Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-02-2020, 23:36   #201
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Z każdą upływająca sekundą lord Niclas, dochodził do siebie. Po jego twarzy znać jednak było, że ostatnie wydarzenie mocno nim wstrząsnęły, a nawet przeraziły. Charyzma i majestat, jakie biły zazwyczaj od jego osoby, jakby się ulotniły. Teraz stojąc pośrodku zdemolowanej sali jadalnej, książę zdawał się być zwykłym śmiertelnikiem, a nie potężnym władcą.

Korneliusz Rokita spojrzał po wszystkich zebranych oraz na leżący u jego stóp purpurowy kamień. Bijące od niego jeszcze nie tak dawno magiczne światło zgasło niemal zupełnie. Jedynie drobne błyskawice pojawiały się jeszcze, to na jednej, to na drugiej ściance klejnotu.
- Za pozwoleniem - rzekł Rokita, skłaniając głowę ku swemu przyjacielowi i władcy - Halvarze weź tych tych czterech ludzi i przeszukajcie zamek. Tylko w miarę dyskretnie. Mamy na zamku licznych gości. Służba i te spanikowane niedojdy zdążyły już zasiać ziarno paniki. Musimy działać ostrożnie, aby jeszcze bardziej nie wystraszyć naszych uczestników jutrzejszych uroczystości.

Lord NIclas przytaknął na tę decyzję głowę i dodał:
- Tylko pamiętaj Halvarze, że vuk to zmiennokształtna bestia. Bardzo prawdopodobne, że po tym ataku na nas, na powrót przybrał ludzką postać.
- Racja książę - wtrącił Rokita - Szukajcie strzępów ubrań, śladów krwi i futra. To na pewno zdradzi bestyję, jeśli tylko nadal jest na zamku.
Wskazani żołnierze stanęli u boku rozgorączkowanego i gotowego do walki z krwiożerczą bestią Halvara, oczekując na jego rozkazy.

W tym czasie książę wstał i chwyciwszy srebrny kielich, jednym sprytnym ruchem umieścił magiczny kamień w jego wnętrzu.
- Korneliusie - rzekł lord wręczając sekretarzowi kielich - odnieś proszę kamień w asyście Ghartha do mego laboratorium. Dla ochrony weź ze sobą dwóch żołnierzy. Zawołajcie też Mirko i Dragana. Niech zajmą się tym biedakiem - zakończył książę, wskazując głową leżącego nadal bez przytomności Gerta.
Sługa i wyznawca Sokara zapadł najwyraźniej w śpiączkę. Nie było w tym wszak nic dziwnego, biorąc przebieg wydarzeń i ilość magicznej energii, jak jeszcze przed chwilą wirowała w powietrzu.
Dumny i pewny siebie Gert zasłabł i potrzebował szybkiej pomocy medycznej.
Mirko i Dragan zdawali się idealnie w tym względzie.Wszak nie dalej, jak wczoraj wybudzili znajdującą się w podobnym stanie młodą dziewczynę. Co prawda jeszcze żaden z członków Bród Mocy nie mógł się przekonać o tym na własne oczy, ale przecież nie wypada powątpiewać w słowa szlachetnie urodzony.

- Zaś my, drogi Malcolmie - książę zwrócił się na koniec do Tormity - Musimy się rozmówić. Gdyby nie twoja odwaga, zapewne nie byłoby mnie już tutaj. Wielce wdzięczny ci jestem za uratowanie życia i pragnę ci podziękować na osobności, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 20-02-2020, 10:35   #202
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Halvar skinął głową.
- Dobra, trzech wystarczy. Sprawdźmy najpierw miejsce do którego chcecie przenieść lorda. Zakładam, że nie do zwykłego lazaretu, lecz do prywatnych komnat. Musimy sprawdzić, czy tam nie ma bastii. Panie, czy wyrazisz na to zgodę? Chodzi o wasze bezpieczeństwo, ale zrozumiem odmowę ze względu na waszą prywatność. Jednak w przypadku odmowy nalegałbym, żebyście pozostali tutaj. Dla bezpieczeństwa.

Paladyn całą swoją postawą przywodził na myśl doświadczonego wojskowego.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-02-2020, 17:05   #203
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gharth z chęcią poeksperymentowałby z kamieniem, lecz w mniejszym gronie. No ale nie sądził, by książę z radością wyraził na to zgodę.
Ale miał do powiedzenia parę rzeczy na inne tematy.

- Skoro na zamku jest wielu obcych, to dość trudno będzie znaleźć wilkołaka, jeśli przybierze ludzką postać i ubierze szaty, jakie znajdzie w jakiejś szafie - powiedział.
- Mam jeszcze pytanie dotyczące dziewczyny, która przybyła z nami na zamek - zmienił temat. Trochę. - Czy jest bezpieczna? Jest przecież możliwe, że vuk zechce ją znaleźć.
- Czy dostała już z powrotem swój pierścień?
- dodał. - A tak w ogóle, to chętnie zamieniłbym z nią kilka słów, jeśli to możliwe. Oczywiście po dostarczeniu kryształu do laboratorium.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-02-2020, 08:40   #204
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Malcolm skinął głową Niclasowi. Zakładał, że książe będzie miał kilka rzeczy do obgadania. Sytuacja szybko mogłaby przerodzić się w coś niezbyt przyjemnego.
- Oczywiście książe, może też uda nam ustalić gdzie przeniósł nas kamień. – spojrzał na Halvara i Ghartha – Halvarze, wątpie aby się dało zabić bestię, ale spróbujcie ją przegonić z terenu zamku, lub przynajmniej zidentyfikować. Gharth pomóż może zabrać Gerta do lazaretu, tam też pewnie jest nasza ta dziewczyna. Ja do was dołączę kiedy obgadam wszystko z księciem.

Malcolm sprawiał wrażenie zmęczonego i napiętego niczym struna.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
Stary 23-02-2020, 14:48   #205
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Gdy Gharth zadał swoje pytania, Korneliusz zrobił się wyraźnie rozdrażniony.
- Chodź - ponaglił - Należy umieścić klejnot w bezpiecznym miejscu. Tam, gdzie powinien być od samego początku. To zbyt niebezpieczny przedmiot, aby znajdował się w niekompetentnych rękach.
Lord Niclas uniósł dłoń, dając znak sekretarzowi, aby powstrzymał się od swoich zbędnych komentarzy.
- Nasi przyjaciele - zaczął, mocno podkreślając ostatnie słowo - mają prawo wiedzieć Wszak to dzięki nim dziewczyna żyje. Z radością muszę powiedzieć, że dziewczyna ma się coraz lepiej. Odzyskała już świadomość, ale jest na razie zbyt słaba, abyście mogli ją zobaczyć. Nic jej nie grozi. Pod drzwiami cały czas stoi dwóch żołnierzy. A co do jej pierścienia, to nie mam pojęcia o czym mówisz. To jednak może poczekać.
Po czym zwrócił się do Halvara, który wraz z żołnierzami stał już progu
- Wielce doceniam twoja troskę o moją osobę, Halvarze. Zapewniam cię jednak, że moje komnaty to najbezpieczniejsze miejsce na zamku. Żaden vuk, czy inny stwór, choćby chciał nigdy się tam nie dostanie. Szkoda czas. Ruszajcie.

Książę rozkazał, zatem wszyscy po kolei zaczęli opuszczać salę jadalną. Po chwili w środku zostali tylko Malcolm i lord Niclas.
Za zamkniętymi drzwiami rozpoczęła się poważna rozmowa.


***
Halvar wraz z grupą żołnierzy przeszukali cały zamek. Po złowieszczym vuku nie było ani śladu. Poza strażnikami nikt inny bestyji w sumie nie widział, a ci przecież uciekli na jej widok. Nie było, więc żadnych tropów, gdzie wilkołak mógł się udać. Fakt, że bestyja była zmiennokształtna czynił sprawę jej poszukiwań, praktycznie pozbawioną widoków na powodzenie.
Może gdyby Halvar dostał prawo przeszukania wszystkich pokoi byłoby inaczej. Niestety takiej zgody nie otrzymał. Książę nie chciał po pierwsze wzbudzać paniki, a po drugie gościnność miała swoje prawa i po prostu nie wypadało organizować rewizji ich komnat niemal w środku nocy.

Halvar musiał zatem uznać, że poszukiwania nie przyniosły rezultatu, a vuk uciekł z zamku.

***
Korneliusz Rokita dzierżąc w dłoni srebrny kielich z magicznym kryształem prowadził Gartha krętymi schodami prowadzącymi na ostatnią kondygnację zamku. Wyżej znajdowała się już tylko wieża.
Sekretarz księcia milczał cała drogę, ale całą swoją postawą ciała wyrażał absolutną niechęć wobec zaklinacza.
W końcu obaj stanęli przed wąskimi drzwiami wykonanymi z czarnego drewna. Całą ich powierzchnię pokrywał skomplikowany geometryczny relief Pomiędzy figurami wyryte różne symbole. Gharth nie musiał nawet sprawdzać, żeby mieć pewność o magicznym charakterze wejścia prowadzącego do książęcego laboratorium.
Rokita położył dłoń na klamce, którą była wyrzeźbiona z wielką precyzją czaszka z czerwonego kamienia.
Sekretarz wyszeptał jakieś zaklęcie i po chwili zamek zazgrzytał metalicznie, a drzwi lekko się uchyliły.
- Ufam, że to co tutaj zobaczysz zostawisz dla siebie, a nie rozpalasz wszystkim, jak to masz w zwyczaju - ostrzegł sekretarz, po czym wszedł do środka..


***
Po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, jak mówią słowa pieśni, popularnej w karczmach rozsianych wzdłuż Wybrzeża Mieczy. Nie inaczej było i na wyspie Coma Gorcina.
Żywioł, jak szalał przez całą noc poczynił poważne szkody w zatoce Patnija. Zatem od bladego świtu ludzie księcia Niclasa mieli ręce pełne roboty. Oprócz ostatnich przygotowań do wielkiego święta, musieli zająć się także porządkowaniem bałaganu, jakie poczyniła burza i porywisty wiatr.
Głównym tematem rozmów tego poranka były dwie kwestie. Po pierwsze z ust do ust przekazywano sobie plotkę o nocnym ataku vuka na zamek. Krążyły bardzo różne wersje tej samej historii. W jednej z nich vukiem okazał się jeden z żołnierzy, który po krótkiej walce został zgładzony. W innej miał to być jakiś zamachowiec, który porwał się na życie księcia Niclasa, ale dzięki bohaterskiej postawie Bród Mocy musiał salwować się ucieczką. W jeszcze innej wersji vuk był pijackim omamem strażników, którzy zupełnie niepotrzebnie podnieśli nocny alarm. Wszyscy z niecierpliwością czekali na oficjalną wersję, którą przekaże sam książę. Któż bowiem mógł wiedzieć lepiej co wydarzyło się tej nocy, niż sam gospodarz.
Tego niestety jeszcze nikt nie widział. Korneliusz, sekretarz i przyjaciel lorda twierdził, że ten zajęty jest ważnymi sprawami i jeszcze przed sextą przywita osobiście wszystkich gości.

Drugim tematem rozmów było przybycie sławnego zamorskiego cyrku sir Oricka Von Vorina. Legenda trupy wyprzedzała ją samą i o jej występach i popisach mówili nawet ci, którzy nigdy nie widzieli ich przedstawień.
Cyrkowcy rozbili swój obóz u podnóża zamkowego wzgórza i jak mówiła plotka mieli wystąpić ze specjalnym przedstawieniem na świątecznym balu.

Zatem mimo nocnej poruty, wszyscy w napięciu oczekiwali nadejścia zmroku i rozpoczęcia świętowania.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 01-03-2020, 19:28   #206
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Malcolm chodził po swoim pokoju czekając na swoich towarzyszy. Oferta księcia była kusząca, ale wiedział, że nie będzie łatwo ją sprzedać. Kiedy Gharth i Halvar się zjawili wskazał im krzesła przy stole.
- Jak wygląda sytuacja z Gertem i dziewczyną?
- Tyle wiem, co przedtem - powiedział Gharth. - Gerta wyniesiono, a dziewczyna ponoć słaba i widzieć się z nią nie można.
Tormita pokiwał głową.
- Książę zwrócił się do mnie z ofertą. Zaoferował nam pomoc w powrocie do domu. W zamian my musimy mu pomóc z Vukiem. - spojrzał na mężczyzn - Sądzę, że powinniśmy przyjąć. Nawet jeżeli Niclas nam nie pomoże, ta istota jest niebezpieczna.
Halvar od poprzedniej nocy już nigdzie nie ruszał się bez zbroi. Stał więc z obydwoma swoimi mieczami przy oknie i wpatrywał się w ciągle i uparcie siąpiący deszcz. W palcach obracał zdjęty z dłoni pierścień z symbolem Selune.
- Czyż nie to robiliśmy dotychczas? Czy nie poszliśmy do jaskini “pomóc z vukiem”? Czy nie poświęciłem połowy zeszłej nocy na przegrzebywanie pomieszczenia za pomieszczeniem, po to, żeby niczego nie znaleźć? Jakiej konkretnie “pomocy z vukiem” oczekuje nasz dobrodziej?
Ton Halvara był spokojny, ale zdawać się mogło, że coś się w nim zmieniło. Był z pewnością zdystansowany wobec Niclasa.
- Nie myślicie przypadkiem - paladyn założył swój sygnet i odwrócił się do swoich kompanów - że jest to jakiś kolejny test? Kolejna zabawa Gristhofa? Czy nie wydaje wam się, że to kamień wezwał Vuka?
- Kamień mógł się przyczynić do pojawienia się vuka - przyznał Gharth. - Ale nie sądzę, by książę był zadowolony z tego powodu. Też uważam, że trzeba by się go pozbyć. Vuka, a nie kamienia.
- Mówimy o wielkiej bestii, której nie ima się stal. - Halvar wyciągnął swój miecz i zważył go w dłoni. - Która w pojedynkę wlała trwogę w serca strażników. Bestii, która zawaliła jaskinię na naszą głowę. Macie jakiś plan poza srebrem? Bo na moje to najlepiej wciągnąć go w pułapkę. Tylko jak?
- Srebro to nie problem. Książę powinien go mieć pod dostatkiem - powiedział zaklinacz. - Ale jest jeszcze inna sprawa... - Gharth postanowił się podzielić swą wiedzą. - Korneliusz przedstawił nam swoją propozycją. Zaoferuje nam pewną kwotę i poleci nasze usługi komuś tam, a my się mamy wynieść z zamku. Co wy na to?
- Działa w opozycji do Księcia? Ciekawe. Dał powód dla którego nas tu nie chce? - Malcolm wyjrzał na zewnątrz spoglądając na deszcz - I co z Gertem wtedy?
- Na ile sądzicie, że Korneliusz może być wilkołakiem? - zainteresował się nowym faktem Halvar.
- Mało prawdopodobne. - stwierdził Tormita - Wiem, że tak jak my, nie wywodzi się z tej krainy. Może chce zagarnąć coś dla siebie?
- Powiedział, że dla księcia jesteśmy tylko zabawką, że się nami znudzi i nas wyrzuci, że nie mamy pojęcia, w co się pakujemy, że jesteśmy tylko pionkami bez znaczenia... i takie tam - odparł Gharth. - A los Gerta raczej go nie obchodził. W każdym razie nie wspomniał ani o nim, ani o tamtej dziewczynie, którą obraliśmy.
- Zapewne chce się nas pozbyć, z nieznanych nam powodów, albo sprawdza naszą lojalność - dodał. - To znaczy, tak pewnie by się tłumaczył przed księciem, gdybym powtórzył jego słowa.
- Czyli Korneliusz ma zdanie takie jak ja. Też uważam, że stanowimy część zabawy naszego gospodarza. Mam też dziwne przeczucie, że mamy stać się atrakcją najbliższych świąt.
Halvar postąpił kilka kroków do przodu i parodiując głos Niclasa wystawił dłoń wskazując pustą przestrzeń:
- Oto szlachetni wojownicy z dalekich krain. Przybyli do nas zapolować na vuka. Vuka, którego wezwę tym oto kamieniem - paladyn kontynuując parodię lorda wyciągnął w dłoni okrągłą głownię swojego miecza, która była niewiele większa od rzeczonego kamienia.
- Do obrony zaś dałem im noże stołowe, widelce i łyżki. Mogą ich użyć ileż tylko zechcą by bestie ubić.
W końcu oparł miecz o stół, odsunął sobie krzesło i usiadł w nim rozkładając się wygodnie. Przez moment rozważał położenie nóg na blacie stołu, ale zrezygnował z tego. Zamiast tego zaczął się kołysać na dwóch tylnych nogach krzesła.
- Myślę że w takim razie warto porozmawiać z Korneliuszem. Nawet jeżeli nie w celu skorzystania z jego oferty, to w celu wyciągnięcia informacji o tym, czego możemy się spodziewać. - To Halvar mówił już swoim zupełnie naturalnym tonem.
Ghart spojrzał na Malcolma, ciekaw jego opinii.
Malcolm przyjrzał się swoim towarzyszom.
- Jestem zdziwiony, że nie zakładaliście, że książę nas wykorzystuje odkąd zaprosił nas do karocy. Halvarze, rozumiem twój brak zaufania, ale popadasz już w niedorzeczne teorie. Wątpię, aby książę współpracował z Vukami, zważając, że ten który porwał mnie i księcia, chciał coś z nim zrobić. Podejrzewam, że magicznie przemienić w jednego z nich. Osobiście chętnie zostałbym do balu, ale jeżeli sądzicie, że lepiej nam będzie na trakcie, to mam jedno miejsce, które chciałem odwiedzić.
Gharth machnął ręką.
- To było jasne, że za dobrym serduszkiem księcia coś się kryje - powiedział. - Ale to nie znaczy, że mamy od razu wyjeżdżać, bowiem wykorzystywanie ma dwie strony. Poza tym jest Gert i ta dziewczyna. Jakoś nie mam ochoty ich tu zostawiać. Poczekajmy do balu i zobaczmy, jak się rozwinie sytuacja. A jeśli się zdecydujemy, by opuścić zamek, to zawsze pozostaje oferta Korneliusza.
Paladyn zastukał palcami o blat stołu, po czym lewą ręką położył miecz przed sobą na stole.
- Nie zostawimy Gerta. To nie tak jak z tą barbarzynką, która przyszła i zniknęła. Z Gertem podróżujemy już od miesięcy.
Obrócił broń na stole. Wyglądało to tak, jakby nie mogąc sobie poradzić z formułowaniem myśli Halvar starał się czymś zająć ręce.
- Moja propozycja: pomówmy z Korneliuszem. Tak jak tu siedzimy. We trzech. I idźmy na ten bal. Ale tym razem nikt mnie nie zmusi do zostawienia miecza w sypialni. Nie mam zamiaru znowu stanąć naprzeciw wielkiej bestii z gołą dupą.
Popatrzył na obu towarzyszy czekając na to cóż powiedzą. A to, że czekał dało się poznać po tym, że jego dłonie i miecz zamarły w bezruchu. Jedynie oczy świdrował na przemian to Malcolma, to Gharta.
- Co jeśli to Korneliusz jest jednym z Vuków? - odparł leniwie Malcolm - Wysłał nas na misję samobójczą, a teraz chce nas się pozbyć.
- Nie - stwierdził zaklinacz. - Zdołałby się już dawno pozbyć księcia. A że my mu przeszkadzamy w realizacji jakichś planów, to jasne. W końcu nie z dobrego serca chce nas przekupić i odesłać z zamku.
- Więc, jeżeli odejdziemy, to będziemy potrzebować wozu. Czymś trzeba będzie przewieźć Gerta.
- Przewieźć dokąd? - zapytał paladyn. - W taką pogodę? Cóż, jeżeli tak uważacie, to tak zrobimy.
- Nie, nie uważam - stwierdził Gharth. - To czarna ostateczność i tyle. Ta pogoda jest szkodliwa nawet dla zdrowej osoby. Porozmawiamy z Korneliuszem, a decyzję o ewentualnym opuszczeniu zamku powinniśmy podjąć później.
- Mówiłem hipotetycznie. Jeżeli za dzień, dwa, tydzień opuścimy zamek, to potrzebny nam będzie wóz. Poinformuje więc księcia, że zostaniemy do balu, a później… no zobaczymy.
Halvar na te słowa kiwnął z aprobatą.
- Chodźmy do Korneliusza od razu - po tych słowach wstał, schował broń do pochwy i zarzucił ją na plecy.
- Chodźmy. - Gharth również się podniósł. Malcolm po prostu ruszył za towarzyszami.
Nim doszli do drzwi Gharth coś sobie przypomniał.
- Czy książę mówił coś więcej o swej propozycji? - spytał. - Wszak sam powiedział, że, jak na razie, nikt jeszcze nie zdołał wrócić do swego świata.
- Tylko, że nam pomoże. I albo jestem z nim, albo przeciw niemu.
- To raczej groźba, niż oferta - stwierdził zaklinacz. Jego zdaniem nieco to zmieniało całą sytuację. - Ale ja go nawet rozumiem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 02-03-2020, 23:43   #207
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Nocne torilitów rozmowy trwały prawie do bladego świtu. Członkowie Bród Mocy już dawno tak szczerze i otwarcie ze sobą nie dyskutowali. A przecież było o czym opowiadać.
Chwila refleksji i spojrzenia na całą ich obecną sytuację z dalszej perspektywy okazała się niezwykle wartościowa.

Po zreferowaniu odbytych rozmów z księciem i jego sekretarzem okazało się, że na stole znajdują się dwie oferty.
Lord Niclas proponował współpracę i polowanie na vuka, który dokonał ataku na zamek. Nagrodą za udane łowy miała być podróż na ojczysty plan.. Z drugiej strony Korneliusz oferował nieokreśloną sumę pieniędzy oraz pomoc w znalezieniu pracodawcy. Brody Mocy ze swojej strony mieli tylko opuścić zamek.

Padły różne argumenty za i przeciw, ale przed podjęciem ostatecznej decyzji Gharth, Malcolm i Halvar, postanowili porozmawiać jeszcze raz z Rokitą.


***
Sekretarz księcia Korneliusz Rokita, przyjął awanturników w swoich pokojach. Komnata urządzona została dość skromnie, jak na zamkowe warunki, ale od razu znać było smak i gust gospodarza.
Jedyne umeblowanie izby stanowiło szerokie łoże z czarnym baldachimem, ciężkie i masywne mahoniowe biurko na którym w równych rzędach ułożono pięć stosów opasłych ksiąg. Trzeci mebel najbardziej przykuwał uwagę.
Drewniana skrzynia z metalowymi okuciami zajmowała praktycznie jedną całą ścianę. Długa na ponad trzy metry, szeroka na półtora i wysoka na prawie metr, budziła skojarzenia z pokaźnych rozmiarów sarkofagiem. Złudzenie to podkreślały tajemnicze ryty na powierzchni skrzyni. Przypominały one trochę piekielne znaki, jakimi posługiwali się mieszkańcy Dziewięciu Piekieł, Gehenny, czy Acheronu. Podobieństwo to jednak było tylko powierzchowne i kompletnie złudne.

Na gości Korneliusz czekał, ubrany już w reprezentacyjny strój. Jego ciało zdobił bogato haftowany srebrną nicią, czarny kontusz z długimi, rozciętymi do łokcia rękawami, które zwisały swobodnie na podobieństwo dodatkowej pary kończyn. Iście pogrzebową barwę stroju przełamywał karmazynowo złoty szeroki pas ze skomplikowanym roślinny ornamentem. Całości stroju dopełniała zakrzywiona szabla w wysadzanej kamieniami pochwie.

Na widok wchodzącej trójki, Korneliusz ukłonił się ceremonialnie.
- Witajcie panowie. Wielce rad jestem, że zaszczyciliście mnie swoją obecnością. Jak mniemam wasze przybycie zwiastuje, że zaakceptowaliście moją propozycję. Nie mam wiele czasu, ale myślę na omówienie szczegółów nie potrzeba go zbyt wiele. Wybaczcie nie wygody - Rokita powiódł ręką wokół, niewątpliwie nawiązując do braku krzeseł dla gości - Nie nawykłem do przyjmowania wizyt, a po prostu nie lubię obecności zbędnych mebli w moim otoczeniu. Przechodząc jednak do rzeczy. Oferuje wam pięćset złotych dinarów, konie oraz listy polecające do osoby, która jeżeli się dogadacie stanie się waszym nowym pracodawcą, a być może i orędownikiem. Suma ta wystarczy wam na wystawne życie przynajmniej przez miesiąc, a jak będziecie bardziej oszczędni to pewnie i na ponad pół roku. A jak będziecie sknerami, to za te pieniądze przeżyjecie i rok cały. To wszystko będzie wasze jeśli tylko jeszcze dzisiaj opuścicie zamek Kirchlagern. Najlepiej przez zmrokiem, coby nie kłopotać lorda. Czy takie warunki wam odpowiadają? - zakończył pytaniem Korneliusz.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 12-03-2020, 08:28   #208
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Malcolm zerknął na Korneliusza.
- Zaprawdę hojne z twej strony… jakiś konkretny powód, dla którego chcesz się nas pozbyć?
- Zwykła ludzka troska o wasze bezpieczeństwo. Widziałem już zbyt wielu takich, jak wy. Pewni siebie, odważni, czasami zadufani w sobie, ale zawsze pełni ignorancji. Wszyscy płacili za to najwyższą cenę. Książę bywa niezwykle okrutny wobec swoich zabawek.
- Ciekawe, co powie książę... - Gharth w zadumie potarł brodę.
Korneliusz uśmiechnął się szeroko i zwrócił się bezpośrednio do zaklinacza.
- Każdym, ale to każdym swoim słowem potwierdzasz opinię, jaką wyrobiłem sobie na twój temat. To w sumie nawet zabawne. Równie zabawne będzie, jak pobiegniesz do księcia naskarżyć na mnie. Nie krępuj się. Zobaczymy, kto na tym lepiej wyjdzie.
- Jesteś większym głupcem, niż myślałem. - Gharth uśmiechnął się. - A że nie masz pojęcia, o czym mówię, to twoje słowa brzmią co najmniej zabawnie.
Rokita pokiwał tylko głową, ni to potakując, ni to wyrażając uznanie dla swojego interlokutora.
- Uwielbiam szermierkę. Słowną i nie tylko. Nie jesteście jednak tutaj, aby toczyć ze mną słowne pojedynki. Do rzeczy panowie. Ja wyłożyłem swoje karty na stół. Pora na was.
- Nie wciskaj mi "troski o wasze bezpieczeństwo". Dobrze wiem, że masz to w równie wielkim szacunku, co życzenia swego pana. Więc, czemu nas tu nie chcesz? Masz własne plany i boisz się, że ci przeszkodzimy?
- Przyjacielu, to tylko propozycja. Chcesz mi wejść do głowy, poznać prawdę, odkryć sekrety… nie tędy droga. Przedstawiłem moją propozycje. Skoro rozmawiamy znaczy, że was zainteresowała. Teraz pozostało wam tylko zdecydować.
Malcolm wykrzywił usta.
- Jeden znajomy kiedyś mi powiedział, "Jeżeli ktoś sam przychodzi do ciebie z ofertą, to pewnie zyska na niej bardziej niż ty". Nie chcę twych błahych tajemnic i krótkowzrocznych planów. Czemu ci przeszkadzamy?
Korneliusz, który stał do tej pory kilka metrów od awanturników zbliżył się do nich i stanął tak, jakby chciał powiedzieć im coś szeptem w tajemnicy.
- Panowie, my się chyba nie rozumiemy. Oferuje wam pieniądze oraz swego rodzaju protekcję i jednocześnie pewną gwarancję bezpieczeństwa. Ja was nie przymuszam, abyście to wszystko przyjęli. To wasz wybór. Ja nie mam żadnego obowiązku się wam tłumaczyć dlaczego tak postępuję, ani co na tym zyskam lub stracę. Uwierzcie mi, że widziałem naprawdę wielu takich, jak wy. Może nie takich samym, ale bardzo, bardzo podobnych. Odważnych, butnych i do granic szaleństwa pewnych siebie. Ja wiem, co was czeka w przyszłości. Próbuje wybawić was od tego niebezpieczeństwa. Może robię to zbyt nachalnie, może zbyt szybko, ale to nie ma żadnego znaczenia. Poza tym odechciało mi się bawić w podchody, aby przekonywać innych o mojej uczciwości. Ja już w tym momencie mam sumienie czyste. Wyciągnąłem do was pomocną dłoń. Jak ją odrzucicie, to będzie was wybór. Naprawdę nic więcej nie mam do dodania. Jeżeli nie chcecie przyjąć mojej pomocy, to nie traćcie mojego czasu. Czeka na mnie jeszcze bardzo wiele obowiązków. Wóz albo przewóz.
- Czy książę jest mściwy? - spytał Gharth.
- Oczywiście, że tak i mówi zresztą o tym całkowicie otwarcie.
- Jaki jest wasz plan na vuka? - wypalił w końcu milczący od początku rozmowy Halvar. Paladyn stał oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Wcześniej chciałeś wykorzystać nas jako przynętę. Tudzież wyręczyć się nami. Teraz vuk objawił się na zamku. I nagle oferujesz nam opuszczenie tej posiadłości. Jaki więc teraz jest plan? - Paladyn zdawał sobie sprawę, że dobrnęli do stadium rozmowy, w którym Rokita nie powie więcej na temat swoich planów, dlatego postanowił zmienić temat w nadziei, że z innej strony uzyska jakieś informacje.
- O tym trzeba rozmawiać z lordem. On jest głównodowodzącym w tej operacji. I to on wysłał was do jaskini, nie ja. Detal, ale znaczący. Przeinaczanie faktów, to widzę wasza specjalność.
- A nie branie odpowiedzialności, twoją. Ty przedstawiłeś nam plan w sposób, który nie zgadzał się z rzeczywistością. - Malcolm spojrzał na towarzyszy i westchnął. - Tragiczny byłby z ciebie handlarz, Korneliuszu. Nie potrafisz nawet sprzedać darmowego złota. Moje pytania miały na celu wyciągnięcia czegoś więcej. Szansa jest, że jeżeli zostaniemy, weźmiemy udział w balu, pomożemy zabić Vuka, zyskamy znacznie więcej niż te twoje 500 złota i "protekcję". Więc zadam pytanie bezpośrednio. Czemu powinniśmy przyjąć twoją ofertę? Jeżeli zależy ci, abyśmy ją przyjęli to powinieneś mieć coś co nas przekona.*
- Próbuję was ocalić, czy wy tego nie rozumiecie? NIe zrobię jednak tego na wbrew waszej woli. Książę jest naprawdę okrutnym człowiekiem i wkrótce się o tym sami przekonacie. Dzięki mojej propozycji macie szansę wydostać się z potrzasku, który wokół was się zaciska. Odrzucicie moją propozycję. Nie ma problemu. Ja nie będę się na was mścił. Gdy jednak później przyjdziecie do mnie po pomoc, to sprawa będzie o wiele trudniejsza niż jest teraz.
- I będziesz nas w stanie obronić przed zemstą księcia? Tak jak mówiłeś, to okrutny osobnik, mściwy. Wyrobiliśmy sobie renomę, nawet imię tym wyczynem w jaskini. Pewnie goście o nas usłyszeli… a my sobie od tak pójdziemy. Z twoją pomocą! Jak długo zajmie księciu dojście do tego, że jego zwierzaczki uciekły przez ciebie? Jaka kara ciebie spotka? Czy będziesz dalej w stanie nas bronić?
- Nie żartuj sobie, Malcolmie. - Gharth pokręcił głową. - Przecież Korneliusz palcem nie kiwnie w naszej obronie. Byłby głupcem, gdyby nas bronił.
Korneliusz rozłożył ręce w geście bezradności i z jowialnym uśmiechem rzekł:
- Wasz wybór. Myślę, że spotkanie właśnie dobiegło końca. Żegnam panów.

***

Malcolm wrócił do swojego pokoju przygotować się na bal. Polecił służbie przygotować balię z wodą i poprosił o znalezienie jakiegoś lepszego ubrania dla siebie. Coś co by pasowało na tego typu przyjęcie. W kolorach czerwieni i czerni najlepiej. Postanowił zostać w pokoju do czasu przyjęcia, wysłał tylko jedną wiadomość do księcia przy pomocy jednego ze sług.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
Stary 14-03-2020, 16:31   #209
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


“Niech żyje bal!
Bo to życie to bal jest nad bale!”

W sali balowej huczało, jak w ulu w pierwszy dzień wiosny. Gwar rozmów ponad setki zaproszonych gości niósł się od piwnic, aż po zamkowe poddasze. Wśród odzianych w karmazyn, złoto i purpurę dostojników i magnatów, członkowie Bród Mocy czuli się niezbyt komfortowo. Każdy z nich bardziej przywykł do obozowania w głuszy przy ognisku niż do paradowania wśród srebrnych kandelabrów i wystrojonych w liberię służących.
Poczucie zagubienia potęgowały liczne spojrzenia, jakie goście lorda kierowali w stronę awanturników. W wejrzeniach tych mieszała się ciekawość z obrzydzeniem, fascynacja z politowaniem i wzgarda z podziwem.
Halvar, Malcolm i Gharth dzielnie znosili tę nawałnicę i popijając musujące wino z kryształowych kieliszków oczekiwali na pojawienie się lorda i oficjalne rozpoczęcie uroczystości.

Gospodarz kazał bardzo długo na siebie czekać. Orkiestra pod batutą wyjątkowo szczupłego elfa, ubranego w czarny surdut z srebrnymi lampasami, dawała z siebie wszystko, aby umilić gościom oczekiwanie.
Kolejne melodie wygrywane na skrzypcach, waltorniach i klawesynie tylko coraz bardziej irytowały zebranych.
Coraz częściej zaczęły podnosić się głosy oburzenia, a nawet złości.

Muzycy z niezwykłym artyzmem prezentowali właśnie utwór pod tytułem “Tama”, stanowił on drugą część cyklu “Tri sezona” skomponowanego przez wybitnego kompozytora Vovildiego na cześć pór roku, gdy do sali wszedł powolnym krokiem lord Nicalas

Orkiestra w momencie zaprzestała gry, ale książę uniósł dłoń dając dyrygentowi znać, aby kontynuował. Melodia na nowo popłynęła wypełniając całą salę podniosłym nastrojem. Każda nuta wydobywająca się ze skrzypiec i klawesynu poruszała i budziła wielkie rozczulenie. Goście w skupieniu i ciszy słuchali utworu. Muzycy dawali z siebie wszystko i wspinali się na wyżyny swego rzemiosła.

Za oknami powoli zapadał zmrok, a falujące płomienie świec wypełniały salę balową, ciepłem i aurą bezpieczeństwa. Miękkie cienie, które kołysały się w takt melodii, zdawały się żyć własnym życiem.

Ostatnia przeciągła nuta wybrzmiała i genialna kompozycja dobiegła końca. Przez kilka chwil trwałą absolutna cisza. Nawet wiatr za oknem zamilkł, jakby i on chciał oddać cześć geniuszowi kompozytora i kunsztowi muzyków.
Lord Niclas wstał i unosząc wysoko dłonie zaczął oklaskiwać artystów. W ślad za nim poszli pozostali biesiadnicy.

- Brawo, brawo, brawissimo! - zakrzyknął lord, a dyrygent i jego orkiestra ukłonili się nisko władyce.
Lord wyszedł na środek sali i powiódł wzrokiem po zebranych. Paradny szafirowy kaftan ze złotymi zdobieniami oblekał jego szczupłą sylwetkę. Długie kruczoczarne włosy spływały mu na ramiona, niczym smoliste strugi. Podkreślały one wyjątkowo bladą cerę księcia, ale trudno było orzec, czy wynika ona z nałożonego pudru, czy jakiś zdrowotnych kłopotów.
- Panie i panowie! Przyjaciele! I wszyscy czcigodni goście! Rad jestem wielce, widząc was tak licznie zgromadzonych w mych skromnych progach. Aura za oknem dobitnie nam mówi z jakiego powodu się tutaj zebraliśmy. Słońce Vruciny zaszło już za horyzont i otulił nas mrok Tamy. Dzisiejszej nocy oddamy cześć Mrocznej Pani, oby jej rządy był dla nas łaskawe i litościwe. Niech mrok oczyści nasze dusze i obumrze w nas wszystko, co złe. Niech zgnije wszystko, co zgnić ma. Niech rozkład wypleni, co ku śmierci swe oblicze zwraca. Vlada tama! Żivio tama! Slava tama!

- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - powtórzyli chóralnie wszyscy goście.
Lord Niclas wzniósł kielich w górę i ponownie krzyknął:
- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama!
Goście zawtórowali i również wznieśli kielichy w górę
- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - po raz trzeci wrzasnął książę i jednym haustem wychylił zawartość kielicha.
Goście uczynili to samo, aby po zakończonym toaście rozbić kielichy o ziemię.


***
Grad drobinek przetoczył się głośną falą poprzez parkiet. Jazgot sfer kosmicznych wybrzmiał niczym uderzenie dzwonu. Niebiosa się rozwarły i mrok wychlusnął z przestworzy. Lodowaty wicher zaskomlał, niczym zbity pies i przegonił precz wszelkie ciepło.
Mróz siarczysty zawładnął powietrzem, a z kątów sali wypełzać zaczęła gęsta, siwa mgła.
Nie minęło chwil kilka i szare, lepkie sploty błąkać się zaczęły pośród gości, otulając ich swym wilgotnym ciałem.

Elfi skrzypek uniósł swój instrument i przyłożył do niego podbródek. Smyczkiem przeciągnął po strunach i rozlał się wokół dźwięk przejmujący, smutny i żałosny, niczym zawodzenie zrozpaczonej matki.

Nocturn


Gharth poczuł, czyjąś dłoń na swym ramieniu. Dłoń smukła i lekką, niczym zefir. Obrócił głowę i jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem lazurowych oczu. Błękitne wejrzenie wprost go sparaliżowało i zmroziło duszę.
- Czy można? - szepnęła aksamitnym głosem urocza brunetka w szmaragdowej sukni. Uniosła dłoń zapraszając zaklinacza, aby ją poprowadził w tańcu.

Stojące obok pary także zaczynały już wirować w takt smętnej melodii.

Ktoś chwycił Malcolma za biodra i obrócił ku sobie. Blondynka w długi warkoczach uśmiechnęła się do niego i bez pardonu porwała do tańca.

Mgła opatuliła wszystkich. ściany sali balowej zatraciły się w jej siwych kłębach. Wirujące pary stały się dla Halvara li tylko odległymi cieniami, które orbitowały mu przed oczami.
Paladyn stał osamotniony i porzucony przez wszystkich. Zagubiony w mdłym krajobrazie miał poczucie, że stoi pośród wielkiej polany. Wiatr smagał jego twarz i niósł ze sobą słony zapach morza i zepsucia.
Nagle z mgły wyłoniła się korpulentna kobieta. Jej twarz skrywał gęsty woal. Kwiecista, wielobarwna suknia, wyraźnie kłóciła się z panująca na balu modą. Bardziej pasowała do wiejskiej dziewczyny niż szlachetnej damy.
- Oto jesteś - rzekła i chwyciła dłonie paladyna i ruszyła w pląsy.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 14-03-2020 o 19:14.
PeeWee jest offline  
Stary 19-03-2020, 10:42   #210
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Kasserio poczuł mocny zawrót głowy. Mgła, muzyka i mocarna kobieta, która obracała go jakby nic nie ważył.
Melodia płynąca z elfich skrzypiec nie nakłaniała wcale do tańca. Mimo to ciało Malcolma, wtulone w atletyczne ciało kobiety odnajdywało w smętnych dźwiękach przedziwną harmonię i czar.
- Ime je Elvira
- Malcolm. - odparł Tormita. Teraz przypomniał sobie wizję z zawalającej się jaskini. Trzeba będzie się wyrwać z tego tańca, ale grzecznie. Był pewny, że kobieta byłaby w stanie złamać go w pół.
- Ti vilce krasivy. Ti vilce snagi. Ia vidjet tebe io davo tiemu. Ia tebe ljubav. - wyszeptała na jednym wdechu i mocniej przycisnęła ciało Malcolma do siebie.
Wokół wirowały inne pary, które majaczyły li tylko jako blade półcienie.
Świetnie kobieta w rui,,, westchnął.
- Ja podróżnik moja droga. Niedługo opuszczam te ziemie. Wielcem rad jednak, że... wzbudziłem zainteresowanie.
- Ne! - zaprzeczyła głośno i dobitnie Elvira - Ti stajati tu na uvik.
Westchnął.
- Nie mogę, moja pani. Jestem odpowiedzialny za mych towarzyszy. Nie mogę ich tak zostawić.
- Ti se ne troskuj o ne. TI je moi. Noć ie nas. Slava tama, zapamieti.
Kobieta zarzuciła ramiona na szyję Malcolma i nadal wirując w tańcu zbliżyła do niego swe rozpalone usta. Wokół mgła gęsta niczym mleko, otulała ich szczelnym kordonem. Co i rusz lodowate porywy wiatru chłostały ich ciała. Niebo nad ich głowami pozbawione było choćby jednej gwiazdy. Jedynie smętna melodia przypominała, że nadal trwa bal.
Podniósł palec, aby zatrzymać zbliżające się czerwone potwory.
- Najpierw się napijmy, więc. Ku chwale Tamy! - po czym delikatnie spróbował odsunąć się od kobiety i ruszyć w kierunku gdzie nie ma mgły.
Malcolm odepchnął kobietę od siebie. Był delikatny, jak na dżentelmena przystało. Mimo, gdy tylko ją popchnął kobieta dosłownie zniknęła porwana przez wirująca wokół mgłę.

***
Malcolm ku swemu zdziwieniu znalazł się poza szary tumanem w którym w szaleńczym tańcu wirowali goście księcia.
Chłodny wiatr otrzeźwił Malcolma. Spojrzał on spokojnie wokół i ujrzał wielki cyrkowy namiot rozstawiony pośrodku rozległej polany. Wesoły karzełek ubrany w kraciaste spodnie i srebrną koszulę, uśmiechnął się krzywo w stronę awanturnika.
- Witaj! Zapraszamy do środka. Za chwilę rozpocznie się przedstawienie.
Tuż obok wejścia Malcolm zauważył Rokitę, który rozmawiał z jakimś potężnym dryblasem.
- Za chwilę. - Malcolm podszedł do Korneliusza. Pozwalając mu dokończyć rozmowę.
- Więc, tak tutaj świętujecie. Zaklinając gości do tańca na śmierć?
Korneliusz z uśmiechem spojrzał na Malcolma. Gestem ręki dał znać swemu rozmówcy, że dokończą później.
- Śmierci? - zapytał zdziwiony - Przecież żyjesz Malcolmie?
- Ja tak, ale inni goście? Nie żebym miał coś przeciwko, co kraj to obyczaj. Mogłeś o TYM wspomnieć przy naszej ostatniej rozmowie.
- Nie obawiaj się. Nikomu nie stanie się krzywda. To taniec ku czci Tamy. Czcimy Panią Ciemności,tańcem życia. Wierzenia tutaj są dość skomplikowane. Mniejsza jednak z tym. Nadal macie szansę skorzystać z mojej oferty. To ostatni dzwonek. Gdy wejdziesz do namiotu będzie za późno.
- Dobrze, a co się stanie w namiocie? Czy tego też nie powiesz? - Malcolm pstryknął palcami coś sobie przypominając - A właśnie, bo kompletnie zapomniałem o tej sprawie. Prywatne pytanie. Słyszałem, że tak jak my jesteś obcy w tej krainie. Mogę zapytać skąd się wywodzisz?
- Szczerze mówiąc, to nie wiem co w tym roku przygotował mistrz von Vorin. Mogę jednak zapewnić, że za każdym razem jest to coś ekscytującego. Widzę, że szukasz guza, drogi Malcolmie. Po co ci wiedza, która może przynieść tylko cierpienie. Ty i twoi kompani, zachowujecie się jak ćmy. Ogłupiali pikujecie ku płomieniowi świecy i jeszcze jesteście z tego dumni. Jeszcze do niedawna było mi was żal. Teraz? Mogę wam jeszcze pomóc, ale wy nie chcecie pomocy.
- Guza? Nie, zastanawiam się po prostu jakiego kalibru osobą jesteś, że trafiłeś na ten plan. Ja… powiedzmy, że tu pasuję. Moi towarzysze nie, ale są użyteczni, więc trzymam się ich morałów. Co do "nie chcecie pomocy". Nie ufamy ci Korneliuszu, Niclasowi też nie, ale on ma więcej kasy niż ty.
- Za mało wam zaoferowałem? Naprawdę? Trzeba było tak od razu. - odparł z szerokim uśmiechem Rokita - Ile wam trzeba? Muszę jednak powiedzieć, że mnie zainteresowałeś. Co masz na myśli mówiąc, że tutaj pasujesz?
- Wiem, że istoty, do których pasuje przydomek "Dobre" tu się na ogół nie znajdują, a na pewno nie są tu sprowadzane. Wiesz, dobrzy samarytanie, altruiści, pomocne wnuczki. Ja jestem jedną istot najdalej od tego przydomku.
- Mów dalej - zachęcił Korneliusz.
- Ty pierwszy. Nic w tej rzeczywistości nie jest darmowe. A te informacje są zbyt cenne, aby oddać ci je tak na "powiedz". - Malcolm założył ręce za sobą, czekając na ruch Rokity,
Sekretarz księcia zamyślił się na dłuższą chwilę.
- Dlaczego nie mówiłeś w tym toni wcześniej? Jeżeli mówisz prawdę i jeżeli masz zamiar powiedzieć, to co przeczuwam, to myślę, że znajdziemy platformę porozumienia. Teraz jednak mamy trochę za mało czasu na tak interesujące dyskusję.
***
Jakby na potwierdzenie słów Rokity z tumanu mgły wyłoniły się dwie pary. Wszyscy byli rozedrgani, spoceni i nieśli ze sobą woń rozkoszy i spełnienia. Kołyszącym krokiem weszli do namiotu, uprzednio ukłoniwszy się Korneliuszowi i Malcolmowi. Ich figlarne uśmiechy sugerowały dość dwuznaczne połączenie stojącej w progu dwójki mężczyzn.
- Zróbmy tak. Mówisz tylko za siebie, czy także w imieniu swych kompanów.?
- Mówię tylko za siebie. Nie podejmę jednak decyzji bez nich. Tak jak powiedziałem, użyteczni. Poczekam tu na nich, mam nadzieję, że się wyrwą z tej mgły. Więc jaką teraz masz propozycję?
- Już mówiłem, żebyś się o nich nie martwił. W tańcu moga zaznać tylko szczęscia i spełnienia, nic więcej. To taniec dla Pani Ciemności. Taniec życia, rozumiesz? Nie ma czego się bać.
Kolejna trzy pary wyszły z gęstej mgły. Półnadzy, roześmiani i ociekający potem. Wytworne damy wyzbyte wstydliwości, dumnie prężyły obnażone piersi mijając dyskutujących mężczyzn.
- Panowie nie wchodzą? - zapytał wychudzony, ale uśmiechnięty i promieniujący szczęściem mężczyzna.
- Za chwile, lordzie (sprawdzę imię później) - odparł Rokita.
Grupa zniknęła wewnątrz namiotu, a Korneliusz podjął ucięty wątek.
- Dobrze! Niech ci będzie, że rozegramy to po twojemu. Szczerze mówiąc próbowałbym zagrać tak samo na twoim miejscu. Tak więc słuchaj uważnie, bo nie będę dwa razy powtarzać. To miejsce to więzienie. Dla takich jak ja, nie ma stąd ucieczki. Ty się możesz łudzić, ale jeżeli instynkt mnie nie myli, to jedziemy na tym samym wózku. Moja propozycja jest następująca. Książe chce na balu oświadczyć się pewnej damie. Wy, zapewne nieświadomie przeprowadziliście pewną młódkę, która wpadła mu w oko. Jeżeli pomożecie mi doprowadzić do skandalu z udziałem owej panny i księcia, to rozpoczniemy grę, która może nas wynieść bardzo wysoko. W tej chwili mogę tylko powiedzieć, że książęcy tron, to najbardziej błahe z trofeów, jakie możemy zdobyć. Rozumiemy się? Mam nadzieję, że tak.
Malcolm delikatnie zachichotał.
- Dobrze się na tobie poznałem. Sądziłem, że chcesz wygryźć Niclasa ze stołka, albo wybić się jego kosztem. Chyba to uda mi się sprzedać bardziej niż twoje dotychczasowe sugestie. Co do twojej intuicji.. szczerze wątpię, abyś mógł odgadnąć w pełni. Dam ci coś, żebyś zaczął snuć teorie. Byłem więźniem zanim trafiłem na ten plan.
- Zatem dobrze się wyczuliśmy. Oby to wróżyło nam dobrą przyszłość. Na ten moment to tyle. Zapraszam do środka. Spotkamy się po przedstawieniu.
Malcolm kiwnął głową i wkroczył do namiotu.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172