Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2020, 18:26   #20
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację

Lekki chłód obudził ją ze snu. Nie pamiętała kiedy zasnęła, ale doskonale wiedziała, kto był obok niej. Teraz jednak miejsce obok było puste. Uniosła się lekko z pryczy, zrzucając z siebie koc, którym była przykryta. Nie przypominała sobie, aby nakrywała się czymkolwiek, więc pewnie zrobił to Nyrhe. Opuściła nogi na podłogę i dostrzegła obok swoje buty. Na jej smutnej buzi zakwitł lekki uśmiech. Chyba naprawdę starał się o nią dbać.
Dziewczyna zakładając buty zastanawiała się, jak bardzo ich relacja się zmieniła przez te dwa lata. Być może on był troskliwy z poczucia winy, a nie dlatego, że coś do niej czuł? Zrozumiała, że nigdy jej nie okłamał, bo wyczułaby to. Dotarło to w końcu do niej, kiedy kilka razy podczas podróży wyczuła, że łże. To oznaczało, że wcale nie był mistrzem oszustwa.

Neri wstała i przetarła dłonią oczy. Rozejrzała się wokół i dostrzegła, że lestria też się położyła jakiś czas temu. Zachowując więc ciszę wyszła z pomieszczenia i od razu skierowała się do kokpitu, z nadzieją, że zastanie tam Nyrhego.

Jego widok w fotelu pierwszego pilota naprawdę ją ucieszył. Podeszła zgrabnie z uśmiechem i niespodziewanie ucałowała go w policzek, nachylając się nad nim.

- Cześć przystojniaku - mruknęła lekko ochrypłym głosem, patrząc na niego z radością w oczach.

- Hej, piękna - uśmiechnął się do niej. Widok uśmiechniętej Neri był dla niego naprawdę wspaniały. Odkąd się ponownie spotkali widział ją tylko wściekłą lub bliską płaczu, w najlepszym razie opanowaną, ale chłodną. Teraz znów była tą dziewczyną sprzed dwóch lat, która stała się tak droga jego sercu. - Wyspałaś się? - spytał.

W odpowiedzi pokręciła przecząco głową. Stan, w jakim kładła się spać, wykluczał możliwość wstania wypoczętym. Oczy piekły od płaczu, czuła ból szczęki, która wiecznie zaciśnięta była ze złości oraz napięte mięśnie. Nie chciała jednak, aby i za ten stan się obwiniał. Usiadła na jego kolanach zarzucając ręce na barki mężczyzny.

- Ale jest o wiele lepiej - posłała mu uśmiech wciąż nie odrywając spojrzenia od jego twarzy.

- To widać - objął ją rękoma w pasie. - Znów uśmiechasz się jak dawniej - nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. - Czemu zawdzięczam tą jakże miłą wizytę? - spytał lekko żartobliwym tonem.

- Po prostu chciałam cię zobaczyć - przyznała cicho spuszczając wzrok. Zamilkła na chwilę zmartwiona, zapewne jak zawsze własnymi myślami.

Prawa ręka powędrował do jej podbrudka i delikatnie uniosła jej głowę w górę, poniekąd zmuszając dziewczynę by ponownie na niego spojrzała.

- To czemu nie patrzysz? - spytał szczerząc zęby. Jego dłoń gładziła jej policzek.

Uśmiechnęła się niepewnie, kiedy znowu zetknęła się z jego spojrzeniem. Zamknęła oczy zaciskając mocno powieki i nieudolnie powstrzymywała poszerzający się uśmiech.

- Boję się, że zobaczę coś, czego bym nie chciała - odpowiedziała ze swoją szczerością. Chwilę jeszcze trwała w bezruchu, podglądając ukradkiem jednym okiem. Czuła lęk przed rozwianiem niepewności. Był tak ogromny, że słowa nie chciały wyjść z jej gardła.

Nyrhe podniósł się lekko i wyciągnął szyję. Po małym wysiłku jego czoło oparło się na czole Twi’lekanki.

- Co takiego? - spytał zaintrygowany.

Dziewczyna wzięła mały wdech. Zatrzymała się na chwilę nie oddychając wcale, dusząc w sobie wszystko. Jej serce wyraźnie przyspieszyło. Myśli plątały się po głowie, tworząc chaotyczny kłębek i potykając się o siebie nawzajem. Nie wiedziała jak ułożyć słowa. Była bardzo niepewna, a jego spokój i pewność siebie sprawiały, że była również coraz bardziej przekonana do swojej racji. Której mieć nie chciała.

- Nyrhe, ja… - wypuściła wolno powietrze i niechętnie otworzyła oczy. - ...nie chcę, żebyś się do mnie zmuszał. Wybaczam ci wszystko złe, co mi zrobiłeś. Nie musisz już czuć się winny, ani starać się, żeby było mi miło. Między nami może być normalnie, jeśli chcesz… Inaczej niż kiedy cię kochałam, ale normalnie. Nie chcę, żebyś się zmuszał do uczuć - jej głos był cichy i niezwykle poważny. Może nawet lekko przygnębiony. A mimo to starała się uśmiechać, zupełnie jakby to on potrzebował jej wsparcia, a nie na odwrót.

Mężczyzna odchylił się do tyłu by móc spojrzeć na twarz dziewczyny. Analizował na spokojnie jej słowa, które w pierwszej chwili były dla niego niejasne. Krok po kroku odkrywał jednak tkwiące w nich sekrety, choć nie wszystkie. Nie wiedział na przykład jaki był cel tego wyznania. Czy Neri naprawdę uważała, że on tak naprawdę niczego do niej nie czuje i że wyznał jej miłość z litości? On miałby się litować nad nią? Ktoś taki jak on, śmieć z ulicy, złodziej i oszust, nad nią, kobietą tak wspaniałą, że zapierało dech w piersiach? W głowie się to nie mieściło. A może to ona niczego już do niego nie czuje, za co przecież nie mógłby jej winić i tylko szuka pretekstu by to wszystko zakończyć?

Szybko uznał, że rozumem nie rozwiąże tego dylematu. Jeśli były to dwie jedyne możliwości, łatwo mógł przekonać się, która była tą prawdziwą. Jego dłoń, wciąż spoczywająca na jej policzku, powędrował teraz na kark. Nyrhe przysunął do siebie Neri szybko, niemal brutalnie i wpił wargi w jej usta.

Twi’lekanka liczyła na jakieś słowa. Jakiekolwiek. Zaczynała pomału wewnętrznie godzić się z myślą, że nic z tego nie będzie. Nyrhe pewnie odetchnie z ulgą, otrze pot z czoła i trochę odpuści. Pewnie wciąż będzie dla niej dobry, z nadzieją na namiętne chwile, ale może nic poza tym. Z tego też powodu ciężko było jej zrozumieć odpowiedź w postaci pocałunku. Był przyjemny, niespodziewany i jakby spełniał jej ukryte pragnienia. Z rozkoszą odwzajemniła go, nie tylko pozwalając mężczyźnie na kontynuowanie, ale i samej pogłębiając pocałunek. Z jej gardła wydobył się krótki, słodki pomruk.

Serce zabiło szybciej, ręce jeszcze mocniej przycisnęły jej ciało do jego, a oni trwali w zwarciu przez dłuższą chwilę. Nyrhe rozkoszował się słodką chwilą, ale w końcu zmusił się do jej przerwania, obiecując sobie jednak kolejne, w możliwie nieodległej przyszłości. Oddychając głęboko oparł ponownie czoło o jej czoło i nie otwierając oczu powiedział:

- Kocham cię, głuptasie. Nie z poczucia winy, nie dlatego, że jestem twoim dłużnikiem, nawet nie dlatego, że jesteś najpiękniejszą Twi’lekanką jaką w życiu widziałem, choć to ostatnie niewątpliwie jest sporym atutem. Kocham cię, bo… Chyba zawsze kochałem. Wtedy, przez te dwa lata i teraz też. Rozumiesz?

Dziewczyna poczuła jak łzy zaczynają kręcić się w jej oczach. Było to dla niej bardzo ważne. Liczyła na takie słowa, oczekiwała ich i miała nadzieję. Teraz, kiedy docierały do niej, owiane jego tonem głosu, czuła się szczęśliwa. Wzruszyło ją to. Była strasznie rozmiękła w środku, nie zdążyła odespać swoich emocji, te wciąż robiły z nią co chciały.

Nie zapanowała nad sobą i pozwoliła, aby łza spłynęła jej po policzku. Uczucia zdusiły ją w gardle i sercu na tyle mocno, że przez chwilę nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Zachciało jej się znowu płakać. To wszystko było takie realne.

Nie słysząc odpowiedzi, Nyrhe odchylił się do tyłu i spojrzał na twarz dziewczyny. Widząc łzę, która spłynęła jej po policzku, zaniepokoił się, że źle obstawił i problemem była druga możliwość.

- Słuchaj - zaczął niepewnie. - Jeśli nie czujesz tego samego, to w porządku. Ja… - głos na chwilę zamarł mu w gardle. - Nie będę miał żalu - spróbował się uśmiechnąć.

Wokół jej płynących łez pojawił się szeroki uśmiech. W tym momencie wyglądał jak tęcza po deszczu. Pokiwała pospiesznie głową i chwyciła go delikatnymi dłońmi za policzki.

- Zawsze wierzyłam, że nie zostawiłeś mnie dlatego, że chciałeś. Tylko coś cię do tego zmusiło - wydusiła przełykając głośno ślinę i próbując wziąć spokojne wdechy, co jej ani trochę nie wychodziło. Była rozemocjonowana, jak maszyna po gwałtownym zwarciu systemu. - Nic się nie zmieniło we mnie. Kocham cię tak bardzo... Przepraszam, że byłam podła - dziewczyna objęła go mocno przytulając policzek do jego szyi.

On zaś odwzajemnił uścisk. Tulił ją jak gdyby obawiał się żeby mu nie uciekła, choć wiedział, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Prawą ręką zaczął gładzić po głowie, tak jak jeszcze niedawno robił to, gdy próbował ją pocieszyć. Radość jaką odczuwał była tak wielka, że przysłaniała mu wszystko inne.

- Nie masz za co przepraszać - powiedział jej wprost do ucha. - Zasłużyłem.

- Może troszkę - zaśmiała się lekko i odsunęła. Przeczesała czule włosy w okolicy skroni ukochanego. Wstała z jego kolan i ucałowała krótko w usta, a potem usiadła na fotelu drugiego pilota. - Ale chyba nie aż tak bardzo - dodała wciąż nie mogąc oderwać od niego spojrzenia. Pociągnęła nosem i przetarła dłonią mokre policzki. Pomału się uspokajała.
- Nie nudzi ci się tutaj samemu?

- Ejbi dotrzymuje mi towarzystwa - Nyrhe wskazał unoszącego się pod sufitem droida, który zapiszczał radośnie. - Straszny z niego gaduła, nie mam pojęcia od kogo się tego nauczył - puścił do dziewczyny oko.

- To dobrze, że go rozumiesz - skwitowała z uśmiechem na ustach, przenosząc spojrzenie na droida, któremu pomachała - Cześć, Ejbi. Długo Nyrhe był smutny? - zapytała zupełnie tak, jak gdyby miała zrozumieć odpowiedź. Nakierowanie myśli na inny tor sprawiało jednak, że jej emocje się wyciszały. Jak zawsze, gdy zaczynała zajmować się czymś innym, niż ciągłym zadręczaniem się przeszłością i przyszłością. Nawet gdybanie doprowadzić ją mogło do szaleństwa.

Droid zapiszczał, a potem wydał długi, niski gwizd, jak gdyby jęk smutku.

- Nie licz, że ci to przetłumaczę - Nyrhe wyszczerzył zęby.

Nerin’hashee zaśmiała się krótko i obróciła w fotelu, siadając przodem do pulpitu.

- Tego też wciąż nie chcesz mi przetłumaczyć? Bo za trudne - dopytała gestem rąk obejmując całą maszynownie pilota, po czym zerknęła na Nyrhego przez ramię. - Przecież wiem, że nie jesteś głupi i byś potrafił! - zachęciła go słodko.

- Może mógłbym cię nauczyć jakichś podstaw, ale żeby to opanować potrzeba miesięcy - ostrzegł Nyrhe. - Oczywiście jeśli będziemy mieli tyle czasu, to mogę doprowadzić cię nawet do mistrzostwa - znów puścił jej oko.

- Doprowadzasz mnie do wielu rzeczy, więc i to na pewno wyszłoby ci bezbłędnie - przechyliła głowę lekko na bok, badawczo mu się przyglądając - O ile mamy na to czas teraz, bo faktycznie, to ja nawet nie mam pojęcia gdzie dokładnie jesteśmy. Kiedy następny przystanek?

- Mamy trochę czasu - odparł Nyrhe, nawet nie patrząc na chronometr. - Chodź - wyciągnął rękę i złapał Neri za dłoń. - Parę podstaw zdążę ci przekazać.

- Ale wciąż rozmawiamy o pilotażu, prawda? - upewniła się, ale chwyciła go za dłoń nie czekając na odpowiedź. Nawet gdyby mówił o czymś innym, to chyba nie potrafiłaby mu się oprzeć i tak. - Faktycznie opłaca się być miłą - rzuciła półżartem stając naprzeciwko swojego Łowcy. - Nagle wszystko chcesz mi pokazać! - zmrużyła oczy w uśmiechu.

Nyrhe nie odpowiedział na pytanie zawierające podtekst. Gdy podeszła do niego, złapał ją za biodra, obrócił tyłem i posadził sobie na kolanach niczym małe dziecko, któremu tatuś chce pokazać jak się prowadzi statek kosmiczny. Wyglądając zza jej ramienia wskazywał kolejne elementy pulpitu, opisując je przy okazji.

- Tą część zostawimy sobie na inną okazję. Służy do ustalania współrzędnych do skoku. Do samego latania nie jest niezbędna. To jest ster, ale pewnie tyle wykombinowałaś sama. Tutaj przełączniki do kontrolowania mocy silników. Tutaj kontrolki stanu technicznego. Tutaj kontrola wysokości i kąta nachylenia, przydatne tylko w polu grawitacyjnym. Dalej masz…

Neri słuchała uważnie i zaczynała rozumieć, dlaczego wcześniej jej Reginie tłumaczył. Okazało się, że przydatnych rzeczy jest znacznie więcej, niż początkowo jej się wydawało. Myślała, że większość z tych wajch i przycisków to jakieś bajery, bez których można się obejść. Kilka guziczków i przekładek powinno wystarczyć, ale jednak wcale tak nie było. Twi’lekanka bez notowania nie była w stanie zapamiętać nawet połowy informacji. Co gorsza, z powodu siedzenia Nyrhemu na kolanach, czuła się kompletnie zdekoncentrowana, myśląc co moment o jego przyrodzeniu czy też ciepłym oddechu muskajacym obnażone części skory. Podniecał ją nie tylko swoją bliskością, ale i wiedzą na temat pilotażu. Po dłuższej chwili dziewczyna zrozumiała, że od co najmniej minuty myśli o tym, jak Nyrhe bierze ją od tyłu na prezentowanym pulpicie, a nie o tym, do czego służy dany guzik.

- Miałeś rację. Trudniejsze niż myślałam - przyznała w końcu. Położyła rękę na jego dłoni, którą trzymał na jej brzuchu i pogładziła ją czule. - Dasz sobie radę bez drugiego pilota? - Neri wyraźnie przejęła się gdy zrozumiała, że nie będzie w stanie zastąpić drugiego pilota.

- Będę musiał - pocałował ją w policzek. - Ale nie martw się, z czasem i tak cię tego nauczę - oparł brodę na jej ramieniu. - Będziesz mogła podróżować po całej galaktyce, gdzie tylko zechcesz. Będzie… - przerwał na chwilę. - Będzie tak, jak być powinno.

Dziewczyna zamknęła oczy wyobrażając sobie wspomniane podróże. Dotychczas tylko Xerxes zabrał ją z dala od Coruscant. Czuła się wtedy choć trochę wolna, potrzebna i zrozumiana. Zeltronianin zawsze ją chwalił i pokazywał, że jest najważniejsza. Nie rozumiała czemu tak bardzo się o nią troszczył. Zrozumiała to dopiero teraz, kiedy dla miłości swojego życia gotowa by była na wszystko. Tak jak wtedy Xerxes zrobiłby wszystko dla niej.

- Boję się twoich obietnic, Nyrhe. Ale chciałabym, żeby było jak najlepiej. Proszę cię tylko, żebyś nigdy niczego przede mną nie ukrywał. Gdybyś wtedy w hotelu powiedział mi o swoim długu, oddałabym ci wszystko, a nawet się zapożyczyła.

Serce mężczyzny stanęło, gdy usłyszał te słowa. Myślał wtedy o tym, rozważał to jako jedną z możliwości, chciał by to mogła być prawda, a jednak ostatecznie uznał, że to tylko życzeniowe myślenie, zaślepienie tym co czuł do Twi’lekanki. Przez następne dwa lata rozmyślając o tamtym dniu, zastanawiał się czy dobra wola Neri była czymś realnym. Bał się odpowiedzi na to pytanie, a teraz ją otrzymał. I to najgorszą z możliwych. Nie musiało dojść do tego co zrobił. Zranił ją na darmo. Czym go to czyniło?

- Zrobiłabym dla ciebie wszystko - Neri kontynuowała. - Zniszczyły nas sekrety. Nie pozwól by to się powtórzyło - mruknęła cicho i obróciła się choć trochę, aby móc ucałować go w usta.

Nawet krótki pocałunek Neri potrafił Nyrhemu sprawić wiele przyjemności, ale teraz podczas niego był jakby nieobecny. Myślami wrócił do tamtego hotelowego pokoju, do momentu gdy znalazł sakiewkę Twi’lekanki, gdy dodał dwa do dwóch i uknuł swój zdradziecki plan. Jeśli przez dwa lata żałował tego co zrobił, to teraz ten żal spotęgował się kilkukrotnie.

- Nie - wyszeptał, nie mogąc spojrzeć na dziewczynę. - To ja nas zniszczyłem. Moja głupota, zachłanność, egoizm… - spoglądał przez iluminator w głębię kosmosu, ale na tym samym iluminatorze zobaczył ich odbicie. On, wciąż opierając głowę o jej ramię, obejmuje ją w pasie, a ona siedzi na jego kolanach i wyraźnie wydaje się zadowolona, być może nawet szczęśliwa. - Ale nigdy więcej, przyrzekam - objął ją mocniej. Poczuła nagły spokój i ukojenie. Nyrhe był teraz dla niej jak brakujący element układanki. Emocje Nerin’hashee osiągnęły stan harmonii. Wszystko co czuła zaczęło się równoważyć, finalnie dając jej coś, co bardzo rzadko udawało jej się osiągnąć, a bez drugiej osoby było to wręcz niemożliwe; opanowanie. Nawet jeśli kiedykolwiek wcześniej wydawała się taka być, to była tylko ułuda. Zwykła gra, w której walczyła o to, by nie uznać ją za wariatkę. Vicall był jej przystania, ostoja, naczyniem i wszystkim tym, co zbierało jej emocjonalny bałagan w jedno miejsce, mając nad nim pieczę i moc, do pokonania siły huraganu. Można wręcz powiedzieć, że Nyrhe Vicall był jedynym łowcą zdolnym do przezwyciężenia Armagedonu! To chyba lepsze niż „ten, co uratował życie Gniro Nelomie”, co nie?

- Może naprawdę jestem najbardziej naiwną Twi’lekanką w całej galaktyce, ale wierzę ci, Nyrhevi’call - ucałowała go w czoło, widząc jego zmartwione odbicie - Czuję gdzieś w środku, że to jest słuszne. Że… to nasze ka. I jeśli kiedykolwiek w życiu znowu się pogubimy, to odnajdziemy się z powrotem. Zawsze.

- Nigdy więcej nie wypuszczę cię z ramion
- na wpół zażartował Nyrhe. - Hej, znów mnie nazywasz w ten miły sposób - zauważył. Nowe brzmienie jego imienia w ustach Twi’lekanki spowodowało, że znów się uśmiechnął. - Co to jest to ka? - spytał?


- Nazywam cię tak, jak na to zasługujesz. Mój mężczyzna ma u mnie pełen szacunek - mruknęła uroczo, a jej kobiecy ton głosu zadrżał w przyjemnym pomruku. Nie wypuszczała go z uścisku, głaszcząc troskliwie po skroni. - Ka, to inaczej przeznaczenie. To coś, na co nie masz wpływu i bez względu na wszystko musi się wydarzyć. Często ma wpływ na równowagę w całej galaktyce - zaakcentowała z pełna fascynacją - W przypadku, który ja mam na myśli, ty jesteś moim ka. I zawsze nim byłeś. Zawsze miałam wrażenie, że jesteś gdzieś blisko. Śniłeś mi się tak wyraźnie, że niemal czułam twój dotyk. Jestem pewna co do tego. To musi być ka. Ty musisz nim być.

Nyrhe nie był zwolennikiem wierzenia w mityczne przeznaczenie, ale słowa Twi’lekanki przyjemnie łaskotały jego ego. “Mój mężczyzna” też brzmiało bardzo przyjemnie w jej ustach. I jej bliskość, której tak mu brakowało.

- Śniłem ci się? - zainteresował się. - A to ciekawe, musisz mi opowiedzieć. Ze szczegółami - w szerokim uśmiechu wyszczerzył chyba wszystkie swoje zęby.

- Kiedyś ci opowiem, ale nie licz na nic pikantnego!
- zaśmiała się bardzo krótko i znowu spoważniała - To było raczej… dziwne. Nawet ciężko mi to określić. - zawiesiła się dosłownie na parę sekund, aby po chwili kontynuować rozmowę zmieniając temat - Jesteś pewien, że nie zostawiłeś mnie wtedy, bo powiedziałam coś nie tak? Albo zrobiłam? Ciągle się boję, że to była moja wina...że powinnam potrafić panować nad sobą. Zawsze byłam tak głupio emocjonalna… To i tak aż dziwne, że ci się spodobałam. Chodzący wulkan, nigdy nie wiesz, kiedy oberwie ci się wybuchem - nie przestawała głaskać jego skroni.

Mężczyzna siłą obrócił dziewczynę, tak by ta usiadła bokiem do niego i jednocześnie mógł spojrzeć jej prosto w twarz. Położył jej rękę na potylicy i przyciągnął do siebie, zatykając jej usta kolejnym długim pocałunkiem i przerywając w ten sposób potok słów. Gdy uznał, że powstrzymał ją ostatecznie, oderwał się od niej i z uśmiechem powiedział:

- Jesteś głupiutka. Nie zrobiłaś nic złego, nic co by mnie do ciebie zniechęciło. To raczej ja powinienem zadawać takie pytania, gdyby nie było to oczywiste.

Neri przyglądała mu się z przymrużonymi oczami.

- A ty jesteś słodki - rzuciła cichutko i od razu powtórzyła pocałunek. Język dziewczyny wkradł się do ust Łowcy, a usta rozwarły się lekko. Sukcesywnie starała odwracać się, aby móc siedzieć nieco bardziej w stronę mężczyzny. Dłoń wplotła w jego włosy i naprężyła ciało. Czerpała przyjemność z namiętnego pocałunku, jaki sam zapoczątkowała. Z czasem stawał się on coraz bardziej zachłanny.

Nyrhe zamknął oczy i poddał się zupełnie kontroli dziewczyny, czerpiąc przyjemność z ich kontaktu. Jego zmysły szalały. Węch, dotyk, nawet smak, wszystkie wysyłały do jego mózgu coraz przyjemniejsze sygnały. Ułożył się wygodniej w fotelu i pozwolał Twi’lekance robić to na co tylko miała ochotę. Gdy w końcu odkleili się od siebie i głęboko oddychając patrzyli sobie w oczy, powiedział:

- Nie mogę się doczekać powrotu na Coruscant - uśmiech nie znikał mu z twarzy. - Wyobrażasz sobie co razem osiągniemy? Dla nas dwojga nie będzie zleceń zbyt trudnych. Będziemy najlepsi! - nachylił się do niej i znów pocałował. Nie mógł się powstrzymać przed pogłebieniem pocałunku. Tym razem to on jako pierwszy wkradł się do jej ust, aby złączyć ich języki w przyjemnym tańcu. Najchętniej nigdy by tego nie przerywał i zdawało się, że Neri również nie myślała o oderwaniu się od niego. Jej ciepłe dłonie podciągnęły koszulkę mężczyzny, aby wkraść się pod jej materiał i dotknąć nagiego torsu. Kiedy przerwali na chwilę, jej złociste oczy błyszczały od pożądania. Uśmiechnęła się do Nyrhego.

- Poza tym nie mogę się doczekać uczczenia naszego ponownego spotkania - puścił do niej oko. Jej uśmiech poszerzył się. Wciąż dłońmi błądziła po skórze jego torsu.

- Przecież możemy uczcić to w każdej chwili… - mruknęła uroczo - ...No chyba, że bagatelizuję twoją pracę pilota i jednak nie znajdziesz na to czasu. - zawiesiła na nim prowokujące spojrzenie i przygryzła lekko dolną wargę. Jej wzrok błądził między oczami a ustami Nyrhego.

- Statek pilotuje się sam, przynajmniej póki jest w nadprzestrzeni - mężczyzna oznajmił cichym głosem. - Niestety wkrótce z niej wyjdziemy. Może przy następnym skoku? - zaproponował. - Tylko czy twojej przyjaciółce, wciąż nie znam jej imienia, nie będzie to przeszkadzało? Na tym statku trudno o ustronne miejsce.

Neri całkiem niespodziewanie zabrała dłonie spod koszulki i zwinęła usta w smutną podkówkę.

- Każesz mi czekać? - spytała z teatralnym smutkiem patrząc na niego jak dziecko, któremu ktoś zabrał ulubioną zabawkę - Lestria. Może nie zobaczy. Albo ominie słysząc, że jestem zadowolona z twoich poczynań - mrugnęła do Łowcy ledwo powstrzymując uśmieszek.

- Albo zechce się przyłączyć - Nyrhe zażartował. - Wierz mi, że dla mnie czekanie nie jest nawet trochę łatwiejsze niż dla ciebie. Być może nawet trudniejsze, bo ty czekasz na mnie, co z oczywistych względów jest ogromną pokusą, ale moja jest jeszcze większa, bo jesteś nią ty - znów mrugnął jednym okiem.

Neri zmrużyła podejrzliwie oczy, analizując jego słowa. Jak zwykle próbował być słodki i jak zawsze mu się to udawało. No i niby jak ona mogła mieć siły, aby czekać tak długo?

- A nie sądzisz, że to nierozsądne i lekkomyślne z naszej strony, abyśmy się tutaj pieprzyli? - zapytała ściszając głos i zerknęła przez ramię mężczyzny, czy przypadkiem Nautolanka nie stoi gdzieś niedaleko. - Chyba musiałoby się nam spieszyć z tym… Choć wiesz, możemy powtarzać często, a krócej… od razu mógłbyś... - Twi’lekanka nachyliła się nad mężczyzną i przejechała językiem po płatku jego ucha, po czym szepnęła - … we mnie wejść.

Nyrhe poczuł przyjemne mrowienie wzdłuż całego ciała. Faktycznie mógłby w nią wejść od razu, jego ciało było już na to gotowe, co z pewnością nie umknęło uwadze dziewczyny. A jednak zebrał w sobie resztki silnej woli i powiedział:

- Troszeczkę nierozsądne i lekkomyślne, z pewnością - otarł się o jej policzek. Czując ciepło jej ciała i gładkość jej skóry zwątpił w swoje kolejne słowa: - Jeśli nie będzie mnie tu przy wyjściu z nadprzestrzeni może nas rozpylić na atomy. Przyznaję, przyjemny sposób opuszczenia tego świata, ale chciałbym się tobą nacieszyć trochę dłużej niż parę minut.

- Więc po powrocie na Coruscant musimy załatwić mi jakąś naukę pilotażu - odpowiedziała niezbyt rozsądnie. Dopiero po tych słowach zastanowiła się i zaśmiała krótko - A jednak nie, to nie pomoże w tym przypadku - odchyliła się do tyłu, przytrzymując dłońmi jego barków. Chciała po prostu na niego spojrzeć. - Czuję się jakbym cię torturowała. Może od początku powinnam w ten sposób cię gnębić? - zawiesiła na nim pożądliwe spojrzenie.

- To masz sporo zaległości do nadrobienia - odpowiedział jej takim samym spojrzeniem, choć jego oczy patrzyły nie tylko na jej twarz, której poświęcały najwięcej uwagi, ale błądziły po całym ciele. - Ostrzegam jednak, że w końcu się złamię, a wtedy możesz nie zobaczyć nawet skrawka swojego ubrania przez co najmniej tydzień.

- Grozisz czy obiecujesz? - dopytała z lekkim rozbawieniem, starając się ochłonąć. Nie szło jej to zbyt dobrze, ale nie byli teraz w podróży celem turystycznym, tylko wykonywali zlecenie. Odruchowo zastanowiła się, co by pomyślał sobie jej ojczym; wszak od zawsze starała się, żeby go nie zawieść. Był dla niej bardzo ważny. Teraz jednak najważniejszy był Nyrhe, od którego nie mogła się oderwać.

- Zależy jak bardzo lubisz leżeć w łóżku - mężczyzna puścił oko. - Z tego co pamiętam raczej nie masz nic przeciw temu.

- W łóżku?
- brew Neri drgnęła lekko - Mało atrakcji planujesz mi zapewnić… Czuję zawód. - mruknęła z udawanym grymasem niezadowolenia.

- Dbam o twoje wygody, a atrakcją jestem sam w sobie i ośmielam się stwierdzić, że lepszej ci nie trzeba - wciąż przebiegał wzrokiem po jej ciele. - A ty gdzie wolałabyś spędzić cały tydzień?

Neri zamyśliła się całkiem na poważnie.

- Może na Naboo? Słyszałam, że jest naprawdę ładne - pogładziła mężczyznę po szorstkim zaroście. Tęskniła za tym. Jak i jego włosami. - Alderaan mi się już znudził, choć też nie było najgorzej.

- Nie byłem ani na Naboo, ani na Alderaanie, ale podobno obie planety tak bardzo się od siebie nie różnią.

Dziewczyna zamyśliła się ponownie zerkając w bok.

- Więc mamy w czym wybierać… A póki co proponuję prysznic i dolny pokład, techniczny. - z powrotem na niego spojrzała - Co o tym myślisz? - uśmiechnęła się.

Nyrhe nie potrafił powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu i wyobrażeń tego o czym mówiła Twi’lekanka.

- Z największą rozkoszą, ale najpierw muszę wyprowadzić statek z nadprzestrzeni - przypomniał. Był wściekły na samego siebie i cały wszechświat, że akurat teraz zabrakło drugiego pilota.

- Podniecasz mnie jeszcze bardziej, kiedy jesteś taki odpowiedzialny i bystry - skomentowała z uśmiechem na ustach, zachwycając się nad Łowcą - I asertywny. Nie dałeś się skusić… Działasz na mnie… Chyba muszę wstać - jak powiedziała, tak zrobiła, niechętnie podnosząc się z jego kolan. Przeszła się kawałek okrążając fotel drugiego pilota, aż w końcu stanęła na wprost pulpitu. Uniosła dłoń do ust i paluszkami skubnęła dolną wargę, a potem wskazała na zielony przycisk - Kontrolowanie mocy silnika? - zapytała niepewnie.

- Eee… Tak, trafiłaś - powiedział. Nie miał serca jej powiedzieć, że wskazuje na włącznik holoprojektora. - A co do tego podniecania to lepiej korzystaj, nie wiadomo na jak długo mi to zostanie.

Nerin’hashee ucieszyła się. Podskoczyła z radości i klasnęła w dłonie. Z ekscytacji błyskawicznie powróciła na kolana ukochanego.

- O rany zapamiętałam! Ale się szybko nauczę, może jeszcze przy powrocie na Coruscant będę mogła być twoim drugim pilotem?! - objęła go za szyję, wciąż jednak trzymając się na odległość wyciągniętych rąk. - Nie gadaj bzdur, zawsze mnie podniecałeś. Pamiętasz nasze pierwsze zlecenie? Nawet gdy się na ciebie złościłam, to czułam, że jest w tobie coś… Pociągającego. Byłeś bardziej doświadczony niż ja, więcej wiedziałeś i rozumiałeś… Wciąż mnie to kręci! I te włosy… - przeczesała czarne pukle na jego głowie, zachwycając się wszystkim. Cały Nyrhe był najcudowniejszy.

- Włosy? - Nyrhe nie zrozumiał. Dopiero po chwili domyślił się o co mogło chodzić. Twi’lekanie nie mieli włosów, dla niej mógł to być intrygujący element, choć dla niego samego nie było w nich nic nadzwyczajnego. Tak samo było z jej cudownymi, złotymi tęczówkami, które były niespotykane u ludzi, a jego tak fascynowały. - Jasne - uśmiechnął się. - No to już wiem co cię jara najbardziej. Będę zazdrosny o każdego faceta z włosami, z którym będziesz rozmawiała - mrugnął okiem.

Dziewczyna pacnęła go w ramię wolną ręką.

- Nie bądź głupi! - skarciła go z uśmiechem - Wymieniłam tyle twoich zalet począwszy od odpowiedzialności, doświadczenia, bystrości, a skończywszy na fantastycznym seksie, a ty tylko włosy zapamiętałeś - Neri zdawała sobie sprawę, że o seksie jeszcze nie wspominała, ale miała ochotę na dopieszczenie ego Vicalla. Chciała mu sprawić przyjemność, a przy tym nie musieć kłamać. Nie wstydziła się swoich myśli.

- W takim razie będę zazdrosny o każdego faceta, z którym będziesz uprawiała fantastyczny seks - zaśmiał się z własnego żartu.

- W takim razie będziesz musiał być zazdrosny sam o siebie - skwitowała wciąż głaszcząc go po włosach.

- W takim razie, gdy wyjdziesz, stłukę się na kwaśnego meilooruna.

- No dobra, ale przestań być głupkiem, to mnie wcale nie podnieca - zaśmiała się i ucałowała go czule w usta. Musiała przyznać, że sama rozmowa z Vicallem była przyjemna, a sprowadzenie myśli na inne tory nieco ją uspokoiły i ostudziły. Tak po prawdzie, to najchętniej wróciłaby już na Coruscant i zaszyła się z Łowcą w jakimś przyjemnym miejscu, jadąc na oparach własnej wypłaty z poprzedniego zlecenia. - Mam nadzieję, że gdy już wrócimy, to mój ojczym cię nie ustrzeli. Mamy całkiem dobrych snajperów w organizacji. Będę musiała cię ochraniać własnym ciałem, póki się nie wyjaśni, że jednak nie jesteś przestępcą. - to zdanie powiedziała już z mniejszym rozbawieniem.

- Naskarżyłaś na mnie ojcu? - żart spuentował krótkim pocałunkiem. - Może w takim razie powinienem zmienić imię? - chwilę myślał nad nowym nazwiskiem. - Co powiesz na Gorin Rast? - spytał.

- Fuj! - skrzywiła się na dźwięk nowego imienia - Nyrhevi’icall brzmi jakbyś był stworzony dla mnie - wypieła dumnie pierś. Wolała przemilczeć kwestię “skarżenia się”. Była pewna, że Nyrhe posmutnieje gdy się dowie, ile miesięcy zajęło jej dojście do siebie po tym, jak uciekł. Jak wiele łez wypłakała i że nie potrafiła ukrywać swojej rozpaczy. Czuła się wtedy, jakby Vicall wyrwał jej serce. Dlatego ojczym, miał ochotę wyrwać je jemu w rewanżu. - Może mu już przeszło - powiedziała bez żadnego przekonania. Może i by mu “przeszło”, gdyby nie to, że przed wylotem Neri znowu się popłakała. To zdecydowanie przypomniało mu o typie, który skrzywdził mu córkę.

- Nie martw się - pogładził ją dłonią po policzku. - Gdy wrócimy, spotkam się z nim i pogadam. Jak facet z facetem. Da nam swoje błogosławieństwo, zrobimy parę robótek, kupimy jakiś statek, nauczę cię latać i polecimy na Naboo, Alderrana, czy gdziekolwiek zechcesz.

Twi’lekanka uśmiechnęła się w odpowiedzi. Kochała w nim ten optymizm. Zawsze potrafił wszystko obrócić w taki sposób, żeby wyszło dobrze. I zwykle mu się to udawało.

- Nie wiem czy to dobry pomysł… Może dla bezpieczeństwa lepiej połączyć holorozmowę? - zaproponowała ze śmiechem na ustach - W najgorszym wypadku wyżyje się na twoim hologramie, a nie twarzy.

- Nie, muszę to zrobić jak należy. Twój ojciec musi zrozumieć, że nie ma do czynienia z jakimś poodoo dla banth tylko prawdziwym mężczyzną, z którego słowem musi się liczyć. W najgorszym razie poszarpiemy się. Obiecuję, że nie zrobię twojemu staruszkowi zbyt wielkiej krzywdy - mrugnął do niej.

- Bardziej się obawiam, że on coś zrobi, a podoba mi się ta twoja buźka i chciałabym, aby była nietknięta - wytarmosiła lewego policzka mężczyzny i brutalnie przywarła ustami do jego warg, kradnąc mocny pocałunek - Róbmy skok w nadprzestrzeń a potem pod prysznic, bo znowu mnie podniecasz - zerknęła złocistymi oczami badawczo przyglądając się szarym tęczówkom ukochanego.

- No to możesz iść się powoli szykować - oznajmił Nyrhe, spoglądając na chronometr. - Jeszcze minuta do wyjścia z nadprzestrzeni.

- A to uważasz, że nie jestem gotowa?
- uniosła brew nie odrywając spojrzenia.

- Chcesz iść pod prysznic w ubraniu? - ręka Nyrhego powędrowała do dźwigni hipernapędu.

Neri wzruszyła ramionami.

- Sądziłam, że lubisz mnie rozbierać. Nie tylko wzrokiem.

- To się dodatkowo ubierz - pocałował ją w policzek. Od wyjścia dzieliły ich już sekundy. Dlatego Neri grzecznie opuściła wygodne kolana mężczyzny. Nie chciała mu już dłużej zajmować czasu, ani go rozpraszać. Został teraz całkiem sam w dość ważnej roli i Neri była świadoma, że ani ona, ani Nautolanka, nie będą w stanie go zastąpić. Chwilowa mądrość jednak nie zmieniła faktu, jak bardzo dziewczyna miała teraz ochotę na Łowcę. Nie zamierzała rezygnować z okazji, nawet, jeśli miałoby to być naprawdę głupie… Posunięcie.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline