Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2020, 17:10   #38
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację

Jako następny odezwał się wojownik.
- Sugeruję użycie zwiadowców. Lasy są tu gęste i podchodzą blisko pod szlak, co oznacza bezpośrednie sąsiedztwo zagrożenia. Szczególnie w pierwszej części trasy - wskazał na teren Wiecznego Lasu na mapie wraz z wąskim przesmykiem między górami nieco poniżej tego miejsca.
- W przypadku zaistnienia problemów za pomocą rogu można poprosić o wsparcie. Ponadto posłużenie jako przynęta powinno dość znacząco poprawić skuteczność uderzenia przez atak na plecy przeciwników. Zgłaszam się na ochotnika - dodał.
- Najwyraźniej będę przy Hime, czyli raczej nie całkiem z tyłu. - Westchnął Faran cicho i złapał się za rogi, zdawało się, że sam się doigrał tej pozycji, ale nie bardzo było jak z niej zrezygnować. - Co wiemy o wędrowcach i samych potworach na spodziewanej trasie przemarszu? Cokolwiek konkretnego, czy jedynie to, że są i być może dopadły jeden ze statków? - Zapytał rzeczowo Aman, przechodząc nad rewelacjami castanica do porządku dziennego.
- Wędrowcy to silne bydlaki rzygające trucizną, z którą mogą mieć problemy nawet kapłani. Lepiej tego unikać. Na szczęście są powolnymi samotnikami. Zazwyczaj. Strzelcy mogą próbować trafić w narośl po lewej stronie ciał, ale nie wtedy, gdy któreś z jednostek zwarcia będzie w pobliżu. Tam gromadzi się trucizna, więc może się zrobić gorąco. Ghilliedhusy przypominają drzewa. Chyba wszyscy już domyślają się ich taktyki, zaś drzewa bardzo blisko podchodzą pod szlak. Ostatnie, może najgorsze, terronsy. Małe, szybkie, ruchliwe. Występują w grupach od sześciu w górę. To są trzy podstawowe typy występujące najczęściej w okolicach szlaku - rzekł wojownik patrząc po kolei po wszystkich twarzach. Ostatecznie kolejny raz spojrzał na mapę.
- Dokładnie tak - Narsh skinął głową. - I oczywiście, zwiad będzie konieczny, do tego jednak celu mamy Rils - wskazał na białowłosą elinkę.
- Jeżeli jednak panicz Oktaw będzie chciał mnie wspomóc, nie widzę w tym przeszkód - zapewniła, machając przyjaźnie ogonem.
-Trujące i drzewne hę? Wiadomo skąd się tu wzięły? Zwykle spotyka się je gdzie indziej. - Dopytał mistyk
- Wypaczona magia - odezwała się elinka o króliczych uszach. - Skąd się wzięły, tego nie wiemy. Są jednak inne - dodała.
- Jak mówi Sintri i jak zauważył Faran - ponownie pałeczkę przejął Narsh. - Te potwory spotkać można i na lądzie, chociaż w innej formie. Tutaj są wypaczone, dlatego też potrzebujemy zebrać esencję Wędrowców do badań. Może to pomoże wyjaśnić dlaczego są takie, a nie inne i jaka magia na nie wpływa.
- Chciałbym wrócić do katastrofy statku Leandra. Wiadomo coś więcej? Przykładowo odnośnie przewidywanej przyczyny? Nie widziałem żadnego statku latającego nad lądem. Trasa naszego także nie przecinała linii lądu aż do doków.
- Ma to sens. - Mruknął Faran pod nosem. - Z tego co słyszałem, statki są po prostu łatwym kąskiem, dlatego nie zapuszczają się głębiej w ląd. Dlatego trochę mnie dziwi, że postanowili tam lecieć, nie zabezpieczywszy wcześniej trasy przelotu. - Wyraził swoje zdziwienie Aman.
- Leander znał zagrożenie - odpowiedziała Sintri. - Leciał niemal samym brzegiem.
- Niestety, najwyraźniej to nie wystarczyło - podjął wątek Narsh, gdy elinka umilkła. - Przynajmniej takie mamy podejrzenia bo nie licząc tego, że nie pojawił się w mieście, niewiele jest nam wiadome. Znamy mniej więcej trasę, którą obrał - przesunął palcem po mapie, podążając wzdłuż zachodniego brzegu. - Podejrzewamy, że do wypadku mogło dojść gdzieś w tym obrębie - wskazał na wzniesienia niedaleko miasta. - Niestety jest to teren bardzo niebezpieczny i trudny. Co prawda jest tam niewielki obóz, jednak póki co jego mieszkańcy są zajęci innymi problemami. Możliwe że przyjdzie nam się tam zatrzymać, jeżeli podróż zajmie dłużej niż planowane, a zapewne zajmie.
- Obóz jest w jakikolwiek sposób ufortyfikowany, czy to tylko zgrupowanie namiotów bądź wspólnych izb z belek? Jakie problemy, coś związanego z atakami, czy raczej samym zakładaniem i powiększaniem obozu? - Zapytał powoli Faran.
- Ataki - odezwała się Rils. - Niedaleko tego miejsca znajduje się królestwo Vekasa. Jest on bardzo niebezpieczny, chociaż przeważnie trzyma się gęstych części lasu, do których ciężko dotrzeć - wyjaśniła.
- Świetnie, wojna graniczna. Coś więcej na ten temat wiemy? Wielkość grup uderzeniowych, skład, częstotliwość? - Aman westchnął i złapał się za rogi.
- Wygląda na to że została mi lewa flanka. Atha Faran, podejrzewam że większość informacji i tak uzyskamy na miejscu. Sytuacja zdaje się na tyle płynna że wiadomości sprzed kilku dni mogą być już nieaktualne. - elf spojrzał na zebranych - Przyznaję że mnie niepokoi ilość potencjalnych potyczek, jako czarodziej potrzebuję spokojnego miejsca i przynajmniej kilkunastu minut do medytacji żeby odzyskać utraconą manę. Czy możemy uwzględnić to w planach? - zapytał.
- Jeżeli nadarzy się okazja - zastrzegł Narsh. - Misja jednak wymaga pewnej dozy pośpiechu.
- Dlaczego? - po raz pierwszy głos zabrała Hime, która najwyraźniej znudziła się już zabawą z panterą.
- Ponieważ nadal jest szansa na to, że Leander żyje - odpowiedział castanic, wzdychając przy tym. Wyraźnie widać było, że wolałby gdyby księżniczka na zabawie spędziła jednak nieco więcej czasu.
- Oczywiście, że żyje - zapewniła wesoło, podchodząc do stolika i biorąc swój kielich. - Prawda? - rzuciłą pytaniem w powietrze, po czym przyjrzała się wszystkim zebranym. - Rany, co wy tacy poważni? Idziemy przeżyć przygodę w końu - zaanonsowała radośnie, wznosząc naczynie w toaście. - Będziemy walczyć i zabijać i świętować i spędzać razem czas i … o i zbierać kwiatki! - zakończyła z zachwytem w oczach.
- Aha. W takim razie, im szybciej wyruszymy i tam dotrzemy, tym szybciej przeżyjesz tą upragnioną przygodę. - Stwierdził Aman. - Lepszy powód do pośpiechu? W końcu co może być lepszego, niż poszukiwania zaginionego statku. - Faran spróbował przedstawić wszystko rw bardziej rozsądnym dla elinki świetle.
- No właśnie! - podchwyciła. - No więc ruszamy - oznajmiła, podbiegając do Farana i łapiąc go za rękę. - No już, już, już - zaczęła skandować, rozlewając przy tym nieco wina. - Ile można rozmawiać. Wiemy gdzie, mamy wierzchowce, mamy słodycze więc chooodźmy juuuużżż.
- Dobrze, a wiesz gdzie masz broń, zbroję, podręczne mikstury i czy wszyscy pozostali są gotowi? - Zapytał po części Hime, a po części resztę.
Elf przyglądał się księżniczce. Jej zachowanie było tak… nieoczekiwane, że ciężko było pamiętać o jej prawdziwym wieku i statusie.
~ Nie zapominaj kim są elinki. To esencja bogini zaklęta w ciało, tylko dla niepoznaki wyglądające tak bezbronnie. Prawdopodobnie zdołałaby cię zabić zanim byś mrugnął okiem. ~ upominał siebie. ~ Tylko ciężko jest to zaakceptować gdy Rils jest w pobliżu, Czyż nie? ~ westchnął ciężko.
- Wasza Wysokość, przygotowania do podróży zawsze zajmują chwilę dłużej niż byśmy chcieli, jednak są niezbędne do właściwego funkcjonowania orszaku. Jestem pewien że wyruszymy tak szybko jak to tylko będzie możliwe.- elf wstał i skłonił się księżniczce.
- Kilka istotnych pytań wciąż pozostało bez odpowiedzi. Pierwsza to prawdopodobna przyczyna katastrofy statku. Druga to konflikt z Vekasem. Gdzie sięgają… “granice” jego terytorium? To przede wszystkim. Jakimi siłami dysponuje? - zapytał Oktaw.
- Oj… - Hime zamyśliła się na chwilę. - Wszystko spakowane! Oczywiście, że spakowane. Dlaczego miałoby nie być? Narsh, spakowałeś wszystko, prawda? - zwróciła się do castanica, który skinął głową. - No właśnie, spakowane - chciała klasnąć w dłonie, ale nie wyszło jej to jak planowała bowiem zapomniała, że nadal trzyma w dłoni kielich. Wino w najlepsze skorzystało z okazji do wyrwania się na wolność i chlusnęło lądując na sukience Rils.
- Ojej! - pisnęła wilcza elinka, podrywając się i próbując doprowadzić swoją szatę do porządku.
- Tak, spakowałem - odpowiedział Narsh, wydarzenie komentując jedynie nieco zmęczonym westchnieniem. - Najprawdopodobniej za wypadek odpowiedzialna jest magia tej wyspy, chociaż nie wykluczamy, że stały za tym siły przeciwników. Co zaś się tyczy Vekasa to jest on królem, o ile można go tak nazwać, Ghilliedhusów. Można zatem uznać, że jego królestwem jest cały las, chociaż on sam zdaje się nie wychodzić poza obszar najgęstszego skupiska drzew, w tym rejonie - wskazał palcem na ciemnozielony fragment mapy, niedaleko obozu, w którym mieli spędzić noc, o ile warunki będą im sprzyjać.
Elf skłonił się księżniczce jeszcze raz i podszedł do Rils. Przebiegł palcami po runach na dysku który miał u pasa i przywołał moc. Wino rozlane na sukience zaczęło się zbierać w jedno miejsce, na samym skraju i po chwili jego wielkie krople spadły w dół. Nim jednak dosięgnęły dywanu czarodziej mocami powietrza pochwycił je i zbierał je w lewitującą kulę, kontynuując dopóki na sukience nie było najmniejszego śladu cieczy. Kula wina podleciała następnie do kielicha i się w nim rozlała. Elf odstawił naczynie poza zasięg czyichkolwiek rąk.
- Cóż takiego cennego znajduje się w tej okolicy że obóz założono niemal w centrum wrogiego terytorium athe Nash? - zapytał.
Rils sprawiała wrażenie, jakby miała się zaraz rozpłakać. Skinęła głową elfowi, po czym z krótkim “przepraszam”, a następnie “dziękuję paniczu”, wybiegła z namiotu.
- Droga - odpowiedział Narsh. - Tamtędy właśnie przebiega główna trasa łącząca ten obóz z miastem. Miejsce także jest dogodne. Nie wspominając o tym, że prędzej niż później zostanie postanowione oczyszczenie tego lasu także z jego władcy. Wypaczona magia wyspy nie pozostawi innego wyboru - dodał.
Czarodziej skinął głową. Nie było nic więcej do dodania, przynajmniej według niego.
- Wasza Wysokość pozwoli że się oddalę. - skłonił się księżniczce i wyszedł z namiotu poszukując Rils.
Aman również lekko westchnął lekko na ekscesy księżniczki. Natomiast zdawało się, że był póki co związany chcąc nie chcąc z jej świtą. Przynajmniej był już spakowany. -Nie podoba mi się ta magia, jeśli aż tak potrafi wypaczyć las i stworzenia, to obawiam się, że my również nie jesteśmy na nią odporni, przynajmniej na dłuższą metę. Pośpiech faktycznie jest wskazany. - Powiedział Faran skinięciem głowy dając znać, że jest gotów.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline