Noc 22 Brauzeit 2518 KI, boczna uliczka Herrendorfu
Mocno wtulona w mocarne ramiona Hansa, Olivia doznawała przyjemnego choć złudnego uczucia bezpieczeństwa. Wiele dni minęło i wiele złotych liści uwiódł wiatr, by porzucić po upojnym tańcu wśród mchów, traw i puszczając strumieniami do rzek, od kiedy ostatnio ktoś otoczył ją podobną opieką i ciepłem. Pragnęła, by Hans Hans zaniósł ją tak do samego Remer. Kołysząc się w w rytm kroków osiłka dziewczyna spoglądała na oddalający się mur. Na zmagające się siły śmierci i nieżycia. Zrobiło się jej wstyd i po prostu głupio, że tak łatwo dała pola i osłabiła szeregi obrońców. Poczuła się śmieszna i niezdarna, na domiar wciąż piekło ją miejsce zranienia, które należało prędko opatrzeć.
Odwróciła wzrok od sceny szalonej magii i wielkiego męstwa, by popatrzeć w przód za wzrokiem niosącego ją mężczyzny. Pośrodku chodnika stała niewieścia postać w aureoli chorobliwej zieleni, w ręce dzierżyła miecz, opodal kuliła się korpulentna kobieta ze wzdętym brzuchem. Panna Hochberg zesztywniała i nowy strach wypełnił jej głowę i serce.
Zajęło chwilę, która zdawała się wiecznością, kiedy nekromancka poświata zgasła z głuchym plaśnięciem upadającego bezwładnie ciała. W migotliwym fiolecie Olivia rozpoznała Saxę, która to właśnie powaliła ożywieńca i patrzyła teraz na parę Remerczyków oczami o przerażająco wielkich źrenicach. Adepta na rękach osiłka zmieszała się, wyobrażając sobie jakie historie może opowiadać o niej służka w przyszłości.
- Opuść mnie - szepnęła - dziękuję, mogę już sama.
Ześlizgnęła się na ziemię i na powrót poczuła się zagubiona i przeraźliwie samotna.