Kobieta, patrząc po jej kasztanowych oczach, powoli się uspokajała. Pogodna duchem i chęcią niesienia pomocy, Snow działała kojąco. Mężczyzna już porządnie stał i to on się pierwszy obejrzał. Dzieciaki się za nim ukryły.
-Jestem Alden, a to moja żona Rita. Dziękuje, ale sam poradzę sobie z obrażeniami- Alden uśmiechnął się mimo bólu.
-Zapraszamy na herbatę, tylko tyle możemy zrobić, bo pomóc mógłby tylko jakiś blaster lub łaska zapomnianych Bogów.- odrzekła Rita, zapraszając posturą do środka małej willi.
Snow kiwnęła głową i przekroczyła wysunięty ganek. Po chwili znaleźli się w przyjemnym obszernym przedpokoju z wysokimi sufitami na których zwisały ułożone w fantazyjne wzory światła. Alen zaprosił Stormchaser do salonu, a dzieci z Ritą skierowały się do kuchni po prawej. Mężczyzna wyjął chusteczkę przykładając ją do nosa, był to jedyny pomysł na jaki wpadł by sobie pomóc. Jedi usadowiła się na przepastnym fotelu z naramiennikami obitym w białą skórę. Musiała przyznać- w życiu nie siedziała na czymś tak cudownie wygodnym.
-To Medru i dwójka jego zbirów. Pożyczyliśmy pieniądze na, cóż rozrzutną wyprawę do Taris City na naszą piątą rocznice. Zwykła głupota. Medru jak i reszta Teplin o mnie słyszała, każdy zna się w tej dziurze. Zaoferował pomoc. był uprzejmy i cały ten syf.- Alden westchnął.- Gdybym tylko zebrał Galena, mojego brata. To czarna owca rodziny, ale wozi się z gangami śmigaczy po całej północnej planecie. Podobno jest w pobliżu Teplin.
Krew z nosa Ojca rodziny powoli przestawała lecieć. Wstał i nalał sobie bursztynowego brandy z kafarki. Wypił zawartość szklaneczki szybko na zbite ciało.
-Galen raczej nie chcę mnie widzieć. Moja rodzina praktycznie go wyklęła. On nazywa to “Wolnością i smakowaniem życia”. Ale… cóż raczej nie zwerbuje go do pobicia Medru. W mieście oprócz tej dwójki ma łącznie z pięciu ludzi. Przesiaduje nad brzegiem, mieści tam się kantyna “Nad Jeziorem". To głównie przesiadówka typów spod ciemnej gwiazdy. Mocy zlituj się nad mną.- powiedział Alden posępnie.
Rita w tym czasie przyszła z dwoma porcelanowymi filiżankami herbaty. Pachniała żywo i wydawała się słodka.
-Wybaczcie, muszę udać się na górę i uspokoić dzieci. To było straszne. Kochanie już lepiej?
Alden kiwnął głową, a Snow spróbowała łyka herbaty. Była naprawdę sycąca i głęboka smakiem.