Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2020, 15:58   #116
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bladin po krótkim i nieskutecznym poszukiwaniu innego wejścia do budynku usłyszał kroki w alejce. Szybko skrył się za wystawioną na podwórze starą, zbutwiałą szafą, ale okazało się, że zbliżają się jego kompani. Najwyraźniej brak odzewu zniechęcił ich do dalszego pukania. Zabójca trolli zaskoczył wszystkich wyciągając ze swojej torby zestaw wytrychów. Przyklęknął przy zamku, grzebał w nim dłuższą chwilę, ale wreszcie ciche, metaliczne szczęknięcie dało znać o otwarciu drzwi. Krasnolud pchnął je ostrożnie, odsłaniający długi, ciemny korytarz wiodący aż do frontowego wejścia. W środku pachniało starym kurzem, stęchlizną i Sigmar jeden wie czym jeszcze. Po lewej stronie widać było trzy pary drzwi, w tym jedne tuż przy głównym wejściu, a na drugiej ścianie dwie pary. W budynku panowała martwa cisza.
Bladin pierwszy zajrzał do środka, po czym wskazał na siebie i na Snorriego, a potem wykonał ruch dłonią do środka budynku. Zanim wszedł, odwrócił się, wskazał Petera i Konrada, a potem skierował do nich podniesioną dłoń sygnalizując, że mają czekać. Khazadzi potrafili widzieć w takich warunkach, ludzie nie. Podszedł do pierwszych drzwi po lewej stronie i zaczął nasłuchiwać. Wszędzie jednak panowała cisza. Szedł od drzwi do drzwi przystając i nasłuchując, aż dotarł do drzwi frontowych. W zamku tkwił klucz, przekręcił więc go i otworzył drzwi, wpuszczając na korytarz trochę więcej światła. Odwrócił się, wskazał Snorriemu najbliższe drzwi. Podszedł i spróbował je otworzyć. Za nimi zaczynały się schody prowadzące na piętro. Przez szpary w podniszczonych okiennicach na półpiętrze wpadały promienie światła księżyca oświetlając unoszące się w powietrzu drobinki kurzu. Z góry nie dobiegał żaden dźwięk.
Konrad na moment zamienił się w słuch, usiłując wyłowić jakieś niepokojące lub choćby nietypowe odgłosy. I nic...
- Bez światła to ja bym niewiele zdziałał - powiedział cicho. - Idziemy do góry?
Peter także nasłuchiwał. Jego czuły słuch nieraz denerwował go w dormitorium, gdy próbował zasnąć, a ktoś kręcił się cztery posłania dalej, ale tutaj mógł być przydatny. Poświęcił chwilę by sprawdzić każde pomieszczenie, najpierw nasłuchując pod drzwiami, a potem zaglądać do środka, o ile było wystarczająco dużo światła. Jeśli nie - czekał na krasnoluda, który światła potrzebował mniej.
Pierwsze drzwi po lewej stronie prowadziły do jakiegoś składziku, wypełnionego gratami, deskami, szmatami i innymi nikomu już niepotrzebnymi rzeczami. Pierwsze po drugiej stronie, tak jak i inne pomalowane kiedyś na biało, a teraz z łuszczącymi się płatami farby, zatrzymały jednak kapłana w miejscu i zmusiły do machania na innych w przyzywającym geście. Hochmeister usłyszał bowiem przez nie ciche pomrukiwanie i jeszcze cichszy, miarowy oddech.
Konrad, najciszej jak mógł, ruszył w stronę kapłana, ciekaw, co jest powodem tego zachowania.
 
Kerm jest offline