Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2020, 22:33   #209
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Mężczyzna wyszedł na korytarz, zwracając się bezpośrednio do Batmana.
- Uduś mnie. W sensie nie na śmierć. Do utraty przytomności. Zobaczymy czy obudzę się w świecie realnym.
Batman przez chwilę patrzył na Witolda. Spider-Man natomiast nie ruszał się. W tej chwili przypominał bardziej figurę woskową niż żyjącą osobę. Bruce skinął w końcu głową.
- Odwróć się.
Kiedy Witold wykonał prośbę wiedział co za chwilę nastąpi. Przedramię w pancerzu zaciśnie się na jego gardle. Organizm będzie walczył o każdy oddech, przez co ciężko będzie opanować odruchy i próby uwolnienia się. Za chwilę…
Nagle, przez krótką chwilę poczuł ból. Potem już niczego nie czuł.

--------------------------------------------------------------------------------------


Po bezowocnej dyskusji Patricia wróciła do łóżka Dominika. Jeśli nie liczyć matki trzymającej syna za rękę, pomieszczenie było puste. Co kilka chwil przenosiła wzrok na notes i twarz dziecka, które nie napisało nic więcej. Za oknem padała jakaś brązowa breja. Bloki mieszkalne pokryte były trawą, mchem i bluszczem tak, jakby proces ten zaczął się dziesiątki lat temu. Patricia pogłaskała chłopca po głowie po czym, tak samo jak wcześniej, napisała kilka słów na notesie lekarza.
SEN ZŁY. NIE CHCE ŚNIĆ.
- Wybacz młody… to jedyne na co mogliśmy wpaść - powiedziała cicho, jakby do siebie. - Ale wyrwiemy cię z tego. Obiecuję ci.

Matka poderwała się nagle i wybiegła na korytarz znikając całkowicie. Przebiegła przez Burego stającego tyłem do Batmana.
- Panie doktorze! Napisał coś! - wbiegła ponownie i dopiero wtedy odczytała wiadomość. Zamarła.

- A ja przypomnę po raz kolejny że to był mój pomysł… Tobie może się wydawać to nieważne albo wręcz narcystyczne ale wy wszyscy macie super moce, przeszkolenie albo i jedno i drugie. Ja jestem kaleką który ma jedynie swój umysł oraz bandę psychopatów oraz agentów potrzebuje pomocy żeby przeżyć kluczowe jest więc żebym wykazał swoją przydatność a nic z tego nie będzie jeżeli wszyscy nagle stwierdzą “nieważne czyj to był pomysł” bo zaraz potem będzie “po co nam ten denerwujący wygadany kulawiec” a teraz wyprzedzając mającą nastąpić prośbę zamkne mordę - Oświadczył Adam z uśmiechem po czym, zaczął przyglądać się reakcji widm. Patricia zamknęła oczy i głęboko wypuściła powietrze z ust. Pewnie gdyby była w innym nastroju to by się kłóciła. Teraz musiała się skupić na czym innym.

Na korytarzu zapanowało poruszenie. Nim Witold upadł na ziemię po oszczędnym, wprawnym ciosie, Batman złapał go pod ręce i położył na podłodze. Popchnięte zdecydowanym ruchem bezwładne ciało z szelestem wsunęło się do pomieszczenia, gdzie żaden wytwór tego świata nie mógł go skrzywdzić.
Równocześnie do środka wbiegł zespół lekarzy. Otoczyli łóżko Dominika spoglądając na to, co dziecko napisało.
- Czy… Czy zamierzacie go uśpić? - zapytała z nutami strachu pobrzmiewającymi w głosie. Przysunęła się do syna. Lekarz-dresiarz gwałtownie pokręcił głową.
- Pani Leśniewska, my próbujemy go wybudzić. To, że śni jest… interesujące. A to, że jest tego w jakikolwiek sposób “świadomy” i przekazuje wiadomości będąc nieświadomym na poziomie fizycznym jest czymś unikalnym. Wkrótce największe umysły świata będą przyjeżdżać, by zająć się naszym bohaterem. Być może to zwiększy szanse na wybudzenie - uśmiechnął się pocieszająco.

- Gratuluję - warknęła Angela, przyglądając się temu co działo się przy łóżku dzieciaka. - Teraz nasz mały skarbek stanie się obiektem doświadczeń. Zgotowaliście mu najlepszą przyszłość z możliwych. W ślicznym pokoju bez okien i z drzwiami na kod. Gratuluję, naprawdę - miała ochotę w coś walnąć. Przecież mówiła, ostrzegała, tłumaczyła.
- Wspaniale wyszła wam ta akcja oszczędzania dzieciaka… To co, może teraz zrobimy to co najwyraźniej trzeba było zrobić od początku i wyślemy go do Morfeusza na stałe? - zapytała z wyraźnie słyszalnym sarkazmem. Nie wiedziała czy to był dobry pomysł ale przynajmniej jakiś był. Podeszła do okna by przyjrzeć się zmianom za oknem. Być może coś oznaczały ale chwilowo nie miała pojęcia co takiego. Wybicie ludzi dało szansę matce naturze? Marzenie ekstremistów ekologicznych. Tylko jakie to miało dla nich znaczenie?

- Angela, jak nie masz nic do powiedzenia to się lepiej zamknij! - wybuchnęła Patricia. - A potem zacznij korzystać z głowy. Dla lekarzy to prawdopodobnie pierwsze spotkanie z czymś takim, więc naturalnie, że przypadek będą badać. Szanuję dobrą literaturą kryminalną, ale nie dajmy się zwariować i nie szukajmy w każdym szpiegów czy innego gówna. Jeszcze przed kilkoma dniami sama pewnie byś podobnie reagowała.
Dziewczyna złapała dłonią chłopaka ponownie za długopis i przegryzła wargę.
- Żeby ich przekonać do tego co chcemy osiągnąć musimy…
Naskrobała kilka słów.
FAZA REM. ZŁA. NIE CHCE SNÓW. NIE CHCE UMIERAĆ. ZABRAĆ SNY.
Patrzyła wyczekująco na reakcje lekarzy, ale następne słowa skierowała do Angeli
- Jeżeli go tkniesz, to sama wylądujesz w ślicznym pokoju bez okien. A jedzenie jest tam paskudne, możesz mi wierzyć!

Lekarze popatrzyli po sobie. Jeden z nich zaczął coś notować, zaś drugi włączył kamerę w telefonie i zaczął opisywać co widzi. Matka Dominika wyraźnie nie wiedziała co się dzieje ani jak ma na to zareagować.
- Czy Dominik interesował się biologią? - zapytał cicho inny z przestrachem. Wszyscy zamilkli.
- Nie… Bardzo lubi astronomię i historię. Szczególnie okres baroku…
To najwyraźniej wystarczyło, ponieważ przerwał jej kolejnym pytaniem.
- Czy to jego styl pisma?
Matka przyjrzała się uważniej. Nic nie odpowiedziała. Wyłącznie pokręciła głową. Zadający pytania blondyn cofnął się o dwa kroki.
- Co to znaczy? - dopytywała kobieta bliska paniki.
- Nie umiem tego wyjaśnić - odparł tylko tyle wybiegając z pomieszczenia. Tymczasem stalowowłosy lekarz położył rękę na ramieniu matki Dominika. Ta spięła się wyraźnie, ale tylko na chwilę.
- Proszę się uspokoić. Zapewniam panią, że pani syn jest w bardzo dobrych, troskliwych rękach - rzekł pocieszającym, ciepłym i znajomym głosem. To najwyraźniej pomogło. Dłoń Dominika przestała być nieświadomie miażdżona.

- Jasne - prychnęła Angie. - Nie mam nic do powiedzenia, nie znam się i w ogóle - pokiwałą głową bo szczerze mówiąc nie miała ochoty na dalszą rozmowę. Nie miała także pojęcia jak przekonać resztę by wreszcie przestali odstawiać szopkę z dzieciakiem. Przecież każda kolejna reakcja lekarzy potwierdzała to, o czym mówiła. I nie chodziło tu o to, że jej samej tak strasznie na dobru dzieciaka zależało ale wpychać go prosto w łapska tamtych… Do tego z taką mocą… No ale ona przecież się na niczym nie znała. Wkurzona do granic wytrzymałości, tak na wypadek gdyby te granice jej padły i wyraziła swój gniew w nieco dosadniejszy sposób, skupiła swoją uwagę na tym co działo się za oknem. Może tam znajdzie jakąś wskazówkę która pozwoliłaby zakończyć tą szopkę zanim zrobi się naprawdę nieprzyjemnie.

- A kto ci pozwolił decydować o życiu dzieciaka Angelo ? Widziałem i znam wielu ludzi z ciężką niepełnosprawnością i myślalem że na ich miejscu bym się zabił oni jednak są szczęśliwi. Może Dominik nie miałby nic przeciwko dostaniu się w ich łapska albo wolałby to niż śmierć ? Potencjalnie może być koszmarnym narzędziem tortur ale zabicie go nie powstrzyma “ich łap” bo tak jak ci mówiłem zbierają też nasze zwłoki. Eksperyment z małpim królem udowodnił nam jak trudno jest manipulować Damianem i jego mocą o ile w ogóle te agencje potrafią coś takiego zrobić to z jego zwłokami też pewnie dadzą radę - Posłał kobiecie krzywy uśmiech - Co do ludzi których POTENCJALNIE zabił poprzez nieświadome używanie swojej mocy idąc tym samym tokiem rozumowania TY zrobiłaś to samo! Twoja moc również byłaby niebezpieczna “w ich rękach” też cię mogą złapać i zamknąć w pomieszczeniu bez okien… Czemu więc nie włożysz tego pistoletu do ust i nie pociągniesz za spust ? Istnieje szansa że obudzisz się bez szwanku a śmierć tutaj nie oznacza śmierci w świecie fizycznym ale czy gdy chodzi o twoje życie będziesz taka chętna nim szafować? - Wzruszył ramionami traktował całe zagadnie jak debatę oksfordzką uwielbiał debatować argumenty obu stron.
- Jeżeli nie uda się stąd inaczej wydostać wtedy go zabijemy. Żadna opcja nie schodzi ze stołu na razie testujemy mniej permanantne rozwiązania dlatego Witold bawi się z Batmanem w podduszanie Hej Patrycjo pozwól że coś do nich skrobnę?Głupie Brandzle ciekawe czy jakby pisali przez sen toby mieli własny charakter pisma - Jeżeli mu pozwolą napisze:
“O REM BYŁO W KOMIKSACH/ CIĘŻKO PISAĆ/ BARDZO BOLI CHCE SPAĆ BEZ SNÓW”

Angela wysłuchała tego, co Adam miał do powiedzenia. Słuchała bardzo uważnie, powoli uspokajając oddech. Przyglądała się roślinom za oknem. Zielonym, dominującym ludzkie twory. Do jej nosa dotarła woń lodów czekoladowych. Uniosła głowę ku górze.
- Deszcz czekoladowy - mruknęła, uśmiechając się lekko pod nosem. Wiedziała co musi zrobić, nie znaczyło to jednak, że zrobienie tego stawało się z tego powodu łatwiejsze. By odsunąć to nieco w czasie, otworzyła okno i wysunęła dłoń na zewnątrz. Była ciekawa czy deszcz też smakuje jak lody czekoladowe, czy woń dociera z innego źródła.
Krople, które spadły na jej dłoń, smakowały dokładnie tak jak pachniały. Wychyliła się i rozejrzała dookoła, na tyle, na ile mogła bez ryzyka wypadnięcia. Wszystkie budynki pokrywała zieleń. Wszystkie, z wyjątkiem tego, w którym się znajdowali. Niebo nadal było czerwone i bezchmurne.
- Ktoś ma ochotę na lody czekoladowe? - zapytała, nie odwracając się w ich stronę. Ich głównego przeciwnika, podobnie jak Wonder Woman i Logana, nie było widać. Właściwie to nie było widać nikogo. Pusto, cicho i smakowicie. Ewidentnie sen dzieciaka zaczął się zmieniać. Pytanie tylko co konkretnie było tego powodem i w jaki sposób pozwoli to ocalić mu życie. I czy wystarczy to do tego żeby udało się jej powstrzymać przed zastrzeleniem go tylko i wyłącznie dlatego, że miała już dość głupoty swoich towarzyszy…
 
Bardiel jest offline