Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2020, 16:33   #41
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Popełnione z premedytacją przeze mnie i corax, Zombiannę i Zuzu

Posiłek jest jak radość - najlepiej smakuje, kiedy go z kimś dzielisz. Wtedy nawet najprostsza potrawa zyskuje na smaku, a jeśli dodatkowo doprawia ją wilczy głód, nieważne co zagości na talerzu - zniknie w mgnieniu oka, jeśli jest ciepłe, syte i świeże. Po koszmarze minionej nocy każda strawa smakowałaby bosko z tego tylko względu, że parę godzin wstecz człowiek nie sądził iż jej doczeka.
Podczas gdy Alex zbierała materiały na ognisko, Vasilieva przeszukała pobieżnie ogródek, wykopując coraz to nowe bulwy i korzenie, zrywając zioła i w końcu przeniosła się ze zdobyczami w ruiny, z solennym zamiarem że w wolnej chwili przeszuka ogród wzdłuż i wszerz. Na razie skupiła się na krojeniu, obieraniu i siekaniu znalezisk, przez co gulasz z kaszy, mięsa i fasoli z puszki, wzbogacił się choćby o ziemniaki i marchew.
Ogień szybko zapłonął, sprawiając że obdrapane ściany domu stały się odrobinę mniej odpychające, przynajmniej dla Liki. Może chodziło o smakowity zapach dochodzący z kociołka, a może o gorzki smak kawy, sączonej z metalowego kubka.

Może chodziło też o obecność ludzi, między którymi nawiązała się pierwsza nić porozumienia, prowadząca do pierwszych oznak zaufania. Atmosfera podczas śniadania była luźna aż do chwili, gdy wrócił nieśmiertelny temat co robić dalej.
- Myślałam o drabinie - mutantka popatrzyła ponad ogniem nad Alex, siorbiąc z kubka - Szkoda zachodu, wyciosamy schodki w pniu i tyle. My wejdziemy, zwierzęta już nie bardzo… mamy na szczęście kogoś, kto ma wprawę w przewalaniu pni - spojrzała rozbawiona na Sebastiana. Na koniec zerknęła na Ophelię - Niektórzy niestety potrzebują takich rzeczy. Poza tym jeśli mamy tu spać przygotujmy górę: izolacja z gałęzi, woda. W ogrodzie jest masa roślin które możemy wrzucić do garnka. Nie jest to zbyt kaloryczne, ale żołądek napełni… do tego nie będziemy musieli marnować całego mięsa. Nie wiemy gdzie znajdziemy zwierzynę. Warto przejść na tryb oszczędny.
Alex pokiwała głową popierając tę tezę. Zerkała na Sebastiana z lekką konsternacją, jakby dochodząc do wniosku, że ktoś tak duży będzie musiał jeść więcej niż reszta.
- Nie wiemy czy znajdziemy zwierzynę. To co tam leży wygląda mi na drapieżniki. Przy cmentarzu nie było ich śladów. Myślę, że się przemieszczają w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Co oznacza, że szybciej niż my znajdą ewentualną zwierzynę. A ten las… - rozejrzała się dookoła - nie słychać ptaków. Nie słychać niczego. Nawet robale nie uciekały spod gałęzi gdy je zbierałam. Gałęzie. Nie robale. Musimy wrócić po resztę, zebrać zapasy, a potem powinniśmy się kierować na południe.

-Drapieżnik musi coś jeść-mruknęła Swann, przerywając wydłubywanie niewielkim nożem brudu zza paznokci. Wydawała się średnio obecna, ledwo rejestrując co dzieje się dookoła. Powrót do rzeczywistości, skupienie na niej, przychodził jej z trudem, okraszonym wybitnie kwaśną miną.
- Muszą też mieć gdzieś leże, pewnie w okolicy. Dlatego nie ma tu większych zwierząt...a na robaki może za zimno - łypnęła na tropicielki - Pizga złem. Jest nas czwórka, w obozie mają zapasy jeszcze dla piątki ludzi. Wszyscy tego nie przeżyjemy - prześlizgnęła wzrokiem po Federacie i dodała - Zostaje dopilnować, żebyśmy byli na czele stawki i początku łańcucha pokarmowego. Przynajmniej do zmierzchu. Potrzeba nam znaleźć bezpieczne lokum, takie w którym przenocujemy gdy się stąd zwiniemy. Nie możemy tu zostać na wieczność.

- W obozie mają zapasy jeszcze dla piątki - powtórzyła powoli Alex i po głębokim wdechu dodała - bo jest ich piątka. Może, jeżeli tamta dziewczyna nie przeżyła nocy została ich czwórka. Ale to ich zapasy. Nie nasze. A drapieżniki wydawały mi się głodne. Większość zwierząt ogłuszona hukiem granatu odpuściłaby pogoń - Morgan popatrzyła na Likę szukając wsparcia w swojej teorii.

-Tym bardziej trzeba zgarnąć żarcie jeśli jeszcze się do niego nie dorwały - Ophelia przeciągnęła się, aż strzeliły kości - Nie wiadomo jak daleko sięga martwa strefa, kiedy damy radę na coś zapolować. - popatrzyła na Alex prawie bez ironii - Widziałaś wczoraj jak w praktyce wyszła współpraca całej grupy. Nie licz, że coś się zmieni, ludzie się nie zmieniają, a jesteśmy tak silni jak nasze najsłabsze ogniwo. - powtórzyła słowa Donnelleya z zeszłego wieczora i zaśmiała się sucho - Albo oni, albo my. Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam się stąd wydostać, Sebastian tak samo. Chyba chcesz żyć, nie? Na trawie i gałęziach daleko nie zajedziemy. Potrzebujemy zapasów i wiemy gdzie są.

Brodacz pozwalał się wygadać kobietom. Skupiony pozornie na jedzeniu i popijaniu kawy zdawał się rozważać dostępne opcje.
- Alex chce przeżyć tak jak każde z nas, Ofka. - przełknął łyk kawy i uśmiechnął się kojąco i przesunął spokojnie dłonią w górę i dół pleców brunetki. - I próbuje jedynie mieć nadzieję. Że ktoś z obozu przeżył. To ważne. Mieć nadzieję.

Donnelley Siorbnął kolejny łyk i zjadł ostatki nałożonej mu wcześniej porcji.

- ważne jest też by ta nadzieja nie zasłaniała rzeczywistości. A żadno z nas nie jest idiotą i zdaje sobie sprawę, że realne szanse na przeżycie ataku tych stworów bez osłony, bez przygotowania są bliskie zeru. - Sebastian spojrzał w oczy blondynce - I Alex doskonale sobie z tego zdaje sprawę. I jestem pewien, że nadzieja nie będzie jej kamieniem u szyi.

Stwierdzenie poparte został uniesionymi pytająco brwiami .

-Dlatego zgadzam się z tym co propnujecie. Zagospodarować okolicę domu, zabezpieczyć na noc. Sprawdzić co i kto został z tych co zostali. Zebrać pozostały ekwipunek i zapasy. Pomóc rannym by nie cierpieli. Alex znajdziesz drogę do obozu, prawda? Pomożesz Ofelii z tym wszystkim? Możemy liczyć na Ciebie? - słowa wypowiadane były ciepłym basem a intensywne spojrzenie orzechowych oczu nie pozwalało zerwać kontaktu.

Alex rozejrzała się po okolicy. Na wciąż unoszącą się mgłę. Jakby chciała podkreślić trudne warunki. Albo zerwać kontakt wzrokowy. W końcu jednak znów ich spojrzenia się skrzyżowały. Napiła się kawy i w końcu odpowiedziała.
- To nie są najłatwiejsze warunki, żeby tropić. Ale myślę, że dam radę. I wrócimy przed wieczorem. Z tymi, którzy przeżyli.

- Wrócimy z tym co znajdziemy - Ophelia sprostowała, nachylając się nad ogniem aby ogrzać ręce - Biegliśmy drogą, po prawo las i po lewo las. Jeśli w nocy nikt nie poprzestawiał drzew, łatwo trafimy do miejsca, gdzie zostali tamci. Tam zobaczymy dokąd poszli… jeśli nie spotkamy się po drodze - wzruszyła ramionami - Wrócimy do ogarniętej chałupy, na gorący obiad. Dla mnie bomba.

- Głodne albo zawzięte - wreszcie do dyskusji włączyła się też Lika. Skończyła przełykać kawę i zabrała się za napełnianie misek - Poza tym… były dziwne, działały jak tresowane. Albo są naprawdę bardzo inteligentne. Uważajcie po drodze - westchnęła cichutko, spoglądając w ogień - My w tymczasie przygotujemy dom, pomożesz mi prawda? - podniosła wzrok na jedynego mężczyznę w ich gronie, a Seba jedynie skinął głową. Kwestii zapasów wolała nie poruszać, jednak nie wytrzymała. Sapnęła krótko i dorzuciła - Zabierzcie co się da i kogo się da, ale nic na siłę. Nie będą chcieli iść, ich sprawa. Jeśli was zaatakują… bądźcie szybsze - wzruszyła krótko ramionami.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 29-02-2020 o 16:36.
Mi Raaz jest offline