Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2020, 15:08   #138
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Doktorze! - zawołał Hunter wchodząc do gabinetu Sahima - Ma pan chwilę?

Gabinet Sahima był jedną z kajut przerobioną na potrzeby gabinetu. Zniknęła długa prycza zaś biurko spod ściany wylądowało na środku pokoju. Nie było to standardowe metalowe biurko, a prawdziwe drewniane. Fotel również różnił się od przydziałowego. Obity miękką beżową tapicerką idealnie pasował do jasnego drewna biurka. Ściany choć standardowo pokryte farbą antykorozyjną w kolorze floty ozdobione były obrazami. Były to w większości krajobrazy przedstawiające oazy na pustyniach, piękne białe miasta. Obrazy były duże i wyglądały na oryginały. Sahim wyglądał na zmęczonego. Mimo to podniósł wzrok na podporucznika i powiedział

- Proszę Panie Podporuczniku o co chodzi. Wie Pan, że skończyłem dopiero co dyżur, ale jeśli to coś pilnego.
- Mam problem z pilotem. Chodzi o Anderson. Do tej pory nie stwierdziłem zagrożeń dla reszty mojego skrzydła, ale ekspertem nie jestem. Dlatego przychodzę do pana.

Sahim natychmiast się rozbudził. Zmarszczył czoło i spojrzał na Huntera ostrym, przytomnym spojrzeniem. Ale czekał, aż Hunter skończy wypowiedź.

- Pewnie zna pan jej kartotekę nie tylko pod względem zdrowia fizycznego. Lata poniżej swoich umiejętności i wykazuje brak jakiejkolwiek inicjatywy. Wszelkie rozmowy z nią pokazują, że ma wszystko gdzieś. Tutaj mam nawet wyniki z ostatnich testów na symulatorze. Potrzebuję konsultacji i zaleceń w stosunku do niej, bo zwykła rozmowa jaką ostatnio przeprowadziliśmy nie przyniosła żadnych efektów.

- Bardzo dobrze Pan zrobił, że w pierwszej kolejności przyszedł Pan z tym do mnie - Zaczął Sahim bardzo uprzejmym tonem - Sprawę doskonale znam i jest ona bardzo delikatnej natury. Osobiście diagnozowałem i dopuściłem do służby. Przypadłość Troy nie jest taka oczywista jak się wydaje. Wymaga cierpliwości i pomocy zaufanych przyjaciół. Latanie jest dla niej ważne i jeśli jej się to odbierze pogrąży się do reszty! - Sahim na chwilę zamilkł lustrując Huntera przenikliwym wzrokiem. Widać było, że się waha wreszcie gdzieś w jego duszy zapadła decyzja i powiedział - Znam ojca Troy od wielu lat. Na pewno kojarzysz Czerwonego Komodora.
- Major Kazakov - wyrwało się Hunterowi. Wiele słyszał o czerwonym komodorze. Jego szaleńczych rajdach, samobójczych misjach i ostrym jak szabla języku. Wywodził się z pilotów myśliwskich podobnie jak Newman jednak był zdecydowanie mniej zachowawczy. Ludzie cenili służbę u niego choć należała do najbardziej niebezpiecznych.
- Tak Kazakov jest ojcem Troy. Przyjęła nazwisko po matce zgodnie z tradycją Tabuk 4. Zresztą Aleksander woli by na swoje nazwisko zapracowała sama. Ma dziewczyna smykałkę do latania. Jako brzdąc wolała siedzieć w symulatorach zamiast ganiać się z koleżankami. Ojciec jej powtarzał, że najpierw nauczyła się latać, później dopiero chodzić… - dodał nieco sentymentalnie i zamilkł myśląc o starych czasach - Resztę historii pewno znasz z jej akt. Zakochała się w facecie, który odciągnął ją od latania, a na domiar złego zginął. Troy uważa, że to jej wina. Obarczyła się poczuciem winy. Widzisz podporuczniku Troy to nieoszlifowany diament, zupełnie jak jej ojciec, trzeba z niej zrobić na powrót pilota. Udowodnić że potrafi latać przypomnieć jej o tym, że kocha latanie. To zadanie dla Ciebie. Wierzę, że potrafisz. - Powiedział przyjacielskim tonem. Po chwili dodał już poważniej. - Mam nadzieję, że nasza rozmowa pozostanie między nami. Wolałbym by nie dotarła ona do osób trzecich. Nie powinienem z tobą rozmawiać na takie tematy. Ale robię to dla Troy uszanuj to. Poświęć jej więcej czasu, bądź cierpliwy, wyrozumiały, dbaj o nią a obiecuje ci nie pożałujesz…

- To nie jest moje zadanie aby poświęcać mój czas indywidualnym pilotom, kosztem całego skrzydła - poprawił Hunter, tonem bardzo merytorycznym. - Poza tym moje próby motywacyjne w żaden sposób na nią nie podziałały. Powiedziała, że złoży podanie o przeniesienie do Archera i że nadaje się tylko na śmieciarki.

- Odradź jej to i nie rozmawiaj na jej temat z Archerem. Nie stworzy to dobrej atmosfery do rozwoju takiego pilota jakim jest Troy. Nikt nie każe poświęcać ci całego skrzydła. Jedynie odrobinę Twojej uwagi. Byłeś dla niej pewno zbyt ostry. Ona jest delikatną, wrażliwą osobą. Spróbuj innego podejścia. Na pewno nie pożałujesz.

- Temat śmierci i odpowiedzialności działa na nią destrukcyjnie. W jakich okolicznościach doszło do tamtego wypadku?

- To stara historia. Jej okręt macierzysty lotniskowiec USS Gabriel został wciągnięty w pułapkę. Skrzydła myśliwskie ruszyły na pomoc wysuniętym jednostkom grupy bojowej. Wtedy zza planety wyłoniły się 4 eskadry ciężkich myśliwców Kilrah. Rozciągnięta grupa bojowa związana walką z przeciwnikiem nie zdążyła zareagować wystarczająco szybko. Gabriel odniósł poważne uszkodzenia. Jedna z głowic uderzyła w pobliże mostka. Zginęła większość załogi, w tym on… Troy walczyła na przedzie formacji. uważa, że jeśli zostałaby przy okręcie mogłaby powstrzymać atak.

Hunter się zastanowił. 4 eskadry ciężkich myśliwców. Nawet jeśli były klasy Ursus wyposażone w torpedy atomowe nie powinny zagrozić lekkiemu lotniskowcowi jakim był Gabriel. Z tego co kojarzył to okręt starszego typu od Victorii prawdziwy dziadek… Chyba był już nawet zezłomowany.
- Jakim cudem tak małe siły zdołały zniszczyć Gabriela? Był już uszkodzony?

Sahim wzruszył ramionami
- Nie znam dokładnie tej historii. To było parę lat temu. Aleksander opowiadał mi, że to był jakiś konwój. Nie wiem, czy na Gabrielu nie było ledwo szczątkowej załogi. Siły wroga rzeczywiście nie były aż tak liczne i po przegrupowaniu siły Unii szybko się rozprawiły z kotami.

***

St. John po wizycie u Sahima skierował się do pierwszej osoby jaka przyszła mu do głowy w całej sytuacji. Jokinen był jedyną osobą jakiej mógł zaufać, a która mogła mieć skierować go w dobrym kierunku Póki co nie zmienił zbytnio zdania względem Anderson, ale cholernie zaciekawiła go sytuacja.
- Sheriff! Otwórz! - powiedział w kierunku komunikatora.
- CHWILA!! - rozległo się ze środka. Trwało to zdecydowanie dłużej niż chwila. Gdy drzwi rozsunęły się i zobaczył Jokinena. Jeszcze bardziej zmiętego niż rano. Gestem zaprosił podporucznika do środka.

Panował tu rozgardiasz. Olbrzymie biurko z jeszcze większą konsolą. Nakrycie na łóżku rozwalone. W nogach znajdował się koc zwinięty bezwładnie w rulon. Jokinen dostrzegł coś na podłodze i nogą wkopał to pod łóżko. Hunter to dostrzegł. To chyba był jakiś wydruk. Jokinen był zdenerwowany i nie potrafił tego ukryć. Towarzystwo Fierce ewidentnie mu nie służyło.

- Potrzebuję informacji, ale zależy mi na dyskrecji. Chodzi o ostatnie misje lotniskowca USS Gabriel. Konkretnie o jakąś misję związaną z konwojem. Wtedy okręt doznał uszkodzeń mostka i być może został zezłomowany. Wiesz w jaki sposób można się do tego dokopać?

- Ale nie wiem oco chodzi szefie… No i przepraszam, za ten bałagan.. Zazwyczaj panuje tu większy porządek… Jaką misję.. Ja tu tylko… To nie tak w sumie jak wygląda… Do niczego się nie dokopałem...

Wtedy Hunter dostrzegł jak bardzo przekrwione oczy ma jego pilot. Widać jego wizyta totalnie wybiła go z rytmu i nie wie o czym mówi...

- Uspokój się. Twoja kajuta, twój burdel. Nic mi do tego. Przeanalizuj jeszcze raz co do ciebie powiedziałem. Znasz kogoś na okręcie kto mógłby zdobyć dla mnie takie informacje? Chodzi o nieoficjalne kanały. Raport taktyczny mówiący jakim cudem lekki lotniskowiec przegrał z czterema eskadrami Kilrath. Kto mógłby coś wiedzieć - powtórzył artykułując powoli wyrazy.

- Szefie. Chodzi o tajne raporty floty? A nie ma nic w oficjalnych? Przecież nieautoryzowany dostęp do takich raportów to przestępstwo. Mamy alarm bojowy więc za takie coś grozi sąd polowy!
- A czy ja coś takiego zasugerowałem? - podporucznik wbił w niego spojrzenie. - Nie interesuje mnie czy ta osoba dotrze do tych danych w autoryzowany sposób czy nie. Mnie interesują dane.
- No właśnie kamień serca… No to najwyższy poziom dostępu na naszym okręcie ma Kapitan. Ewentualnie jego zastępca. Nie znam innej osoby, która miałaby dostęp do takich danych.
- No trudno - powiedział wyraźnie zawiedziony. - Spróbuję w takim razie inaczej - klepnął Jokinena w ramię i zaczął kierować się do wyjścia.

Widać było, że Jokinenowi ulżyło. Ewidentnie się bał. Hunter widział go w przestrzeni. Nie brakowało mu odwagi ale teraz ewidentnie coś było nie tak. Coś ukrywał.
- Chcesz o czymś pogadać? - zapytał Ian zatrzymując się przed drzwiami.

Widać było, że się waha…Coś w nim jednak pękło
- Szefie… - zaczął niepewnie. Jednak Hunter zatrzymał się w drzwiach i odwrócił się. - Chyba będzie lepiej jak się Pan dowie ode mnie zanim sprawa wyjdzie na jaw. - Hunter podszedł do swojego pilota ten zaś zbliżył się do łóżka i rozwinął koc ukazując wydruki i zdjęcia. Jokinen wskazał na ścianę, na której pozostały kreski wymalowane czarnym mazakiem. - Ściągnąłem to wszystko jak tylko Podporucznik zapukał do drzwi… Cała ta sytuacja z Żuraw, Greyem i atakiem na naszych w sensie na Warringtona i Clevelanda. To wszystko jest jakoś połączone…
- To znaczy? - zapytał Hunter, a Jokinen nabrał powietrza zanim wyjawił swoje rewelacje.

Nie dowiedział się wiele więcej,po tym jak opuściła go Fierce. Oczywiście Jokinen nawet przez moment nie wahał się zdradzać jej udziału w całej sprawie. Na koniec dodał:
- Szefie mam mieszane uczucia. Z jednej strony to co wiem nie pozwala mi stać obojętnie z drugiej strony złamałem już tyle przepisów, że sam mam ochotę wypuścić się przez śluzę.

Hunter w milczeniu słuchał całej tej opowieści Jokinena. Patrzył teraz w ekrany terminala, na których wyświetlone były dane, które pokazywał chwilę wcześniej Eyre.
- I ty się dla mnie bałeś wyciągnąć raport taktyczny Gabriela - Hunter udał, że jest wielce urażony. - No, ale do rzeczy. Mamy jakiegoś “kucyka” na gapę, który może mieć nie tylko coś wspólnego z konfliktem pilotów i marines, a wręcz sabotowaniem misji okrętu?
- Ich motywy możemy poznać tylko jeśli ich znajdziemy - odparł Simon wymijająco.
- Czego ode mnie oczekujesz? - W jego głosie nie było wyrzutu, a raczej ciekawość.
Jokinen jakby zawahał się, a może tylko szukał właściwych słów.
- Ma pan znajomości - wydusił z siebie w końcu. - Z oczywistych względów nie mogę z tym iść do oficera śledczego - rozłożył ręce. - Ale gdy dojdziemy o co tu chodzi to sami nic z tym nie zrobimy.
- Jeśli to wszystko prawda to i tak nie wiadomo komu można ufać i kto za tym wszystkim tak naprawdę stoi, ale masz rację, jest ktoś kogo mógłbym zapytać. Nie ma jednak gwarancji, że coś się dowiem.

Hunter coraz bardziej niepokoił się tą sprawą. Najpierw rozmowa z Diukiem i Clifem w szpitalu teraz tajne śledztwo Jokinena i Fierce. Miał złe przeczucia w tym temacie. Nie mam pomysłu na chwilę obecną.

- Nie mamy twardych dowodów przeciw Hudson. Na razie to nasze słowo przeciwko niej. Te dane z serwerów, do których dotarłem są szczątkowe to bardziej poszlaka niż twardy dowód. Tym bardziej, że znam Hudson i jakoś to do niej nie pasuje. To był dobry stróż prawa. - Ian był pewny, że dowody, które zebrał informatyk są twarde i że spokojnie można było z nimi już iść do Operacyjnego, on w końcu jest jej bezpośrednim przełożonym. Może nawet do samego Kapitana. W takiej sytuacji powinna być ona odsunięta od wykonywania obowiązków. Ale jeśli Jokinen ma rację. Być może komuś chodzi oto by ją wrobić…
- Na razie daj mi wydruki zdjęć podejrzanych marines. Od tego zaczniemy - polecił Hunter.

***

- Drougan! - krzyknął Hunter idąc między regałami i kontenerami ładowni.
- CZEGO! - Warknął ktoś zza skrzyń z prowiantem.
- A jak myślisz? Przecież jakbym od ciebie czegoś nie chciał to bym tutaj nie przychodził - zaśmiał się Ian. - Cholera jasna, Tully, znaleźć ciebie tutaj graniczy z cudem.

Za skrzyń wyłonił się kwatermistrz trzymając w ręce niewielką plastmetalową skrzynię z uchylonym wieczkiem. Położył ją na dużej skrzyni z zapasami.
- Czego potrzebujesz Ian. Troszkę nam się tutaj bajzel zrobił po ostatnich przygodach. - Tylko się sprężaj…

- Bajzel mamy też na górze. Jak mi nie pomożesz to z dwóch Irlandczyków na Viktorii zostanie jeden. - powiedział tajemniczo.
- Ktoś poluje na pilotów. Stawiam na marines. Wszystkie dowody jakie znalazł mój człowiek wskazują na śledczą i jej niekompetencję, ale nie do końca chce mi się w to wierzyć. Postawię sprawę jasno. Trzeba mi informację na temat tego kolesia - Hunter położył zdjęcie na jednej ze skrzyń. Podobno nie ma go w rejestrach statku. Poza tym chciałbym wiedzieć, czy na statku nie zabraliśmy jakiegoś dziwnego sprzętu. Znasz się na przekrętach. To pewne, że ktoś robi jakiś tutaj robi. Możliwe, że są w to zamieszani ludzie w marines, a ja chciałbym to przeżyć, a jak się da to wyjść z tego bez większego uszczerbku - wbił spojrzenie w przyjaciela.

- Słyszałem o tej sprawie - zaczął Draugan - ale żeby nasza śledcza… Ona jest ślepa i nieudolna. Nawet jej udziału za kontrabandę płacić nie muszę. Co prawda w zamian przemyciłem jej jedną skrzynie z jakimś lewym towarem. Nie była duża. Nie wiem jakie fanty przewoziła ale nawet nie pojawiła się osobiście tylko wysłała tego niedouczonego fagasa z dziwnym nazwiskiem von cośtam. Jakby poświęciła trochę energii na swoją robotę mocno by na mnie siadła. Dobrze że ten mały sukinsyn już nie będzie donosił… Tego kolesia nie kojarzę. Wiesz że dla mnie wszystkie berety wyglądają tak samo..
- Ulf von Euler? Mały, w okularkach? - upewnił się. - Jak duża była ta skrzynia?
- Chyba tak. Nie wiem on tam się kręci za nią jak piesek za królową. Skrzynia formatu B6 wiesz taka około 60 na 60 na 90 z zamkiem elektronicznym ale nie jakimś wymyślnym. Hunter na to pokiwał głową, że złapał obraz.
- Na jedno pytanie mi nie odpowiedziałeś. Nie wiem czy umyślnie czy nie - zauważył Ian. - Mój człowiek dokopał się do informacji, że ktoś dokonał sabotażu na statku. Stąd ten cały burdel - podporucznik ogarnął wzrokiem ładownię. - Są braki w nagraniach i ktoś ukrywa dane. Jeśli nikt z tym nic nie zrobi to utkniemy w przestrzeni Kilrah do momentu, aż coś nas nie rozpieprzy. Tak, że zastanów się jeszcze raz czy ktoś nie zabrał na statek czegoś podejrzanego, bo dla ciebie to też będzie koniec z interesami jak i dla mnie z lataniem.
- Masz kogoś z lewym dostępem. Daj mi namiary na niego a gościa ozłocę. Parę niewinnych rzeczy wymaże w rejestrze tak by nikt nic nie wiedział… A niech będzie ciebie też wezmę w interes będziemy mieli emeryturę murowaną. Wiesz ile kosztują rdzenie do reaktorów Victorii... Chłopie… Ale oni tego pilnują jak oka w głowie… Wystarczy w rejestrach troszkę poczarować i będziemy bogaci! - Stwierdzenie o człowieku chyba wybiło go z myślenia i reszty wypowiedzi nie słuchał...
- Nie słuchałeś co do Ciebie mówiłem. Komu chcesz sprzedać te rdzenie jak tutaj utkniemy? Masz kontakty u Kilrah?
- Eh - westchnął - słuchaj nie wiem jak ci pomóc. Ratowanie tej łajby to ani twoja ani moja działka. Po co się w to pchasz… Ja rozumiem ratujesz kumpli.. Powiem ci tak. Przemycałem wszystko. Zwierzęta, broń, narkotyki, pornografie co tylko było ludziom tutaj potrzebne. Dla marines dla pilotów, obsługi, czy nawet oficerów. Chciałbym mistrzu, żeby wszystko szło przez moje ręce ale sporo ludzi daje sobie radę samemu. Nie przemycałem niczego co zagrażałoby załodze. Żadnych wirusów. Broni masowego rażenia.
- A elektroniki, która może wpłynąć na systemy statku? - Hunter nie ustępował.
- Chyba nie. Coś tam z elektroniki było. Ale wiesz że na tym się nie znam za bardzo. Czy to przerobiona konsola do jakiś sensoryków czy moduł do włamań… Ciężko mi powiedzieć. Ale żeby coś było podpisane “Wepnij mnie do kontaktu a spierdolę lotniskowiec” to nie było.
- No widzisz. Zaczynamy dochodzić do sedna. A teraz wywal z grona podejrzanych stałych klientów i tych którym ufasz. Zostaw tych, których nie lubisz i tych dla których robiłeś to tylko dlatego bo dobrze zapłacili, albo cię zastraszyli. Ja ich sobie sprawdzę tak, żeby nie było żadnych powiązań z tobą, a koło dupy zrobię tym co na to zasługują i tych których wskażesz. - Przerwał i czekał na reakcję.
- Chyba żartujesz… Zaczynasz się zachowywać jak pieprzony glina.. Chłopie weź ty się ogarnij… Wszystkim rzuca się ostatnio na głowę... Dlatego wyciągam moje żelazne zasoby po tym skoku ludzie mają mocne potrzeby. Czują że to pewno był ich ostatni... - Uchylił wieko skrzynki pokazując niewielkie woreczki strunowe wypełnione srebrzystym proszkiem. Pudełko było niemal pełne. Tam był mały majątek w prochach. - Dam ci rabat po znajomości. Wyluzujesz trochę od zamartwiania się wszystkim.
- A co to robi? - zapytał Hunter wskazując na saszetkę. - I co może zrobić jak się przedawkuje - dodał po chwili.
- Daje niezłego kopa. Nazywają to skoczkiem. Efekt jak podczas skoku. Tyle że więcej kolorów i ostra faza. Po skoku wyostrza zmysły i dodaje pewności siebie. Lepiej nie przedawkowywać. Wiesz jak mówią skonsultuj się z lekarzem lub medmatem… Klientom nie zdradzam. Ale skoro pytasz to po znajomości mówię, że trzeba ostro przedawkować żeby poczuć jakieś konsekwencje. Może jak po kiepskim skoku wiesz nudności myśli samobójcze czy inne gorsze odloty...To czysty towar! Prima sort!
- Ale raczej mówimy o zawale lub zatorze w mózgu, czy pożegnaniem z wątrobą lub nerkami?
- Żartujesz chyba. Taką chemią ja ludzi nie szprycuje. Brzmi jak skutki uboczne wypicia chłodziwa do rekatora…
- Takie efekty ma moja pilotka. Jeśli to gówno tego nie powoduje to znaczy, że się do tego nie przyczyniłeś i możesz spać spokojnie, a sama sobie tego nie zaaplikowała w ambulatorium, bo była nadal nieprzytomna po próbie uduszenia.
- Hunter to się nosem wciąga! Lub wmasowuje w dziąsła. Wiesz że najlepsze jest to, że to nie zostawia żadnych śladów. Parę minut i medmaty nic nie wykryją poza zwiększoną ilością hormonów.
- Ten kto jej to dał może nie przeczytał instrukcji obsługi - posłał brzydki uśmiech po czym jego oczy się rozszerzyły. - Chwila! Czy twoim stałym klientem przypadkiem nie jest Anderson? Ładna, trochę egzotyczna uroda, ciemne włosy za ramiona?
- Księżniczka… - Uśmiechnął się paskudnie… - nie nie znam jej. Zresztą wiesz, że o klientach nie rozmawiamy.
- Rozmawiamy jeśli ten klient jest w moim skrzydle i masz przeczucie, że bierze za dużo. To jest wyjątek. Ok? - zawiesił głos w oczekiwaniu na odpowiedź.
- No pewno - uśmiechnął się szeroko, zbyt szeroko - Przecież mnie znasz! Będziesz pierwszym, który się o tym dowie! - Hunter miał niemal pewność, że sprzedaje towar Jasmin i że nigdy by się do tego nie przyznał.
Przesunął skrzynkę na bok i wtedy dopiero dostrzegł zdjęcie.
- Czego chcesz od Igora? - wskazał na zdjęcie
Hunter wypuścił głośno powietrze. Drougan chyba musiał wciągać jakiś inny proszek niż ten jakim handlował. Składanie do kupy jego wypowiedzi było na tym samym poziomie frustracji co rozmowa z Jasmine.
- Co ja od niego chcę? Ja kolesia nie znam. Za to dzięki niemu trójka moich pilotów leży w ambulatorium, a tej co się nie dało udusić jeszcze próbowali otruć na oddziale. Jeszcze kilku następnych to nie wiem kto wsiądzie do aniołów i poleci na spotkanie z Kilrah jak nas znajdą. Pewnie Igor i jego koledzy.
- Igor to jeden z najlepszych klientów. Płaci dobrze, kupuje tylko ode mnie. Nie wiem o czym ty mówisz. To spokojny sierżant nie taki jak ci napakowani testosteronem mięśniacy.
- Ta. Masz rację. Koleś uwielbia z kamienną twarzą patrzeć jak jego koledzy robią dziury w moich pilotach.
- Słuchaj ja ludziom w głowach nie siedzę! Ale coś w tym może być. Jak to mówili kiedyś cicha woda brzegi rwie… Gdzieś mam do niego bezpośredni namiar na prywatny komunikator, który mu kiedyś przemyciłem na statek.
- Daj. Jak mi wyśle zdjęcie z cyckami i zaprosi na dolny pokład to będę wiedział, że mam spieprzać na drugą stronę Victorii, albo od razu wylecieć w kosmos i wywoływać Kilrah.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline