Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2020, 22:42   #125
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kruk już nie odpowiedział Gveirowi. Odpoczynek się zakończył i ruszyli dalej. Karhu otarła się o najemnika, gdy ten na nią wsiadał.

- Jestem z tobą- mruknęła. Rybożer zaś był cicho ponownie niosąc na swoim grzbiecie demona.

Póki co nikt ich nie gonił. A przynajmniej tak wyglądało. Oglądając się za siebie nie dostrzegali nikogo na horyzoncie. Im dłużej jednak jechali tym większa ogarniała ich niepewność. Niebo pokryło się chmurami, a niedługo potem zaczął padać śnieg zmniejszając widoczność. Z każdą mijaną godzina opad nasilał się sprawiając, że nie było pewności czy dotrą do strażnicy na noc.

W ciągu całej drogi Esmondowi zdarzało się zsiadać z wozu i zbierać różnego rodzaju kawałki kory, igiły, kamyczki i zmrożone trawy. Dizi przyglądał się temu ze zdziwieniem, ale nie komentował. Łowca słyszał jak z jego ust spływają modlitwy. Nie były one jednak do bogów, a do pań. Zauważając spojrzenie karzeł uśmiechnął się smutno.

- Całe życie się bałem. Zawsze truchlałem w obliczu najwyższych i wszystkich ich przedstawicieli. Tyle się stało w trakcie tej podróży, że... chyba nie mam już sił się bać. Panie zawsze były w moim życiu. Odkąd się urodziłem i wychowałem na wsi, blisko natury, one zawsze się pojawiały. Wiesz, mam smykałkę do zwierząt. Zawsze mi to powtarzano “błogosławiony przez Panie”. Tego też się bałem, że zostanę nazwany heretykiem i mnie zabiją albo coś gorszego. Za stary już na to jestem.

Na tyłach Kruk odezwał się do utopca.

- Lepiej zacznij zadawać pytania, albo twój towarzysz nie da ci na to szans. Jeszcze się powstrzymuje, ale nie wydaje mi się aby długo to trwało. - Choć rycerz nie mógł się obejrzeć na demona jego ponury tyn wskazywał, że nie jest zbyt zachwycony wizją bycia zabitym. Ewentualnie, że zostanie zabite ciało, które wykorzystuje.

***

Opad śniegu nasilił się tak bardzo, że ledwo widzieli siebie nawzajem i tylko wiara w yataki i ich spokój dawały nadzieję, że się nie zgubią. Mimo to wokół panowała przyjemna cisza. Nie wiało, wiatr nie świszczał i tylko przyjemny szum śniegu wraz z klekotem wozu dało się słyszeć. Mogłoby to być nawet magiczne gdyby z ciemności nie wyłoniła się duża sylwetka. Jej białe pierze z czarnymi końcówkami i zlewało się niemal z padającym śniegiem. Głos jej jednak był znajomy. Marzana.

- Gveir! Daje ci czas do jutrzejszego świtu wyzwać mnie na pojedynek! Napraw swoją głowę albo zapomnij wszystko. - Świetnie było ją słychać w panującej dookoła ciszy. - I nie musicie dziękować za ten śnieg. Ci co was gonią będą mieli większy problem was śledzić.

Po tych słowach znikła a przed nimi pojawiła się strażnica.
 
Asderuki jest offline