Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2020, 17:57   #12
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację




Kerian stanął na brzegu rozpadliny i rozejrzał się wokoło, spoglądając też w dol. Na nic się nie zdało jego myślenie, bo mrok nocy spowił już przepaść. Chyba jedynym sposobem będzie zejście na dół. Nie bardzo sie na to zgadzał, ale nie miał już wyboru. Trzeba będzie użyć liny, by dostać się do tuneli o ile będzie można je znaleźć. Mam nadzieję, że reszta załogi podoła fizycznie tą wspinaczkę. Chyba będzie jednak trzeba zostawić ludzi, by pilnowali łazików. Miał jakiś dziwny plan w głowie, ale na razie to tylko plany. Trzeba przeczekać noc i zobaczyć co dalej. Podszedł obozowiska i usiadł przy palącym się chemicznym ogniu podgrzewającym kolacje dla obozowiczów. Mało romantyczne, a jakie skuteczne. Po rozstawieniu wart i innych zarządzających rzeczy, zwrócił się do hrabianki i doktora - Będziecie w stanie zejść z drobnym ubezpieczeniem lin?


- Tak, poradzimy sobie - odparła dziewczyna - ale co sądzisz o możliwości zbudowania nawet prowizorycznego mostu nad rozpadliną? Można by użyć tych wyschniętych drzew i lin, nie trzeba by było schodzić na dół.

Żołnierze i zwiadowcy sprawnie zakończyli rozkładać obozowisko, przy czym póki co ludzie mieli spać w łazikach. Z głębi rozpadliny wydobywały się różne dźwięki, szelesty, skrzeczenia i choć na razie nic się nie pojawiło, to ludzie byli wyraźnie podenerwowani. Dwa ogniska płonęły jasno, oświetlając krawędź rozpadliny, powoli zbliżała się północ.

Kerian odezwał się przerywając swoje zamyślenie. - Na pewno pójdzie z nami dwóch zwiadowców, jeden strażnik, technik, Bryann, Hrabina, ochroniarz i zarządca. Reszta czyli doktor Kynes, czterech strażników i zwiadowca ma pilnować obozu. Niech zacznie świtać to podejmiemy jakaś sensowna decyzje, bo ja nie jestem inżynierem i nie znam się na budowie mostów więc ktoś musi to zaplanować za mnie. Jedyne co mogę zarządzać to palcie więcej ognisk niż potrzeba, to powinno zmylić potencjalnych najeźdźców.
Zgodnie z zaleceniami Keriana, zwiadowcy porozpalali dodatkowe ogniska, rozświetlając teren przy rozpadlinie. Zarządca Gilliam wraz z Bryannem i technikiem zmontowali i rozstawili dodatkowy sprzęt pomiarowy. Po rozstawieniu wart, ekspedycja udała się na spoczynek. Noc na Pustkowiach przyszła szybko. Niebo było czyste, a nieboskłon rozświetlały punkciki odległych gwiazd oraz trzy księżyce Pandemonium: Floksa, Flaksom i największy z nich, Wieczny Płomień. Wtulony w śpiwór w szoferce łazika, Kerian zasnął, oglądając okolicę spowitą białawym blaskiem księżyców oraz światłami rozpalonych ognisk.
Sen przyszedł nagle, ale nawet w trakcie śnienia, młody Rycerz Poszukujący wiedział już, że coś było nie tak. Niemal fizycznie czuł, jak coś dotyka wnętrza jego głowy, jego umysłu, jak coś owija się wokół jego umysłu niczym jakaś ohydna, koszmarna pijawka. Nagle w jego polu widzenia pojawiły się zęby, zębata paszcza, otwierająca się i zmykająca, obmierzła, obślizgła, czekająca na ofiarę.




„Przyjdź do mnie” - Kerian wyraźnie słyszał słowa w swoim umyśle, ale to nie były jego myśli.
„Przyjdź do mnie” – młodzieniec walczył z całych sił, aby wyrwać się z niespodziewanego mentalnego uścisku.
„Przyjdź do mnie” – kątem oka zdawało mu się, że widzi jakieś ludzkie kształty zmierzające w stronę rozpadliny.
Stracił poczucie czasu, minuty rozciągały się w godziny, zdał sobie sprawę z tego że idzie, że głos który go wzywa ma nad nim pełną kontrolę, że cokolwiek spotka go na dnie rozpadliny, to jest słuszne i dobre.
Nagle coś go pochwyciło. Żelazny uścisk, niczym ogromnych stalowych kleszczy nie dał mu zrobic ani kroku dalej, choć próbował się wyrywać. Nic to nie dało. Trzymające go ręce były niewzruszone i tak twarde i silne, jak nic z czym Kerian miał dotąd do czynienia.
W jego gardło wlał się płynny ogień, który wywołał napad spazmatycznego kaszlu, ale dzięki któremu młodzieniec odzyskał zmysły. Patrzył w wymęczoną i poszarzałą twarz hrabianki, która wykonała gest ręką i uchwyt nagle zniknął. Pozbawiony podparcia Kerian niemal upadł na ziemię, w ostatniej chwili ratując godność. Tuż zanim stał Odo.
- Jak się czujesz? Odo musiał cię przytrzymać bo poszedłbyś do tej dziury, jak pozostali.
Głos dziewczyny był zachrypnięty, lekko drżący.
- To był atak psychiczny. Tam jest jakiś psychonik. - dodała, nerwowo pociągając łyk z małej piersiówki. Skrzywiła się, przełykając, odkaszlnęła i splunęła na ziemię, po czym pociągnęła kolejny łyk. Kerian rozpoznał flaszkę, należała do zarządcy Gilliama.
- On to normalnie pije? - dziewczyna spytała stojącego obok doktora, który pokiwał głową.
- To świństwo uratowało was, was oboje. Niewielu z nas miało tyle szczęścia. - odparł lekarz, zataczając ręką krąg.
- Ja i Odo oparliśmy się temu... czemuś, podobnie jak oni - lekarz wskazał na dwójkę stojących obok zwiadowców i jednego ze strażników, którzy przekazywali sobie wzajemnie jakąś flaszkę.
- Wszyscy pozostali, zabrali liny i część sprzętu i chyba zeszli na dół, sądząc po śladach.
- Po ciemku i jest wilgotno - dodał jeden ze zwiadowców, chyba Mark, czy Markus.
Doktor Kynes odciągnął Keriana nieco w bok.
- Ty i hrabianka także byliście gotowi zejść, ale udało nam się was powstrzymać. A piersiówka Gilliama pozwoliła się wam wybudzić. Wszyscy pozostali zeszli na dół. Gilliam, technik, Bryann, ten Pozyskiwacz, jeden ze zwiadowców i czterech strażników. Pytanie co robimy dalej. Do świtu pozostało kilka godzin. I jest jeszcze coś. Gilliam rozstawił sprzęt do pomiarów i chyba wiem co pokazują niektóre wskazania. Zbliża się kolejne trzęsienie ziemi. Wystąpi za około 4 dni i będzie bardzo silne, może nawet wystarczająco aby zniszczyć ten kompleks. Jeśli udało by się uruchomić terraformer, to powstrzymałby on trzęsienie. Tam są nasi ludzie, ale z drugiej strony jest nas już bardzo mało.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline