13 Martius 816.M41, apartamenty Winter Corax
Alecto Xan’Tai milczała przez dłuższą chwilę, przerywaną szumem i piskami medycznej aparatury, ledwie słyszalnymi szeptami zamaskowanych medyceuszy i pomrukiem transformatorów energetycznych rozbudzonego całkowicie okrętu.
Amelia de Vries tkwiła w bezruchu niczym kamienna rzeźba, nie odrywając przerażonego wzroku od nieruchomego ciała dziedziczki. Christo Barca i prezbiter Ramirez studiowali informacje generowane przez kapsuły reanimacyjne: pierwszy za pośrednictwem elektrotabletów, drugi wchłaniający dane poprzez nusferę.
- To było punktowe zerwanie Zasłony - oświadczyła Nawigatorka otwierając oczy i skupiając na sobie natychmiast uwagę wszystkich towarzyszy - Wyczuwam aurę silnej mocy użytej w tym miejscu. Czysta esencja Chaosu, prawie niekontrolowana. Przerażająca.
Amelia, Tytus i Christo w jednej chwili nakreślili na piersiach znak Orła, oddając tym gestem swe nieśmiertelne dusze pod opiekę Złotego Tronu.
- Czy... czy to był demon? - arcymilitantka zacisnęła dłoń na rękojeści swego łańcuchowego miecza tak mocno, że omal nie złamała sobie palców.
- Nie - zaprzeczyła blada niczym blask gwiazd Bellitta - To była ukierunkowana moc psioniczna, ale pozbawiona świadomości. Nie demon, raczej potężny, chociaż słabo wyszkolony psionik działający z pewnej odległości.
- Siła tego ataku bez trudu wystarczyła, by zabić służbę lady Winter - Alecto położyła jedną dłoń na pokrywie kapsuły dziedziczki - Ona i jego świątobliwość przeżyli najpewniej dzięki sile swej wiary...
Nawigatorka urwała na chwilę, najpewniej zbierając myśli.
- Tak, przetrwali dzięki sile swej wiary - powtórzyła głosem, w którym dało się wychwycić delikatne drżenie - Chociaż to nie wystarczyło, by zachowali świadomość. Podejrzewam, że ten sam psionik zawładnął umysłami załogi
Czarnej Róży, czyniąc z niej samobójców mających staranować
Błysk.