Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2020, 20:45   #117
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Bladin zerknął na ludzi. Nie wiedział, co ich tak podekscytowało. Osłuchał wcześniej tamte drzwi. Spojrzał na Snorriego i gestem wskazał na Petera. Sam ruszył w tamtą stronę.
Snorri przywołany gestem ruszył. Był gotów sprawdzić co tak zainteresowało klechę, że aż tak energicznie macha.
- Tam ktoś śpi - wyjaśnił Peter cichym szeptem - może to służąca albo strażnik. Coś z tym robimy czy mamy nadzieję że się nie obudzi? - zapytał.
- Możemy sprawdzić najpierw dalej - szeptem zaproponował Bladin i ze zdenerwowania potarł kark.
- Lepiej zerknijmy - wyszeptał Snorri po czym uchylił drzwi domniemanej sypialni, by rzucić okiem kto tam, lub coś tam jest.
Konrad stanął przy drzwiach, by, w razie konieczności, wspomóc Snorriego w obezwładnieniu śpiącego w tym momencie osobnika.
Domniemana sypialnia okazała się być kuchnią, mocno nieuporządkowaną. Stół i piec zawalone były brudnymi naczyniami i garnkami. W nozdrza uderzał zapach nadgnitych resztek jedzenia i zjełczałego tłuszczu. Na bocznych ścianach znajdowały się kolejne drzwi, a naprzeciw wejścia, obok wygaszonego pieca, na niewielkim i poplamionym dywaniku spała kobieta. Hochmeister poznał ją od razu, widział ją już wcześniej na ulicy i przy straganach. Leżała teraz zwinięta w kłębek, z bezwstydnie rozwiązaną koszulą odsłaniającą sporo z tego, co powinno być ze skromnością zakryte.
Bladin gestem dał znać, żeby zamknąć drzwi i pójść dalej. Popatrzył na towarzyszy, czy nie mają innych planów.
Zabijanie każdego, kto wpadnie pod rękę, nie należało do zwyczajów Konrada, dlatego też skinął tylko głową na znak, że zgadza się z Bladinem - że trzeba zostawić kobietę w spokoju i iść dalej.
Snorri popatrzył zmieszany po czym przymknął drzwi z powrotem i ruszył do kolejnych niezbadanych drzwi. Kapłan… niby człek święty, a gołą babę zawsze wywęszy, pomyślał skonfundowany krasnolud.
Następnie pomieszczenie po tej stronie korytarza było sporą jadalnią z długim dębowym stołem i kredensami pełnymi potłuczonej już porcelanowej zastawy. Część krzeseł leżała na ziemi, przewrócona nie wiadomo kiedy. Można było domyślić, że ta połówka domu to rząd pokoi związanych z jedzeniem, z drugiej strony kuchni najprawdopodobniej była niewielka spiżarnia.
Nie było czego tu szukać, więc Konrad ruszył w stronę kolejnych drzwi, za którymi znajdował się bogato urządzony gabinet. Teraz, tak jak i większość pozostałych pomieszczeń, był pusty, a meble pokrywała warstwa kurzu. Szlachcic nie widział zbyt wiele w ciemnościach, ale było tu i biurko, i fotele, i spory kredens.
Wygląda jakby była tu niezła biesiada z mnóstwem jadła i napoju i nagle wszyscy wybyli zostawiając wszystko zgniliźnie. Pomyślał zabójca chwytając za topór. Coś bardzo mu się tu nie podobało. Z tą myślą ruszył zobaczyć tajemniczą spiżarnię. Ominął śpiącą ciągle kobietę, zmierzając do ostatniego pomieszczenia. Nie znalazł tam nic ciekawego, tylko puste półki, puste haki na mięso, puste garnki i kosze.
W tym samym czasie, gdy Snorri badał spiżarnię, Bladin zainteresował się gabinetem. Nie łudził się, aby znalazł tutaj poszukiwany naszyjnik ale… trzeba to było tak czy inaczej zrobić. Rozglądał się, czy gdzieś nie brakuje kurzu, nie ma jakiś smug, śladów butów. Nie zauważył jednak żadnych śladów, które wskazywałyby na czyjąś obecność tutaj w ostatnim czasie. Warstwa kurzu była tu nawet grubsza, niż w innych pokojach.
Wyglądało na to, że na dole wykonali kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty i równie dobrze mogli iść na górę. Peter bezgłośnie pomodlił się do Sigmara o przewodnictwo i na migi pokazał by ruszyć w kierunku schodów. I na nie. Nadal nasłuchiwał, ale słyszał jedynie okazjonalne, przytłumione dźwięki dochodzące z zewnątrz budynku.
Konrad skinął głową i ruszył w stronę schodów. Miał nadzieję, że nie będą skrzypieć. A na wszelki wypadek chciał iść przy samej ścianie. Na szczęście w jednym z pomieszczeń znaleźli lampę i nie trzeba było iść po omacku.
Stwierdziwszy, że niczego tu nie znajdzie Snorri wrócił do towarzyszy chcących udać się na górę. Poprawił topór, aby mieć do niego łatwy chwyt i ruszył do góry po schodach sposobem Konrada pilnując, by przypadkiem nie zaskrzypiało.
Kolejne piętro przypominało w zasadzie parter. Długi korytarz, po bokach którego widać było wejścia do pomieszczeń. Jedynie klatka schodowa na kolejną kondygnację nie była już zasłonięta drzwiami. W dalszym ciągu nie słyszeli niczego podejrzanego, w całym domu panowała śmiertelna wręcz cisza. Wielki salon, bogato urządzony oraz niewielka garderoba pełna starych płaszczy i ubrań nie były dawno używane. Co innego toaleta, już przy drzwiach było czuć zapach moczu i odchodów. Obok znajdowała się jeszcze sypialnia. Wielkie łoże z dziurawym i lekko spleśniałym baldachimem zawalone było rozkopaną na strony pościelą i kocami. Obie poduszki miały lekko odciśnięte ślady głów. Światło lampy niesionej przez Falkenberga wydobywało z mroku kolejne detale. Tu i ówdzie leżały rozrzucone kawałki odzienia, zarówno damskiego, jak i męskiego. Na stole stał odszpuntowany gąsiorek i dwa kieliszki. Czuć było zapach mocnego alkoholu.
Snorri ruszył cichem do gąsiorka. Chwycił, powąchał i spróbował. Trzeba się w końcu upewnić, że to na pewno alkohol, a nie jaki czarnoksięski napój.

 
Gladin jest offline