Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2020, 16:01   #19
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
ciąg dalszy


Nastała cisza. Nyrhe w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć. Mimo początkowych trudności, rozpoznał słowa ze swojego nagrania, które zostawił Neri tamtego ranka, jako pożegnalną wiadomość. Nie były najlepiej dobrane, nie miał czasu by je dopracować, ale wyrażały mniej więcej to co chciał jej wtedy przekazać. Niestety efekt tamtego przekazu był zgoła odmienny od tego na jaki liczył. Zamiast przeboleć i żyć dalej, Neri zadręczała się tym do dziś. On do tego doprowadził.

- Trudno ci się dziwić - powiedział w końcu. - Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jak głęboka jest rana, którą ci wtedy zadałem. Zabierając twoje kredyty nie myślałem o konsekwencjach. Zresztą nie planowałem tego zrobić. To był impuls, idiotyczna myśl, która powstała, gdy rano przez przypadek znalazłem twoją sakiewkę...

Zamilkł. Dotarło do niego, że mimowolnie zaczął się przed nią tłumaczyć. Może wciąż liczył, że ją przekona? Nie, nie uda mu się, sytuacja była klarowna. Ale dziewczyna zasługiwała by poznać całą prawdę. Może wtedy łatwiej sobie to wszystko poukłada?

- Miałem dług... Karciany... Musiałem go spłacić tamtego dnia. Gdy brałem tamto zadanie, liczyłem że uporam się z nim szybciej, zrobię kolejne i uzbieram całą kwotę. Ale nasze zlecenie zajęło nam więcej czasu, a moja część wypłaty to było za mało. Pogodziłem się już z myślą, że resztę życia przeżyję jako poszukiwany zbieg. Chciałem ci wszystko powiedzieć. Może nawet liczyłem, że uciekniesz ze mną z Coruscant? Chociaż nie, chyba tak naprawdę w to nie wierzyłem. Gdy znalazłem twoje pieniądze dotarło do mnie, że mogę się jeszcze uratować. Akurat starczyłoby na spłatę długu i bilet na prom. Nas dwoje... Nasz związek skazałem na porażkę bez względu na to czy uda mi się spłacić dług czy nie, bo albo musiałbym cię okraść, albo nie miałbym perspektyw na znalezienie uczciwej pracy. Wybrałem więc opcję, w której coś uratuję. Tak w tamtej jednej chwili rozumowałem. Potem do mnie dotarło, że głupio...

Znów przerwał na chwilę, jakby musiał się zmusić do wypowiedzenia kolejnych słów.

- Nie myślałem co to wszystko będzie znaczyć dla ciebie. Nie myślałem jak to odbierzesz, jaki to będzie miało na ciebie wpływ. Nie chciałem o tym myśleć. Wmawiałem sobie, że trochę popłaczesz, ale się otrząśniesz i będziesz żyć dalej, tak jak dotąd. Stąd ta moja echuta wiadomość. Ale gdy spłaciłem dług, wróciłem pod hotel. Chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić wszystko w cztery oczy, tylko że... Stchórzyłem. Zawróciłem przed wejściem i zwiałem do kosmoportu. Nie mógłbym znieść widoku twojego cierpienia, tak jak nie mogę go znieść teraz. Masz rację, jestem karking egoistą, myślę tylko o sobie. Nie jestem wart tego by się mną przejmować, by przeze mnie sobie oczy wypłakiwać, by w ogóle o mnie pamiętać. Wiedz, że wcale nie dałaś się oszukać. Nie byłaś i nie jesteś głupią dziewczynką, którą nabrał byle szmaciarz z Nar Shaddaa. Nie było żadnego przekrętu, na który mogłaś się nabrać. Nie było żadnego planu, to się po prostu stało. Po prostu trafiłaś na nieodpowiedniego faceta - zacytował kawałek swojej wiadomości.

Po kolejnej przerwie dodał jeszcze:

- Jedynym frajerem, który dał się przerobić, jestem ja. Straciłem jedyną cenną rzecz w moim parszywym życiu...

Nie chciała tego słuchać. Nie pomagał jej, a jedynie utrudniał. Jego bierność w tym wszystkim raniła ją podwójnie, a mówienie o sobie i tłumaczenie, kiedy nawet nie zapytała, było dla niej jak rozdrapywanie rany, która wciąż się nie zagoiła. Zdzierał strupy ślepy na to, jak spod nich sączy się krew. Udawał, że nie widzi jej łez, co tylko wzmogło poczucie nienawiści do samej siebie. Obiecała sobie, że nie da się sprowokować, że nie pęknie, a teraz stała przed nim i płakała. To nie była tylko jedna, samotna łza, to był ich potok. Spływały strużkami, a jej śliczną buzię wykrzywił grymas rozpaczy, smutku i żalu.

Słuchała go niechętnie, wycofując się rakiem, i równie niechętnie na niego patrzyła. Bała się jednak odwrócić spojrzenie, nie wiedziała dokładnie dlaczego. Obawiała się teraz wszystkiego i na to wszystko miała równocześnie taką samą ochotę. Za dużo mówił, skupiał się tylko na sobie, mimo iż przemycał w swych zdaniach ją, to czuła się mało ważna. Wywnioskowała jedynie, że być może coś do niej czuł, ale to już minęło, bo nie widział jej zbyt długo. Jest mu wstyd i próbuje teraz odpokutować będąc miłym dla niej. I chyba to wszystko.

Stracił cenną rzecz w swoim życiu”, powtórzyła w myślach słowa. Chciała, aby miał na myśli ją, ale w kontekście miłości. A przecież tamtego dnia wcale jej nie kochał. Powiedział to wprost, był z nią szczery kiedy mimo to postanowiła, że spędzi z nim noc. Więc pewnie chodziło mu o partnera w interesach, sojusznika, wsparcie w misjach. Dziewczyna robiła spokojne kroki w tył, a on powoli przemieszczał się za nią. Nie potrafiła wydusić z siebie nawet słowa. Próby zduszenia łez kończyły się tym, że dławiła się nieistniejącą gulą, która utkwiła jej w gardle. Ból w przełyku był wyczuwalny i nieprzyjemny. “Najdroższa Neri”...

Nie wytrzymała dłuższego napięcia. Jego spojrzenia, sposobu w jaki mówił, zapachu, który wciąż czuła. Odczuwała nawet część jego emocji, a to już ją przerosło.

- Nie dam rady… - wydusiła tak słabo, jakby miała problemy z mówieniem. Jakby jej krtań była zniszczona wielogodzinnymi krzykami, zmęczona od ciągłego wydawania dźwięków, zużyta. I faktycznie, nie dała już rady. Pragnęła schować swoje słabości i siebie samą. Była żałosna. Czuła się…. pusta. Odwróciła się gwałtownie, chcąc uciec, ale wówczas jego ręka wystrzeliła przed siebie i chwyciła za jej nadgarstek, podobnie jak wtedy po spotkaniu ze zleceniodawcą.

Jednak chcąc uniknąć takiego samego finału, Nyrhe jednym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie. Zwalniając uścisk na nadgarstku, jednocześnie objął ją obiema rękoma i przycisnął mocno do siebie. Twarz wtulił w jej szyję, ale po chwili powędrowała ona w górę, tak że złączyli się policzkami.

- Nie płacz już - wyszeptał. - Proszę.

Słowa mężczyzny zadziałały jak odbezpieczenie broni. Słysząc jego czuły głos i czując ciepły dotyk, Neri rozpłakała się jeszcze bardziej. Dotychczas łzy same spływały po jej twarzy, nie musiała nawet mrugnąć, aby te opuściły przepełnione smutkiem oczy. Teraz jednak wybuchła na tyle, że nie powstrzymywała ich dłużej. Po prostu nie dawała już rady.
Ruch jej rąk, kiedy postanowiła go objąć, był gwałtowny. Kiedy przycisnęła się do niego, zwężając odległość do zera, jej ciało ściśle i bardzo mocno do niego przylgnęło. Miała wrażenie, że to co robi jest złym ruchem, że nie powinna mu pokazywać, że wciąż jest od niego uzależniona. Teraz miał świadomość, że owinął ją wokół palca jak marionetkę; tylko jeśli wziąć pod uwagę, że jednak zawsze był wobec niej szczery, czy to możliwe aby ją wykorzystywał? Miała jak zawsze zbyt wiele wątpliwości. Nie miała jednak sił na nic. Od lat dusiła w sobie ogromny żal, który w sobie dusiła, a nigdy nie miała w zwyczaju ukrywać emocji. Zmuszanie się więc do tego, było dla Twi’lekanki ciężkie. Strumień jej łez zostawiał mokre ślady na ubraniu mężczyzny.

Nyrhe poczuł bliskość, jakiej nie czuł od ponad dwóch lat. Tą, której tak pragnął, którą jak sądził, stracił bezpowrotnie. Czuł ciepło ciała Neri, gładkość jej skóry, gdy wtulała się w jego policzek, jej słodki zapach. Zdawało mu się nawet, że przez bluzę czuje bicie jej serca, które waliło jak oszalałe. A może to było jego własne serce? Było niemal jak wtedy, tamtej pamiętnej nocy. A jednak było inaczej. Nie rozkoszował się tym wszystkim, czuł jedynie żal. Żal do samego siebie. I pragnienie by ją uspokoić, by znów była taka jak wtedy, by znów uśmiechała się szczerze i potrafiła znaleźć dla siebie miejsce. Nawet jeśli nie u jego boku.

Prawa ręka Nyrhego powędrowała w górę i zaczęła delikatnie głaskać dziewczynę po jej głowie i lekku. Lewą ręką przyciskał ją do siebie, choć nie miało to większego znaczenia, gdyż ona sama przywarła do niego, zdawać by się mogło, na stałe. Nie mówił już nic. Chciał jej się dać wypłakać, wyrzucić wszystko z siebie. Teraz, gdy nikt poza nim jej nie widzi.

To wszystko nie było takie proste. Nie mogła przestać, choćby bardzo tego chciała. Mimo iż czuła jego bliskość i ciepło, miała wrażenie, że on wciąż próbuje jedynie odpokutować swoje winy. On nie chce tego wszystkiego robić, on po prostu czuje, że “musi”. No bo w końcu to przez niego się rozpłakała, to była jego wina, że zamieniła się w totalną papkę i nie było w całej galaktyce innego winowajcy - był tylko Nyrhe.

Czuła, że on zdaje sobie z tego sprawę. Nie wątpiła w szczerość jego gestu, nie zmuszał się, tego była pewna. Miała po prostu nieodparte wrażenie, że nie odwzajemnia jej uczuć, a po prostu stara się załagodzić sytuację. Jak wspomniał wcześniej “szuka sojuszników”.

Nie umiała zliczyć ile razy już starała się powiedzieć, że go kocha. Za każdym jednak razem z jej gardła zamiast słów, wydobyło się stłumione, rozpaczliwe wycie. Bała się tych słów. Kiedyś mogłaby mówić mu to co moment, w każdej chwili i każdej sytuacji. Teraz czuła się zgaszona. Wydawało jej się, że to te słowa go wtedy od niej odstraszyły, że dlatego nie poprosił o to, aby mu pożyczyła, nie wrócił do niej, aby wyjaśnić, nawet się z nią nie pożegnał. Gdyby tamtego dnia nie powiedziała mu tego, co do niego czuje, być może by przy niej został.

Neri była zmęczona. Wykończona psychicznie ich ponownym, pierwszym spotkaniem. Rozmową po, widzeniem się na statku, później znowu próbą rozmów. Jej emocje pochłaniały ją jak czarna dziura okoliczne gwiazdy. Była strzępkiem, wspomnianym wielokrotnie wulkanem, który wybuchł. Początkowo złością i agresją, teraz skrywanym pod tą fasadą bólem. Wciąż nie mogła przestać, choć jej płacz zamieniał się pomału w szlochanie. Nie miała już na nic sił. Była słaba. Czuła się całkowicie odsłonięta i bezbronna.

Nyrhe wciąż głaskał ją czule po głowie, wsłuchując się w odgłosy płaczu. Zdawało się, że Neri powoli się uspokaja. Czuł, że powinien coś zrobić, coś powiedzieć, ale obawiał się czy nie pogorszy sytuacji. Powoli odchylił głowę do tyłu, tak by móc spojrzeć na jej twarz oraz żeby ona mogła zobaczyć jego. Wciąż ją obejmując jedną ręką, drugą otarł jej mokre od łez policzki. Gdy na niego patrzyła uśmiechnął się delikatnie, jak gdyby chciał ją zapewnić, że ma w nim oparcie.

- Teraz już wszystko będzie dobrze - obiecał. - Będzie tak jak zechcesz, cokolwiek postanowisz. Wiem, że mi nie uwierzysz, ale... - zawahał się. - Między nami jest coś wyjątkowego, z nikim nie czuję się tak jak z tobą. Myślę, że... Wydaje mi się... Wiem, że cię kocham. I chcę żebyś była szczęśliwa. Za każdą cenę.

Nerin’hashee z niechęcią podniosła na niego wzrok. Wcale nie chciała patrzeć. Ukryta w jego ramieniu czuła się nietykalna, a na pewno bardziej bezpieczna. Wolała też, aby i on na nią nie patrzył, w tym stanie musiała wyglądać naprawdę żałośnie. Kiedyś uważał ją za dobrego łowcę, takiego jak on sam. Musiał naprawdę sromotnie się zawieść w tym momencie i ta myśl ją zabolała. Myśl, że zawiodła ojczyma, swoją matkę, a teraz nawet osobę, którą kochała.

Poczuła lęk kiedy zaczął mówić. Obawiała się tego, co może od niego usłyszeć, bo chciała tylko jednego. Od samego początku chciała, ale i bała się. Pamiętała jak ciężko jest współpracować z kimś, do kogo żywi się uczucie. Za dużo uwagi poświęca się tej osobie, zamiast pracy i to potrafiło przeszkadzać. Ke Ran kochając jej matkę również stał się słabszy i Neri była święcie przekonana, że miłość do Nyrhe jest jej największą słabością.

Jego pierwsze słowa nie były dla niej miłe, o dziwo. Jak zwykle źle je odebrała, w sumie tak samo jak odbierała jego postawę przez cały czas. On się męczy dla niej, bo ma wyrzuty sumienia. Poczucie winy tak go zżera, że chce jakoś odpokutować. Z dalszymi jednak słowami jej serce waliło coraz mocniej. Ściągnęła brwi, marszcząc przy tym nosek i zamrugała wielokrotnie powiekami. Jej zmęczone od łez, złociste oczy, wpatrywały się w dukającego Nyrhego w oczekiwaniu. Przy ostatnich słowach jej serce omal nie wyrwało się zza krat żeber.

Milczała przez jakiś czas. Łomotanie własnego serca lekko ją zawstydziło. Nie spodziewała się po mężczyźnie takich słów i choć od zawsze na nie czekała, to teraz… Wydały jej się wymuszone. Mimo szczerości bijącej od Łowcy, nie potrafiła teraz się tym cieszyć. Jej własne emocje zdążyły przerzuć ją i wypluć, pozostawiając pustą i zmęczoną.
Pociągnęła nosem i oddychała ciężko ustami. Dłonią pogładziła jego policzek. Jej usta po chwili wygięły się znowu w grymasie smutku, a oczy kolejny raz zaszkliły się od łez.

- Wiedziałem - jego usta wciąż były wygięte w uśmiechu, ale oczy posmutniały wyraźnie. - Nie martw się, to w końcu nie twoja wina. Kto by mi wierzył? - uśmiech wyraźnie stawał się wymuszony. - Ale to nic - skłamał. Chociaż spodziewał się takiej reakcji dziewczyny, mocno go zabolała. Gdzieś w głębi był optymistą, albo był po prostu naiwny. - Zasłużyłem na to. Ty też zasługujesz na kogoś lepszego - wtulił się w nią raz jeszcze, sam już nie wiedział dlaczego. Chyba po prostu po to by nie musieć patrzeć na zawód na jej twarzy. Nic się nie zmienił przez te dwa lata, nadal panicznie bał się jej bólu.

- Położysz się ze mną? - spytała słabym głosem, stłumionym przez to, że twarz miała wciśniętą w jego ramię. Skoro mieli jeszcze daleką drogę przed sobą, nie chciała być sama. Bardzo nie chciała zostawać teraz sama i choć wiedziała, że jest pilotem to miała nadzieję, że nie zdarzy się w najbliższym czasie nic, co by wymagało jego pilnej reakcji.

Pytanie zdziwiło go. Nie takiej reakcji spodziewał się po Neri, a teraz sam nie bardzo wiedział jak powinien zareagować. Chciał być z nią, chciał być dla niej wsparciem, ale nie chciał, by podejmowała takie decyzje pod wpływem impulsu.

- Jeśli tego właśnie chcesz - znów odchylił głowę do tyłu by spojrzeć jej w oczy.

Dziewczyna pociągnęła nosem i kiwnęła twierdząco głową. Nie lubiła być sama. Właściwie, to przez całe swoje życie miała kogoś obok, kogokolwiek. Teraz Nyrhe wydawał jej się być odpowiedni, szczególnie po tym, co powiedział. Twi’lekanka potrzebowała tylko chwili czasu. Niekoniecznie na namysł, ale na to, aby zebrać siły. Musiała się wyciszyć.

Chwilę patrzyła w szare oczy człowieka. To, że dostrzegała w nich szczerość, przestało już irytować. Siliła się na uśmiech, aby nie wydawał się taki smutny, ale nie potrafiła. Mimo jego wyznania, wcale nie czuła się teraz szczęśliwa. Neri czule pogładziła palcem jego policzek. Wciąż jednak się bała wykonać więcej gestów w stosunku do mężczyzny. Ciągle miała w sobie ten lęk, że znowu ją zostawi, gdy tylko od niej usłyszy, jak bardzo go kocha.

- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, przysięgam - czuł, że powinien to powiedzieć. Dostrzegł w Neri jakieś zawahanie, niepewność. - Ciekawe co twoja przyjaciółka powie na takie wspólne wylegiwanie się? - spytał kładąc swoją dłoń na jej, tej która dotykała jego twarzy. Uśmiechnął się przy tym szerzej.

Dziewczyna wzruszyła ramieniem. Dziwne wydało jej się to pytanie. Jeśli naprawdę zawsze wiedziała, kiedy kłamie i jeśli jej zmysły jednak jej nie oszukiwały, to dlaczego miała właśnie złe wrażenie? Nie to, że czuła to od niego, ale…

Chyba chciał jej coś przekazać w sposób, który ją nie zrani.
- Jeśli nie chcesz… to może chociaż ze mną posiedzisz tam? - dodała z niewyobrażalnie słodką, aczkolwiek i smutna, minką.

- A czy ja powiedziałem, że nie chcę? - teraz już prawie szczerzył zęby. - Wyglądam na idiotę? Nie odpowiadaj na to pytanie - mrugnął do niej okiem, na co ona zareagowała lekkim uśmiechem. Zmiana w jego nastroju była zaskakująca, ale o dziwo szczera. Delikatnie wyślizgnął się z uścisku Twi'lekanki, a następnie złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Ona zaś dała się prowadzić. Przedramieniem niezdarnie starła resztki łez i pociągnęła kilka razy nosem. Zapewne oboje wyglądali teraz co najmniej dziwnie - ona zapłakana, a on ciągnie ją w stronę łóżka - ale w tym momencie nie zastanawiała się nad tym. Chciała się zdrzemnąć i obudzić, kiedy wszystko już będzie dobrze. Trasa zapowiadała się długa, więc będą mieli wiele dni na rozmowy i zastanawianie się. W tej chwili nie miała na to sił. Uznała, że jest “w drodze do zlecenia” i jeszcze może poświęcić trochę czasu na wyciszenie się. Nyrhe wybrał swoje łóżko i usiadł na jego brzegu, patrząc na Neri wyczekująco. Jednocześnie nie puszczał jej ręki.

- Nietrudno zauważyć, że stałaś się milcząca - powiedział - Coś nie tak?

Dziewczyna stała dosłownie parę sekund, patrząc na niego z góry. W końcu poluźniła uścisk dłoni, aby puścić jego rękę. Weszła kolanami na pryczę, aby usiąść pod ścianą, a miejsce na brzegu zostawić mężczyźnie. Położyła się na boku podkulając nogi i spoglądała na niego.

- Czuję się zmęczona - przyznała. - Wszystkim. Zawsze myślałam że ktoś cię do tego zmusił. Potem jednak zwątpiłam w siebie i w ciebie. Dałam sobie wmówić, że to był twój plan, a ja byłam łatwym celem. Cały ten czas czułam że coś jest nie tak. Coś było źle. Wydawało mi się że nie jestem sobą. A teraz… jest mi lżej. Ale jednocześnie wciąż się boję. Że robię nie tak jak powinnam. Bo jeśli miałabym być dobrym Łowcą to nie kierowałabym się sercem - Neri podkuliła nogi jeszcze bardziej i spuściła wzrok - Tak jak ty - dodała ciszej jakby nie chcąc go urazić. Wciąż jednak czuła żal. I nie była pewna jak postąpić dalej.

- Naprawdę uważasz, że oszukiwanie innych, zwłaszcza bliskich osób, czyni z kogoś lepszego łowcę? - Nyrhe ułożył się na łóżku, opierając się na łokciu i patrząc na dziewczynę z góry. Na jego ustach wciąż widniał lekki uśmiech. Niestety nie zmieniło to faktu, że dziewczyna pozostała smutna. - Czy jestem dobrym łowcą, bo cię okradłem? Co najwyżej lepszym złodziejem. W słuchaniu serca nie ma niczego złego. Gdybym ja go wtedy posłuchał, być może oboje żylibyśmy dzisiaj jak królowie. Wyobraź sobie czego mogliśmy razem dokonać przez te lata.

- Przestań - wydusiła słabo. Nie wiedziała, czy męczy ją jego optymizm czy wspominanie o tym, co utracili. Gdybanie nad tym było tym samym rozdrapywaniem rany, co jego wcześniejsze tłumaczenia swojej decyzji. Po prostu bolało. - Na pewno lepiej tak i nikomu nie ufać, niż… kończyć w wiadomy sposób. Więc pewnie odpowiedź brzmi “tak”. Jesteś lepszym łowcą. Bo w tym nie chodzi o zdobywanie przyjaciół czy szukaniu miłości. To gra o życie, przetrwanie i kasę. Nawet nie jestem pewna czy wciąż mogę ci ufać. Póki co jednak nie mam wiele do stracenia. A nie chcę być sama, przynajmniej nie teraz. Mogłam zostać na Coruscant.

- W takim razie jesteś lepsza ode mnie - zbliżył twarz do jej twarzy i zajrzał głęboko w oczy. - Ja ci ufam bezgranicznie. Wystawiam się na strzał. Jeśli chcesz, wykorzystaj to. Potraktuję to jako zasłużony rewanż, nie będę miał żalu. Ale jeśli tego nie zrobisz to znaczy, że ja mam rację i jeszcze wspólnie zawojujemy galaktykę - wyszczerzył zęby.

Kącik ust Neri drgnął lekko, choć wciąż ciężko to było nazwać uśmiechem. Przysunęła się bliżej, prostując nogi i wtuliła twarz w tors mężczyzny. Zamknęła zmęczone oczy i westchnęła cicho. - Jeszcze się nie nauczyłam, jak być złą osobą. Więc chyba jesteś bezpieczny - odpowiedziała półszeptem.

Nyrhe ułożył się wygodnie i objął Twi’lekankę ramieniem.

- O ile twoja przyjaciółka nie strzeli mi w plecy przy pierwszej okazji - zażartował. - Ja dobrze wiem jak być tym złym, ale tobie z mojej strony już nic nie grozi. Obiecuję.

Nerin’hashee bardzo chciała w to wierzyć, jednak nawet jej przeczucie nie potrafiło jej przekonać. Mógł w końcu obiecywać wiele, a potem znowu oszukać, bo się okaże że „musiał”.

- Na ile jesteś teraz zadłużony? - warto było wiedzieć, jeśli miałaby mu uwierzyć i zaufać.

Mężczyzna uśmiechnął się, ledwo powstrzymując się przed parsknięciem. Dobrze, Neri uczyła się na błędach.

- Od niedawna jestem na Coruscant - powiedział, a ponieważ, wbrew jego oczekiwaniom, nie wyjaśniało to wszystkiego, dodał szybko. - Nie gram w tych klubach co kiedyś, a nieznanym graczom nie dają na kredyt, więc aktualnie jestem na zero. No, może poza jednym hotelikiem, z którego wymknąłem się bez uiszczenia zapłaty. Ale to dlatego, że nia miałem kasy. Poza tym obiecałem sobie, że ureguluję ten rachunek.

Dziewczyna pacnęła go dłonią w bok. Nyrhe drgnął mimowolnie.

- Złodziej - syknęła mało odkrywczo. Odchyliła głowę aby móc spojrzeć na jego twarz, a przy tym wciąż wygodnie leżąc. - Pytałam ogólnie, a nie tylko o Coruscant. Przestań próbować być cwany - zmrużyła lekko oczy i zdawało się, że nawet na jej ślicznej buzi zamigotał cień uśmiechu.

- Nie zwykłem uciekać z planety przed długami, jeśli o to ci chodzi - powiedział lekkim tonem. - Jeśli ktoś wystawi za mną list gończy to po mnie, wiesz przecież. Dlatego jeśli skądś wyjeżdżam to z czystym kontem. Przynajmniej finansowym… - zamilkł na chwilę, gdy zrobiło mu się niezręcznie. - Także nie mam żadnych długów, chyba że u ciebie - znów za późno ugryzł się w język.

- Ponoć planujesz spłacić. Tak słyszałam - rzuciła luźno wciąż na niego patrząc. Dawno mu się nie przyglądała. Gdzieś w głębi serca jego twarz napawała ją spokojem. Być może nawet czuła się lepiej. Nie, to pewne. Dzięki niemu czuła się lepiej - Czy już nie?

- Powiedziałem przecież, nie? - rzucił z wyraźnie udawanym oburzeniem. - Rogaty już nie wróci z tej wyprawy, więc mój udział prawie pokryje dług. Będę co prawda musiał jeszcze oddać ci trochę kasy z kolejnej roboty żeby zwrócić wszystkie kredyty, jakie ci wiszę, ale to żaden problem, jeśli tylko dasz mi trochę więcej czasu.

- Najbardziej by ci się pewnie opłacało, gdybym to ja nie wróciła - wypaliła całkiem nie zastanawiając się nad tym co mówi. Matematycznie jednak ta opcja naprawdę była najbardziej opłacalną dla Nyrhego. Dziewczyna zdawała się nawet nie przejąć tym, że mogłaby nie wrócić. Emocjonalnie faktycznie musiała być wyrzuta.

- Nawet tak nie żartuj - odpowiedział poważnym tonem. Wolną ręką sięgnął do jej policzka i musnął go delikatnie opuszkami palców. Milczał przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Potem położył rękę na własnej piersi i już weselszym głosem dodał: - Właściwie wolałbym żeby już nikt nie odpadł z naszej wesołej kompanii.

Tym razem Neri szczerze się zaśmiała, marszcząc przy tym nos. Było to krótkie, acz szczere rozbawienie. Przypomniały jej się wspólnie spędzone chwile. Zawsze sprawiał, że się uśmiechała. W sumie odkąd zniknął, robiła to rzadziej. Stała się markotna i osowiała, nie przez cały czas, ale to co się stało poniekąd stłumiło jej wewnętrzną radość.

Jej oczy wciąż patrzyły na niego z miłością. Była zahipnotyzowania tym, że go widzi inaczej niż przez pryzmat złości. W końcu bardziej niż jego, tak naprawdę nienawidziła siebie. Miała poczucie winy, że ją zostawił. Dlatego teraz nie chciała mówić, że go kocha. Nie chciała, aby znowu uciekł. Musiała spróbować go zatrzymać, albo się zdystansować i nie ufać. Postanowiła, że decyzje podejmie później. Uniosła głowę aby zbliżyć do niego twarz i musnąć wargami jego usta. Był to na tyle krótki całus, że powtórzyła go dodając do pocałunku jeszcze parę sekund. Wciąż jednak bił od niej smutek.

Nyrhe odwzajemnił drugi pocałunek. Nie spodziewał się żadnego z nich, ale gdy znów poczuł smak tych idealnych ust, zniknęły wszelkie troski. Jego myśli zagłuszyła pulsująca krew. Serce zabiło szybciej. Nawet pochylił się ku niej, byle tylko przedłużyć słodką chwilę, ale Neri bezlitośnie oderwała się od niego. Spojrzał jej w oczy i chyba zobaczył w nich coś niepokojącego.

- Wszystko w porządku? - spytał.

Dziewczyna kiwnęła głowa i wzruszyła ramieniem w tym samym momencie. Położyła się z powrotem przytulając do niego. Nie była w nastroju i czuła się słabo.

- Nie wiem - mruknęła w końcu. - Jestem po prostu zmęczona - przyznała szczerze i znowu schowała się w jego objęciach. Była zmieszana tym wszystkim. Rozkojarzona własnymi myślami, pytaniami i tym, że nie wiedziała jak się zachować, co o tym wszystkim sądzić i czy w ogóle powinna znowu mu się poddawać. Coś w jej środku ciągnęło do niego. - Bardzo za tobą tęskniłam - dodała po dłuższej chwili i przytuliła się najmocniej jak potrafiła. Nie umiała mu się oprzeć.

Nyrhe poczuł w środku przyjemne ciepło, słysząc słowa Twi’lekanki. Objął ją drugim ramieniem i przycisnął jej ciało do swojego. Znów czuł się jak wtedy w hotelu. A może nawet lepiej?

- Wiem - powiedział, składając pocałunek na czubku jej głowy. - Ja za tobą też.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 24-02-2020 o 16:08.
Nami jest offline