Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2020, 22:25   #35
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Faran i Athariel. Dzień przybycia na Wyspę Świtu.

Athariel spojrzał na przydzielony mu namiot i uśmiechnął się lekko. Nie dlatego że coś go rozbawiło, uśmiechnął się do wspomnienia sprzed lat gdy jego ojciec na jednej z wypraw myśliwskich nie zgodził się aby namiot jego rodziny był postawiony obok innych. Grupa służących karczowała odpowiednie miejsce przez niemal dwie godziny. Teraz zaś namiot w którym miał zamieszkać członek rodu Sathrilliari nie tylko nie był w odpowiednim oddaleniu, a tym bardziej nie był największy. Miał już wejść do środka gdy usłyszał toczoną wewnątrz rozmowę. Męskiego głosu nie znał, ale kobiecy jak najbardziej. Elf przyjrzał się krytycznie swojemu odzieniu i skinął na służące, te zakręciły się wokół niego i w przeciągu kilku krótkich chwil szata została starannie ułożona a nieliczne pyłki które miała czelność się do niej przyczepić zostały przepędzone. Następnie wkroczył do namiotu.
- Panienko Rils, cudownie znowu panienkę zobaczyć. Jest panienka niczym promień słońca w pochmurny dzień, przepędzający wszelkie troski i zmartwienia. - elf podszedł do elinki i przyklęknąwszy na kolano ucałował jej dłoń. Następnie odwrócił się w stronę amana i skłonił się lekko. - Czy zechce nas panienka sobie przedstawić? - zapytał.
Policzki Rils pokrył uroczy rumieniec, a oczy zabłysły, szybko się jednak opanowała.
- Paniczu Atharielu pozwól że przedstawię ci panicza Farana - wskazała na amana. - Paniczu Faranie, oto panicz Athariel Tamariell Nemaar z rodu Sathrilliari. - wdzięcznym gestem dłoni wskazała na elfa.
- Rils, jeśli będziesz się upierać przy nazywaniu mnie paniczem, to obawiam się, że będę musiał zacząć cię nazywać panienką. Mam nadzieję, że miło będzie poznać. - Mistyk skinął elfowi głową.
- Jak widzę jest pan kolejną z osób które nie doceniają formalnego zachowania. Szkoda. - słowa elfa mogłyby być uznane za aroganckie, gdyby nie towarzyszył im szeroki uśmiech. - Ja ze swojej strony upieram się by panienka Rils pozwoliła mi nadal rozpieszczać się odpowiednią etykietą. - elf ponownie skłonił się elince. Jedną z rzeczy które mogły zdziwić mistyka było to że elf nie patrzył bezpośrednio na osobę z którą rozmawiał.
Aman zastanowił się przez chwilę nad kwiecistymi słowami elfa. - Osobiście wolę prostotę i brak niejasności, ale jeśli ktoś to lubi, lub tak się wychował. - Mężczyzna wzruszył ramionami. - Słowami nie rozpieszczam. - Uśmiechnął się Faran jakby do żartu, który mało kto zrozumie.
- Proszę wybaczyć, paniczu, jednak w ten sposób czuję się bardziej komfortowo w trakcie rozmowy. - wyjaśniła, zwracając się do Farana. - I dziękuję, paniczu Atharielu. - dodała, przenosząc wzrok na elfa. - Proszę o wybaczenie, zadbam o dodatkowy fotel - co mówiąc odczekała aż elf wycofa się nieco po czym wstała z gracją. - Proszę kontynuować zapoznawanie się. Postaram się wrócić jak najszybciej. Czy jest coś jeszcze co mogę przynieść lub zrobić, a co umili paniczom czas? - zapytała grzecznie, robiąc krok w tył by Athariel mógł zająć miejsce, które właśnie zwolniła.
- Panienki obecność będzie najwspanialszym darem który możemy otrzymać. - zapewnił ją ją elf czekając aż Rils wyjdzie z namiotu by zająć miejsce. - Jak mam się do pana zwracać? Większość naszej grupy ma równie nieformalne podejście, a ja staram się dostosować, choć przyznaję że bliżej mi w zachowaniu do panienki Rils niż do przywódcy grupy Narsha. - usiadł w fotelu i klasnął w dłonie. Przez wejście namiotu wleciała wróżka za którą lewitował zdobiony plecak i kilka nieokreślonych tobołków. Ten dziwny pochód zamykała istota będąca połączeniem humanoida i ptaka o zielonych piórach.
- Przepraszam, nie zapytałem którą część namiotu pan zajął. - elf zwrócił się do współlokatora.
- W takim razie będzie panienka Rils, ale Hime będzie nadal Hime mi się zdaje. - Powiedział powoli do wilczouchej. - Faran, po prostu Faran, zająłem miejsce po lewej. - Powiedział wskazawszy na plecak leżący na łóżku.
- Nasza jest zatem prawa strona, moje drogie, zechciejcie się zająć wszystkim. Jestem adeptem sztuki magicznej i specjalizuję się w magii żywiołów. Czy mogę zapytać co leży w zakresie pańskich umiejętności panie Faranie? - po wydaniu poleceń istotom które mu najwyraźniej towarzyszyły, elf przeszedł do konwersacji z amanem.
-Gotowaniem, graniem na bębnach, zszywaniem ran. Jestem mistykiem. - Odpowiedział powoli Faran, obserwując małą procesję świty elfa. Zastanawiał się, co z nią zrobi na czas wyprawy do miasta.
- Proponuję zatem niewielkie, przyjacielskie wyzwanie. Tairll… - tu wskazał na wróżkę. - … jest zawołaną kucharką. Zgodzi się pan na konkurs potraw? Z kolei Swirll jest uzdolnioną śpiewaczką, może więc zdołamy zorganizować jakieś niewielkie występy? Ja ze swojej strony gram na swoim dysku. To ćwiczenie woli i umiejętności którego nauczył mnie mój mistrz. Dzięki połączeniu żywiołów jestem w stanie wydobywać różne dźwięki. Niektóre są naprawdę upiorne, ale część daje się porównać do różnych instrumentów. Przyznaję za to bez najmniejszych oporów że pańska umiejętność zadbania o rany jest nie tylko nieoceniona ale i bardzo upragniona. - pokiwał głową z uznaniem.
Aman przekrzywił głowę i chwilę wpatrywał się najpierw w elfa, potem na Tairll, na końcu zaś na Swirll. - Może.- Odpowiedział w końcu. -W drodze, polowa kuchnia i zapasy jakie zostaną lub akurat zdobędziemy, jeśli to ma być wyzwanie.- Dodał po chwili powoli. Rozmówca mógł dojść do wniosku, że misty najzwyczajniej w świecie mówił powoli. - Co do muzyki, nie widzę powodu do zawodów, można rozbudować melodię.- Powiedział i zamilkł, jakby powiedział co miał do powiedzenia.
Chwila ciszy przypadła akurat na powrót Rils wraz ze służącym, niosącym fotel identyczny jak dwa, na których siedzieli lokatorzy namiotu. Mężczyzna zgrabnie wniósł fotel do środka i postawił go w jedynym zdatnym do tego miejscu, nieco na boku, przy tym, na którym siedział elf.
- Dziękuję - elinka skłoniła leciutko głowę w podzięce i dopiero gdy służący wyszedł, zajęła swoje miejsce. - Proszę wybaczyć, zajęło to nieco dłużej niż oczekiwałam - zwróciła się do Farana i Athariela.
- I tak dziwię się obecnością krzeseł, ale na dłuższą metę zakładam, że sojusz będzie próbował stworzyć tu port, niezależnie od warunków na wyspie.- Rzucił tylko mistyk.
- Panienko Rils, mam taką niewielką pytanie. Tairll i Swirll odmówiły pozostania w obozie a ja nie chciałbym ryzykować ich życiem podczas walk. Czy wraz z nami wyrusza jakaś służba do której mogłyby dołączyć? Przyznaję też że dzielenie namiotu z panem Faranem powoduje że nie mają gdzie spocząć, znalazłoby się dla nich gdzieś jakieś miejsce? - elf wstał gdy weszła Rils i usiadł dopiero po tym jak zajęła swoje miejsce, widać też było że przyznanie się do przeoczenia takiego “drobnego” szczegółu było dla elfa równie miłe jak połknięcie kolczastego owocu.
- Niestety nie - z wyraźną i szczerą przykrością odpowiedziała na to pytanie. - I tak, plan jest taki by zająć tą wyspę w imię Federacji - potwierdziła. - Z tego też powodu należy ją opanować zanim wrogie siły zdołają tu dotrzeć. Panicza służące mogą jednak poczekać i być może dotrzeć do nas z pewnym opóźnieniem gdy już drogi będą bezpieczniejsze. Wtedy to także dołączą do nas pozostali - oznajmił, powracając uwagą do elfa.
- Panienko Rils. Na zrobienie tego, zanim dotrą tu wrogie siły, jest chyba za późno. Nie jesteśmy pierwszą wyprawą. - Powiedział cicho Aman.
- O ile nam wiadomo to demony były na tej wyspie pierwsze - poinformowała. - Niestety nadal nie wiemy nic pewnego więc na dobrą sprawę są to tylko domysły - wyraźnie przy tych słowach sposępniała. Nagle drgnęła i wystrzeliła z fotela.
- Proszę o wybaczenie, nie wiem jak mogło do tego dojść - skłoniła się nisko przed elfem. - Zaraz się wszystkim zajmę - po czym puff, już jej nie było, całkiem jakby się rozmyła w powietrzu i tylko poła namiotu uniosła się delikatnie i zafalowała opadając z powrotem na swoje miejsce.
-Ciekawe co kto zmalował tym razem. - rzucił zaciekawiony aman wstając z krzesła i ruszając ku wyjściu z namiotu. - Szkoda, że do demonów ma rację - Powiedział nieco markotniejąc i rozejrzał się co się działo.
Elf zamarł przez chwilę zaskoczony niesamowitą szybkością Rils. Po chwili dołączył do amana, pokazując służącym by zostały w namiocie.
- Szkoda. Chodźmy zobaczyć co się stało. - powiedział zdecydowanie. Miał złe przeczucia, bardzo, bardzo złe.
Sprawa rozwiązała się niezwykle szybko, chociaż nie dało się ukryć, że była bardzo poważna. Przynajmniej dla Rils. Gdy Faran wraz ze swoim współlokatorem wyłonili się z namiotu, elinka już do niego wracała. W dłoniach trzymałą tacę, a na niej… kielich.
- Nie rozumiem jak mogłam zapomnieć - powróciła do tłumaczenia się, stając naprzeciw elfa. - To doprawdy karygodne. Mam nadzieję, że panicz mi wybaczy. - dodała prosząco, ponownie kłaniając się nisko, co było pewnym wyczynem, biorąc pod uwagę że musiała przy okazji manewrować tacą.
Całe szczęście że moce elfa nie polegały na ufaniu swoim przeczuciom, bo byłby naprawdę w złej sytuacji.
- Panienko Rils, nie trzeba było. Sama obecność panienki była tak odświeżająca że nie czułem pragnienia. Nie mam zatem czego wybaczać. Wróćmy zatem do namiotu, chciałbym skorzystać z okazji i porozmawiać z panem Faranem na temat taktyki jaką będziemy obierać, gdyż jak sądzę we dwu będziemy chronili flanki. Chyba że mamy jakieś plany na najbliższą przyszłość? - elf przyklęknął i odebrał tacę z rąk elinki pozwalając by jego palce spoczywały na jej drobnych dłoniach o sekundę dłużej niż wymagało tego to proste zadanie.
Kolacja, dobry sen, to na pewno, nad resztą się pomyśli. Co do taktyki, to zależy z kim nam się przyjdzie mierzyć. Demonami, dzikimi bestiami, czy innymi stworzeniami. Jeśli będą kolosalne, albo podobne, to będzie trzeba dostosować to, co się zazwyczaj stosuje, nieprawdaż? - Powiedział powoli mistyk, wracając na miejsce.
Rils, czerwoniutka niczym róża, podreptała za nimi do namiotu gdzie usiadła na brzegu fotela i w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie. Najwyraźniej ostatnie wydarzenia nieco nadszarpnęły jej nerwy i teraz wolała się nie odzywać by przypadkiem nie ściągnąć na siebie uwagi. Zerkała tylko od czasu do czasu na elfa, uśmiechając się i przebierając palcami dłoni po białym ogonie.
- Z tego co czytałem wynikało że w walce mistycy polegają na wzmacnianiu sojuszników, osłabianiu wrogów i przyzywania istot które biorą na siebie ciężar starcia. Czy to prawda? - czarodziej zapytał Amana rozsiadającc się wygodnie w fotelu. - Wino podgrzane, schłodzone czy zostawić jak jest moi drodzy? - zapytał jeszcze.
- Jak jest. W walce polegają na mocy tytanów i ich łasce. Pomagają nam przyzwane istoty, to prawda, co do wzmacniania, bywa różnie. Równie często co na tyłach, wiążemy się w pierwszej linii, chociaż przyznaję, że to ryzykowne i nieco niebezpieczne. - Odparł Faran przerywając momentami, jakby się namyślał.
- Ja… Ja poproszę odrobinę schłodzone, jeżeli to nie sprawi paniczowi problemu - cichutko poprosiła Rils.
- Panienko Rils, służenie panience to prawdziwa przyjemność a nie problem. - elf skłonił się lekko w kierunku elinki i nalał wina do kielichów. Następnie przebiegł palcami po runach na dysku koncentrując się przez chwilę. Kielichy Rils i jego własny pokryły się rosą gdy będące w nich wino straciło kilka stopni. - Czy dobrze rozumiem że pan Faran będzie miał podobne zadanie jak ja i razem będziemy zajmowaniem się ochroną flanek? - upił nieco wina
- Przyznam szczerze, że nie wiem, może będzie to zbieranie wszystkich do kupy, jeśli oberwą. - Wzruszył ramionami mistyk.
- Podejrzewam że będziemy starali się tego uniknąć. Panienko Rils, przyznaję że ekwipunek który ze sobą zabrałem jest dość podstawowy, jakieś rady i wskazówki? Może zechce panienka przespacerować się ze mną do kwatermistrza? - mag zwrócił się do elinki.
-Starać można, z efektami bywa różnie. Sprzęt to dobry pomysł. Będziemy na miejsce iść na piechotę, czy wierzchem? Jeśli to drugie, należałoby znaleźć odpowiednie wierzchowce. - Wtrącił Faran.
Rils poczekała aż Faran skończy mówić i dopiero wtedy się odezwała, odpowiadając na pytanie elfa.
- Nasza drużyna została zaopatrzona w dość dobry ekwipunek - wyjaśniła, wskazując na szafy i na skrzynie. - Jeżeli jednak panicze zechcą zaopatrzyć się w coś lepsze to zawsze można odwiedzić namioty kupców. Co zaś się tyczy podstawowego zaopatrzenia dla ochotników to jest ono słabsze od naszego. Można tam jednak dostać mikstury, chociaż w ograniczonej ilości. I nie, nie jest to tak daleko. Można zrobić sobie spacer. Jeżeli jednak chcecie skorzystać z wierzchowców to mogę paniczy zaprowadzić do naszej stajni - zaproponowała.
- Jak dla mnie spacer brzmi dobrze, podejrzewam że jeszcze się w siodłach nasiedzimy. Przyznam że interesują mnie zwłaszcza mikstury, no i może składniki do nich. Wiele tygodni spędziłem nad księgami dotyczącymi alchemii, mój mistrz był pod tym względem jak z adamantu. Każdy czarodziej musi umieć wytwarzać przynajmniej podstawowe miksktury, a mistrz wiedzy powinien umieć tworzyć je wszystkie i w każdych warunkach, jak mawiał. No cóż obozowisko i okolice na pewno są oczyszczone z wszystkiego co może być przydatne, ale podczas drogi trzeba będzie mieć oczy szeroko otwarte. Na razie jednak chętnie spojrzę na zawartość skrzyń. - elf podniósł się z fotela zaczął przeglądać ekwipunek.
Aman zerknął do kufra i skrzyń po jego stronie namiotu, by na oko ocenić co się tam znajduje. - Mikstur nigdy za mało, zadziwiające, jak szybko potrafią znikać na froncie. - Stwierdził rzeczowo mistyk łapiąc się za rogi. Był gotów ruszyć w każdej chwili.
W skrzyniach były zarówno ubrania na zmianę jak i zapasowe plecaki, po pięć mikstur leczących i po trzy zwracające manę. Do tego dochodziło wszystko to co na takiej wyprawie mogło się przydać. Lina, hubka i krzesiwo, naczynia, zwijane namioty oraz koce. Nie brakło i biżuterii, chociaż ta była tylko w kufrze amana i był nią prosty naszyjnik z niebieskim kamieniem.
W szafie zaś czekały magiczne szaty oraz broń. Mimo iż nie były one z górnej półki to i tak były lepsze od tych, które posiadali.
- Obawiam się że składniki trzeba będzie kupić. Mikstury jednak zostały dostarczone wedle zapotrzebowania - poinformowała Rils, także wstając z fotela i grzecznie czekając przy wyjściu z namiotu, aż mężczyźni skończą przegląd i będą gotowi do wyjścia.
- Moje zdolności targowania się są co najwyżej przeciętne, kogo z drużyny powinniśmy ze sobą zabrać panienko Rils? - elf uśmiechnął się do elinki.
- Podoba mi się ten zestaw. Po kupcach jednak warto się rozejrzeć, może coś wpadnie w oko. - Stwierdził mistyk, wyciągając naszyjnik i zakładając go od razu, chowając pod szatę.
- Najlepiej Narsha ale on nie pójdzie - poinformowała, odpowiadając na pytanie. - Będzie dziś zajęty z księżniczką. - dodała tonem wyjaśnienia. - Mogłabym poprosić Sintri ale ona też nie będzie miała czasu. Mogę jednak poszukać Val, jeżeli to paniczom odpowiada - rzuciła alternatywną propozycją.
- Jak dla mnie nie jest to konieczne, ale jeśli Athariel chce… - Zawiesił głos mistyk. -Naszyjniki chronią przed rażącą przyjazną magią? - Zagadnął.
- Tak, dostałem taki sam. Skoro najlepszy w targowaniu jest athe Narsh, ale jest niedostępny to postaramy się poradzić sobie sami. Choć przyznam że chętnie w późniejszym czasie poznałbym wszystkich członków naszej drużyny. Nie znam atha Val. Według moich ostatnich informacji drużyna zastanawiała się nad przyjęciem w swoje szeregi mistyka, jak zgaduję chodziło o ciebie athe Faran, i wojownika. Czy to ona? - odpowiedział mu elf a następnie zwrócił się z pytaniem do elinki. Nawet nie zdawał sobie sprawy kiedy zaczął używać zwrotów grzecznościowych wysokich elfów. Jak większość słów tego języka miały one wiele znaczeń w zależności od kontekstu. W tym przypadku chodziło o ten najpopularniejszy, czyli formę odpowiadającą pani lub pan w innych językach.
- Tak, tak jak już mówiłem wcześniej, jestem mistykiem. - Powiedział aman. Najwyraźniej elf mówił sporo, ale momentami jego skupienie na słowach nieco się gubiło. ~Może lubi dźwięk własnego głosu. Przebiegło przez myśl mistykowi. -Chodźmy w takim razie. - Powiedział wychodząc z namiotu.
- Oczywiście. Itha Rils, zechcesz nam wskazać drogę? - elf skłonił się elince.
Elinka zamarudziła nieco z odpowiedziami i udzieliła ich dopiero gdy cała trójka znalazła się poza namiotem.
- Panienka Val nie jest wojownikiem, a awanturniczką, paniczu. Wojownikiem, o którym była mowa, jest panicz Oktaw. Do drużyny dołączyła także panienka Telrayne, której specjalnością jest atak z dystansu. W związku z trudnością misji zdecydowano, że dodatkowe osoby będą niezbędne - wyjaśniła. - Naszyjnik, tak jak wspomniał panicz Athariel, ma za zadanie przechwytywać obrażenia, które pochodzić będą od osób będących w sojuszu z osobą, która go posiada. Nadal jednak wskazana jest roztropność. - Słowa te skierowała do Farana, zaraz jednak zwróciła swoją uwagę z powrotem na elfa.
- Z przyjemnością. Namiot mistrza Mardona powinien już być rozstawiony, proszę za mną - po czym ruszyła przodem.

Ich niewielka grupa przyciągała spojrzenia niczym ćmy przyciągał blask latarni. Dla Farana było to coś nowego, Athariel jednak miał już okazję doświadczyć tego typu reakcji. Rils z kolei zdawała się ich po prostu nie dostrzegać. Gdy zaś opuścili część obozu przeznaczoną dla uprzywilejowanych, przestało to stanowić problem, bowiem owe zainteresowanie po prostu znikło. Najwyraźniej, dla szarych przedstawicieli ochotniczej braci, byli tylko kolejnymi osobami, którym się życie znudziło.

Namiot, przed wnętrzem którego Rils przystanęła, budził szacunek. Był on nie dość że nieco większy od pozostałych to do tego ewidentnie wydano więcej na jego urządzenie. Widoczne, dzięki uniesionym ku górze połom, regały zdradzały bogactwo wyboru mieniąc się kolorami w przytłumionym blasku lamp. Były tam butle duże i małe, a także malutkie. Ułożone z troską, to w skrzyneczkach wypełnionych trocinami, to z kolei stojące wolno na wyłożonych czarnym aksamitem półkach. Na samym końcu namiotu stała lada, a za nią pokaźnych rozmiarów jegomość.



Elf przechadzał się wśród mikstur przyglądając się im uważnie. Nawet jeżeli jego umiejętności były zbyt nikłe żeby je samemu stworzyć to miał doświadczenie z oceną ich mocy i przydatności. Nie na darmo jego mistrz kazał mu wkuwać na pamięć księgi o alchemii. Nagle zatrzymał się i ze zdumieniem przyjrzał się jednej z buteleczek, a następnie spojrzał na właściciela ze znacznie większym szacunkiem.

Faran w tym czasie rozglądał się głównie za miksturami many i składnikami na nie, ale również za czymś, co mogłoby go przyśpieszyć, gdyby zaszła potrzeba, oraz antidotum. Na koniec zaś zdecydował, że potrzebny mu będzie bandolier. - Witaj. - Widać było, że kupiec ma solidny towar, nie tylko fikuśne buteleczki z mizernymi zaklęciami w horendalnych cenach. - Poza miksturami many i składnikami, zastanawiałem się, czy masz może miksturę, zawierającą czar sympatyczny, poszukiwania, lub przyciągania podobieństw. - Mistyk przeszedł od podstawowego asortymentu, do czegoś, co mogło mu się później przydać w poszukiwaniach, chociaż nie był pewien, czy znajdzie to akurat u alchemika.

Kupiec odpowiedział na uśmiech elfa, którego wzrok przykuła fiolka z fioletowym płynem. Rils, która najwyraźniej nie była w stanie oprzeć się pokusie i dreptała za Atharielem niczym jego drugi cień, także na ową miksturę zwróciła uwagę i nawet pokiwała głową z zadowoleniem.
- Dobre oko - pochwalił właściciel, po czym zwrócił się do Farana by odpowiedzieć na jego pytanie. - Niestety, nie dysponujemy tego typu miksturami - pokręcił głową, przyoblekając twarz w maskę smutku. - Tego typu twory dostać można jedynie w siedzibie czarownic z Vadomy. Ewentualnie, gdyby udało się trafić na szkoloną tam kobietę… - Nie dokończył zdania pozostawiając resztę domysłom. Widać jednak było, że nie był on szczególnie zadowolony z samego pytania. Mogło to oczywiście mieć swoje źródło w tym, że nie był w stanie sprostać wymaganiom klienta, mogło się jednak za tą reakcją kryć coś więcej.
- Rozumiem, może się tutaj jakaś trafić, ale niekoniecznie. - Mistyk pokiwał głową jakby częściowo do siebie. - Ile by kosztowały w takim razie te? - Faran odniósł się do mikstur i składników, których szukał na już, jeśli mieli wyruszyć przez dżunglę.
- Biorąc pod uwagę ile osób zażyczyło sobie zdobyć sławę i chwałę w tej wyprawie, nie wykluczam takiego scenariusza. - odpowiedział mistrz Mardon. - Ceny zaś zależą od siły mikstury. Najmocniejsze są te. - wskazał na niewyróżniające się rozmiarem fiolki zawierające ciemno-szkarłatny płyn. - Te są w stanie wyleczyć nawet bardzo ciężkie rany i przywrócić niemal do pełnego zdrowia. Są niezwykle popularna wśród bardziej doświadczonych awanturników, którzy biorą na siebie bój z potężnymi przeciwnikami. Oczywiście, jak to już bywa, nie umywają się one do posiadania w drużynie osoby obdarzonej łaską bogów to jednak są dość podobne w działaniu co czary kapłańskie. Niestety, mają także silniejsze skutki uboczne gdy chce się z nich korzystać, a nie jest się przyzwyczajonym do ich działania. Nie polecałbym używania więcej niż dwóch dziennie - doradził. - Podobnie sprawa ma się z tymi - tu pokazał na podobne fiolki co te pierwsze, tyle że te wypełniał ciemnogranatowy płyn. - Te odnawiają zasoby magiczne. Polecam także te - tu wskazał podłużne fiolki przy których stał elf z Rils. - Te przyspieszają rzucanie czarów, te z kolei - wskazał na podobne do nich, jednak z płynem zabarwionym na żółto. - Te przyspieszają szybkość ataków tym, którzy nie korzystają z magii. Na koniec są oczywiście odtrutki. - wskazał na skrzynię przy ladzie. Naczynia, które się tam znajdowały zawierały miksturę o zielonym odcieniu.
- Nad cenami będziemy mogli debatować gdy państwo wybiorą które z owych wytworów najbardziej wzbudziły wasze zainteresowanie i jakie ich ilości mielibyście chęć zakupić. -
Nie zostało to powiedziane wprost, jednak nie dało się nie wyczuć tego, że jeżeli zamówienie będzie zbyt niskie lub mistrz uzna, że klienci nie są dostatecznie bogaci to i jego nastawienie ulegnie zmianie. Jego spojrzenie raz po raz wędrowało w stronę elfa i elinki. Najwyraźniej uznał, że to tam znajduje się złoto. Być może także znał on Rils, a może nawet rozpoznał Athariela. Jego twarz jednak nie zdradzała tego, pozostając maską uprzejmości.
Faran zastanawiał się chwilę nad tym, które mikstury dobrać do tych, które miał już w namiocie. - W takim razie jedna najmocniejsza i cztery średnie, odnawiające zasoby magiczne, dwie odtrutki i jedną przyśpieszającą ataki. Ile by kosztowały? - Powiedział wolno, zastanawiając się, czy mu starczy na nie środków i czy potrzeba mu ich będzie aż tyle. Kupiec najwyraźniej był przyzwyczajony do ludzi z o wiele zasobniejszą sakiewką.
Kupiec obliczał przez chwilę ową kwotę, mierząc uważnym spojrzeniem swego klienta.
- Jako że najwyraźniej pierwszy to raz kiedy odwiedzasz mój przybytek, przeto powiem że sprzedać owe mikstury mogę za jedyne sześć złotych i pięćdziesiąt srebrników. To nie lada okazja biorąc pod uwagę że są to produkty najwyższej jakości, których nigdzie indziej dostać nie można - dodał, wyraźnie dumny z oferowanych przez siebie towarów.
Było to sporo, stanowiło większą część złota, które miał ze sobą. Natomiast nie chciał oszczędzać na miksturach, które były faktycznie dobre a w przyszłości potrzebne. Przekrzywił lekko głowę i sięgnął do sakiewki. - Zgoda. Miejmy nadzieję, że nie będą potrzebne, ale jak znam życie, będą szybciej niż ktokolwiek by chciał. - Aman uśmiechnnął się przelotnie wyciągając złoto z ciężkim sercem, udając, że to po prostu rozsądne zakupy.
- Mogę zapewnić, że spełnią pokładane w nich nadzieje - oświadczył mistrz Mardon, po czym dodał. - Cyrilu, zapakuj pana zakupy.
Na to wezwanie, z zaplecza oddzielonego od głównej części namiotu, wyszedł młodzik liczący sobie góra lat siedemnaście, chociaż dokładniej określić się nie dało. Pospiesznie zaczął wybierać ze skrzyń i z półek wskazane przez mistrza fiolki i butelki, a następnie pakować je do prostej skrzynki wypełnionej trocinami.
- Gdzie je dostarczyć? - Zapytał Mardon, gdy już skinieniem głowy potwierdził, że zakupy zostały zapakowane zgodnie z jego wysokimi standardami.
-Oboziwisko panienki Hime, podwójny namiot, Faran Krut. - Powiedział krótko mistyk, miał nadzieję, że taki opis wystarczy.
- Achh… - Wyrwało się z ust kupca, który następnie pokiwał głową, jakby od samego początku podejrzewał właśnie coś takiego. - Oczywiście panie Krut. Zakupy zostaną dostarczone jeszcze przed kolacją. - zapewnił, pochylając nieco głowę, nie na tyle jednak by gest ów mógł zostać odebrany jako służalczość, dość jednak by okazać szacunek.
Mistyk skinął głową i odsunął się nieco na bok, pozwalając elfowi i elince zająć się swoimi zakupami.

Elf jeszcze przez chwilę przyglądał się buteleczce.
- Gdybym był w interesach rodu od razu bym ją kupił. Sama lista składników obejmuje niemal dwie strony, a proces tworzenia jest tak delikatny że nawet niewielkie wahania temperatury niweczą wszystko. Mój pradziadek stworzenie takiej zawsze uznawał za dowód na mistrzostwo w alchemii. Ale w tej chwili zostawmy ją w spokoju. Itha Rils, czy potrzebujesz czegoś? Mistrzu Mardonie, ilość i jakość towarów które są tutaj jest zaiste imponująca. - powiedział ściszonym głosem do eliki a następnie głośniej zwrócił się do właściciela kłaniając się dwornie. - Jestem wielce rad że w tak odległym od cywilizacji miejscu znajduję tak znakomite dobra. Jaką cenę zażyczy sobie mistrz za trzy potężne mikstury przywracania many i dwie średnie przyspieszające rzucanie czarów? -
Kupiec słuchał z uwagą, co raz potakując. Widać było, że łechtanie ego jest dobrym na niego sposobem.
- Od razu widać, że się ma do czynienia z kimś obeznanym w temacie. To rzadkość, przyznać muszę oraz zaszczyt. Te mikstury, które panicz wybrał kosztować będę, a dodam że jest to promocja, którą oferuję jedynie wybranym klientom, jedyne cztery złote i dwadzieścia srebrnych - powiedział, kłaniając się niżej niż przed Faranem.
Rils jedynie pokręciłą głową. Najwyraźniej była zadowolona z posiadanych przez siebie, lub tych które dostarczono wraz z ekwipunkiem.

Faran obserwował zakupy elfa po cichu, starając się nie uśmiechnąć, widząc różnicę w cenie i sposobie podejścia kupca, był jednak świadom, że sam nie umie się tak bawić słowami.
- W takim razie poproszę o zapakowanie i wysłanie ich na ten sam adres co athe Krut. Przyznam że nie spodziewałem się zobaczyć tutaj tego cuda alchemii. - wskazał na oglądaną przed chwilą buteleczkę. - Klarowność i nasycenie koloru świadczą o stopniu mocy i muszę pogratulować wiedzy i umiejętności. Z najwyższym szacunkiem, dodam. Pożegnamy się teraz mistrzu Mardonie, mam nadzieję że będzie nam jeszcze kiedyś dane spotkać. - elf skłonił się raz jeszcze i odliczył kwotę podaną przez alchemika. Następnie zwrócił się do elinki. - Może teraz spojrzymy na jakąś biżuterię?
Rils skinęła głową.
- Jak sobie panicz życzy - dodała, skłoniła się przed kupcem, chociaż nie tak nisko jak zwykle kłaniała się przed elfem czy nawet Faranem, po czym wyprowadziła ich z namiotu mistrza Mardona i zaprowadziła do kolejnego. Oba były dość blisko siebie. Wyraźnie utworzyła się tu alejka handlowa, chociaż nie widać było by którykolwiek kupiec zamierzał na stałe otwierać w obozie swój interes. Namiot, do którego ich wprowadziła był nader kolorowy, wewnątrz zaś ich oczy powitał widok naszyjników, pierścieni, kolczyków, brosz, bransolet, pasów, koszulek… Słowem wszystkiego co można sobie było wymarzyć w kwestii ekwipunku uzupełniającego. Sprzedawca stał za ladą pochylony nad grubą księgą, jednak podniósł głowę gdy tylko weszli.
Czarodziej doskonale wiedział czego mu potrzeba, pytanie było tylko jedno, czy będzie go na to stać. Skłonił się sprzedawcy i rozpoczął poszukiwania. Przechadzał się niespiesznym krokiem, od czasu do czasu biorąc jakiś przedmiot do ręki i oglądając uważnie. Niby przypadkiem znalazł się w końcu przy amuletach zmniejszających koszt rzucania czarów. Tutaj zatrzymał się na dłużej i ocenił jakość wystawionego towaru.
Aman z kolei przyjrzał się dokładniej pierścieniom, miał nadzieję znaleźć coś, co zwiększyłoby jego możliwości leczenia, ale nie był pewien, czy było go stać po eskapadzie w sklepie Mardona.
Rils zaś tuptała za elfem, niczym jego mały, ogoniasty cień. Naszyjniki zaś… Cóż, było w czym wybierać, należało przyznać. Zwiększające obronę, zwiększające leczenie, zmniejszające szansę na otrucie oraz tak, także takie które zmniejszały zużycie many, zmniejszały czas potrzebny do ponownego użycia czarów, a także takie które zwiększały maksymalny poziom many. Można było wybierać i przebierać, o ile kogoś było stać na takie zabawy.
Nieco z boku Faran trafił w końcu na pierścienie, a wśród nich także i te, które zwiększały siłę czarów leczących. Były i te, które zwiększały ich wpływ na rzucającą osobą. Oraz wiele, wiele innych. Lśniły drogimi kamieniami, złotem i srebrem. Kusiły, jak na biżuterię przystało.
-Witam, w jakich cenach są te pierścienie? - Faran wskazał na te, o które mu chodziło, czyli zwiększające moc zaklęć leczniczych. Co prawda nie był kapłanem, ale zdawał sobie sprawę, że te zaklęcia będzie rzucał zapewne o wiele częściej, niżby tego chciał.
- To zależy - odezwał się sprzedawca, uwagę przenosząc na amana. - Najsłabsze kosztują jedynie jeden złoty i dwadzieścia srebrnych. Te o średniej mocy są już droższe, z oczywistych powodów. Ich cena wynosi trzy złote. Najdroższe są oczywiście te najsilniejsze. Sześć złotych od sztuki. Mają one jednak dodatkową moc w postaci zwiększenia ilości dostępnej many. Życzy pan sobie przymierzyć? - zapytał, wskazując oczywiście na te najdroższe.
-Na razie wezmę jeden z tych najmniejszych niestety.- Powiedział Aman po chwili zastanowienia, miał ograniczone fundusze a na razie musiał poszukać dodatkowego zatrudnienia lub źródła gotówki. Po zakupie pierścienia, miał zamiar odłączyć się od elfa i elinki, i nieco zwiedzić obozowisko na własną rękę.
- Wstrzymaj się jeszcze z tym zakupem athe Faran, może zdołamy przekonać szanownego kupca żeby sprzedał nam ten najpotężniejsze wersje interesujących nas przedmiotów w nieco bardziej atrakcyjnej cenie. W końcu nie każdy może później powiedzieć klientom że dzięki sprzedawanym przez niego amuletom i pierścieniom księżniczka Hime podróżowała bezpiecznie po Wyspie Świtu. Szanowny panie jaką cenę zaproponuje pan za ten pierścień i ten amulet wiedząc że ich przeznaczeniem jest służyć w ochronie księżniczki i przedstawicielki Elinu na wyspie? - elf podszedł do towarzyszką i skłonił się kupcowi. Podczas przemowy wskazywał na najpotężniejsze wersje interesujących ich przedmiotów.
Mężczyzna skrzywił się.
- Te przedmioty są bardzo wysokiej jakości - zaczął. - Z całym szacunkiem dla księżniczki...- tu pochylił lekko głowę w kierunku Rils - ...nie będę w stanie zejść zbyt nisko z ich ceną. Już sam naszyjnik kosztuje dziesięć sztuk złota. Gdy dodać do niego pierścień to będzie szesnaście. Nie będę w stanie zejść niżej niż o dwie złote monety - zakończył, rozkładając bezradnie ręce.
- Hmm - Mruknął Faran, łapiąc się za podbródek w zamyśleniu. Nawet przy takiej obniżce, nie mógł sobie pozwolić na najpotężniejszy pierścień i taka była smutna prawda, mimo, że obniżka była kusząca.
Elf zastanowił się przez chwilę i powiedział.
- Cóż, przyznam że nie planowałem przybywać w to miejsce i znakomita większość mojego majątku nadal jest bezpiecznie ulokowana w jednym z banków… do którego nie mam teraz dostępu, a ja zostałem tylko z podróżną sakiewką. Trudno zatem... athe Faran uznaję że pańskie potrzeby są większe niż moje. Gdyby księżniczka została raniona to właśnie pan będzie potrzebował zasobów mocy. - czarodziej skłonił się lekko mistykowi. - Zakupimy ten pierścień po normalnej cenie. - zwrócił się do sprzedawcy sięgając po sakiewkę i odliczając złoto.
-Nie lubię mieć długów, przyznam szczerze, ale… jeśli ma to się przysłużyć Hime, to mogę to zaakceptować, tylko pod warunkiem, że kiedy tylko zdobędę taką kwotę, to ją paniczowi oddam. - Powiedział po chwili namysłu Aman.
- Zgoda, niech i tak będzie athe Faran. - elf skłonił głowę. - A teraz udajmy się do namiotu. Mam nadzieję że lubisz muzykę itha Rils. Mamy z athe Faranem zamiar zobaczyć czy uda nam się stworzyć coś znośnego dla ucha. - uśmiechnął się do elnki.
-Coś znośnego na pewno, pytanie jak bardzo. - Lekko zaśmiał się mistyk, szykując się do odebrania pierścienia i powrotu do namiotu.
- Jestem pewna, że będzie to piękna muzyka. - wyraziła swoją opinię Rils, podczas gdy właściciel sklepu zapakował zakup i odebrał zapłatę. - Miałam już okazję usłyszeć grę panicza Farana więc moja opinia na ten temat nie jest jedynie grzecznościowa - zapewniła, dając jednocześnie znak kupcowi by zapakował naszyjnik. - Proszę dostarczyć zakupy na ten sam adres - dodała, wyjmując z sakiewki kwotę, która dopełniała żądaną.
- Itha Rils! - zaprotestował elf, choć widać było że gest elinki sprawił mu wielką przyjemność. Po chwili skłonił się jej nisko i ujął za rękę. - Mam nadzieję że los pozwoli mi odwdzięczyć się w odpowiedni sposób itha'ys. - powiedział składając pocałunek na jej drobnej dłoni.
Rils zaczerwieniła się tak, że zaczęło to dość wyraźnie kontrastować z bielą jej włosów.
- To nie będzie potrzebne, paniczu. - zapewniła, dygając wdzięcznie. - To tylko… To tylko po to żeby księżniczka miała jak najlepszą ochronę - dodała nieco niezdarnie. Ruchy ogona stały się na tyle szybkie że zaczęły produkować lekki wietrzyk.
- Dobro księżniczki zawsze jest na pierwszym miejscu, pozwolę sobie jednak nadal uważać się za twego dłużnika itha’ys Rils. - odpowiedział elf nie wypuszczając dłoni elinki. - Teraz jednak udajmy się do naszej części obozowiska. Czas na obiecany koncert. - ponownie ucałował jej dłoń.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline