Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2020, 15:58   #18
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Śmierć Rogatego niespecjalnie obeszła Nyrhego. Zwłaszcza, że niosła ze sobą profity w postaci jego blastera, który można było opchnąć z zyskiem, a także skutkowała brakiem tego gnoja na pokładzie. Po prawdzie była dość zagadkowa i pozostawiała wiele pytań bez odpowiedzi, ale skoro rzekomy patrol opuścił statek, zabierając truchło ze sobą, a jednocześnie nie zostawiając żadnych niespodzianek, to chyba wszystko w porządku. Staruszek Pathan nie powinien się krzywić o brak jednego łowcy. Sam mówił, że nie obchodzi go ilu wróci do niego po nagrodę.

Dalsza podróż przebiegała już bez kłopotów, jeśli nie liczyć kłótni z Neri. Vicall miał już naprawdę dość podejścia Twi’lekanki, ale w sumie przyznawał, że trudno jej się było dziwić. Ta cała sytuacja musi być dla niej trudna do akceptacji. Delikatnie mówiąc.

Śmierć Rogatego niosła ze sobą tylko jeden negatywny skutek. Nyrhe pozostał jedynym pilotem na statku, a to oznaczało, że musiał więcej czasu spędzać w kokpicie. Na szczęście nie było tego aż tak dużo, a korzystając ze skromnej w tym zakresie pomocy Ejbiego, jakoś dawał radę. Ustawiał właśnie koordynaty kolejnego skoku, który miał ich zabrać na Carratos. Wkraczali na Wewnętrzne Rubieży, ale tylko “przelotem”. Mężczyzna obliczył szybko ile czasu zajmie im podróż i spojrzał na chronometr. Następnie pociągnął dźwignię hipernapędu.

Neri nie była pilotem, więc podczas podróży postanowiła czymś się zająć. Najlepiej czymś, co odgoni zbędne myśli i oczyści jej umysł. Nie miała ochoty na rozmowy, z obawy, że zejdą na niewłaściwy tor; tor, którego od jakiegoś czasu starała się unikać. Dziewczyna starała sie zachowywać pozory, tłumiąc emocje, jakie w niej się wezbrały. Nie chciała być tym samym, głupim, narwanym i naiwnym dzieckiem, jakim była dwa lata temu. Już kilka razy dała popis przed Nyrhe, a była pewna, że jeśli zetknie się z nim na dłużej, jak wtedy w kokpicie, to znowu się pokłócą. Doprowadzała do tego cały czas. Chciała tym razem spróbować zachować spokój.

Twi’lekanka zainteresowała się planszą wspartą na metalowym słupku. Wyglądała jak zwykły stolik, ale doskonale wiedziała, że kryje się za tym rzecz, która właśnie ją uratuje. Holoszachy. Tak, to mogła być samotna, dobra gra, która skutecznie odwróci myślenie. Z lekkim uśmiechem na twarzy usiadła do planszy i włączyła ją. Na stoliku pojawiły się hologramy postaci. Na pewno było to ciekawsze niż ciągłe rozpaczanie. Być może dzięki temu czas szybciej zleci.

Po wprowadzeniu koordynatów i wykonaniu skoku, Nyrhe wstał z fotela pilota i opuścił kabinę pilotów. Rozglądał się z zaciekawieniem po statku, którego w pewnym sensie uważał się teraz kapitanem. Nic nie przykuło jego uwagi, dopóki nie dostrzegł jej, siedzącej samotnie w pomieszczeniu sypialnym nad stołem do gry. Bezwiednie przystanął, oparł się ramieniem o ścianę i stał tak przez pewien czas niezauważony, podziwiając piękno Twi'lekanki. Dopiero lekkie szturchnięcie przez Ejbiego wybudziło go z transu.

Nie namyślając się więcej ruszył pewnym krokiem przed siebie. Skierował się wprost na stół, przy którym zajął krzesło naprzeciw Neri. Obrócił je tylko tyłem na przód, tak żeby móc ręce trzymać na oparciu. Patrząc na dziewczynę uśmiechał się lekko.

- Widzę, że cierpisz na niedobór graczy - powiedział wesołym tonem. - Chętnie naprawię tę niedogodność.

Ejbi zapiszczał zniesmaczony, a dziewczyna jęknęła zdegustowana. Jej usta wykrzywił wyraźny grymas niezadowolenia.

- Cierpię na refluks gdy ciebie widzę - odpowiedziała bez większego namysłu, nim zdążyła ugryźć się w język. Miała w końcu być profesjonalna i nie przenosić swoich emocji na otoczenie. Kiedy jednak on był w pobliżu, nadmiar uczuć robił z niej wulkan. Starała się go uśpić i była z siebie dumna, póki jej się to udawało. - Ale skoro czujesz potrzebę pokuty... - Neri zerknęła na droida. Drgnęła jej brew, kiedy słyszała jego brzęczenie. Zarówno Nyrhe jak i jego elektroniczny przyjaciel, wydawali się być szczerzy w swoich zamiarach. Łowca musiał więc emanować jakąś aurą, która oszukiwała jej zmysły. Powróciła do niego wzrokiem mrużąc z podejrzliwością złociste oczy.

- Kiedyś na mój widok czułaś coś zupełnie innego - Nyrhe wyszczerzył zęby, na co Ejbi znów zareagował z dezaprobatą. - Cicho, puszko - mężczyzna go upomniał. - Przyznam ci się, że nie jestem najlepszy w holoszachy - powiedział. - Raczej wolę gry karciane, zwłaszcza gdy jest jakaś stawka - nacisnął kilka guzików na brzegu stołu, programując rozgrywkę. - To co, zaczniesz? - spytał, gdy na szachownicy pojawiły się niewielkie hologramy.

- Kiedyś nie kojarzyłeś mi się z kłamcą i szują - rzuciła luźno w odpowiedzi, skupiając wzrok na planszy. Nawet nie chciała spojrzeć na jego twarzy. Ani na oczy. Broniła się przed tym.
- To dlatego wykorzystałeś naiwną, młodą dziewczynę? Bo lubisz sobie pograć w karty? - bąknęła wykonując pierwszy ruch jakby od niechcenia.

Uśmiech zniknął z twarzy Nyrhego. Ostatnia uwaga go zabolała. Głównie dlatego, że była trafna. Poczuł ukłucie żalu. Neri z pewnością zasługiwała, by poznać prawdę, ale z drugiej strony on nie mógł się zmusić, by się nią podzielić. Nie chciał tego robić. Gdzieś w środku bał się, że może ją zrazić do siebie jeszcze bardziej.

- Czy to takie ważne dlaczego? - spytał zupełnie innym, tym razem całkowicie poważnym tonem. - Choćbym zbierał pieniądze dla chorej matki, choć nie zbierałem, nie zmienia to tego co zrobiłem, prawda?

- Jasne, że nieważne - odpowiedziała wzruszywszy ramionami. Wciąż nie podniosła na niego wzroku - W końcu nic wtedy jak i teraz nie było ważne. Taki tam nieistotny szczegół, jakaś durna dziewczyna z forsą, podwójny zysk, zero strat. Nieważne. Całkowicie - ironia w jej głosie była nader dobitna. Wciąż czuła tę irytującą szczerość od niego. Wykonała kolejny ruch, nie potrafiąc nawet skupić się na tym, jak gra.

- To nieprawda - Nyrhe zaprzeczył wciąż spokojnym tonem.

Jego głos tego nie zdradzał, ale wewnątrz aż gotował się z emocji. Nienawidziła go, ale nie mógł jej za to winić. On na jej miejscu pewnie czułby się podobnie. A może nawet nie wahałby się zamknąć sprawy za pomocą blastera?

- Słuchaj - powiedział, skupiwszy wzrok na niej. Planszę zignorował, był czas na jego ruch, ale wcale się tym nie przejmował. - Powiedziałem ci to wtedy. Jestem kłamcą, oszustem, krętaczem, po prostu gnidą. Ale ciebie nie okłamałem nigdy. Ani jedno słowo, wypowiedziane tamtej nocy, nie było kłamstwem.

- Ciągle kłamiesz - stwierdziła ze znudzeniem - Jesteś krętaczem, oszustem i doskonale to wszystko maskujesz. Ciągle zdajesz się mówić prawdę, ale ty nawet nie wiesz, co to znaczy być szczerym. Jedyną osobą, która ci wierzy, jesteś ty sam - znowu opanował ją ten niepokojący spokój. Była cicha, mimo iż się odzywała. Nie taką ją zapamiętał - Graj albo spadaj. Marnujesz mój czas - dorzuciła ze wzrokiem wlepionym w hologramy. Nie miała pojęcia jak on to robi, że zawsze wygląda jakby mówił prawdę. Tylko raz podczas kłótni miała wrażenie, że wyczuła kłamstwo. Może jeśli go sprowokuje…?

Nyrhe nie odpowiedział od razu. Spojrzał raz jeszcze na planszę, a potem znów na Neri. Wstał i powoli ruszył do wyjścia. W pół drogi zatrzymał się jednak, odwrócił i powiedział:

- Gdybym potrafił tak dobrze blefować jak myślisz, w sabaccu dorobiłbym się już fortuny - powiedziawszy to wznowił marsz.

- Nie każdy potrafi wyczuwać, czy ktoś kłamie czy nie - odpowiedziała i wykonała ruch za niego. Zerknęła tylko na chwilę jak odchodził, ale szybko powróciła do grania w holoszachy. Tym razem samotnego. - Więc po prostu miałeś farta, że na takich nie trafiłeś. A że przegrywałeś… Widocznie jesteś kiepski - pozwoliła sobie wbić w niego szpilę, choć gdy to powiedziała… Jakoś nie poczuła ani ulgi, ani satysfakcji.

Stojąc już przy schodach, odwrócił się i znów na nią spojrzał.

- Nikt nie potrafi wyczuć czy ktoś kłamie - powiedział. - No, może Jedi potrafią, a może tylko chcą, by wszyscy tak myśleli.

Nerin’hashee w końcu nie wytrzymała i spojrzała na niego. Nawet nie przypuszczała, że tak wygląda zbity pies, a ten tutaj okaz stał przed nią jak żywy. No ale jeśli się robi głupie rzeczy, to potem ponosi się konsekwencje. Nawet jeśli miałyby być tak mało istotne, jak czyjaś niechęć.

- Więc puknąłeś Twi’lekańską Jedi. Mam nadzieję, że teraz jesteś z siebie bardziej dumny. Nagraj o tym jakieś wyznanie, sprzedaj to światu, niech się roznosi. Zarobisz na mnie drugi raz i to bez zobowiązań. Ale z ciebie szczęściarz - jej głos pełen wyrzutów wraz ze spojrzeniem, które potrafiło przekazać każdą jej emocję, zadawał rany większe niż ostrze. A przynajmniej ona miała taką nadzieję. Czasami poczucie wstydu również było karą.

- Muszę cię rozczarować, młoda Jedi, ale nie potrafisz poznać najprostszego kłamstwa - rzucił jej w odpowiedzi. - Poproś lepiej swojego mistrza o dodatkowy trening, bo na razie nie potrafisz wyczuć nawet prawdy - to powiedziawszy zszedł po schodach na dół. Neri jedynie prychnęła.

- Ale on jest głupi - skwitowała pod nosem i ruszyła własnym pionkiem.

Kroki Nyrhego cichły powoli, gdy w pomieszczeniu rozległ się cichy dźwięk, ni to pisk, ni to wycie. To Ejbi, wciąż unoszący się nad krzesłem Vicalla, zawył ze smutku.

Dziewczyna podniosła wzrok
- Co ty tutaj robisz? - zdziwiła się unosząc brew - Chcesz ze mną zagrać? - zapytała, a na jej twarzy zakwitł lekki uśmiech. Choć wewnętrznie czuła wiele żalu i smutku, starała się jakoś z tym żyć. Droid Nyrhego jednak nie był niczemu winien, aby źle go traktować. Był w sumie miłym towarzystwem, na pewno lepszym od tego zdrajcy.

Droid zapiszczał z aprobatą i obniżył nieco wysokość swojego lotu, tak aby znaleźć się tuż nad stołem. Swoimi chwytakami wcisnął kilka przycisków, przejmując w ten sposób "figury" Nyrhego i wykonując kolejny ruch. Po dwóch turach wyświetlił, za pomocą holoprojektora, podobiznę swojego właściciela i zapiszczał pytająco.

- Miej litość Ejbi - Neri gwałtownie oparła się o krzesło plecami i spojrzała w sufit statku. Dosłownie na chwilę - Musisz mi pokazywać tę parszywą mordę? Rozumiem, że go lubisz, ale ja nie muszę - dziewczyna westchnęła i tym razem spojrzała na rozmieszczenie figur, zastanawiając się. "Cudownie", pomyślała. "Poprzednim ruchem sobie zepsułam. Widzisz, Nyrhe.Vicall. ile mi w życiu schrzaniłeś?"
- Ty jesteś przystojniejszy, wolę na ciebie patrzeć - dodała siląc się na uśmiech.

Ejbi przyjął komplement radosnym piskiem. Wyłączył hologram, jednak po chwili znów zadał pytanie, najpewniej to samo co poprzednio, bo brzmiało to bardzo podobnie. Najwyraźniej koniecznie chciał się czegoś dowiedzieć.

- Nie wiem o co chodzi, przykro mi - odparła Neri wciąż myśląc nad ruchem.

Ejbi zapiszczał smutno. Znów włączył hologram Nyrhego, a następnie przełączył na hologram Neri. Musiał ją niedawno skanować, bo miała na sobie ubranie z dnia, w którym wyruszyli. Jej twarz była naburmuszona, a ręce skrzyżowała na piersi. Podejrzewała, że mogło się to stać w biurze ich zleceniodawcy. Potem droid znów przełączył na hologram Nyrhego i znów na nią, znów na niego i na nią. W końcu wyświetlił oba hologramy jednocześnie, najpierw blisko siebie, tak że się stykały, a potem powoli je od siebie oddalił. W tym momencie znów zapiszczał pytająco, a na końcu wyłączył holoprojektor.

- No takie rzeczy to chyba Nyrhe powinien ci wyjaśniać, a nie ja - uznała z przekonaniem o własnej racji i wykonała kolejny ruch, wbijając się w koniem w wieżę. - Właśnie tak to wszystko rozjebał. Jednym ruchem - westchnęła i oparła policzek o dłoń, pozwalając sobie na to, aby na jej twarzy wyszedł smutek - Okradł, oszukał, okłamał i uciekł, zostawiając bez złamanego kredyta, bez pożegnania, w poczuciu bycia największą idiotką w galaktyce. Cud, że ciebie jeszcze nie sprzedał.

Smutny pisk wydobył się z droida, który najwyraźniej próbował wyrazić swoje współczucie. Wykonał ruch królową, odsłaniając jednocześnie króla. Potem przefrunął nad stołem i usiadł jej delikatnie na kolanach, niczym jakiś zwierzak próbujący okazać swojej pani trochę czułości.

- Łołołoło...~ ! - Neri gwałtownie wyprostowała się i wzniosła dłonie jakby chciała pokazać, że się poddaje - Co ty robisz kolego? Aż tak blisko ze sobą nie jesteśmy - nie wiedziała jak wytłumaczyć maszynie, że to co robi jest co najmniej dziwne. Tym bardziej, że należy do człowieka, którego nie znosiła. - Jak chcesz mnie wspierać to idź nakop swojemu przyjacielowi. Tylko musiałbyś mu spuszczać łomot codziennie przez dwa lata, aby to cokolwiek zrekompensowało - nieśmiało poklepała go w blachę.

Droid zawył żałośnie. W pośpiechu opuścił zajmowane miejsce i zawisł w powietrzu, kierując swój jedyny receptor wzrokowy na Neri. Zawył raz jeszcze, jakby przepraszająco, odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia.

Nerin’hashee wzniosła obie brwi ku górze. Oni chyba obaj mieli przegrzane zwoje. Nie rozumiała ani droida, ani człowieka. Zachowania tej dwójki były jakieś… Dziwne. Czego oni od niej chcieli? Tak naprawdę czego chcieli… Nie miała żadnych pomysłów.

- O-okej… To dokończę sama… - była zmieszana, ale przynajmniej mniej zmartwiona. Na trochę. Jednak zawsze to coś. Lepsze też niż pozostanie w stanie wulkanu.

- O, Ejbi, tu jesteś - niespodziewanie ze schodów wyłonił się znów Nyrhe. - Gdzie się włóczysz, mały rozrabiako?

Odpowiedział mu niezbyt energiczny pisk.

- Tak? No cóż, nie martw się, to moja wina. A teraz uciekaj stąd - następnie, gdy droid opuścił pomieszczenie, zwrócił się do Neri. - Przepraszam za niego. Nie czyszczę mu pamięci, z uwagi na pewne dane, które posiada, więc jego zachowanie jest trochę... niekonwencjonalne.

Dziewczyna zresetowała planszę, na której pojawiły się nowe hologramy w początkowej pozycji. Zdawało się, że całkiem zignorowała nagły powrót mężczyzny. Jej zdenerwowanie zdradzały drgające od czasu do czasu lekku, które prawdopodobnie przekazywały jakąś swoją własną mowę. Zapewne niezbyt pochlebną opinię.

- Jest bardziej ludzki niż ty - bąknęła w końcu i westchnęła głośno. Zmęczyły ją jej własne, niekontrolowane emocje.

Nyrhe westchnął trochę za głośno, jak na naturalny odruch.

- Jasne, jestem największym potworem w galaktyce - rzucił ironicznie. - Co tam gangsterzy, łowcy niewolników, dilerzy przyprawą czy płatni zabójcy, Nyrhe Vicall bije wszystkich na głowę. Skoro jestem taki straszny, sięgnij po ten karking blaster, który masz przy pasie i uwolnij świat od mojej obmierzłej osoby.

Nie wytrzymał. Chociaż nie krzyczał, ciężko mu było powstrzymać potok słów, wydobywający się z jego ust. Sam nie wiedział co chciał przez to osiągnąć. Dopiec Neri, samemu się wyładować, a może zrobić cokolwiek, byle tylko nią wstrząsnąć.

- Jesteś żałosny - wycedziła ledwo słyszalnie. Chwilę siedziała sztywno, dłonie trzymane na kolanach zacisnęła w pięści. Jej wyraźny oddech drżał i całe szczęście, że byli tutaj sami. Drażnił ją. Wnerwiał jak wpadający do oczu piach na pustkowiu. - To nie świat ma do ciebie problem, tylko ja - uderzyła pięściami w hologramy, gwałtownie wstając z krzesła. Postaci na planszy zamajaczyły niewyraźnie, nic sobie nie robiąc z tego ruchu. - Jesteś egocentrycznym, zakłamanym, parszywym człeczyną - spojrzała na niego z wściekłością - Nawet kiedy widzisz, jak bardzo cię nienawidzę, to i tak nie myślisz o mnie, myślisz tylko o sobie - wycedziła nerwowo zaciskając szczęki i łypiąc na niego. Gdyby nie to, że siedzenie było przytwierdzone do podłogi, oberwałby krzesłem w ryj.

Neri zdawała sobie sprawę ze swoich półkłamstw. Kochała tego drania i nienawidziła siebie właśnie za to uczucie. Nie mogła jednak mu tego powiedzieć i wyjść na idiotkę po raz kolejny. Znowu zagotowała się w sobie. Widział w jej oczach wrogość i wściekłość, a mimo to stał jak ta tarcza, w którą należy trafić. Najlepiej w środek głowy. Prosto do celu.

- Masz rację. Dobrze by było “uwolnić” się od twojej osoby - wysyczała i w jednej chwili wyciągnęła blaster. Stanęła prosto w lekkim rozkroku, jej przedramiona wyciągnęły się ku niemu, mierząc z broni w głowę mężczyzny - Zawsze się zastanawiałam, za kogo ty mnie miałeś. Co sobie myślałeś o mnie, że jaka jestem?! - Neri przełknęła nerwowo ślinę. W jej złotych oczach zebrały się łzy - Ale już nie chcę nic wiedzieć. Jesteś nikim, Nyrhe.Vicall - pogardliwe wymówienie jego imienia było dla niej jak skazanie go na śmierć. Jej drobne palce poruszyły się na spuście broni, aby w końcu wybuchnąć. Twi’lekanka wzięła zamach i rzuciła w mężczyznę swoją bronią z całej siły, a potem wyjęła drugi blaster i nim też w niego rzuciła. Na statku nie było wiele rzeczy, które dałoby się podnieść i nimi rzucać, dlatego odpięła pas z kaburami i nim też pizdnęła w Łowcę. Byle którakolwiek z tych trzech przedmiotów trafiła boleśnie.

Nyrhe nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Gdy Twi'lekanka sięgnęła po broń, zaczął gorączkowo myśleć nad jakąś dobrą osłoną, ale wymyślił tylko sus za jedno z łóżek, czego jednak nie zdążył zrobić. Jeszcze mniej spodziewał się, że zamiast zwyczajnie strzelić, Neri użyje blastera jako broni miotanej. Vicall zawsze słynął ze zręczności i świetnego refleksu, dlatego choć z trudem, to jednak udało mu się złapać lecący w jego kierunku kawałek metalu. Z drugim poszło mu już łatwiej, ale ponieważ obie ręce miał zajęte, pas chlasnął go prosto w twarz. Metalowa klamra zdarła mu trochę skóry na czole, pojawiła się cieniutka strużka krwi.

- Zwariowałaś?! - niemal krzyknął, dotykając palcami bolącego miejsca.

- A co, zdziwiony nagle jesteś?! - odpowiedziała mu w podobnym tonie. - W ogóle pamiętasz, którą laską byłam z tych wszystkich, które wydymałeś i okradłeś? Pamiętasz jaki mam charakter, jak się zachowuję, kim jestem?! Czy ty w ogóle mnie znasz?! - w jednej chwili nie zachowując nawet dyskrecji chwyciła za krzesło, mając nadzieję, że da się je wyrwać i nim rzucić. Jej siłowanie się jednak spełzło na niczym. Zeźlona opadła na krzesło, naburmuszając się jakby jej policzki miały zaraz pęknąć. Tak naprawdę nie chciała słuchać odpowiedzi, bo wiedziała, że i tak skłamie.

- Oczywiście, że pamiętam - odpowiedział znów spokojnym tonem. - Pamiętam wszystko, czego się o tobie dowiedziałem przez te kilka dni. Pamiętam, że keepuna dobrze strzelasz, że biegasz prawie tak dobrze jaka ja, a na pięści możesz się mierzyć z każdym. Pamiętam, że twoja matka zginęła, jak byłaś mała, że nigdy nie poznałaś ojca, a wychowywał cię Ithorianin gangster. Pamiętam jak opowiadałaś jak lubisz tańczyć i pamiętam wyraz twojej twarzy, gdy tańczyliśmy w hotelu. Pamiętam drżenie twego ciała, gdy trzymałem cię w ramionach, pamiętam twój słodki zapach i pamiętam jak musiałaś przejąć inicjatywę, bo ja nie dawałem rady - mimowolnie uśmiechnął się na to wspomnienie. - Pamiętam też co powiedziałaś, gdy opowiedziałem ci o swoich rodzicach. Ale to już... - westchnął, tym razem szczerze. - Sam to przekreśliłem, wiem o tym. Wykorzystałem cię, oszukałem, okradłem, zostawiłem na pastwę losu, to wszystko prawda - zaczął umieszczać blastery Twi'lekanki z powrotem w kaburach jej pasa. - Ale nie mów tak, jak gdybyś była dla mnie pierwszą lepszą, o której następnego dnia już nie pamiętałem, bo tak nie było - w jego głosie pojawiła się delikatna nutka gniewu. - Przez te dwa lata nie było dnia, w którym bym nie myślał o tym co się wydarzyło. O tym co zrobiłem. Ale ty i tak mi nie wierzysz, prawda? - wyciągnął do niej rękę, w której trzymał pas.

Skrzyżowała ręce pod piersiami ani myśląc o tym, aby wyciągnąć rękę w jego stronę. W wyobraźni widziała, jak chwyta za koniec pasa, a Nyrhe ją przyciąga do siebie i przytula… Pękłaby jak balon z wodą. Nie mogła sobie na to pozwolić.

- Oczywiście, że nie! Bo za każdym razem gdy coś mówisz, mam wrażenie, że mówisz prawdę. A to nie jest możliwe biorąc pod uwagę to, co mi zrobiłeś - złość nieco z niej uszła, ale nie całkowicie. Rozglądała się ukradkiem czym jeszcze mogłaby w niego rzucić. Może butami? Kurde, a co jak nie odda?

Musiała przyznać, że pamiętał dużo. Nadzwyczaj wiele, jeśli nie wszystko. To już było nieco dziwne. A może po prostu przygotował się do tej rozmowy? Wiedział w końcu, że ją odbędą, więc przypomniał sobie te brednie, które mu opowiadała i inne rzeczy, aby się pokazać z lepszej strony.

- Połóż na drugim krześle. I nie zbliżaj się do mnie! Mam jeszcze oba buty… - zagroziła, słodko marszcząc nos. Próbowała być groźna.

Mimo powagi sytuacji Nyrhe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

- A czym będziesz rzucać potem? Może się zrobić interesująco - to powiedziawszy, położył pas z blasterami na drugim krześle, poza zasięgiem jej rąk. Neri jednak to nie przeszkadzało - Cóż, możesz mi nie wierzyć - wrócił do poważnego tonu. - W zasadzie ci się nie dziwię - wzruszył ramionami. - Zobaczę czy twoja przyjaciółka będzie chętniejsza do rozmowy. Jak na Nautolankę jest całkiem ładna. Nawet nie ma tych ich przerażających, wielkich oczu. Wiele jej do ciebie nie brakuje. Muszę znaleźć chociaż jednego sojusznika w tej ekipie, jeśli nie chcę skończyć z wibronożem w plecach. Prawdę mówiąc, mimo wszystko liczyłem, że będziesz nim ty.

Tylko część z jego ostatnich słów zawierała prawdę. Faktycznie uważał Nautolankę za całkiem atrakcyjną, choć do Neri brakowało jej dużo, przynajmniej w jego oczach. Rzeczywiście czuł się w tej drużynie trochę odsłonięty, ale nie miał zamiaru iść teraz i rozmawiać z tamtą kobietą. W zasadzie nie miał zamiaru jej przekonywać ani teraz, ani później. Raczej trudno było liczyć na to, że przy postawie Twi'lekanki Nautalanka by mu zaufała lub chociaż zaakceptowała jako wątpliwego sojusznika. Nyrhe zamierzał udać się prosto do kokpitu.

Neri słuchała go wypełniona gniewem. Był obrzydliwy w tym co mówił. Gdyby nie to, że obiecała sobie, że nie okaże przed nim słabości, pewnie już dawno by się poryczała i zaczęła okładać go pięściami. Póki co skończyło się tylko na rzucaniu blasterami, więc była z siebie względnie zadowolona.

Początkowo umknęło jej najważniejsze. Skupiła się na tym jak gada o Lestrii jak o jakimś obiekcie, kolejnym do podboju, bo nadąsana Twi’lekanka mu się znudziła. Wcale mu nie zależało na niej. On szukał znowu kogoś łatwego, do interesów, do oskubania, do współpracy… A jak się uda, to i zamoczy. Wszystko mu było jedno w której z dwóch kobiet. Było to niezwykle bolesne, gdyby nie jeden szczegół, który tak usilnie ignorowała przez cały ten czas, skupiając się jedynie na wewnętrznych emocjach. Przestała nawet próbować skupiać się na intencjach Nyrhego, bo te zawsze jawiły jej się jako szczere - a było to kłamstwem, wiedziała, że w jego przypadku zmysły ją oszukują. Zaślepiona miłością wierzy we wszystko. Była głupia. Mimo to najważniejszym elementem było to, że poczuła… Coś odmiennego. Kiiedy spojrzała na mężczyznę, dostrzegła wokół niego aurę inną niż ta, co zawsze. Pierwszy raz zdarzyło jej się to zauważyć, kiedy pokłócili się w kokpicie. Wtedy jednak nie chciała wierzyć że to było możliwe. Skłamał? Kiedy? Nawet nie zauważyła, ale… Nie, to niemożliwe. Ale jeśli…? To czy to…?

Neri zastygła na krześle patrząc na niego i dysząc ciężko. Nerwowe ruchy klatki piersiowej były poza zasięgiem jej kontroli. Analizowała i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Nie umiała zaufać samej sobie, pierwszy raz tak wyraźnie jej się to nakreśliło. Za pierwszym razem uznała to za pomyłkę, ale teraz? Po takim czasie znowu to samo? Jak to możliwe, że była pewna, że skłamał? Nauczyła się to czytać, czy zawsze to potrafiła? Nie mogła w to uwierzyć. Czuła to, ale nie wierzyła.

- Najdroższa Neri - Twi’lekanka zmiękczyła swój głos, jakby miała zacytować coś bolesnego, co rozerwało jej serce - nie zasłużyłaś na tak nieludzkie traktowanie - ciągnąc dalej, wstała ostrożnie z krzesła. - Zadałaś się po prostu z nieodpowiednim facetem - niespiesznie obeszła stół z holoszachami, wtapiając złociste oczy w spojrzenie łowcy - Nie zadręczaj się tym, nie jestem tego wart - postąpiła kolejny krok i nie odrywając od mężczyzny wzroku, sięgnęła po swój pas. Zabrała go w półkroku niczym drapieżnik czujący zagrożenie, po czym cofnęła się gwałtownie.

- Wciąż nie jesteś wart? - jej ton głosu zmienił się nagle na ostrzejszy - Znam to nagranie… Na pamięć. Nie umiem ci już zaufać, Nyrhe.Vicall - wycofała się za stół i tym razem nie umiała już powstrzymać napływających łez - Nie znajdziesz we mnie sojusznika. Przykro mi… Nie potrafię… Nie umiem tak żyć… Bardzo mi przykro... - Neri rozklejała się. W głowie odtworzyła całe nagranie i nawet z niego biła szczerość. On zawsze był taki prawdziwy i nawet teraz, po tych latach, wciąż był taki sam… No i jednak potrafiła wyczuć kiedy kłamie. Mogła się pomylić raz, czy drugi… ale wyczuła kłamstwo już któryś raz z kolei! Była już pewna. Możliwe, że poczuła ulgę, że tak jest, a może po prostu… Jeszcze bardziej się na nim zawiodła.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline