spust. Osunął się na kolana, po czym upadł na twarz własnym ciałem osłaniając otwarte oczy. Rozległ się wstrząs połączenia.

- Proszę o otworzenie śluzy. Jesteśmy gotowi - zakomunikował dwuznacznie. Musiał słyszeć wymianę zdań. Mogło to oznaczać, że jeśli śluza się nie otworzy, służby porządkowe rozwalą ją i wpadną do środka.

Nyrhe gestem nakazał dziewczynom ukrycie się, a następnie podszedł do śluzy. Odczekał jeszcze chwilę, aż niechętna Neri uda się leniwie do łazienki, po czym otworzył przejście.

Nautolanka po prostu usiadła z powrotem na siedzeniu pilota, przy okazji wyłączając zarówno hologram jak i połączenie z drugim statkiem, które włączyła gdy martwy dupek był zajęty czymś innym.

Natychmiast po otworzeniu do środka wpadły trzy osoby z karabinami blasterowymi. Wyglądali na lekko zaskoczonych faktem otworzenia śluz. Dwóch pozostałych kombinowało coś przy burcie holownika w okolicach wejścia. Dołączyli w mgnieniu oka. Znajdujący się na szpicy krótko ostrzyżony mężczyzna wskazał rudzielcowi schody na górę, blondynce z warkoczem toalety, zaś najniższemu ze wszystkich poziom poniżej pokładu. W pomieszczeniu socjalnym została dwójka z nich celując w Lestrię i Nyrhego.

- Kim jesteście i w jakim celu podróżujecie? - zapytał sierżant, którego poznali po głosie.

- Może odpowiesz panom funkcjonariuszom, gdy ładnie pytają? - Nyrhe zwrócił się z pretensjami do Lestrii. Skoro zignorowała jego radę, to niech się teraz tłumaczy.

Dziewczyna w odpowiedzi przewróciła oczami.

- Wiesz, czasami ją rozumiem - odpowiedziała zgryźliwie, nie wnikając w szczegóły. Zamiast tego wstała powoli, trzymając ręce na widoku. Równie powoli, co by przypadkiem ktoś nadmiernie wrażliwy nie pociągnął za spust, sięgnęła po datapad. - Mamy zadanie - powiedziała, wyszukując jednocześnie umowę, którą zawarli.

Sierżant Caldwell nie opuszczając broni sięgnął po urządzenie. Spojrzał na nie krótko i szybko.

- Wyjdź z rękami za głową! - usłyszeli krzyk z łazienki najwyraźniej blondynka znalazła Neri. - Kto tam jest? I jaki macie związek z tym Iktotchi? - zapytał sierżant oddając czytnik.

- Nasza towarzyszka, ma słabe nerwy i jeszcze słabszy żołądek - natychmiast odpowiedziała Lest, zanim KTOŚ zdążył ją ubiec. - A ten… Cóż, jego nerwy były jeszcze słabsze. Chyba was nie lubił, chłopaki - dodała, wzruszając lekko ramionami.

- Nas też - dodał Nyrhe. - Groził nam bronią, ale ostatecznie użył jej na odpowiedniejszym celu.

Caldwell przez dłuższą chwilę taksował ich wzrokiem. Za jego plecami z łazienki wychodziła Neri z “obstawą”. Spod pokładu także wyszedł stróż prawa. W końcu sierżant skinął głową.

- Opuścić broń - polecił. Wszyscy bez słowa wykonali polecenie. - Jakie jest zatem wasze zadanie?

- Znaleźć zgubę i dostarczyć do tatusia - odpowiedziała Lest, opuszczając ręce. Oparła się o ścianę i starała skupić na sierżancie, zamiast na powoli rosnącej kałuży pod ciałem Zeera. Neri stanęła obok Nyrhego i nic się nie odzywała. Narastające napięcie wystarczającą na nią wpłynęło. Lepiej było nie psuć tej chwili bardziej.

- Szczegóły - polecił krótkim warknięciem Caldwell.

Nyrhe poczuł się dziwnie spięty, gdy Twi’lekanka stanęła tuż obok niego. Nie patrzył w jej kierunku. Spojrzał za to wyczekująco na Nautolankę. Skoro już tak dobrze jej szło…

- Mam ponownie pokazać kontrakt? Wszystko jest tam czarno na białym, włącznie z danymi zleceniodawcy - przypomniała uprzejmie, zaś ostatni z ludzi sierżanta, brunet znajdujący się obok dowódcy szybko spojrzał na przełożonego.

Neri wtrąciła się:

- Joonh Pathan zagubił swoją ekspozycję w okolicach Namadii. Przy Ansionie mieli dać znać, ale tego nie zrobili. Mamy za zadanie ich znaleźć i sprowadzić na Coruscant. Z nadzieją, że nie stało się nic tragicznego. Nie było tam napisane? - odpowiedziała w końcu Neri - Ponoć koleżanka pokazywała umowę, więc nie bardzo rozumiem skąd te pytania. Nie chcę być nieuprzejma, no ale można chyba przeczytać… - dziewczyna skwitowała swoim kobiecym i słodkim tonem głosu, ukazując naturę niewiniątka.

- Ja nie mam nic do dodania - dodał Nyrhe.

- Zgadza się - otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, lecz nim to zrobił usłyszeli głos z góry: - Czysto!

Widok człowieka poprzedził dźwięk stóp stukających o podłoże. Caldwell skinął głową.

- Przepraszamy za kłopot. I na przyszłość proszę upewnić się z kim wam przychodzi pracować. Może to być wszelkiego rodzaju wesz i gnida. Może was wyrzucić w przestrzeń kosmiczną albo okraść po wykonaniu zlecenia. Zabieramy się. I życzę udanej podróży. Zabrać mi to ścierwo!

- Akurat na to to sama wpadłam
- mruknęła Neri pod nosem, chwaląc samą siebie. Nie zwracała się do zebranych, tylko pomachała im jak urocza dziewczynka, z uśmiechem na ustach. Jak można nie być szczęśliwym, kiedy przyszło darmowe sprzątanie?

- Zaraz, zaraz, zaraz! - niemal krzyknął Nyrhe i szybkim krokiem podszedł do zwłok tragicznie zmarłego członka ich załogi, za którym niewątpliwie będzie wypłakiwał sobie oczy przez… jakieś pół sekundy. - Ciało zabierajcie sobie, proszę bardzo i tak tylko szpeciło wnętrze. Teraz nawet wygląda trochę lepiej niż za życia, ale wciąż nieciekawie. W każdym razie zostawcie broń. Taka mała rekompensata dla nas za przeżyte nieprzyjemności. Wam i tak się nie przyda, w końcu jest nieregulaminowa, co nie?

Twi’lekanka korzystając, że Nyrhe jak zwykle robił wieś, podeszła do kokpitu i zajęła sobie jedno ze stanowisk pilota. Sięgnęła po nieznanego jej datapada, jak się okazało, tragicznie zmarłego kolegi, który ostatnio tam go rzucił. Tam, gdzie trzymał swoje śmierdzące nogi. Zawartość sprzętu ją bardziej interesowała.

Caldwell zatrzymał się, po czym dokładnie obejrzał obie bronie. Jedną z nich upuścił.

- Zeer popełnił w końcu samobójstwo, prawda? Nie mógłby tego zrobić bez broni. Nikt chyba nie chce teraz lecieć z nami i kłamać na ten temat, prawda? - zapytał retorycznie, a następnie ruszył do rękawa prowadzącego na ich statek. Twi’lekanka odblokowała ekran datapada. Jej oczom ukazała się klawiatura oraz miejsce na wpisanie hasła. Lub odcisk palca.

- Najprawdziwsza prawda - zapewnił Nyrhe, schylając się po upuszczony blaster, który też wkrótce zniknął za pazuchą jego kurtki. - Bargon yanah coto da eetha** - dodał.

- Wowowowwo! - Neri zerwała się z siedzenia - Ej sekunda, proszę o sekundę! Przypomniało mi się, że mamy blokadę kokpitu dla drugiego pilota, na odcisk palca. Nie wystartujemy bez jego przebrzydłego palucha! - wymyśliła na biegu dziewczyna, nie wiedząc nawet ile w tym sensu. - Możemy prosić o palucha? Bardzo ładnie mogę poprosić?

- Chwileczkę - Lest także polubiła towarzystwo chłopców z Gwardii. - Jakoś mi umknęło… Nie pamiętam byśmy naszego kolegę przedstawiali - wypomniała, uznając że póki co nie będzie wnikać w palcowe potrzeby Neri.

Sierżant odwrócił się już jedną stopą we wnętrzu własnego statku. Zamarł na chwilę w bezruchu.

- Kokpit na odcisk palca? W tym starym gruchocie? To znaczy… muzealnym sprzęcie?

Nerin’hashee jakoś nie miała zamiaru teraz rozmawiać na temat wątpliwej jakości statku. Odłożyła dyskretnie datapada na siedzenie i podbiegła do sierżanta. Ukłoniła się grzecznie i ukucnęła przy ciąganym truchle wyjmując wybronóż. Od dołu, swoimi złotymi oczami, spojrzała błagalnie na sierżanta.

- Mogę? To tylko zwłoki… - poprosiła ładnie.

Caldwell przez dłuższą chwilę nie odpowiadał najwyraźniej nie wiedząc co ma powiedzieć.

- Wykluczone. Nie będę się tłumaczył z obciętych palców.

- Przecież to przestępca! Jestem pewna, widzę to po parszywym ryju. Na pewno każdy ma go w nosie, mógłby kutasa nie mieć a nikt by się nie przejął. Jak mamy ruszyć bez palucha? Mamy tutaj zdechnąć? Tylko dlatego że zleceniodawca dał nam do pary jakiegoś… Rogatego bandziora?! - namawiała dalej.

- Łatwiej jest gdy się jej jednak daje o co prosi - poradziła, nader uprzejmie nautolanka, nadal czekając na swoją odpowiedź.

- Nie ma mowy. Możemy wam przytknąć jego palec do panelu. Frick! Dawaj trupa! - zawołał.

- Dobra już nie ciągajcie! - burknęła obrażona. Podbiegła po datapada i wróciła do truchła. - Zapiszę sobie odcisk na datapadzie i już miejmy to z głowy, bo się spieszy nam wszystkim.

- Ostrzegam, że to będzie podszywanie się - rzucił sierżant.

- Zmienię hasło - zapewniła słodko. - Jak odblokuję wszystko co nam potrzebne do nawigacji i lotu.

- Muszę to widzieć.


Neri grzecznie odblokowała datapada, potem szybko wlazła w ustawienia i stanęła obok sierżanta, ocierając się o niego bokiem. Na jego oczach zmieniła hasło na “kamasutra69”.

- To będzie nasz sekret - mrugnęła do niego, co nie umknęło uwadze Nyrhego, który wyraźnie się zasępił.

Funkcjonariusz spojrzał podejrzliwie na twi’lekankę, a następnie na datapada. Ponownie na Neri. Uśmiechnął się lekko, skinął głową i odwrócił się wlokąc ciało do statku. W końcu sam do niego wszedł.

Lestria westchnęła.

- Dobrze by było sprawdzić statek czy czegoś po sobie nie zostawili - zwróciła się do Neri. - Może i są z Gwardii ale coś mi tu cuchnie - dodała.

- Czy ja wiem… Ten sierżant był całkiem fajny - mruknęła Nerin’hashee wyraźnie podjarana mężczyzną, a potem klapnęła sobie na siedzisku i zaczęła grzebać w datapadzie. Przez to stała się milcząca i nieobecna.

- Niezły pomysł z tym sprawdzeniem - uznał Nyrhe, który bezskutecznie starał się nie zwracać uwagi na fascynację w głosie Twi’lekanki. - Zaraz każę Ejbiemu… Gdzie ten maluch? Aaa, zaraz pewnie się aktywuje.

- Znali dupka - wzruszyła ramionami. - On ich chyba też skoro wolał się zabić niż stanąć oko w oko.

- Tak, coś w tym wszystkim śmierdzi - Vicall przyznał rację. - I nie mówię tu o zapachu tego sleemo***. Zanim ruszymy w dalszą drogę, trzeba będzie przetrząsnąć cały statek.

Od strony toalety dobiegło ich wesołe piszczenie.

- No, wreszcie do nas dołączyłeś - Nyrhe ucieszył się na widok droida. - Skoro już nie śpisz to sprawdzisz mi cały statek, od góry, do dołu. Szukasz pluskiew, nadajników, wszystkiego co wyda ci się podejrzane.

- Ja też się wybiorę na mały spacerek po statku - poinformowała. Co jak co ale nie miała ochoty zajmować się sprzątaniem krwi Rogacza. - Zacznę od górnego pokładu - dodała i tam właśnie skierowała swoje kroki.

- A ja będę w kokpicie, jakby mnie ktoś potrzebował - dodał Nyrhe. - Muszę tam trochę odświeżyć powietrze po naszym byłym przyjacielu - zamierzał przygotować się do dalszego lotu, teraz już w pojedynkę pilotując statek. Chciał również przyjrzeć się zdobycznemu blasterowi by określić czy go spienięży czy jednak przygarnie. Parę wyobrażeń dotyczących gwałtownej śmierci domniemanego sierżanta też nie mogło zaszkodzić...



---------------------------------------------------------------------------------------------------
*stoopa - (hut.) głupi
**bargon yanah coto da eetha - (hut.) jesteś super
*** sleemo - (hut.) gnida
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline