Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2020, 21:28   #27
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No. 4.1

Only those you trust can betray you.
Terry Goodkind


Zawarły się magiczne odrzwia i głęboka cisza opatuliła wszystko. Jak okiem sięgnąć tylko świetlista biel, ciągnąca się aż po sam kres. Pomieszczenie, o ile w ogóle tego typu określenia można użyć w tym przypadku, do złudzenia przypominało konstrukt ze słynnego filmu braci, tudzież sióstr Wachowskich. Z tym, że tutaj nie było masywnych skórzanych foteli, ani starego telewizora na którym wyświetlana była rzeczywistość, ani tym bardziej Morfeusza, który oferowałby pigułkę prawdy.

Tylko nieskazitelna biel, a na niej dwie niepozorne i zagubione plamy.

Ivan i Zoja rozejrzeli się wokół z szeroko otwartymi ustami. Drago chciał nasłuchiwać, co też dzieje się w gabinecie prezesowej. Nie miał jednak ku czemu nadstawiać uszu. Wszędzie tylko panoszące się zuchwale dźwięki ciszy.

Ziarnka piasku zużyte do cna, leżały bezczynnie na dnie wiekuistej klepsydry. Wraz z nimi leżał czas. Bez życia, bez oddechu. Pogrążony w stagnacji, a może nawet niebycie.

Przerażenie uzbrojone w najbardziej ponure farby, jęło malować na twarzach zagubionej pary swe najnowsze arcydzieło.
“Zatraceni w bankowej bieli” - och, jakże pretensjonalny tytuł. Fuj!

Ile minęło minut? Może upłynęło już wiele godzin, a może nawet dni. Niepodobna stwierdzić.

Gdy spadła pierwsza kropla, żadne z nich nie spostrzegł jej nawet. Jej krótki żywot przeminął i nikt nie zauważył go nawet. Dopiero, gdy kolejne zaczęły spadać w dokładnie to samo, bezkresna biel ożyła.
Przebudził się czas, a okrutna śnieżna samotność, odeszła w niebyt.
Kałuża rosła z każdą kolejną kroplą. Powoli, lecz konsekwentnie dziwny zbiornik wodny ewoluował. Z kałuży stał się oczkiem wodnym, później stawem, aby na sam koniec objawić się w postaci jeziora.
Ivan i Zoja stanęli na jego brzegu. Przerażenie mieszało się w ich sercach z wielką ciekawością i zdumieniem. Wpatrzeni w taflę obserwowali spektakl kształtów, barw i form malujących na niej.

Czarne, bezkształtne mary podrygiwały wesoło w rytm bezdźwięcznej melodii. Ogień płonął, ciskając pod niebiosa błyszczące skry. Zapomniani bogowie westchnęli z żalu. NIe dla nich, nie dla nich rozgorzał ofiarny stos.
Czarny jaszczur spał w swej pieczarze, sycąc zmysły kantykiem na swoją cześć. NIezmierzone eony przeminęły, ale w końcu posłyszał umiłowaną pieśń.
Rozwarł paszczę przeogromną i na jej dnie leżał skulony staruszek.

Papa - szepnęła Gromowa.
Papa - powtórzył Drago.

Staruszek podniósł się z wielkim trudem. Ledwo stanął na drżących nogach, gdy żelazne łańcuchy ściągnęły go na powrót na ziemię.
Arca Vos Draconis - wymamrotał.
Tacet! - syknął Legion.

I rozwarły się magiczne odrzwia i wieczorny szum miasta wypełnił uszy i umysły Ivana i Zoji. Stali tuż obok siebie w ciasnym kantorku i wielkimi oczami wpatrywali się w stojącą przed nimi Jelinę Gruszczenko, prezes Centralnego Banku Rosji.
- Przepraszam, że to tak długo trwało. Niestety nie dało się inaczej.
Kobieta uważnie przyjrzała się swoim gościom.
- Wszystko w porządku? - zapytała szczerze zatroskanym głosem - NIe ma się czego obawiać. Udało mi się ich w końcu spławić, ale obawiam się że przed wejściem, ktoś będzie na was czekał. Oprycznina zwęszyła trop i tak łatwo nie odpuści. Jest tylko jeden sposób, żeby temu zaradzić. Musimy zejść do Otchłani.


***
W tym samym czasie w motelu Toczka, znużona czekaniem i przeglądaniem netu Tinka zasnęła.
Czy to za sprawą niewygodnego łóżka, troski, bujnej wyobraźni, czy też ostatnich przeżyć, nawiedziły ją okropne koszmary.
Dziewczyna mamrotała coś pod nosem i przewracała się z boku na bok, jakby chciała odpędzić od siebie napływającą nieustannie falę nieprzyjemnych obrazów.
W końcu przebudziła się zlana cała potem i z łopoczącym niczym spłoszony ptak, sercem.
W pokoju panował półmrok. Jedynie światła ulicznych latarni rozbijały lepki i czający się do ataku mrok.
Tinka była sama i ten fakt przeraził ją równie mocno, co ohydne senne wizje, które ciągle majaczyły jej pod powiekami.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline