Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2020, 14:48   #205
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Gdy Gharth zadał swoje pytania, Korneliusz zrobił się wyraźnie rozdrażniony.
- Chodź - ponaglił - Należy umieścić klejnot w bezpiecznym miejscu. Tam, gdzie powinien być od samego początku. To zbyt niebezpieczny przedmiot, aby znajdował się w niekompetentnych rękach.
Lord Niclas uniósł dłoń, dając znak sekretarzowi, aby powstrzymał się od swoich zbędnych komentarzy.
- Nasi przyjaciele - zaczął, mocno podkreślając ostatnie słowo - mają prawo wiedzieć Wszak to dzięki nim dziewczyna żyje. Z radością muszę powiedzieć, że dziewczyna ma się coraz lepiej. Odzyskała już świadomość, ale jest na razie zbyt słaba, abyście mogli ją zobaczyć. Nic jej nie grozi. Pod drzwiami cały czas stoi dwóch żołnierzy. A co do jej pierścienia, to nie mam pojęcia o czym mówisz. To jednak może poczekać.
Po czym zwrócił się do Halvara, który wraz z żołnierzami stał już progu
- Wielce doceniam twoja troskę o moją osobę, Halvarze. Zapewniam cię jednak, że moje komnaty to najbezpieczniejsze miejsce na zamku. Żaden vuk, czy inny stwór, choćby chciał nigdy się tam nie dostanie. Szkoda czas. Ruszajcie.

Książę rozkazał, zatem wszyscy po kolei zaczęli opuszczać salę jadalną. Po chwili w środku zostali tylko Malcolm i lord Niclas.
Za zamkniętymi drzwiami rozpoczęła się poważna rozmowa.


***
Halvar wraz z grupą żołnierzy przeszukali cały zamek. Po złowieszczym vuku nie było ani śladu. Poza strażnikami nikt inny bestyji w sumie nie widział, a ci przecież uciekli na jej widok. Nie było, więc żadnych tropów, gdzie wilkołak mógł się udać. Fakt, że bestyja była zmiennokształtna czynił sprawę jej poszukiwań, praktycznie pozbawioną widoków na powodzenie.
Może gdyby Halvar dostał prawo przeszukania wszystkich pokoi byłoby inaczej. Niestety takiej zgody nie otrzymał. Książę nie chciał po pierwsze wzbudzać paniki, a po drugie gościnność miała swoje prawa i po prostu nie wypadało organizować rewizji ich komnat niemal w środku nocy.

Halvar musiał zatem uznać, że poszukiwania nie przyniosły rezultatu, a vuk uciekł z zamku.

***
Korneliusz Rokita dzierżąc w dłoni srebrny kielich z magicznym kryształem prowadził Gartha krętymi schodami prowadzącymi na ostatnią kondygnację zamku. Wyżej znajdowała się już tylko wieża.
Sekretarz księcia milczał cała drogę, ale całą swoją postawą ciała wyrażał absolutną niechęć wobec zaklinacza.
W końcu obaj stanęli przed wąskimi drzwiami wykonanymi z czarnego drewna. Całą ich powierzchnię pokrywał skomplikowany geometryczny relief Pomiędzy figurami wyryte różne symbole. Gharth nie musiał nawet sprawdzać, żeby mieć pewność o magicznym charakterze wejścia prowadzącego do książęcego laboratorium.
Rokita położył dłoń na klamce, którą była wyrzeźbiona z wielką precyzją czaszka z czerwonego kamienia.
Sekretarz wyszeptał jakieś zaklęcie i po chwili zamek zazgrzytał metalicznie, a drzwi lekko się uchyliły.
- Ufam, że to co tutaj zobaczysz zostawisz dla siebie, a nie rozpalasz wszystkim, jak to masz w zwyczaju - ostrzegł sekretarz, po czym wszedł do środka..


***
Po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, jak mówią słowa pieśni, popularnej w karczmach rozsianych wzdłuż Wybrzeża Mieczy. Nie inaczej było i na wyspie Coma Gorcina.
Żywioł, jak szalał przez całą noc poczynił poważne szkody w zatoce Patnija. Zatem od bladego świtu ludzie księcia Niclasa mieli ręce pełne roboty. Oprócz ostatnich przygotowań do wielkiego święta, musieli zająć się także porządkowaniem bałaganu, jakie poczyniła burza i porywisty wiatr.
Głównym tematem rozmów tego poranka były dwie kwestie. Po pierwsze z ust do ust przekazywano sobie plotkę o nocnym ataku vuka na zamek. Krążyły bardzo różne wersje tej samej historii. W jednej z nich vukiem okazał się jeden z żołnierzy, który po krótkiej walce został zgładzony. W innej miał to być jakiś zamachowiec, który porwał się na życie księcia Niclasa, ale dzięki bohaterskiej postawie Bród Mocy musiał salwować się ucieczką. W jeszcze innej wersji vuk był pijackim omamem strażników, którzy zupełnie niepotrzebnie podnieśli nocny alarm. Wszyscy z niecierpliwością czekali na oficjalną wersję, którą przekaże sam książę. Któż bowiem mógł wiedzieć lepiej co wydarzyło się tej nocy, niż sam gospodarz.
Tego niestety jeszcze nikt nie widział. Korneliusz, sekretarz i przyjaciel lorda twierdził, że ten zajęty jest ważnymi sprawami i jeszcze przed sextą przywita osobiście wszystkich gości.

Drugim tematem rozmów było przybycie sławnego zamorskiego cyrku sir Oricka Von Vorina. Legenda trupy wyprzedzała ją samą i o jej występach i popisach mówili nawet ci, którzy nigdy nie widzieli ich przedstawień.
Cyrkowcy rozbili swój obóz u podnóża zamkowego wzgórza i jak mówiła plotka mieli wystąpić ze specjalnym przedstawieniem na świątecznym balu.

Zatem mimo nocnej poruty, wszyscy w napięciu oczekiwali nadejścia zmroku i rozpoczęcia świętowania.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline